Alkohol nie wybiera

O kapłanach z problemem alkoholowym

Tekst związany z sierpniowym apelem episkopatu dotyczącym abstynencji, traktujący jednak o problemie, który wymyka się kalendarzom/red. OPOKI ab/

JAG

Alkohol nie wybiera

Kościół katolicki co roku, na początku sierpnia wzywa do abstynencji. Niektórzy księża mówią wprost: „wiem, co to alkoholizm, bo sam jestem alkoholikiem”.

Choroba alkoholowa dotyka ludzi różnych zawodów, również księży. - Nie jest to żadną sensacją - mówi ks. Andrzej Kieliszek, terapeuta, który od lat pracuje z alkoholikami. - Sutanna czy święcenia kapłańskie nie chronią przed chorobami, w tym także przed chorobą alkoholową - zaznacza.

Stereotypy

Zapytany, jak ludzie, parafianie reagują na księdza-alkoholika, podkreśla, że w naszym społeczeństwie uwarunkowane jest to często poprzez stereotypowe postrzeganie pijaństwa. - Alkoholik jest odbierany nie tyle jako człowiek chory, co jako degenerat czy ktoś z marginesu społecznego. Nie patrzy się na alkoholizm w wymiarze chorobowym, diagnostycznym, przeważnie od razu dokonujemy oceny moralnej - tłumaczy ks. Andrzej, który od lat pomaga osobom uzależnionym. - To jest też powód, przez który alkoholikowi trudno się przyznać, że jest alkoholikiem i zdecydować się na leczenie odwykowe. To dotyczy każdego człowieka, także księdza czy nawet szczególnie księdza. Niewątpliwie procentowo alkoholików wśród duchownych jest mniej niż wśród osób świeckich, dlatego, że w środowisku kapłanów rzadziej używa się alkoholu.

Inne powody

Badania mówią, że 20% populacji to ludzie skłonni do uzależnień. Ujawni się ono wtedy, kiedy ktoś będzie używał środka odurzającego. W przypadku księży to ryzyko jest mniejsze, bo i okazji nie mają aż tylu. Jednak ksiądz alkoholik nie ma ani łatwiej, ani trudniej. Jeżeli odmówi wypicia, zdziwienie jest mniejsze niż w przypadku człowieka świeckiego. Z drugiej strony często jest sam, z dala od rodziny, a musi być wsparciem dla parafian. Dlatego sięganie po alkohol dla rozluźnienia czasem przeradza się w nałóg. Mechanizm jest taki sam, jak w przypadku człowieka świeckiego. Jeżeli już zdecyduje się na zmianę swego życia, na życie w abstynencji, problemem może być odprawianie Mszy św. Dlatego istnieje możliwość uzyskania dyspensy od biskupa diecezjalnego, na mocy której można odprawiać Mszę na soku z winogron. Nie wszyscy księża z tego korzystają.

- Często tak jest, że ksiądz odprawia Msze św. na minimalnej ilości wina - wyjaśnia ks. Kieliszek. - A ponieważ patrzy na to przez pryzmat wiary i widzi w kielichu nie tyle wino, co Krew Chrystusa, nie sprawia to, iż wpada w jakieś picie niekontrolowane, w jakiś ciąg alkoholowy.

Wiara pomaga zawsze

W ruchu AA podkreśla się, że samemu bardzo trudno uporać się z problemem i - oprócz wsparcia fachowców - potrzebna jest wiara. Księża alkoholicy są doskonałym przykładem, jak bardzo Bóg pomaga w walce z uzależnieniem.

- Ksiądz będzie miał większą skłonność do ukrywania się ze swoim alkoholizmem, do wstydu, będzie głębiej odczuwać poczucie winy z powodu picia czy zachowań nim spowodowanych - mówi ks. Kieliszek. - Z drugiej strony ma wiarę, Boga, jest z nim blisko, a to bardzo pomaga - podkreśla. Jednak, jak zaznacza, nie jest zwolennikiem tworzenia ośrodków odwykowych specjalnie dla księży: - Jeżeli ktoś jest na terapii, musi swoje kapłaństwo w pewnym sensie odłożyć na bok, zrównać się z innymi, bo inaczej nic z tego nie wyjdzie. Spotykam się czasami z tym, że ksiądz niezbyt dojrzale podchodzi do terapii, bo niby jest na terapii, a robi wrażenie, jakby zbierał materiały do swojej pracy duszpasterskiej, żeby lepiej trafić do innych pijących. Bywa też, że kapłan skupia się nie na sobie, by swój problem rozwiązać, lecz na rozwiązywaniu problemów religijno-moralnych innych pacjentów. A przecież tu trzeba wszystko odłożyć, skoncentrować się na swoich problemach, dać sobie pomoc. Tylko przy takim podejściu terapia poskutkuje.

Wystarczy zrozumieć

Jak zauważa ks. A. Kieliszek, ksiądz należy do zawodów, które - według terapeutów - uchodzą za szczególnie oporne na leczenie, podobnie jak np. nauczyciele, lekarze, prawnicy. - Chodzi o takich ludzi, którzy z racji wykonywania swojego zawodu są nastawieni na to, by pomagać innym, pouczać ich, a w chorobie alkoholowej trzeba się trochę zniżyć, nabrać pokory, podporządkować się zaleceniom - zaznacza ks. Andrzej.

W przypadku pijącego kapłana, który sam nie radzi sobie z problemem może interweniować biskup. I takie przypadki się zdarzają.

- Jest duże zrozumienia ze strony naszego biskupa - zaznacza ks. Kieliszek. - Byłem zaskoczony, kiedy bp Zbigniew Kiernikowski, tuż po tym jak objął swoje stanowisko, przyjechał do mnie do Krzeska w sprawie pewnego kapłana. Pytał, jak ja to widzę, interesował się sprawą i wykazał pełne zrozumienie dla księdza - wspomina i dodaje, że równie duże zrozumienie dla księży alkoholików panuje w środowisku świeckim. - W Krzesku prowadzone są różne spotkania i zajęcia terapeutyczne dla byłych pacjentów oddziałów odwykowych. Czasami przyjeżdżali tam też księża, którzy razem z innymi korzystali z zajęć. Pamiętam jednego - przyjechał na takie weekendowe zajęcia i w niedzielę odprawiał ze mną w koncelebrze Mszę św. Na koniec zabrał glos i po prostu powiedział ludziom, że jest tutaj razem z alkoholikami, bo sam nim jest i korzysta ze wsparcia Ośrodka Trzeźwości w Krzesku, że jest wdzięczny parafianom za to, że alkoholicy mogą do Krzeska przyjeżdżać, że mogą korzystać z obiektów parafialnych, że spotykają się z taką życzliwością ze strony tutejszych mieszkańców. Powiedział to w tak szczery sposób, od serca, że ludziom aż łezka się zakręciła w oku - opowiada ks. Kieliszek.

JAG
Echo Katolickie 32/2012

Nie chowajmy głowy w piasek

PYTAMY Ks. Wiesława Kondratowicza, dyrektora Diecezjalnego Ośrodka Duszpasterstwa Trzeźwości w Kowalewie

Od wielu lat pracuje Ksiądz z osobami uzależnionymi od alkoholu. Dlaczego zajął się Ksiądz tego typu duszpasterstwem?

Bo sam - jako młody ksiądz - miałem problem z alkoholem. Trafiłem do grupy Anonimowych Alkoholików w Poznaniu. Na początku mojego trzeźwienia spotkałem też sługę Bożego ks. prof. Franciszka Blachnickiego, który mnie właściwie ukierunkował na pomaganie innym, szczególnie księżom. To jest mój charyzmat. Tak go odczytuję i jestem za to wdzięczny Bogu.

Jak długo Ksiądz pił?

Intensywny rozwój choroby, kiedy zaczęła ona już przechodzić z etapu krytycznego w przewlekły, trwał u mnie sześć lat. Gdy patrzę z perspektywy czasu i mojej obecnej wiedzy na temat alkoholizmu, widzę że predyspozycje do choroby alkoholowej miałem już w młodości. Alkohol za mnie coś robił, lepiej się czułem, lepiej grałem w zespole muzycznym. Jak graliśmy na zabawach, ciągnęliśmy wino za kulisami, a mnie się wydawało, że granie i śpiewanie lepiej wychodzi...

A potem, w okresie kapłańskim?

Parafianie często specjalnie na kolędę chowali koniak, który w latach 70 był rarytasem. I do tego ta subkultura zachowań i przekonanie, że wszyscy w Polsce piją. Niepijący jest postrzegany jak kosmita. Więc nie jest żadnym zgorszeniem, że ksiądz też wypije kieliszek czy dwa. Ale w mieście na jedną trasę kolędową było 20 albo 30 mieszkań i niemal w każdym ktoś czekał z kieliszkiem. Można sobie wyobrazić, czym to się kończyło. I często zaczynał się ciąg...

Nie ma Ksiądz problemu z mówieniem o swoich problemach? Do niedawna alkoholizm księży był tematem tabu...

Dopóki będziemy chowali głowę w piasek albo udawali, że nie ma tego problemu albo że jest on marginalny, nie będzie to sprzyjać jego rzetelnemu rozwiązaniu. Musimy - jako kapłani, biskupi, teologowie - uznać, że alkoholizm jest chorobą. Niektórzy mówią, że ksiądz ulega alkoholizmowi z własnej winy, bo przecież ma słowo Boże, sakramenty, swoje kapłaństwo, więc nie powinien sięgać po kieliszek. Ale ja bez przerwy powtarzam, że to sięganie po kieliszek nie jest przecież złośliwe. Oni nie mówią: „ja się teraz upiję, bo jestem alkoholikiem”. Gdyby tak było, wtedy możemy dyskutować o winie moralnej. Natomiast jeżeli człowiek nagle budzi się, trzęsie, wie, że nie kontroluje swojego picia, to on jest po prostu chory. Jest to zespół zależności alkoholowej i może na niego zapaść każdy człowiek, także ksiądz.

Co Ksiądz robi, gdy do konfesjonału przychodzi alkoholik?

Kiedy przychodzi rasowy alkoholik i zaczyna się spowiadać, zazwyczaj mówi, że nadużywa alkoholu. Pytam więc, co to znaczy? Nadużywałeś, upiłeś się, film ci się urwał? Po paru pytaniach już wiem, czy mam do czynienia z alkoholikiem. Wtedy mówię mu: dobrze się składa albo miałeś pecha, bo trafiłeś na spowiednika, który też jest alkoholikiem. Tylko różnica między nami jest taka, że ty dwa tygodnie temu piłeś, z czego się spowiadasz, a ja już nie piję 32 lata. Mówię też, że jest wspólnota AA, która mu pomoże. I tak naprawdę nic więcej nie mogę zrobić. Nie mogę w konfesjonale bawić się w terapeutę.

W jaki sposób kapłani mogą pomóc rodzinom, w których jest problem alkoholowy?

Każdy proboszcz, kapłan musi zacząć od dobrego przygotowania siebie. Warto korzystać z pomocy fachowców, którzy przeszkolą księży, powiedzą, jakie są objawy choroby alkoholowej, jak reagować w konkretnych przypadkach, jakich słów używać. Nie wystarczy - mówiąc trywialnie - stuła i kropidło. To jest tak specyficzna choroba, że tu nie można mieć własnych pomysłów. Przeszkolony, świadomy ksiądz będzie wiedział, że gdy przyjdą anonimowi alkoholicy z prośbą o salę na spotkania, ma ją im udostępnić z pocałowaniem w rękę, a nie mówić: co, wy macie tu zamiar pić? Won mi stąd!

Dzisiaj w Polsce, przy tak dużym zasięgu alkoholizmu, każda parafia powinna dać miejsce dobrej grupie AA, jeśli tylko ma możliwość. Byłem przy zakładaniu wielu grup i wiem, jak wszystko fajnie idzie, jeśli jest zrozumienie ze strony kapłana.

NOT. JAG

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama