Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (5/2006)
Na lewicy trwa pospolite ruszenie, a zjednoczeniu tej formacji - pokiereszowanej po klęsce wyborczej - miałby patronować Kwaśniewski. Natomiast Jarosław Kaczyński prowadzi swoją grę, obliczoną na przyjęcie budżetu, trwałe zagospodarowanie polskiej sceny politycznej przez dużą, centroprawicową partię i głęboką przebudowę państwa. Czy mu się ów zamiar powiedzie? W czasie, gdy PO nadal ociera łzy, rozważana jest - mam nadzieję, że tylko chwilowa - koalicja PiS z Samoobroną i LPR. Tymczasem Lepper wyjechał do Chin na zaproszenie tamtejszej młodzieżówki komunistycznej. Ciekawe, czy odwiedzi, przy okazji, teściową znanego nam „zięcia Chin" i „szwagra Peru", czyli Staną Tymińskiego? Wyjrzyjmy więc i my, zacni utracjusze raju, poza granice Polski.
Spoglądając na wschód, odwracamy głowę także na zachód, bo kanclerz Angela Merkel odwiedziła w Moskwie prezydenta Putina, byłego agenta KGB w jej rodzinnym kraju, czyli NRD. Komentatorzy zapewniali, że bariery językowej nie było. W samych Niemczech, po zatrudnieniu byłego kanclerza Schroedera przez Putina - to numer godny carycy Katarzyny! - wybuchła kolejna burza polityczna. Wyszło bowiem na jaw, że tamtejszy wywiad współpracował w Iraku z CIA. Ale dla nas to nie nowina. Chociaż pamiętamy, że kanclerz Schroeder nie pozostawił na Amerykanach suchej nitki za ich wyprawę przeciw Husajnowi, już wcześniej docierały informacje np. o przesłuchiwaniu terrorystów więzionych w bazie Guantanamo przez śledczych z Niemiec. Teraz więc w kiepskiej sytuacji znalazł się obecny szef niemieckiego MSZ, który odpowiadał wówczas za kancelarię Schroedera. Czy to możliwe, aby o niczym nie wiedział? Chyba nie, więc to wymowne świadectwo hipokryzji.
Rzućmy okiem także na południe, bo produkt krajowy brutto w Czechach przekroczył w ubiegłym roku 73 procent produktu krajów unijnych. Czesi prześcignęli np. Portugalię, toteż u nas już nie słychać, aby ktoś chciał opowiadać kawały o pepiczkach, knedliczkach i czeskich filmach. I trudno się dziwić, skoro nasza gospodarka wypada na tle czeskiej niezwykle blado. Ale przegrywamy również ze Słowacją, gdzie okazało się, że zaplanowany przed rokiem deficyt jest o połowę mniejszy. Po wprowadzeniu podatku liniowego wzrosły dochody w kasie państwowej, bo do budżetu wpłynęło 40 procent więcej podatków od firm oraz blisko 36 procent więcej od podmiotów indywidualnych! Przymierzają się więc teraz Słowacy do dalszego obniżenia podatków, najlepiej do pułapu tak niskiego, aby nie opłacało się podejmować ryzyka pracy „na czarno", czyli w tzw. szarej strefie. W odróżnieniu od naszych polityków oraz ich doradców ekonomicznych Czesi i Słowacy nauczyli się już mądrze gospodarzyć.
Ech, gdyby tak nasi politycy również zechcieli spojrzeć na południowych sąsiadów, może zrozumieliby, że pazerność państwa nie popłaca.
opr. mg/mg