Bezrobocie jako czynnik wzrostu

Cotygodniowy felieton z "Gościa Niedzielnego" (11/2001)

Czy brak pracy? Nic podobnego. Spójrzcie dookoła siebie. Tu przydałby się ktoś do opieki nad dziećmi, tam trzeba przełożyć pokruszone chodniki, ogrodzić trawnik, pomalować płot. Trzeba budować mieszkania, poprawiać drogi, regulować rzeki, sadzić lasy, sprzątać śmietniska, a przede wszystkim trzeba uczyć — języków, obsługiwania komputerów, rozumienia demokracji, a także umiłowania tradycji. Każdy bez trudu wskaże coś, co trzeba zrobić w jego otoczeniu. Nie brakuje więc pracy, brak ludzi do pracy, bo brak dla nich pieniędzy.

Utrzymujące się bezrobocie zwiększa bezrobocie, bo coraz więcej potrzeba społecznych i państwowych pieniędzy na sprawy niezwiązane z zatrudnieniem. Trzeba zasiłków dla bezrobotnych, trzeba więzień i strażników dla przestępców, których wychowało bezrobocie. Trzeba pomocy dla rodzin porzuconych z racji bezrobocia lub związanej z nim demoralizacji. Bezrobocie staje się nowotworem niszczącym społeczeństwo i państwo. Gdzie rośnie bezrobocie, musi też rosnąć poziom przestępczości i chorób psychicznych, musi spadać bezpieczeństwo rodzin i ich wychowawcza wydolność. Gdzie duża przestępczość, tam spadają dochody z turystyki, tam mniejsze szanse na drobne inwestycje, na małą i średnią przedsiębiorczość. Nikt nie otworzy kawiarenki w dzielnicy niszczonej bezrobociem. Ludzie nie mają tam pieniędzy na kawę i ciastko, a młodzi sfrustrowani biedą prędzej czy później albo spróbują ściągać haracz albo zdemolują z nudów.

Ostatnio zapowiada się na rozszerzenie się bezrobocia tam, gdzie mają być zlikwidowane garnizony wojskowe. Likwidacja ma objąć aż 70 garnizonów. Samorządy takich miast jak Gubin, Nysa, Żary, Strzegom, Dębica, Siedlce już szturmują władze w Warszawie. A tymczasem sensownej reformy sił zbrojnych nie można zatrzymać. Więc co? Lawina ludzkich nieszczęść, nowe gniazda biedy i społecznej frustracji?

Tam, gdzie likwiduje się garnizony, wkracza Agencja Mienia Wojskowego. Zajmuje się zagospodarowaniem budynków, sprzedażą pojazdów, mebli, maszyn, zapasów. A sprawy ludzkie? Tu nie pomogą najlepsze lokalne pomysły organizacyjne — a jest ich wiele, bo okazuje się, że są w samorządach ludzie pomysłowi, odpowiedzialni, z sercem na miejscu i głową na karku

Miasta tracące garnizony zasługują na taką pomoc, która objęłaby cały kraj jako część rządowego planu walki z bezrobociem. Wyobraźmy sobie Wojskową Agencję Pracy odpowiedzialną za zagospodarowanie umiejętności oficerów, żołnierzy zawodowych, kadry cywilnej, odpowiedzialną za los firm, które pracowały dla wojska i żyły z wojska. Czy nie jest bez sensu, że młody człowiek, który kończy służbę z poboru, odchodzi z wojska nawet wtedy, gdy nie czeka go miejsce pracy w cywilu, ani rentowne rolne gospodarstwo rodzinne? Być może udałoby się odtworzyć coś w rodzaju Hufców Pracy, coś w rodzaju pomostu między służbą wojskową a życiem cywilnym. Nauka, szkolenie zawodowe, praca, gotowość do udziału w akcjach ratowniczych, uczciwa praca wychowawcza. Oczywiście, to dyskusyjna propozycja — wiemy jakie są masy poborowych, jak zły jest ich stan zdrowia, jak wysoki odsetek elementu kryminalnego, jak trudno jest z takimi ludźmi realizować jakikolwiek program (poza programem „fali”). Czy jednak nie stoimy przed dramatycznym wyborem — albo bezrobocie poddane dyscyplinie i wykorzystane jako czynnik wzrostu i ładu, albo bezrobocie rosnące na dziko, destabilizujące budżet, rodzące frustracje?

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama