Szkoda życia na nerwy!

Życzenie dobra skierowane pod adresem drugiego człowieka to zawsze zdany egzamin z przykazania miłości bliźniego

Życzenie dobra skierowane pod adresem drugiego człowieka to zawsze zdany egzamin z przykazania miłości bliźniego. Tymczasem przeszkodą w kreowaniu wokół siebie atmosfery serdeczności bywa lęk albo zawiść. Wreszcie brak asertywności.

Pretekstem do refleksji nad międzyludzkimi relacjami stał się list, jaki nadszedł do naszej redakcji. Młoda kobieta dzieli się w nim m.in. spostrzeżeniami dotyczącymi zasad wychowania, jakie odebrała. „Wpajano mi, że dobro procentuje! Tyle że obserwując to, co dzieje się wokół mnie, odnoszę wrażenia, że życzliwość bywa odbierana jako przyzwolenie do wejścia na głowę. Jeśli staram się być dla kogoś miła, oczekuję, że druga osoba odwzajemni się tym samym. Tymczasem zdarza się, że bywam posądzona o naiwność albo interesowność. I sama już nie wiem... Serdeczność to w końcu zaleta czy słabość?” - dopytuje.

Szkoda życia na nerwy!

Odpłata za nadliczbowe

- „Bądź życzliwa dla innych, a świat ci się odwzajemni” - powtarzała moja babcia. Mądra kobieta. Nie przewidziała jednak, że jej maksymy słabo przystają do współczesnego świata - wyznaje z przekąsem Anka, 32-letnia absolwentka ekonomii. Zanim jednak opowie o lekcji dojrzałości, jaką zaserwowała jej pierwsza praca, wraca wspomnieniami do początków: domu rodzinnego i wychowania.

- W czasach dzieciństwa wpajano mi, że dziewczynka musi być grzeczna i delikatna. Uśmiechałam się więc i zawsze chętnie pomagałam mamie. Instruowana przez nią zagadywałam też odwiedzające nas ciocie, jak miewa się moje cioteczne rodzeństwo, na co one rozanielonym z przejęcia głosem dzieliły się sukcesami (często wątpliwej jakości) swoich pociech. Oczywiście żadnej z kuzynek nie przyszło do głowy, by z kolei spytać mnie o postępy w nauce, marzenia czy plany - sugeruje. - Nieśmiałe uwagi, że życzliwość jednak nie zawsze procentuje, moja mama zbywała machnięciem ręki, oznajmiając, że „to nie nasz problem”. Ja miałam trzymać fason! Więc trzymałam... W szkole - w duchu koleżeńskości - pozwałam odpisywać lekcje, w następstwie czego koledzy mnie poważali, a że „leciałam” na opinii, nauczyciele konsekwentnie przymykali oko na moją „dobroczynność”. Nie inaczej było podczas studiów. Pierwszą bolesną lekcję zderzenia z twardą rzeczywistością przeżyłam w pracy - sygnalizuje.

- „Zamienisz się ze mną na miejsce? Przeciągi mi nie służą” - poprosiła koleżanka. Bez mrugnięcia okiem zmieniłam biurko. „Mogłabyś przejrzeć za mnie te dokumenty? Szef chce mieć je na jutro, a ja mam chore dziecko”. Zgodziłam się. Bądź co bądź babcia zawsze powtarzała, że jak zrobimy komuś coś dobrego, zaś człowiek się odwzajemni, to już po zapłacie. W innym przypadku Pan Bóg odpłaci po stokroć za nadliczbowe! Dziś wiem, że moją uprzejmość i gotowość do niesienia pomocy koleżanki odbierały jako przyzwolenie do zawalania mnie swoją robotą - wyznaje Anka z uwagą, że długo nie umiała zdobyć się na stanowczość, a i później, kiedy już udało się jej odmówić raz i drugi, miała wyrzuty sumienia, że oblewa egzamin z koleżeńskości. - Oczy otworzyły mi się w momencie, kiedy jedna ze współpracownic przedstawiła szefowi opracowane przeze mnie zestawienie jako własne. Nie poskarżyłam się, bo to wbrew zasadom. Poza tym mówi się: nie rób drugiemu, co tobie niemiłe. Zaczęłam jednak sięgać po słowo „nie”. Teraz wiem, że asertywność to przede wszystkim kwestia uczciwości wobec siebie. Dobroć nie powinna być bowiem równoznaczna z naiwnością czy zgodą na kłamstwo. Życzliwość musi wypływać z szacunku do siebie, a nie strachu przed przeciwstawieniem się grupie - podsumowuje.

Szczerze im współczuję

Druga z moich rozmówczyń - ekspedientka w markecie - o nastrojach klientów robiących zakupy mogłaby opowiadać godzinami. - Doktorat albo i habilitacja by z tego wyszła - żartuje Kaśka. - Wiele się nauczyłam przez te wszystkie lata... Przede wszystkim, by nie oceniać ludzi po pozorach. Dobrze ubrana pani, która przy kasie świeci kartami, potrafi przeliczać grosze i w mojej obecności, nie zważając na długą kolejkę, analizować z paragonem w ręce każdy wydatek. „Bo dziś wszyscy oszukują, więc jak człowiek o siebie nie zadba itp.” - podobne teorie słyszę każdego dnia. Na moją uwagę, że szkoda życia na nerwy, jedna z pań wykrzyczała, że mnie za uprzejmość płacą, a jej nie i że „klient - nasz pan” - sięga po kolejny przykład.

Dziewczyna nie ukrywa, że nieraz zdarzało się jej wątpić w sens optymistycznego podejścia do rzeczywistości. Jednak natury nie da się oszukać. - Już taka jestem! - konkluduje. Zapytana, czy udało się jej stworzyć mentalny pancerz chroniący przed zalewem agresji i pogardy, powołuje się na poradę, jaką wyczytała w jednej z książek. - Mądry człowiek tłumaczył, że prawdziwa pokora to umiejętność stanięcia w prawdzie; świadomość swoich słabych, ale też dobrych stron. Z kolei ludzie, którzy na co dzień zieją nienawiścią, muszą być w głębi serca bardzo nieszczęśliwi. Odtąd zamiast się obrażać, szczerze im współczuję. Poza tym zbyt wiele mam przykładów z życia, że życzliwość jednak procentuje...

WA

3 PYTANIA

Elżbieta Trawkowska-Bryłka - psycholog

Czym jest życzliwość?

„Życzliwość” to inaczej „życzenie dobra”. Słowo to oznacza przyjazne usposobienie, wyrażanie wobec drugiej osoby przychylnych uczuć. Życzliwość idzie w parze z uprzejmością i przyjaznym nastawieniem do ludzi. Gdybyśmy przeprowadzili ankietę z pytaniem, czy jest ona dziś cechą popularną, zdania byłyby podzielone. Jedni mówiliby, że spotykają wiele życzliwych osób, także wśród nieznajomych, drudzy uznaliby, że życzenie dobra skierowane pod adresem drugiego człowieka to bardzo rzadka współcześnie cecha charakteru. Warto zastanowić się, w której grupie uczestników ankiety odnaleźlibyśmy siebie! To, jak postrzegamy innych, zależy w dużym stopniu od tego, co myślimy o sobie i jak zachowujemy się wobec drugich. Ci, którzy są życzliwi i uprzejmi dla innych, sami też doświadczają sympatii oraz życzliwości. I odwrotnie: ludzie nieuprzejmi i niemili bywają źle traktowani.

Skąd bierze się przyjazne bądź wrogie nastawienie do drugiego człowieka?

Niewątpliwie duży wpływ na kształtowanie się tych postaw ma wychowanie i wzorce zaczerpnięte z domu rodzinnego. Jeśli rodzice nie szanują siebie, a w domu panuje atmosfera kłótni, dzieciom trudno będzie uwierzyć w to, że - skoro najbliżsi nie są - ktoś obcy może być dla nich miły i życzliwy. Co więcej, podstawą życzliwości wobec drugich jest życzliwość względem siebie. Konieczne staje się więc polubienie siebie i zaprzyjaźnienie się ze sobą. Jeśli nie potrafimy szanować innych ludzi, nasze nieuprzejme zachowanie zdradza, że nie lubimy i nie szanujemy przede wszystkim siebie, że mamy kompleksy i niskie poczucie wartości. Nieraz trudno odkryć w sercu tę prawdę, ponieważ osoby nieuprzejme bywają postrzegane jako aroganckie i mające na swój temat wysokie mniemanie. Jednak u podłoża takiego zachowania leżą zazwyczaj lęk i zranienia.

Jeśli więc chcemy, aby inni byli dla nas życzliwi, powinniśmy zacząć od siebie?

Jak najbardziej! Podstawą życzliwości staje się wówczas zadowolenie z tego, kim obecnie jesteśmy i co już posiadamy. To z kolei sprawia, że możemy z życzliwością i wyrozumiałością traktować innych ludzi. Będąc sobie życzliwi, mamy szansę polubić i zaakceptować swój wygląd, sytuację życiową, słabości i ograniczenia, trud czy cierpienie życia. Kiedy przyjrzymy się sobie i swoim lękom z życzliwością, gdy rozluźnimy się i otworzymy, odkryjemy, że nasz świat jest znacznie bardziej fascynujący i pełen niespodzianek, niż nam się do tej pory wydawało. Zaprzyjaźnianie się ze sobą nie jest więc przejawem egocentryzmu. Wprost przeciwnie! To początek procesu wzbudzania we własnym wnętrzu życzliwości, szacunku oraz zrozumienia także względem innych ludzi.

WA

Klucz do poprawnych relacji

Pułapką na drodze praktykowania cnoty życzliwości bywa... brak asertywności. Jak mu zaradzić?

„Uprzejmość i gotowość do niesienia pomocy moje koleżanki odbierały jako przyzwolenie do zawalania mnie swoją robotą. Nie umiałam przeciwstawić się grupie” - wyznaje bohaterka tekstu.

Asertywność - jak zauważa psycholog Elżbieta Trawkowska-Bryłka - to umiejętność pełnego wyrażania siebie w kontaktach z innymi. - Zachowanie asertywne oznacza bezpośrednie, uczciwe i stanowcze - bez lęku czy poczucia winy - wyrażenie wobec drugiej osoby swoich uczuć, postaw, opinii i pragnień. Asertywność jest konieczna, aby być sobą i uwolnić się od stresu przeżywanego w kontaktach z innymi. Jeśli człowiek nie potrafi samodzielnie i stanowczo określić swoich praw, drudzy z konieczności go w tym wyręczą. Tyle że wówczas będzie on niezadowolony ze swojego zachowania, a nawet życia - akcentuje.

Dobra wiadomość: asertywność nie jest wrodzona, co oznacza, że można ją nabyć! Jej pierwsza zasada - na co zwraca uwagę psycholog - to autentyczność, czyli prawda o sobie. - Trzeba nauczyć się rozpoznawać swoje emocje, lęki, pragnienia i potrzeby. Z kolei poznanie siebie, tj. samoświadomość, jest kluczem do budowania dobrych relacji z innymi - tłumaczy. - Musimy umieć określić cele i wartości, które są dla nas najważniejsze. Odpowiedzieć sobie na pytania: „Po co żyję? Dokąd zmierzam? Co chcę osiągnąć?”. Jeśli tego nie zrobimy, może okazać się, że będziemy dokonywali wyborów niejako wbrew sobie, zbyt łatwo ulegając cudzym opiniom czy oczekiwaniom, przyjmując rolę biernego obserwatora własnego życia. Tymczasem osoba asertywna ma zawsze jasno określony cel, potrafi kontrolować swoje emocje i nie poddaje się łatwo manipulacjom czy emocjonalnym naciskom - podsumowuje E. Trawkowska-Bryłka.

WA
Echo Katolickie 37/2014

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama