Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (12/2007)
Dookoła pachnie wiosną, a my świętujemy - jak zawsze pod koniec marca - Zwiastowanie NMP. Za dziewięć miesięcy będziemy więc przeżywać Boże Narodzenie, skoro dzisiaj wspominamy Cudowne Poczęcie. Wiele osób podejmie dziś, zapewne, duchową adopcję dzieci poczętych, zobowiązując się do dziewięciomiesięcznej modlitwy i ofiar w ich intencji. Tymczasem inni będą powtarzać z uporem maniaka, że to zaledwie embriony, albo wydziwiać: - Czy można, panie, duchowo prać później pieluchy? To dobry moment, aby raz jeszcze przywołać pamięć o św. Józefie. Spodobało się bowiem Panu Bogu, aby Jezus miał także ziemskiego ojca. Należy to przypominać, bo syndrom samotnego rodzicielstwa upowszechnia się w zastraszającym tempie. I trzeba twardo upominać się o prawo każdego dziecka do stałej obecności ojca, a nie tylko matki. Nawet jeśli w Europie jest to prawda coraz mniej rozumiana. Gorzej, że usiłują nas pogrążyć, zacni utracjusze raju, w bagnie homo-socjalizmu. A do zmian mentalnych ma doprowadzić m.in. modyfikacja terminologii. I tak np. w Hiszpanii, po wcześniejszej legalizacji związków między osobami tej samej płci, rządzący socjaliści wprowadzili już nowe książeczki rodzinne, w których słowa „żona" i „mąż" zastąpiono określeniami „małżonek A" i „małżonek B". Z kolei w jednym z krajów zalecono personelowi medycznemu unikania słów „mama" i „tata", jako wyrażeń... homofobicznych! Mają nazywać się „opiekunami", „strażnikami", ewentualnie (!) - „rodzicami", zaś słowa: „małżeństwo", „mąż" i „żona" mają zastąpić takie określenia, jak: „partnerzy" albo „bliscy". Natomiast rząd brytyjski finansuje program pilotażowy w zerówkach. Oto maluchy mają się uczyć z książek „modyfikujących nastawienie do homoseksualizmu". Znalazły się w nich m.in. bajki o miłości dwóch panów pingwinów, o astronautce, która jest córką dwóch mam, czy o księciu, który poszukując żony, odrzuca trzy kandydatki i zakochuje się w... bracie jednej z nich.
Wszystko to, rzecz jasna, pod hasłem większej otwartości na homoseksualistów. Zamiast zastanawiać się, czy i kiedy także u nas pojawią się takie „homo-bajdy", brońmy lepiej normalności. Bo to w końcu od nas zależy, czy potrafimy skutecznie uchronić dzieci przed wykoślawionymi wizjami niby-rodziny.
opr. mg/mg