Ewangeliczny projekt świata

Samotność, pokłosie liberalnego indywidualizmu, jest dziś coraz większym problemem świata. Aby go przezwyciężyć, potrzebna jest chrześcijańska nadzieja i miłość płynąca z Chrystusowego krzyża

Książka The Lonely Century: Coming Together in a World that's Pulling Apart (Wiek samotności: razem w świecie, który się rozdziela) nie została jeszcze przetłumaczona na język polski. Moje tłumaczenie tytułu nie musi się więc zgadzać z tym, jakie znajdzie się na okładce, kiedy książka trafi już do sprzedaży w Polsce. A mam dużą nadzieję, że szybko się tak stanie, ponieważ Noreena Hertz — znana angielska ekonomistka — przygląda się w niej problemowi, który wciąż jest niewystarczająco mocno doceniany w polskiej debacie publicznej. Samotność — bo o niej mowa — jest poważnym wyzwaniem współczesności, dzisiaj przenika już bowiem wszystkie wymiary życia. Autorka nie tylko bardzo skrupulatnie rysuje obrazy samotności, ale wykazuje zarazem — i to jest największa siła tej książki — przyczyny współczesnej tendencji do zrywania relacji rodzinnych, przyjacielskich i społecznych. Można oczywiście nie zgadzać się z niektórymi tezami autorki, ale byłoby niedobrze, gdyby tak kompleksowe i wszechstronne opracowanie nie zostało przez nas zauważone.

Przywołuję tę książkę, ponieważ zbliżają się Święta Wielkanocne. Zanim to nastąpi, przeżywać będziemy Wielki Tydzień, a szczególnie trzy wielkie dni, nazywane w liturgii Triduum Paschalnym. Jest to czas, w którym przypominać sobie będziemy historię Jezusa, który na chwilę przed śmiercią doświadcza narastającej w Nim samotności: od modlitwy w ogrodzie oliwnym — w której nie potrafili towarzyszyć mu nawet najbliżsi uczniowie — po krzyk na krzyżu: „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił”. Ten, który potrafi tylko kochać, przeżywa radykalne odrzucenie... Doświadcza go nawet ze strony Ojca, ponieważ całkowicie utożsamia się z ludźmi, którzy czują się niekochani także przez Boga.

Odczuwana w życiu każdego z nas samotność pozwala nam na przeżywanie tej historii jako swojej własnej. Liturgia pozwala nam więc odkryć, że nie chodzi jedynie o wspominanie historycznego Jezusa, ale o uwierzenie w Jego realną obecność w naszych współczesnych ciemnościach. W Nim historia staje się teraźniejszością, a teraźniejszość przekracza czas historii. Jezus współodczuwa z nami. A my możemy być pewni, że ostatecznie nigdy nie jesteśmy sami.

Przywrócenie trwałości społecznych, rodzinnych i przyjacielskich relacji jest jednym z głównych zadań współczesnego świata. Nie możemy zatracać się w samotności, która sprawia, że coraz mniej sobie ufamy. Bo przez brak wzajemnego zaufania staniemy się tylko bardziej wobec siebie podejrzliwi i nadwrażliwi. A może już de facto tacy jesteśmy?

Ewangeliczny projekt świata potrzebuje nadziei chrześcijan, którzy jednoczą ludzkość w miłości. Sami chrześcijanie tej nadziei potrzebują, aby nieść ją światu. Noreena Hertz może nam pomóc obecną sytuację dobrze zdiagnozować. Zresztą nie tylko ona. Warto tych autorów bardzo uważnie posłuchać. Ostateczna odpowiedź na samotność kryje się jednak głęboko w nas, w naszej tęsknocie za byciem ludźmi naprawdę kochanymi, i to miłością darmową i niezachwianą. Jest to tęsknota za tym, co może być nam dane zawsze, bez wzglądu na nasze błędy i zranienia.

Jezus zdecydował, aby zaleczyć rany samotności drogą współprzeżywania. Także tego, co przeżywamy jako ciemność spowodowaną grzechem naszego egoizmu. Czy Kościół ma inne, lepsze od tego lekarstwo na ból osamotnionej duszy? Czy Kościół w ogóle da się postrzegać jako coś obok Chrystusa?

Tegoroczne dni paschalnego przejścia Jezusa ze śmierci do życia, z ciemności opuszczenia do relacji z Ojcem, traktuję jako szczególne wezwanie do przekraczania barier osamotnienia. Najpierw przez odnalezienie na nowo miłości w modlitwie, ale zaraz potem w odwadze przekraczania zranień z przeszłości i wyciągania rąk do innych, którzy nas — i my być może także ich — głęboko poranili.

Niczego nie zmienimy na lepsze, ani w życiu osobistym, ani społecznym, ani w Kościele, jeśli nie uwierzymy, że tylko przebaczająca i darmowa miłość przynosi nowe życie. I wcale nie jest to zachęta do zaciemniania prawdy o tym, kto, kogo i jak bardzo zawiódł czy zranił. Jest to raczej zachęta, aby zdobyć się na odwagę miłości chrześcijańskiej, która pierwsza wyciąga rękę, wychodzi naprzeciw, ryzykuje, umiera dla siebie... Którą stać na jedność z wszystkimi.

Ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny „Przewodnika Katolickiego”

opr. mg/mg

>
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama