Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (3/2001)
Nasza polityka zagraniczna zdominowana jest przez problematykę europejską i związki z NATO. Jest to sensowne i historycznie uzasadnione, od czasu do czasu przekonujemy się również, że jest to sytuacja stwarzająca ryzyko i ograniczająca horyzonty. Ogromnie trudno jest prowadzić skuteczną i dalekowzroczną politykę wschodnią, gdy wzrok politycznych elit utkwiony jest w drzwi Unii i w sojuszniczą flagę z różą wiatrów. Początek roku 2001 przyniósł pogłoski o rozmieszczaniu taktycznej broni atomowej w tak zwanym obwodzie Kaliningradzkim, czyli w enklawie królewieckiej, czyli w Prusach Książęcych.
Enklawa, która jak czapa wisi nad północno—wschodnim kątem mapy Polski jest osobliwym fenomenem. Sięgnąłem po wydany na emigracji obszerny tom „Jałta, wczoraj i dziś - wybór publicystyki 1944-1985” - właściwie nic o tej sprawie. Tak, jakby przy powojennym podziale świata ten skrawek wpadł pod władzę sowieckiego imperium w sposób równie oczywisty jak przypadkowy, tak jakby leżał daleko poza Europą, był wewnętrzną sprawą ZSRR i nie stwarzał żadnych zagrożeń. Trochę tak było. Kiedy w przemówieniu noworocznym w roku 1982 Mitterand powiedział, że dobre będzie wszystko, co pozwoli na przezwyciężenie Jałty, Europa była zbulwersowana jego śmiałością, a wielu Polaków wpadło w zachwyt.
Dziś naszą racją stanu jest nie tylko głoszenie niezmienności granic w Europie - a osnową tej siatki jest pojałtański status quo. Dziś powinniśmy być zwolennikami gwarantowania Rosji jej suwerenności nad enklawą królewiecką, powinniśmy dążyć do tego, aby Rosja wiedziała, że nikt jej stamtąd nie chce wymanewrować. Takie czy inne uzbrojenie wojsk stacjonujących wokół Królewca nie jest dla nas niebezpieczne, dopóki jest pod kontrolą kompetentnych miejscowych dowódców, lojalnych wobec stabilnego rządu w Moskwie. Niebezpieczeństwo staje się realne, gdy jednostki armii w okręgu królewieckim są zdemoralizowane, źle żywione, podatne na korupcję, wmieszane w struktury mafijne.
Czy taka jest rzeczywistość? Mało wiemy. Z tego, że okręg ten ma najwyższy w Europie wskaźnik wzrostu zachorowań na AIDS, można wnioskować o szerzeniu się prostytucji i narkomanii, a pośrednio o obecności sił, które na tych nieszczęściach zbijają majątki. Stopień korupcji w armii i dezorganizacji zaopatrzenia można sobie wyobrazić, gdy ogląda się regularnie programy informacyjne i publicystyczne rosyjskiej telewizji. Nie ma lepszej niż Kaliningrad stacji tranzytowej dla haszyszu z Azji Środkowej w drodze na rynki skandynawskie. Daj Boże, aby to byty zbyt daleko idące domysły, przesadzone obawy.
Można sobie wyobrazić przyszłość w różowych barwach. O czarnej wersji scenariusza nie mówmy. Polska może zrobić wiele, aby zamienić ciężką czapę na przyjazny obszar. Musi jednak być budzone i podtrzymywane zainteresowanie dyplomacji i mediów, musi być poszerzana wymiana przygraniczna, musimy stać się dla obywateli enklawy zaproszeniem do przyjaznej Europy. W tych wszystkich sprawach rozważna postawa władz państwowych musi być uzupełniana tą drugą dyplomacją, kontaktami społeczeństwa ze społeczeństwem.
opr. mg/mg