Odebranie dziecka z rodziny patologicznej czy dysfunkcyjnej nie kończy problemów, ale je powiększa
Rodzina jest skarbem wtedy, gdy spełnia swoje funkcje. Niestety, coraz częściej przeżywa liczne kryzysy. Wszelkie problemy i kłopoty szczególnie odbijają się na dzieciach. W tych wszystkich zawirowaniach, to one są najbardziej poszkodowane. Kiedy ich bezpieczeństwo, zdrowie czy nawet życie zostają zagrożone, powinniśmy szybko zareagować. Nie czekajmy, aż zrobią to inni. Jeśli można w jakiś sposób wspomóc daną rodzinę, nie wahajmy się. Kiedy nasze działanie nie przynosi skutku, powiadamiajmy odpowiednie instytucje. Szczególnie cenna jest współpraca krewnych, sąsiadów, nauczycieli i kapłanów. Zanim nad rodziną zawiśnie groźba odebrania dziecka, można wiele zrobić. Pomoc materialna, dobre słowo czy rada, pochylenie się nad problemami dziecka, nie są wygórowanymi wymaganiami. Działajmy, zanim będzie za późno.
Podopieczni domów dziecka zazwyczaj nie są sierotami. Często trafiają tam z powodu zaniedbań, których dopuścili się ich rodzice. Zostali wyrwani ze swego naturalnego środowiska z powodu alkoholizmu dorosłych, trudnej sytuacji ekonomicznej prawnych opiekunów, choroby ojca lub matki bądź rozpadu rodziny. Często doświadczali tego, czym jest przemoc i porzucenie. Zanim zostali umieszczeni w zastępczej placówce, niejednokrotnie borykali się z brakiem odpowiednich warunków mieszkaniowych i głodem. Byli demoralizowani i krzywdzeni na różne sposoby.
Dorośli, którzy mieli zapewnić im szczęśliwe dzieciństwo, zawiedli. Po takich doświadczeniach dzieci muszą na nowo budować swój świat. Wiele z nich prędzej czy później pójdzie w ślady rodziców. Niektórzy, mimo bólu i cierpienia, będą starali się ułożyć swoje życie w taki sposób, by nie powtarzać błędów ojca lub matki. Opieka zastępcza dla jednych jest szansą, dla drugich trudnym doświadczeniem. Utrzymanie i dobre warunki socjalne to nie wszystko, bo łatwiej zaspokoić potrzeby materialne niż emocjonalne. Trudniej odbudować zaufanie, nauczyć miłości i dać nadzieję na lepsze jutro.
SONDA
PCPR realizuje zadania z zakresu pomocy i rehabilitacji społecznej, mające na celu poprawę funkcjonowania rodziny. Staramy się przeciwdziałać kryzysowym sytuacjom i dysfunkcyjności rodzin. Naszą domeną jest poradnictwo. Prowadzimy punkt interwencji kryzysowej, przy centrum działa bezpłatna infolinia. Potrzebujący wsparcia mogą przyjść do nas osobiście lub zatelefonować. Pomagamy w załatwianiu spraw urzędowych, doradzamy m.in. w kwestiach alimentów, podziału majątku, przemocy czy alkoholizmu. Kontaktując z psychologiem i prawnikiem, umawiamy na konkretną, pasującą dla zgłaszającego się, godzinę. Staramy się wychodzić naprzeciw potrzebom wszystkich poszkodowanych. Często przyjmujemy zgłoszenia np. od policji, gminnych ośrodków pomocy społecznej, szkoły czy gminy. Reagujemy na każdy sygnał. Zdarza się, że dostajemy anonimowe informacje o problemach rodzinnych. Te komunikaty sprawdzamy także, szczególnie wtedy, gdy w rodzinie jest małoletnie dziecko. Liczba zgłaszających się po pomoc osób utrzymuje się na tym samym poziomie.
Dzieci przychodzące do naszej świetlicy pochodzą nie tylko z rodzin patologicznych, także wielodzietnych. Szukają u nas pomocy i starają się odnaleźć swoje miejsce w społeczeństwie. Odwiedzają nas uczniowie szkoły podstawowej i gimnazjum. Zdarza się, że zaglądają tu także licealiści, którzy wcześniej brali udział w zajęciach. W świetlicy dzieci mogą spokojnie odrobić lekcje i uzyskać pomoc w nauce. Biorą także udział w zajęciach terapeutycznych. Pomagamy im w rozwijaniu talentów oraz w odkrywaniu nowych umiejętności. Pracujemy nad tym, aby każdy z naszych podopiecznych potrafił się otworzyć, chcemy wydobyć z nich dobro. Te dzieci często nie są lubiane w swoim środowisku czy w szkole, na co dzień przysparzają wielu problemów. Nie są też rozumiane przez swoje otoczenie, dlatego zamykają się i myślą o sobie w najgorszych kategoriach. Nie wierzą we własne umiejętności. Podczas zajęć staramy się przekonać ich, że jest inaczej. Pomagamy im dobrze spędzić wolny czas. Zapewniamy atrakcje, na które nie mogliby sobie pozwolić. Organizujemy wyjścia na basen, do pizzerii, kina czy kręgielni. Zabieramy na wycieczki, warsztaty malarskie i biwaki. Z myślą o nich przygotowujemy dyskoteki oraz ogniska. Codziennie przychodzi do nas ok. 30 dzieci. Świetlica jest czynna od poniedziałku do piątku, między 14.30 a 18.30. Chcemy, aby żadne dziecko nie czuło się odrzucone.
Jednym z zadań Ośrodka Pomocy Społecznej jest praca socjalna, w ramach której kontrolujemy sytuację rodzin przeżywających różnego rodzaju kryzysy. Odwiedzamy ich domy, robimy wywiady środowiskowe i kontaktujemy ze specjalistami. Staramy się pomóc w przezwyciężeniu trudności i na bieżąco sprawdzamy ich położenie. Jeśli nasze działania nie odnoszą skutków, informujemy o tym sąd albo Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie. O nieprawidłowościach jesteśmy powiadamiani przez sołtysów, radnych i sąsiadów. Ludzie bardzo żywo reagują zwłaszcza na krzywdę dzieci. Rodziny, które borykają się z trudnościami finansowymi, mogą zwrócić się do nas o pomoc pieniężną. OPS przyznaje i wypłaca zasiłki celowe (jednorazowe, z przeznaczeniem na konkretny cel) i okresowe. Do naszej placówki zgłaszają się także sami potrzebujący. Przychodzą z różnymi kłopotami, nie tylko finansowymi. Borykają się z problemami alkoholizmu, przemocy, chorobami czy własną niepełnosprawnością. Staramy się na bieżąco analizować i oceniać zjawiska, które rodzą zapotrzebowanie na świadczenia z pomocy społecznej. Pod naszą kontrolą jest coraz więcej rodzin...
Odebranie dziecka z rodziny patologicznej czy dysfunkcyjnej nie kończy problemów, ale je powiększa. Dobrze, gdy trafia ono od razu do rodziny zastępczej lub zostaje adoptowane. Niestety, nie każde ma tyle szczęścia. Wiele „sierot” kierowanych jest do domów dziecka i przebywa tam do pełnoletniości.
W całodobowych placówkach opieki zastępczej, prowadzonych przez instytucje państwowe, organizacje pozarządowe, zgromadzenia zakonne i inne uprawnione do tego organy, przebywa ponad 25 tys. dzieci. Takich miejsc jest w całej Polsce ok. 700. Miesięczny koszt opieki nad małym dzieckiem wynosi 5 tys. zł, nad starszym od 2200 do 4200 zł. Mniejsze koszty ponoszą rodzinne domy dziecka, tu na utrzymanie wychowanka miesięcznie przeznacza się ok. 1300 zł.
Jak często słyszymy w mediach, tych pieniędzy brakuje, poszukiwani są sponsorzy, którzy mogliby wspomóc placówki. Organizuje się różne akcje charytatywne i poszukuje wolontariuszy, chcących w jakiś sposób pomóc. Pamiętajmy jednak, że pieniądze to nie wszystko, miłości i ciepła rodzinnego nie można kupić.
Lekarze i psychologowie podkreślają, że do szóstego roku życia w dziecku kształtują się wszystkie sfery rozwojowe, a więc fizyczna, psychiczna, społeczna i emocjonalna. Nieprawidłowości w kształtowaniu jednej z nich zaburzają osobowość. Podopieczny umieszczony w domu dziecka nie ma zapewnionych wszystkich potrzeb z tych sfer. Odrzucony, wyrwany ze swojego dotychczasowego środowiska, przyjmuje jedną z trzech postaw. Tłumaczy, że skoro zdecydowano się na zabranie go z rodzinnego domu i umieszczono w placówce zastępczej, to powinno się także spełniać wszystkie jego zachcianki i życzenia. Stawia żądania, staje się chłodny uczuciowo i obojętny. Niektóre dzieci charakteryzuje „uczuciowy imbecylizm”. Za wszelką cenę starają się zwrócić na siebie uwagę dorosłych i lgną do każdej osoby. Taką postawę przyjmują szczególnie maluchy. Wielu wychowanków zamyka się w sobie, przestają reagować uczuciowo na to, co się wokół nich dzieje.
Psychologowie tłumaczą, iż dzieci wychowane przez instytucje często nie mają poczucia przynależności, są pozbawione rodzinnych korzeni, niejednokrotnie trącą swą tożsamość. Czują się odrzucone i niepotrzebne, brakuje im motywacji do jakiegokolwiek wysiłku. Niejednokrotnie są też źle postrzegane przez rówieśników i społeczeństwo, a nawet posądzane o kradzieże lub inne wykroczenia czy przestępstwa.
Zaobserwowano, że pobyt w domu dziecka nie przygotowuje ich do dorosłego życia. W takiej placówce są wyręczani we wszystkich domowych obowiązkach. Pracownicy socjalni mówią, że osoby, które przebywały w placówkach, często nie potrafią potem sprzątać, gotować, robić zakupów, wykonywać drobnych napraw. Przez całe młode życie są przyzwyczajani to tego, że wszystko zrobią za nich osoby dorosłe. Gdy opuszczają dom, nie umieją poradzić sobie w zwykłej codzienności. Boją się też powrotu do zwykłego życia.
W przeciętnym polskim domu dziecka znajduje się ok. 50 wychowanków. W placówce pracuje kilku wychowawców i pedagogów oraz kadra administracyjno-biurowa. Zwykły dzień rozpoczyna się od pobudki (organizowanej grupowo), wspólnej porannej toalety, porządków i śniadania. Potem wszyscy idą do szkoły lub przedszkola. Po powrocie podopieczni udają się na obiad, następnie razem, pod okiem wychowawcy, odrabiają lekcję. Po kolacji mogą w świetlicy obejrzeć telewizję. Dzień kończy cisza nocna.
Najtrudniejsze są niedziele, kiedy to niektórzy wyjeżdżają do rodziny, a reszta nudzi się i przeżywa swoją samotność. W domach dziecka nie ma kuchni, jest stołówka, zamiast pokoju - sala, nie ma mamy ani taty, ale zmieniający się wychowawcy.
Dosyć często słyszy się, że dzieci, które opuściły rodzinny dom, nie umieją znaleźć oparcia w swoich opiekunach, choć zdarzają się też między nimi wielkie przyjaźnie. Wychowawca nie jest odpowiedzialny za jedną, konkretną osobę, ale za całą grupę. W domach dziecka brakuje indywidualnego podejścia do każdego z wychowanków. Wszystko robi się wspólnie, z góry narzuca program dnia i zajęcia. Dorośli decydują, w jaki sposób dzieci spędzą wolny czas, starają się go wypełnić całkowicie. Wychowankowie przyzwyczajają się do tego, potem w dorosłym życiu bardzo trudno jest im zagospodarować swój czas i podejmować choćby niewielkie decyzje. W warunkach grupowego wychowania trudno jest mówić o zaspokajaniu indywidualnych potrzeb rozwojowych i kompensowaniu opóźnień. Dzieci nie umieją radzić sobie ze swoimi emocjami, nie potrafią budować dobrych relacji międzyludzkich, co odbija się potem w dorosłym życiu.
Alternatywą dla instytucjonalnej opieki nad społecznymi sierotami są liczne formy opieki rodzinnej. Pracownik instytucji nigdy nie będzie w stanie zniwelować objawów sierocej choroby ani zmniejszyć tęsknoty za rodziną. Rozmiary sieroctwa społecznego (mówimy o nim wtedy, gdy rodzice dziecka żyją, lecz nie zapewniają mu odpowiedniej opieki) rosną z każdym rokiem. Pracownicy socjalni wyróżniają trzy stopnie tego zjawiska. O najwyższym możemy mówić wtedy, gdy dziecko jest całkowicie opuszczone przez rodziców, kiedy nie ma z nimi kontaktu. Stopień średni wyróżniamy wówczas, gdy ma ono sporadyczne kontakty z ojcem i matką, kiedy jedno z nich od czasu do czasu odwiedza je w placówce. Najniższy stopień sieroctwa społecznego dotyczy sytuacji, gdy rodzice odwiedzają dziecko w placówce i organizują wypoczynek, ale wychowaniem zajmują się osoby obce.
Jeśli mówimy o rodzinnych formach opieki, mamy na myśli rodziny zastępcze, adopcyjne i opiekuńcze, rodzinne domy dziecka oraz wioski dziecięce.
Rodzinny dom dziecka w założeniach ma być zbliżony do rodziny wielodzietnej. Główna idea to stworzenie rodzinnych relacji między rodzicami-pracownikami a dziećmi. Zadaniem RDD jest zapewnienie całkowitej opieki i stworzenie warunków do indywidualnego rozwoju dzieciom, których rodzice trwale lub czasowo są niezdolni do pełnienia swoich obowiązków. Cel istnienia rodzinnych domów dziecka to wychowanie w dobrej rodzinie, w atmosferze zaufania, bezpieczeństwa i miłości.
W rodzinach zastępczych dzieci otrzymują szanse na normalny rozwój psychiczny, społeczny i intelektualny. Taka rodzina znacznie lepiej zaspokaja indywidualne potrzeby dziecka i ma na nie dobry wpływ. Maluch sam zaczyna wykazywać coraz więcej inicjatywy i pomysłowości, budzą się w nim ambicje i chęć do życia. Znowu czuje się potrzebny i kochany. Dzięki pobytowi w rodzinie zastępczej staje się samodzielny i łatwiej akceptuje prawidłowe normy postępowania.
Rodziny zaprzyjaźnione z kolei nie zapewniają stałej opieki, ale współpracują z placówką i utrzymują kontakt z jednym z dzieci. Zabierają je do siebie na święta i wakacje.
Alternatywą dla domów dziecka są także wioski dziecięce, jest to jednak stosunkowo nowa forma opieki i dość mało znana w naszym kraju. W Polsce istnieją tylko cztery takie organizacje.
Przyszłość osieroconych dzieci zależy od osób dorosłych. O ich losie mogą decydować nie tylko instytucje czy placówki, ale także zwykli ludzie. Bardzo trudno jest wynagrodzić najmłodszym krzywdy, których doznali w najwcześniejszych latach swego życia. Potrzeba do tego nie tyle urzędników i ludzi z ogromną wiedzą naukową, ale rodzin pełnych otwartości, miłości i wrażliwości. Skoro maluchy zostały skrzywdzone przez dorosłych, to niech będą przez nich również przygarnięte i pokochane na nowo.
Jak wygląda procedura umieszczenia dziecka w całodobowej placówce opiekuńczo-wychowawczej?
Pierwszą instytucją, która dokonuje rozpoznania sytuacji rodzinnej, jest ośrodek pomocy społecznej. Świadczy on pomoc materialną i pomaga w przezwyciężeniu trudności. W naszym powiecie pracownicy socjalni najczęściej stykają się z rodzinami dotkniętymi problemem alkoholizmu. Pracownicy współpracują z poradnią psychologiczno-pedagogiczną i komisjami przeciwalkoholowymi. Jeśli zachodzi potrzeba, rodzinę obejmuje się kuratelą sądową. Kiedy ich działania nie przynoszą efektów, wtedy do sądu trafia wniosek o zapewnienie poszkodowanym dzieciom odpowiedniej opieki i uregulowanie sytuacji prawnej. Jeśli można umieścić je w rodzinie zastępczej spokrewnionej, wtedy sąd wydaje taką decyzję. Jeżeli nie ma takiej możliwości, maluch trafia do placówki opiekuńczo-wychowawczej bądź pogotowia rodzinnego.
Ile placówek opiekuńczo-wychowawczych znajduje się w powiecie bialskim?
PCPR pod swoją opieką ma Dom Dziecka w Komarnie, w którym aktualnie przebywa 30 podopiecznych. Filia tej placówki znajduje się w Szachach, mieszka tam 12 dorastających wychowanków, którzy razem z wychowawcami prowadzą dom, przygotowując się tym samym do dorosłego życia. Mamy także trzy rodzinne domy dziecka: dwa z nich znajdują się w miejscowości Bohukały, jeden w Żabcach. W Międzyrzecu pod naszą opieką funkcjonuje pogotowie rodzinne, w którym dziecko przebywa do czasu uregulowania swojej sytuacji rodzinnej. Potem trafia do adopcji lub rodziny zastępczej. Mamy także mieszkania chronione dla wychowanków, które opuściły dom, ale są jeszcze w trakcie nauki, oraz hotelik dla wychowanek mających dzieci.
Jakie wymagania należy spełnić, aby zostać rodzina zastępczą?
Małżeństwo, które zgłosiło się do PCPR, zostaje skierowane na cykl szkoleń prowadzonych m.in. przez psychologa. Powinno mieć ono stałe źródło dochodów, dobrą opinię w środowisku i predyspozycje wychowawcze. Musi pomyślnie przejść badania lekarskie i psychologiczne. Jeśli spełni wszystkie wymagania, otrzyma zaświadczenie o ukończeniu kursu przygotowującego i zostanie zakwalifikowani do pełnienia funkcji rodziny zastępczej. Takie zaświadczenie przedstawiane jest w sądzie, który na podstawie wniosku przydziela im dziecko. Kiedy zabieramy je z rodziny naturalnej, zawsze staramy się, aby trafiło od razu do rodziny zastępczej, a nie do domu dziecka. W ostatnim czasie mamy bardzo małe zainteresowanie, jeśli chodzi o tworzenie rodzin zastępczych. Nie zgłaszają się do nas żadne małżeństwa. Decyzja o stworzeniu rodziny musi być przemyślana. Odbieranie dziecka z takiej rodziny jest dla niego strasznym przeżyciem, znowu czuje się odrzucone i niepotrzebne. Rodziny zastępcze dzielą się na spokrewnione i niespokrewnione z dzieckiem (zwykłe) oraz zawodowe. Zwykłe opiekują się maksymalnie trojgiem dzieci, do zawodowych trafia nawet ponad pięcioro. Rodziny zastępcze są dobrym rozwiązaniem dla rodzeństwa, którego, po odebraniu z rodziny biologicznej, nie trzeba rozdzielać.
Czym różni się rodzina zawodowa od adopcyjnej?
W rodzinie zastępczej dziecko przebywa do czasu osiągnięcia pełnoletniości, a dalsze kontakty zależą od wzajemnych relacji. Kiedy kończy 18 lat, rodzina nie ponosi już za nie żadnej odpowiedzialności, wchodzi w dorosłe życie i przysługują mu inne formy wsparcia. Dalsze kontakty można kontynuować na zasadzie rodzin zaprzyjaźnionych. Dziecko, które trafia do rodziny adopcyjnej, jest traktowane jako urodzone w tej rodzinie, staje się synem bądź córką. Rodzice nie otrzymują jednak żadnych pieniędzy na wychowanie i opiekę.
W jaki sposób odbudować więzi między dziećmi, które trafiły do placówek opiekuńczo-wychowawczych, a ich rodzinami biologicznymi?
Każde dziecko kocha swoja matkę i ojca takimi, jakimi oni są. Staramy się pracować z rodziną naturalną, ale nie zawsze jest to możliwe. Często bywamy świadkami trudnych dla naszych wychowanków sytuacji. Na co dzień spotykamy się z brakiem zainteresowania ze strony naturalnych rodziców, ich obojętnością i wygodnictwem. Kiedy dzieci trafiają do placówek zastępczych, oni wyjeżdżają, nie podając nawet nowego adresu. Zdarza się, że nie odbierają telefonów, nie odwiedzają swoich dzieci. Wychowankowie, mimo zła, którego od nich doświadczyli, chcą do nich wracać. Czekają z utęsknieniem na święta, wakacje czy ferie, by mogli odwiedzić ich choć na kilka dni. Trudno jest im wytłumaczyć, dlaczego nie pozwalamy na wyjazd. Oni nie rozumieją naszych racji, nie wierzą w to, że rodzice nie kontaktują się z placówkami. Swoją agresję kierują przeciwko wychowawcom lub rodzicom zastępczym. Dla nich matka, choćby była najgorszą, zawsze pozostanie matką. Zdarza się, że dzieci wracają do swoich rodzin naturalnych. Są to jednak pojedyncze przypadki.
opr. aw/aw