Szósty król na Rubikoniu

Historia nauczycielką życia

Przeczytawszy tytuł, wielu z czytelników oczekiwać będzie zapewne naśmiewania się z Ryszarda Petru, którego zasługą jest odkrycie i obwieszczenie światu, że do Betlejem przybyło sześciu króli, że Cezar coś tam przekroczył na Rubikoniu, a cesarstwo rzymskie upadło ok. 100 r. po Chrystusie w dobie swojej świetności.

Szósty król na Rubikoniu

Być może byłoby to ciekawe zajęcie, ale jestem zdania, że nie kopie się leżącego. Znajomość podstawowych informacji z zakresu kulturalnego wychowania, będąca świadectwem poziomu - jakby nie było - wykształcenia, w tym przypadku mówi sama za siebie. Mnie w tym wszystkim zaciekawiło cokolwiek innego. Otóż twórca tych bon motów posiada tytuł doktorski. Co prawda z nauk ekonomicznych, ale zawsze. Dlaczegóż więc popełnia takie gafy? W czym tkwi problem? Otóż wydaje się, że w niedostatkach edukacji humanistycznej naszego społeczeństwa, zwłaszcza dzieci i młodzież szkolnej.

Bój to jest nasz ostatni

Zapewne część czytelników pamięta batalię, gdy - wprowadzając zmianę podstawy nauczania w liceach i technikach - ograniczono do minimum nauczanie historii w klasach o profilach innych niż humanistyczne. Podobne bitwy toczyły się również w czasie reorganizacji kanonu lektur szkolnych. Przekonywano nas wówczas, że wszystko to czyni się w trosce o dobro dzieciaczków, ponieważ nie można przeładowywać programów szkolnych i trzeba ograniczyć się tylko do tego, co niezbędne. Problem jednak od początku tkwił w określeniu owego „niezbędnego”. Dlaczego? Ano dlatego, że gdy stawia się pytanie o to, co niezbędne, natychmiast pojawia się inna kwestia: niezbędne do osiągnięcia czego? Niepostrzeżenie przyjęliśmy za pewnik starą zasadę marksistowską, zgodnie z którą to byt określa świadomość. Stało się to dlatego, że wmówiono nam, iż nauka ma dawać dobrze płatną pracę. A ponieważ nie wszystkie przedmioty szkolne czy też kierunki studiów takową zapewniają, dlatego postanowiono dokonać „kastracji wiedzy ogólnej” na rzecz wąsko pojętej specjalizacji, związanej z naukami technicznymi i biotechnicznymi. Ciekawym jest to, że owej „kastracji” podlegało szczególnie to, co związane było z tożsamością cywilizacyjną i kulturalną. Znajomość bowiem literatury polskiej i światowej, historii czy filozofii nie przyczynia się do zdobywania pieniędzy, a tylko służy rozwinięciu ściśle ludzkiego podejścia do rzeczywistości. Odnośnie samej tylko historii ciekawa jest diagnoza, którą 1 września 2014 r., w czasie konferencji „Pamięć, tożsamość i odpowiedzialność”, postawił prof. Andrzej Nowak: „Pierwszy cesarz zjednoczonych Chin 221 lat przed Chrystusem polecił spalić wszystkie księgi opisujące historię po to, żeby nikt nie mógł porównać stanu obecnego ze stanem przeszłym i ewentualnie, na  tej  podstawie,  krytykować  współczesność.  Jeśli nie będzie historii pamięci, nie będziemy mogli tego rodzaju porównań dokonywać, będziemy tylko żyli chwilą bieżącą, którą dozują nam media.” Całość wykształcenia humanistycznego, na którą składa się znajomość literatury, historii i filozoficznego badania rzeczywistości, stanowi niezbywalny horyzont dla oceny tego, co dzieje się współcześnie. Daje po prostu umiejętność rozumienia rzeczywistości. Jest jeszcze jednak coś więcej. Tadeusz Płużański w czasie innej konferencji, zwracając uwagę na cenny charakter poznania historycznego, zauważył konieczność poznania dziejów i tradycji własnego narodu dla umiejętności rozróżniania dobra i zła. Pozbawienie człowieka tego właśnie fundamentu powoduje, iż jedynym kryterium w podejmowaniu decyzji będzie wąsko pojęta korzyść i użyteczność. Medialne sterowanie, zwracanie uwagi tylko na użyteczność i poszukiwanie tanich podniet - czyż właśnie tego nie dostrzegamy wśród nie tylko młodych ludzi dzisiaj?

Człowiek - persona non grata

Z odebraniem człowiekowi możliwości konfrontowania siebie z cywilizacją i kulturą wiąże się jednak daleko większe niebezpieczeństwo.  Eric Voegelin w wygłoszonym w 1959 r. wykładzie o politycznej i duchowej przyszłości Zachodu zauważył, że po drugiej wojnie światowej ludzkość zmierzać będzie w stronę tworzenia dużych bloków polityczno-społeczno-ekonomicznych, pokroju całych kontynentów. Ponieważ podłożem tego trendu jest rywalizacja ekonomiczna, większość państw kłaść będzie nacisk na tworzenie specjalnej klasy społecznej, dzięki której ów mechanizm ekonomiczny będzie mógł znajdować się w nieustannym i niczym niezakłóconym ruchu. Tym typem ludzkim będą tzw. inżynierowie. Amerykański myśliciel wskazał, że zasadniczą ich cechą będzie specjalne wykształcenie, a mianowicie oparte na umiejętnościach technicznych oraz na znajomości języka właścicieli środków produkcji. Lecz co najważniejsze, ten wyhodowany typ ludzki pozbawiony ma być możliwości refleksji nad samym sobą. Po prostu nie będzie umiał zadawać pytań o własne człowieczeństwo. W ogóle nie będzie miał takiej potrzeby. Cóż, wykształcenie sprawnego trybu w machinie społecznej i ekonomicznej zawsze było marzeniem władców tego świata. A jeśli będzie to dodatkowo bezwolne narzędzie, radość będzie tym większa. Problem w tym, że tracąc możliwość znalezienia odpowiedzi na pytanie o własną tożsamość jako istoty ludzkiej, człowiek automatycznie traci samego siebie. Uzasadnieniem jego istnienia staje się wówczas tylko przydatność społeczna lub gospodarcza. A sensu swoich działań będzie poszukiwał na poziomie zwierzęcia lub tworzonych ideologii. Wystarczy popatrzeć na rynsztokowość dzisiejszego przemysłu rozrywkowego, rozwój plotkarskich portali internetowych czy też zidiocenie ideologiczne w ramach tzw. praw człowieka (w odróżnieniu od praw osoby ludzkiej), w ramach których mogę wszystko, łącznie z zabiciem siebie lub drugiego w imię ideologicznie pojętego człowieczeństwa. Bez horyzontu kulturowego człowiek przestaje rozpoznawać, kim właściwie jest.

Niebezpieczeństwo życia w laboratorium

Papież Franciszek zwrócił uwagę, że Boże Objawienie tworzy wiarę jako drogę i jako historię. Na tym szlaku można odnaleźć właściwe rozumienie człowieczeństwa. Przypadek osób, które nie potrafią odnaleźć się w horyzoncie cywilizacyjnym i kulturowym, staje się dla nas sygnałem alarmowym. Nie ma co śmiać się z wpadek tego czy innego polityka lub celebryty. Warto zastanowić się, jakie środki zaradcze należy podjąć. Bo nawet jeśli oni już utracili coś ze swego człowieczeństwa, to my winniśmy to obronić. Dla siebie i dla nich.

ks. Jacek Wł. Świątek
Echo Katolickie 6/2016

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama