Jest wiele powodów zainteresowania Kościoła Internetem i niekoniecznie najważniejszym z nich jest coraz większa popularność sieci
Internet — otwarta przestrzeń komunikacji — nie ma centrum i nie uznaje autorytetów. W watykańskim dokumencie Kościół a Internet czytamy, że Kościół potrzebuje cyberprzestrzeni jako miejsca kształtowania się „opinii publicznej”, ale — w innym miejscu — podkreśla się, że „prawdy wiary »nie pozostawiają miejsca dla arbitralnej interpretacji«”. W jaki sposób można scharakteryzować zjawisko „religijnego Internetu”?
Przyznaję, że notatkę o blogerach, którzy stanęli w obronie nauczania Kościoła, czytałam z niemałym zdumieniem. Jest to przecież spontaniczna reakcja internautów na dokonywaną przez media dekontekstualizację wypowiedzi Benedykta XVI, która dotyczyła katolickiej etyki seksualnej (Światłość świata. Papież, Kościół, znaki czasu). Wynikać, by z tego mogło, że interaktywność i hierarchiczność nie muszą się wykluczać.
O tym, że Internet jest ważny dla współczesnego Kościoła, wydają się przekonani najwyżsi urzędnicy Watykanu. Na spotkaniu z blogerami z całego świata ojciec Federico Lombardi, dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, zachęcał katolików do angażowania się w cyberprzestrzeni. Jest wiele powodów zainteresowania Kościoła Internetem i niekoniecznie najważniejszym z nich jest coraz większa popularność sieci. Po pierwsze, zwraca się uwagę, że Internet jest przestrzenią wypowiedzi również i dla tych, dla których nie ma miejsca w tradycyjnych mediach, i co więcej — sieć czyni głos wykluczonych słyszalnym dla szerokiego grona odbiorców na całym świecie. Po drugie, cyberprzestrzeń jest „refleksyjna”. Kilkudziesięcioletnia dominacja sugestywnego i symulującego rzeczywistość przekazu audiowizualnego, który nie wymagał od odbiorcy analizowania informacji, dostosowała masową komunikację do wymogów rozrywki. Natomiast Internet przywrócił do „masowego” użytku znak pisany i związane z nim zasady: nacisk na systematyczny opis, niesprzeczność oraz związki dedukcyjne.
Gdyby nie dylemat „hierarchiczność versus interaktywność”, Internet byłby doskonałym miejscem dla treści religijnych. Wiele religii i nowych ruchów religijnych jest już w sieci obecnych. Podejmując próbę klasyfikacji tego zjawiska, Christopher Helland wyróżnił dwa modele: „religion online” oraz „online religion”. Wszelkie działania w sieci, które traktują Internet jako kolejne medium jednostronnej komunikacji, w którym jest centralny nadawca i rzesza biernych odbiorców oraz „cyfrowy pas transmisyjny” pomiędzy nimi, możemy zaliczyć do kategorii „religion online”. Natomiast gdy użytkownicy również tworzą treści religijne, a nie tylko je odbierają, to wówczas można mówić o „online religion”. Helland zauważa, że stopień interaktywności stron religijnych zależy od tego, czy są one oficjalne czy też mają bardziej nieformalny charakter.
Socjolog Piotr Siuda zauważa, że strony nieoficjalne i bliskie modelowi „online religion” o wiele częściej powstają poza chrześcijaństwem. Najwięcej ich można znaleźć w obrębie nowych ruchów religijnych — neopogańskich bądź New Age. W samym chrześcijaństwie możemy mówić o zróżnicowaniu pod tym względem. „Internetowe kościoły” są najczęściej zakładane w obrębie wyznań protestanckich. Możemy wskazać nie tylko próby konstytuowania nowych denominacji oraz wyłanianie się „samozwańczych” przywódców religijnych (the GodWeb), lecz również próby przenoszenia niektórych rytuałów religijnych do cyberprzestrzeni. Przykładem może być „wirtualna diecezja” Partenia, założona przez Jacques'a Gaillota, byłego katolickiego biskupa Évreux, w której można przyjąć „e-komunię” pod postacią chleba lub ciasta, siedząc przed ekranem komputera (Church of the Simple Faith) bądź wirtualne, trójwymiarowe kościoły, w których za pośrednictwem swojego awatara można „prowadzić życie religijne” (Church of Fools i serwis St Pixels). Do jakiego stopnia w przypadku rytuałów online wirtualnej formie odpowiada rzeczywiste religijne zaangażowanie internautów? Czy w Internecie w ogóle jest możliwe doświadczanie Sacrum? Dyskusja wciąż trwa.
Powyższe przykłady dotyczyły kontekstu amerykańskiego, natomiast chrześcijańskie bądź katolickie strony anglojęzyczne: Patheos.com, FirstThings.com, CrisisMagazine.com czy SQPN.com, skierowane są do odbiorców na całym świecie. Na osi „online religion” — „religion online” zajmują one szczególną pozycję. Choć nie są to miejsca religijnego „eksperymentowania” czy tworzenia treści religijnych, to w znacznej mierze opierają się na aktywności internautów: filmach, blogach i komentarzach. Strony te, w niewielkim stopniu w porównaniu z ich polskimi odpowiednikami, „reprodukują” oficjalne nauczanie Kościoła. Główny nacisk położony jest na dyskusję o aktualnych wydarzeniach i wyzwaniach dla ludzi wierzących. Portalami zakładającymi pomaganie tym, którzy chcą żyć wiarą na co dzień, są: CrisisMagazine.com, promujący „actionable catholicism”, religię dającą wskazówki jak żyć w zgodzie z wymogami wiary oraz FirstThings.com. Natomiast portal SQPN.com ojca Rodericka Vonhögena stawia sobie za cel „wybudowanie pomostu pomiędzy dominującą kulturą popularną zachodniego świata a religijną kulturą i tradycją Kościoła katolickiego”. Innym ciekawym przykładem jest międzyreligijny portal Patheos.com — źródło wiedzy na temat wielu religii oraz zbiór blogów, grup dyskusyjnych i forów.
Wideoblogi oraz blogi są popularnym sposobem komunikacji amerykańskich biskupów z wiernymi. Na przykład w wielu archidiecezjach, w Miami czy Nowym Orleanie, można „włączyć” komentarz arcybiskupa i usłyszeć na początku podziękowania kierowane do wiernych za to, że mają czas w swoim wypełnionym po brzegi dniu na „wideospotkanie” ze swoim pasterzem. Wciąż czekamy na nową stronę internetową Watykanu (News.va), która według zapowiedzi urzędników Stolicy Apostolskiej ma być w pełni interaktywna, zintegrowana ze społecznościowymi mediami typu Facebook czy Twitter i oferować wiernym przekaz multimedialny.
Gdzie w tym kontekście umiejscowić polski Internet religijny? Miałabym pod tym względem dwa wnioski natury ogólnej. Po pierwsze, na polskich stronach religijnych w porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi rzadko korzysta się z takich form aktywności jak blogi i wideoblogi. Po drugie, przeważa tematyka oficjalnego nauczania Kościoła. Można odnieść wrażenie, że religijny Internet w Polsce jest po prostu wirtualną formą gablotki informacyjnej, tradycyjnie zamieszczanej przy wejściu do świątyni.
Ze stron polskich archidiecezji dowiemy się o ich historii, o duszpasterzach, parafiach. Mimo to często trudno jest znaleźć najbardziej podstawowe informacje, takie jak aktualne terminy i miejsca kursów przedmałżeńskich bądź dane dotyczące poradni życia rodzinnego. Za pośrednictwem Internetu wierni w Polsce nie mają możliwości wybrania daty ślubu, zamówienia intencji bądź po prostu zapytania o coś swojego proboszcza.
Podobnie działają strony przykościelnych wspólnot religijnych, które pełnią jedynie funkcję „wizytówki” w sieci. O większej interaktywności nie można mówić również w przypadku stron prywatnych. W większości są to przedsięwzięcia pasjonatów, rzadko aktualizowane i funkcjonujące bardzo krótko (wyjątkiem jest tu Adonai.pl). Z jednej strony są to miejsca, gdzie ich twórcy zamieszczają osobiste świadectwa wiary, refleksje oraz wybór modlitw, z drugiej natomiast — stają się przestrzenią, w której odtwarza się oficjalne nauczanie Kościoła: teksty encyklik i adhortacji, teksty apologetyczne i biogramy świętych wypełniają strony te po brzegi.
Mimo to już dziś w Polsce można dostrzec w tej kwestii pewne zmiany. Wierni mogą coraz więcej informacji znaleźć w sieci. Przykładem jest diecezja warszawska, która na bieżąco stara się opisać życie kościoła diecezjalnego. Warto wspomnieć o kilku ogólnopolskich stronach, takich jak Opoka.pl, Ekai.pl, Wiara.pl, czy Adonai.pl, gdzie znajdziemy wiele tekstów omawiających nauczanie Kościoła, przedstawiających zarazem informacje z kraju i ze świata. Specyficzna wydaje się Opoka.pl, która prowadzi między innymi obszerne serwisy dla narzeczonych i rodzin, a także serwis arcybiskupa Michalika. Natomiast strona Teologia.pl oferuje wiernym nauczanie Kościoła w formie pytań i odpowiedzi, które są dostępne w wersji wielojęzycznej i również w formacie dźwiękowym. W sieci zamieszczone są również czytania z dnia, teksty liturgii godzin, katechizm Kościoła, rozważania rekolekcji Ignacjańskich, a także pomoce modlitewne, na przykład Modlitwa w drodze (można ją ściągnąć z sieci i odsłuchać w dowolnym momencie).
Wiele diecezji rozbudowuje serwisy duszpasterstw młodzieży, zachęcając w ten sposób młodych do zaangażowania się w życie Kościoła. Na przykład DDM (diecezjalne duszpasterstwo młodzieży) diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej zaprasza internautów do nadsyłania tekstów i w ten sposób współredagowania strony. Na stronie można zadać również pytanie biskupowi Dajczakowi, a następnie posłuchać jego odpowiedzi na „wideoblogu bez piuski”. Młodych do rozmowy zachęca również biskup zielonogórsko-gorzowski Stefan Regmunt, który dostrzegł w Internecie efektywny sposób dotarcia do młodych katolików. W ślad za biskupami idą niektórzy proboszczowie. Również podobna inicjatywa na stronie Opoka.pl, „Porozmawiajmy o wierze”, cieszy się ogromną popularnością.
W Polsce już dziś kilkanaście kościołów transmituje msze święte przez Internet (pionierem jest tu ksiądz Marek Izydorczyk, proboszcz parafii Świętego Michała Archanioła w Łodzi). Podkreśla się jednak, że nie ma to nic wspólnego z „uczestnictwem we mszy”, zaś wszelkie formy oglądania i uczestniczenia w mszy online dotyczyć mogą jedynie wyjątkowych sytuacji (choroby, wyjazdu), bądź też mają zachęcić ludzi niewierzących do uczestnictwa we mszy w rzeczywistości. O ile pomysł oglądania mszy nie budzi większych kontrowersji, o tyle już spowiedź przez Internet jest tematem trudniejszym, chociaż ojciec Dariusz Kowalczyk SI przytacza wiele argumentów na rzecz tezy, że obecna formuła spowiedzi jest raczej kwestią przyjętej dyscypliny niż istoty tego sakramentu.
Czyżby więc były to zaczątki polskiej „online religion”? Nie do końca. Trzeba jednak przyznać, że nauczanie Kościoła na stronach internetowych coraz częściej jest prowadzone w formie rozmowy a duchowni, nawet ci najwyższej rangi, wydają się jakby bardziej dostępni dla wiernych. Natomiast wciąż nie jest to nieskrępowana komunikacja, w której i wierni mogliby tworzyć treści religijne. W omawianych przypadkach zaangażowanie wiernych przebiega w wyznaczonych ramach, a wszelka dyskusja raczej dotyczy zadanych uprzednio pytań.
Warto kilka słów poświęcić również społecznościowemu charakterowi religijnego Internetu. Gdy spojrzymy na strony takie jak Fronda.pl, Adonai.pl czy Deon.pl, to już na pierwszy rzut oka widać znaczne zaangażowanie internautów. Celuje w tym Fronda, która oferując rozbudowany serwis informacyjny, opiera się jednak przede wszystkim na aktywności internautów. A ta jest imponująca. Obszerne komentarze do publikowanych artykułów, interaktywna skrzynka intencji, w której mamy dostęp do informacji, kto i w jakich intencjach się modli, krótkie filmy zamieszczane przez internautów oraz inicjatywa o nazwie Żywy Różaniec Forum Frondy, która działa zarówno w świecie wirtualnym, jak i realnym. Wierni po przystąpieniu do wspólnoty są wpisywani do tak zwanej księgi żywego różańca i otrzymują legitymacje z pieczątkami. Codziennie na forum mogą umieścić intencje, które odczytywane są przed godziną 22, gdy wspólnie się modlą.
Na pytanie o to, jaki jest „religijny” polski Internet, nie można dać jednej odpowiedzi. Jest różnorodny. I choć można żałować, że interakcyjny potencjał sieci zostaje często niewykorzystany, to chwila refleksji skłania do odpowiedzi, że może to i dobrze. Coraz częściej jesteśmy religijni na własną rękę i każdy po swojemu.
Internet szczególnie sprzyja religijności indywidualnej. Tam zaś, gdzie działania grupy i wspólnoty opierają się na bezpośrednich kontaktach i silnej więzi łączącej ich członków, niemal z założenia odgrywa on mniejszą rolę. Dlatego też nie dziwi mnie, że pewien proboszcz w małym miasteczku musiał usilnie prosić członków parafialnych grup do zamieszczania na stronie aktualnych informacji z ich życia.
PAULA PŁUKARSKA — doktorantka w Instytucie Socjologii UW. Asystentka naukowa w projekcie ERC Starting Grants „Public Goods through Private Eyes”
opr. ab/ab