Syndrom Piotrusia Pana staje się powoli chorobą cywilizacyjną
Jak długo trwa dzieciństwo? Dla większości z nas dziesięć, dwanaście lat. Ale dla niektórych - całe życie. Wiecznie niedojrzali, ciągle bujający w obłokach, unikający odpowiedzialności, żyjący na mamusinym garnuszku. Syndrom Piotrusia Pana staje się powoli chorobą cywilizacyjną.
38-letni Piotrek ma trójkę dzieci. Każde z inną kobietą. Przez wiele lat tak lawirował, że żadna nie wiedziała o drugiej. Po kilku latach, gdy kobiety zorientowały się w sytuacji, wszystkie postawiły mu warunki, zmusiły go, by określił, gdzie ma dom. Od kilku lat chodzi na psychoterapię. Zdjęcia wszystkich dzieci trzyma w ramkach na biurku w pracy.
Z kolei 36-letni Maciek nie płaci rachunków, nigdy nie jest gotowy do wyjścia o umówionej porze, poproszony o cokolwiek zawsze mówi „za chwilę”. No i ta chwila przeciąga się nieraz do wielu tygodni. Maciek nie ma problemów z tym, że ciągle się spóźnia, przekłada spotkania, gubi dokumenty, nigdy nie wie, gdzie położył klucze. Za to zmartwiłby go brak markowych ubrań, najnowszego modelu telefonu i komputera czy brak wieczornych spotkań z kolegami. Nawet od swoich dzieci domaga się pochwał, zachwytu nad jego pomysłami, żartami, wyglądem.
Z kolei 37-letni Artek kilkanaście lat temu założył z kolegami zespół rockowy. Koncerty, zabawa, imprezy - to pochłania większość jego wolnego czasu. Nie ma żony ani dziewczyny. Z ostatnią był długo i już całkiem na poważnie. Bardzo się zakochał. Niestety, nie wytrzymała. Jest młodsza od niego, a mimo to miała dużo bardziej ustabilizowane życie. Chciała, żeby on też poszedł do pracy, zdał egzamin na prawo jazdy, pomyślał o wspólnym mieszkaniu. Zwlekał zbyt długo...
Psycholodzy biją na alarm. Świat ogarnia epidemia niedojrzałości. Małżeństwo? Rodzina? „Owszem, ale nie teraz, może za 10 lat” - odpowiada współczesny 30-latek.
- Problem dotyczy zwłaszcza Europy, czyli bogatych społeczeństwach krajów zachodnich - przyznaje Elżbieta Trawkowska-Bryłka, psycholog, dodając, że po roku 89 również Polska weszła w ten nowoczesny świat. - Dlatego pokolenie dzisiejszych 30-latków pełne jest niedojrzałych singli, czyli osób, które nie chcą bądź nie potrafią usamodzielnić się i podjąć obowiązków dorosłości, jak np.: wyprowadzka się od rodziców, znalezienie pracy, założenie rodziny, wychowanie dzieci - tłumaczy.
O syndromie Piotrusia Pana mówi się od 1983 r. za sprawą kultowej książki Dana Kiley'a „Syndrom Piotrusia Pana. O mężczyznach, którzy nigdy nie dorastają”. Kim jest współczesny Piotruś? To mężczyzna, który chce dobrze zarabiać, lubi drogie zabaweczki, dobrą imprezę, ale nie chce ponosić odpowiedzialności za cokolwiek. Przede wszystkim za innych ludzi. W końcu to jest wyznacznik dorosłości, a on zrobi wszystko, żeby zostać dzieckiem. Piotruś Pan to chłopiec, który pragnie mieć pięć lat, bo wie, że kiedy dorośnie, straci zdolność latania - poruszania się między światem realnym a krainą marzeń. Będzie musiał pójść do pracy, zacząć zarabiać na siebie, założyć rodzinę... W jego świecie zabawy nie istnieją pojęcia: konsekwencje, obowiązki. Piotruś Pan skupia się na sobie. Jest egocentrykiem. Nie jest zdolny do budowania trwałych więzi. Ludzi traktuje jak zabawki - chce mieć ich tylko i wyłącznie dla siebie, tak długo, aż się nimi nie znudzi. Kocha marzenia. Wieczny chłopiec śni o lataniu - chce się unosić nad ziemią .Według psychologów, latanie oznacza niezgodę na rzeczywistość, chęć ucieczki przed trudami dorosłego życia.
- Powodów jest wiele. Składają się na nie czynniki kulturowe, społeczne i psychologiczne. Jednak, moim zdaniem, główne przyczyny to kryzys ojcostwa, rozpad więzi rodzinnych, brak czasu dla dzieci oraz niewłaściwy system wartości przekazywany w procesie wychowania - uważa E. Trawkowska-Bryłka. Podkreśla, że dzieci wychowane w takich rodzinach nie radzą sobie w dorosłości. Część z nich cierpi, bo nie wie, jak ma żyć, nie potrafi wyznaczać sobie celów i ich realizować. Inni nie odnajdują w swoim życiu sensu, bo rodzice wymagali posłuszeństwa, nie pozwalali na własne zdanie i nie uczyli odpowiedzialności. Są również i ci, którzy boją się życia, bo matka i ojciec byli w stosunku do nich nadopiekuńczy i za wszelką cenę starali się ochronić dziecko przed światem, przed błędami, cierpieniem. - Są wreszcie i tacy, którzy tak jak Piotruś Pan nie chcą dorosnąć. Bycie dzieckiem jest bowiem łatwiejsze i przyjemniejsze: rodzice zapewniają bezpieczeństwo, finansują, biorą na siebie trud życia i konsekwencje złych czynów - wyjaśnia psycholog. - Piotrusiowie bawią się życiem i nie chcą tego zmieniać, rzadko korzystają z pomocy terapeuty. Dopiero w jesieni życia odkrywają, jak bardzo ich egzystencja jest bezsensowna, samotna, pusta - mówi E. Trawkowska-Bryłka.
„Wendy, uciekłem - mówi Piotruś - bo usłyszałem, jak ojciec i matka rozmawiali, kim zostanę, kiedy będę dorosły...”. Przewlekła niedojrzałość cechuje szczególnie mężczyzn. - Kobiety z natury są nastawione na relacje z innymi, dlatego życie Piotrusia Pana nie jest dla nich aż tak atrakcyjne. Mogą prowadzić życie tzw. singielki, ale w świecie kobiet miłość i przyjaźń są zdecydowanie ważniejsze niż zabawa. Wcześniej czy później chcą założyć rodzinę, wychowywać dziecko, żyć we wspólnocie - twierdzi E. Trawkowska-Bryłka. - W powieści Jamesa Barriego o Piotrusiu Panu pojawia się postać dziewczynki o imieniu Wendy. Piotruś zabiera ją do świata marzeń, zwanego „neverland”, gdzie on robi to, na co ma ochotę, a od niej oczekuje, żeby mu w tym towarzyszyła, zawsze na niego czekała, zajmowała się nim, ale nie stawiała żadnych wymagań i ponosiła konsekwencje jego niedojrzałych decyzji. Początkowo Wendy akceptuje taki styl życia, zaczyna Piotrusiowi matkować, ale zauważa, że coraz bardziej ją to unieszczęśliwia. Bajka kończy się tym, że Wendy wraca do prawdziwego świata, a Piotruś znowu odlatuje w krainę marzeń. W życiu, jak w tej powieści, kobiety częściej dotyka „syndrom Wendy”, która znajduje swojego Piotrusia Pana - chłopca uroczego i nieodpowiedzialnego, w którym zakochuje się bez pamięci i czeka cierpliwie, że on przy niej w końcu wydorośleje. Finał bywa podobny: kobieta zmęczona takim życiem odchodzi, a Piotruś Pan zostaje w świecie marzeń - ostrzega psycholog.
A co się dzieje, jeśli Piotruś zostaje ojcem? Opieka nad wszystkimi spadnie na kobietę. Czy mąż jej pomoże? Niewykluczone, ale tylko wtedy, gdy żona tak przedstawi mu rodzicielstwo, że będzie wyglądało na świetną zabawę. Pod niektórymi względami Piotruś może być wspaniałym ojcem. Pociechy uwielbiają rodzica, który potrafi spędzić z nimi kilka godzin pod stołem, bawiąc się w Indian czy kosmitów, sypiąc pomysłami jak z rękawa. Ale do czasu. Kiedy dzieci zaczynają dorastać, stopniowo tracą szacunek dla Piotrusia. Bo w rodzinie mama ma być emocjonalna, wzruszać się, przytulać i okazywać uczucia. Od ojca natomiast dzieci oczekują autorytetu i prawdy o życiu. A jak znaleźć autorytet w kimś, kto zachowuje się mniej rozsądnie niż kilkulatek?
Czy z „piotrusiowatości” można się wyleczyć? - Można, jeżeli ktoś tego chce. Problem polega na tym, że takie życie jest wygodne i przyjemne. Jeśli rodzice nie potrafili wychować dziecka do odpowiedzialności, jeśli nadal ponoszą konsekwencje jego życiowych wyborów, np. utrzymując dorosłego, zdrowego syna, któremu nie chce się podjąć żadnej pracy, bo jest ona mało płatna, nudna, nieprzyjemna itp., jeśli jest przy boku „Wendy”, która stale matkuje, to po co zmieniać takie życie? A zmiana wymaga wysiłku, życie dorosłe jest trudne, miłość oznacza rezygnację z siebie, wychowanie dzieci wymaga wyrzeczenia - puentuje E. Trawkowska-Bryłka.
W każdym z nas jest odrobina dziecka. Czasami warto powrócić do krainy „Ani z Zielonego wzgórza”, pobawić się kolejką i realizować swoje dziecięce marzenia. Realizować... Ale świadomie i odpowiedzialnie.
JOLANTA KRASNOWSKA-DYŃKA
Echo Katolickie 36/2011
br. Piotr Zajączkowski, kapucyn, moderator Kursu Na Miłość
3 PYTANIA
Podczas debaty pt. „Syndrom Piotrusia Pana i laleczki Barbie” ks. Piotr Pawlukiewicz powiedział, że pierwszym Piotrusiem Panem był Adam, gdyż nie obronił swojej żony przed szatanem: „Gdzie był Adam, gdy wąż kusił Ewę? Stał obok i milczał, a potem zwiał w krzaki”.
Adam miał być „ochroniarzem” Ewy, bo Bóg postawił go w Ogrodzie Eden, wyznaczając misję strzeżenia tego miejsca przed przeciwnikiem. Jednak nie ochronił Ewy przed szatanem, jego złudą i kłamstwem. Pozwolił, aby ją zwiódł. W tym swoim życiowym zadaniu zawiódł. Tak dzisiaj wygląda postawa wielu panów. Uciekają przed odpowiedzialnością i zadaniami, jakie przed nimi stoją. To wynik nie tylko ich tchórzostwa. Bardzo często to konsekwencja braku wsparcia ze strony kobiety, która nie wie, jak bardzo mężczyzna potrzebuje jej akceptacji, szacunku i dowartościowania. On chce być w jej oczach kimś ważnym, kimś, kto się liczy, komu ona może zaufać. Chce być przez nią podziwiany, a nie tylko potrzebny, aby przynosił pieniądze do domu i wyniósł śmieci. Problem Piotrusia Pana jest zatem sprawą szerszą.
Prowadzi Brat warsztaty dla narzeczonych, zakochanych i małżeństw. Piotruś Pan i laleczka Barbie są wśród nich?
Niedojrzałość dorosłych jest dzisiaj większym problemem niż kiedyś. Moim zdaniem, to efekt aktualnej cywilizacji i antykultury, które promują życie na luzie i bez wartości. Początek jednak bierze się z wychowania w domu rodzinnym. Wielu rodziców nie radzi sobie z wychowaniem dzieci i nie umie stawiać mądrych zasad oraz wymagań. Często dlatego, że nie stawiają ich sami sobie. Obecnie życie z zasadami na bakier jest modne i złudnie wmawia nam atrakcyjność takiej postawy. Dopiero czas pokazuje, jak bardzo jest ona szkodliwa.
Czy postawa Piotrusia Pana jest grzechem? W końcu jest on egocentrykiem.
Myślę, że jeśli jest to świadomy sposób na życie, mimo dostrzegania szkodliwości takiego postępowania, to można tu mówić o sytuacji grzechu.
NOT. MD
opr. ab/ab