Spór nieunikniony

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (26/2003)

Ledwie przebrzmiały echa referendum w sprawie wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, a już mamy do czynienia z ofensywą środowisk laickich w kwestiach związanych tak z aborcją, jak i w ogóle obecnością wartości chrześcijańskich w życiu publicznym. W Polsce feministki i część środowiska SLD domaga się rewizji prawa zakazującego aborcji na żądanie. W instytucjach europejskich gorąco dyskutowana jest sprawa preambuły do konstytucji europejskiej, a konkretnie odwołania w niej do religijnych, chrześcijańskich korzeni obecnej cywilizacji.

W obu przypadkach w natarciu są przeciwnicy myślenia religijnego i w gruncie rzeczy przeciwnicy chrześcijaństwa. Ostatnim kontrowersyjnym przykładem tej ofensywy jest wizyta w Polsce pływającej kliniki aborcyjnej, prowadzonej przez skrajne organizacje feministyczne z Holandii. Sprawa stała się głośna m.in. dzięki temu, że media nie miały się czym zająć w czasie długiego weekendu, ale nie łudźmy się - takie awantury będą się zdarzały i trzeba się do tego przyzwyczaić.

Dla środowisk przeciwnych wstępowaniu Polski do UE ostatnie wypadki są dowodem na to, że antychrześcijańskie tendencje z Europy Zachodniej zagrażają teraz realnie polskiej tradycji i polskiemu Kościołowi, że SLD wykorzystało instrumentalnie Kościół do poparcia integracji europejskiej, a teraz cynicznie wraca do swoich starych nawyków walki z religią.

Uważam, że to myślenie prowadzące donikąd. Owszem, SLD zachowuje się cynicznie i sprawy kontrowersyjne światopoglądowo nie były eksponowane właśnie w nadziei na to, że przychylność Kościoła pozwoli przejść referendum z dobrym wynikiem. I co z tego?

Niechęć do Kościoła jest głęboko wrośnięta w partię postkomunistów głęboko i jeśli ktokolwiek łudził się, że jest inaczej, to może mieć pretensje tylko sam do siebie. Było sprawą oczywistą, że spór o aborcję i obecność religii w życiu publicznym wróci prędzej czy później. Jeśli ktokolwiek był przekonany, że te kwestie są zamknięte i załatwione, mylił się.

Problem polega na tym, że taka dyskusja jest przed nami. Wszyscy, którym zależy na ochronie życia, wartości rodzinnych czy obecności chrześcijańskiej inspiracji w polityce muszą się nastawić na spór, który nigdy się nie zakończy. Spór, który będzie prowadzony na różnych poziomach, również na poziomie czystej demagogii. Spór, który w znacznej mierze będzie się rozgrywał w liberalnych mediach, dla których argumenty wygłaszane w języku Kościoła są zupełnie niezrozumiałe, a nawet śmieszne. Spór, w którym kluczowe znaczenie będzie miało przekonanie młodego pokolenia, że budowa społecznego i osobistego szczęścia nie jest możliwa bez poszanowania życia.

Środowiska chrześcijańskie są w takim sporze w trudnej sytuacji z kilku powodów. Po pierwsze są znacznie gorzej przygotowane do kontaktów z mediami, po drugie są słabo zorganizowane i znacznie biedniejsze niż ich przeciwnicy. Dotyczy to tak osób świeckich, jak i duchowieństwa. Brak ogólnopolskiego katolickiego dziennika, fiasko Radia Plus i Telewizji Puls, poziom Radia Maryja, to tylko najbardziej spektakularne przykłady nieprzygotowania polskiego Kościoła do medialnej debaty.

Laicyzacja Zachodniej Europy trwała wiele dziesięcioleci i przebiegała w atmosferze zimnej wojny religijnej. Nas to ominęło, bo komunistyczne państwo z jednej strony walczyło z Kościołem, ale z drugiej strony paradoksalnie umacniało jego pozycję jako czynnika narodowego i polskiego. Dziś sytuacja się zmieniła. Podziały ideowe się zamazały.

Nie uciekniemy od pytań, nie uciekniemy od kontrowersji. Nie uciekniemy od trudnych decyzji i niełatwych do zaakceptowania kompromisów. Dlatego tak wiele zależy od tego, jak będziemy do takiego sporu przygotowani.

Jak na razie nie jest z tym najlepiej. Byłoby dobrze, gdyby nadciągająca burza skłoniła nas nie tylko do wyrażania oburzenia, ale także do refleksji nad tym, jak ją przetrwać i jak zdobywać nowych zwolenników.


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama