Cotygodniowy felieton z "Gościa Niedzielnego" (14/2002)
Jakieś dwieście lat temu państwowym urzędnikiem w zajętej wówczas przez Prusaków Warszawie był niemiecki poeta E.T.A. Hoffmann, ten od „Dziadka do orzechów”. Przeczytałem u Normana Daviesa, że zadaniem Hoffmanna było m.in. nadawanie polskim Żydom nazwisk, które przedtem nie były potrzebne Rzeczypospolitej. No i wymyślał, zależnie od nastroju i humoru, czasem starając się je dopasować do osobowości nazywanego. Gdyby jego duch dziś zawitał nad Wisłę, to pewnie namnożyłoby się Kwietniów, bo to jest właściwe nazwisko dla tych, co plotą (z przeproszeniem tych wszystkich Kwietniów, których znam i których nazwiska z pewnością wywodzą się z zupełnie innego skojarzenia).
W Polsce dużo się ostatnio plecie na temat Unii Europejskiej, zresztą plotło się na ten temat zawsze. Pan Sławomir Wiatr, który porzucił błyskotliwą karierę młodego, zdolnego przedsiębiorcy dla przeciętnej i szarej pensji rządowej, ma Polakom tę Unię przybliżać i objaśniać. Na razie trudno zaprzeczyć, że rząd wyrzuca swoje pieniądze na wiatr. Przybliżanie idei europejskiej narodowi zaczyna się i kończy na przybliżaniu własnej osoby do Europy za pomocą kosztownych podróży. I już nie tylko naród, ale nawet te kilkadziesiąt osób, które w przelocie spotykają p. Wiatra w korytarzach ministerstw, nie bardzo wie, o co chodzi w tej Europie. Bowiem Europa, o której mówią ministrowie w rządowej telewizji (za którą, niestety, musimy płacić abonament) jawi się jak ucieleśnienie „Księgi Przysłów Polskich”. Każdy tam znajdzie coś dla siebie, każda idea da się uzasadnić: ta sama rzecz raz pomaga, a raz szkodzi, raz jest dobra, a raz zła. Żeby usprawiedliwić nowe pomysły rządu — który zajmuje się tylko najważniejszymi sprawami, a więc wprowadza swój porządek w mediach — pani Aleksandra (Kwiecień) Jakubowska z triumfem oświadczyła, że we Francji państwo jeszcze bardziej kontroluje telewizję. Ostrożnie z tą Francją, pani wiceminister, „bo Paryż często mody odmianą się chlubi, a co Francuz wymyśli, to Polak polubi”, jak pisał poeta, tym razem polski. W związku z tym Maciej Rybiński w „Rzeczpospolitej” przypomniał, że we Francji więźniowie mają prawo do litra wina dziennie, i trzeba to szybko wprowadzić u nas, bo przecież tak jest w Unii! Jakby już wprowadzili, to może p. Jakubowska pozwoli się obrazić i wsadzą mnie za to do „zunifikowanej” paki (akurat z win wolę czerwone!). Ale nie wiem, czy można obrazić panią, o której Andrzej Dobosz (wciąż na wolności) w „Tygodniku Powszechnym” stwierdził, iż jej jedyną empirycznie udokumentowaną kwalifikacją jest umiejętność czytania na głos. Poza tym jest jeszcze nieustraszona, bo niedawno wystąpiła jako modelka, niestety o wiele kilogramów za późno.
Rząd się bierze za media, a tymczasem Tadeusz Mazowiecki w tygodniku „Wprost” stwierdził, że nie ma powodu obawiać się postkomunistów, bo oni „zmienili poglądy i to zasadniczo”. Panie premierze — jeśli to nie jest tajne — dwa pytania: czy przedtem mieli jakieś i na jakie zmienili?
opr. mg/mg