Zbudować wojskowe zaplecze

Poseł Anna Maria Siarkowska mówi o rozwoju wojsk obrony terytorialnej

Z poseł Anną Marią Siarkowską, przewodniczącą Partii Republikańskiej, członkiem klubu parlamentarnego PiS, członkiem komisji obrony narodowej oraz komisji administracji i spraw wewnętrznych, przewodniczącą podkomisji ds. społecznych w wojsku, rozmawia Kinga Ochnio.

Jak wygląda rozwój Wojsk Obrony Terytorialnej? Czy wszystko idzie zgodnie z planem, czy będą wprowadzane jakieś korekty?

Budowa Wojsk Obrony Terytorialnej jako osobnego rodzaju sił zbrojnych to jedna z najważniejszych decyzji obecnego rządu. Do tej pory polskie wojsko było ograniczone wyłącznie do komponentu operacyjnego, o charakterze uderzeniowym. Tymczasem, do prowadzenia skutecznej obrony państwa konieczne jest również posiadanie zdolności do prowadzenia obrony terytorium, o charakterze przestrzennym. Tę zdolność zapewnia właśnie Obrona Terytorialna, której wojska są istotną częścią. Obecne działania w zakresie budowy OT w Polsce oceniam pozytywnie. Jednocześnie jednak dostrzegam obszary, w których potrzebne jest przyspieszenie. Dotyczy to przede wszystkim budowy infrastruktury szkoleniowej dla OT, w czym zasadniczym problemem jest dostęp do strzelnic. Mam nadzieję, że wdrażany obecnie program „Sokół - strzelnica w powiecie” w znacznej części przyczyni się do rozwiązania tego problemu. Kolejnym wyzwaniem jest niedobór kadr dla wojsk OT. Na pierwszym etapie WOT zasilili instruktorzy wywodzący się z wojsk specjalnych oraz z rozpoznania wojskowego. Aby nie dopuścić do nadmiernego drenażu wysoko wykwalifikowanej kadry z innych rodzajów wojsk, Wojska Obrony Terytorialnej muszą mieć własne zdolności szkoleniowe w tym zakresie. Muszą wyszkolić własną kadrę. Mobilne zespoły szkoleniowe tylko w niewielkim stopniu te potrzeby wypełniają. Konieczne jest zatem powstanie Centrum Szkolenia WOT. Cieszę się, że zgodnie z decyzją z listopada ubiegłego roku powstanie ono w Siedlcach. Nasze miasto ma wszelkie warunki, by podołać temu zadaniu. Zdawałam sobie z tego sprawę od samego początku, dlatego był to nawet jeden z moich wyborczych postulatów.

Na czym będzie polegała działalność Centrum Szkolenia Wojsk Obrony Terytorialnej w Siedlcach? Czy znane są jakieś konkretne terminy jego utworzenia?

Głównym zadaniem centrum będzie rozwijanie jednolitego modelu szkolenia żołnierzy WOT oraz szkolenie specjalistów i instruktorów dla terytorialsów. To również w Siedlcach będzie prowadzony dziewięciotygodniowy podstawowy kurs lekkiej piechoty. W ramach centrum powstanie w Siedlcach także szkoła podoficerska. Mam nadzieję, że CSWOT rozpocznie swoją działalność już w tym roku. Oczywiście na początku w ograniczonym zakresie, albowiem osiągnięcie docelowych zdolności szkoleniowych będzie możliwe dopiero za kilka lat.

Co takie centrum szkoleniowe oznacza dla miasta?

To będzie duża placówka, zatrudniająca kilkaset osób i szkoląca kilka tysięcy żołnierzy rocznie. Funkcjonowanie takiego centrum to dla naszego miasta przede wszystkim nowe miejsca pracy, wynikające z potrzeb logistycznych oraz z indywidualnych potrzeb żołnierzy tam stacjonujących. To również wielki prestiż dla miasta. Siedlce stają się ważnym punktem na mapie obronnej Polski.

Czy można mówić o „popularności” WOT? Czy liczba ochotników chcących wstąpić do tej służby wojskowej jest zadowalająca?

Służba w WOT otworzyła możność służby wojskowej właściwie dla każdego obywatela, który spełnia podstawowe wymagania zdrowotne. Ta forma służby wojskowej jest bardzo popularna. Przykładowo, na Podkarpaciu ochotników jest dwa razy więcej, niż wynosi liczba etatów. Nie oznacza to jednak, że problemów nie ma. Będą one najbardziej widoczne na tych obszarach, gdzie z samej struktury społecznej wynika, że problem z uzyskaniem żołnierzy do WOT byłby nawet po wprowadzeniu obowiązkowej służby wojskowej. Nasze społeczeństwo się starzeje, młodzi ludzi emigrują z obszarów wiejskich do miast. Są także problemy ze sprawnością fizyczną młodych ludzi. To wszystko nie pozostaje bez wpływu na nabór do wojska. Jednocześnie jednak należy podkreślić, że mimo negatywnej kampanii prowadzonej wobec WOT w mediach, społeczny odbiór tego projektu jest bardzo pozytywny. Najbardziej cieszy, że wśród tych, którzy bardzo pozytywnie wypowiadają się o tym projekcie, są żołnierze TSW. Anonimowej krytyki w mediach społecznościowych żołnierzy TSW brak. Gdyby ten projekt miał jakiś słaby punkt, nieprzychylne rządowi media już dawno takich „niezadowolonych” by odnalazły.

W Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym w Siedlcach, jak również w kilkudziesięciu uczelniach w kraju, rozpoczęły się zajęcia w ramach programu Legii Akademickiej, mającego na celu przygotowanie wojskowe studentów. Czy to dobry pomysł?

Ten program jest jednym z elementów szerszego projektu, tj. odbudowy rezerw osobowych polskich sił zbrojnych. Poprzez prowadzenie przeszkolenia wojskowego na uczelniach wyższych ministerstwo obrony narodowej chce pobudzić świadomość obronną studentów. To przecież przyszli decydenci, inżynierowie, menadżerowie, czyli grupa społeczna, którą socjolodzy nazwali niegdyś „inteligencją”. Program ruszył formalnie 21 sierpnia 2017 r. na mocy porozumienia pomiędzy ministrem obrony narodowej i ministrem nauki i szkolnictwa wyższego. Obecnie zajęcia w ramach LA prowadzone są w formie ochotniczej. Dotyczy to zarówno uczelni, pod kątem tego, czy chcą wziąć udział w programie, jak i dla studentów. Na chwilę obecną przystąpienie do programu zadeklarowało już 59 uczelni z całej Polski, m.in. Warszawy, Krakowa i Gdańska, oraz ponad 100 wykładowców, co przekłada się na ok. 6 tys. studentów biorących udział w programie. Szkolenie teoretyczne będzie prowadzone na uczelniach, zaś szkolenie praktyczne będzie realizowane w 13 jednostkach wojskowych i wojskowych centrach szkolenia. 

Jest Pani zwolenniczką zmiany w dostępie do broni palnej. Na czym te zmiany miałyby polegać? Czy nie obawia się Pani, że wskutek tych zmian broń może dostać się w niepowołane ręce, co może wywołać tragiczne skutki?

Zapewnienie efektywności procesu szkolenia rezerw osobowych dla wojska na poziomie oczekiwanym przez Siły Zbrojne RP, to obecnie jedno z głównych wyzwań. W realizację tego zadania MON angażuje również organizacje proobronne. Aby należycie wykorzystać ich potencjał w tym zakresie, należy zapewnić im możność prowadzenia szkoleń przy użyciu sprzętu wojskowego, który w zasobach Sił Zbrojnych został przeznaczony do zbycia. Ustawa, której jestem wnioskodawcą, właśnie to umożliwia. Dzięki temu stara broń i amunicja, której już nie potrzebują siły zbrojne, będzie mogła być wykorzystana na potrzeby obrony narodowej. Obecnie utylizuje się rocznie kilkaset tysięcy sztuk amunicji. To marnotrawstwo, bo utylizacja jednego naboju do AK-47 to koszt ok. 5 zł. A przecież strzelcy, doskonalący swoje umiejętności na potrzeby obrony narodowej, mogą taką amunicję z powodzeniem spożytkować. Należy zaznaczyć bardzo wyraźnie, że ministerstwo obrony narodowej będzie przekazywać broń i amunicję do celów szkoleniowych jedynie ściśle wyselekcjonowanym organizacjom proobronnym. Wymogami sformułowanymi w ustawie dla tych organizacji są: uzgodnienie statutu z MON oraz zawarcie porozumienia o współpracy z resortem, a ponadto spełnienie wszystkich dodatkowych wymogów, które do tej pory podmioty, mogące mieć dostęp do takiej broni, musiały spełnić. Mam tu ma myśli przede wszystkim założenie magazynu broni, uzyskanie świadectwa broni oraz dopuszczenia do użytkowania broni. To bardzo wyśrubowane wymagania, które zapewniają, że broń trafi jedynie do tych podmiotów, które zapewnią z jednej strony realizację zadań, na których zależy MON, z drugiej zaś bezpieczeństwo dla użytkowników i osób postronnych. Jednocześnie pragnę zaznaczyć, że ustawa nie zakłada możliwości uzyskania broni przez osoby prywatne i w żaden sposób nie zmienia zasad uzyskiwania pozwoleń na broń.

Jest Pani zwolenniczką zaostrzenia prawa aborcyjnego. Tymczasem, jak przeczytałam, zarzuca Pani, że PiS nic nie robi w kwestii ochrony życia... Jakie ma Pani plany w tej kwestii?

Sprzeciwiam się, aby dążenie do zniesienia aborcji nazywać zaostrzaniem przepisów. Chcę zniesienia prawa, które pozwala na zabijanie ludzi ze względu na wiek, stan zdrowia czy okoliczności poczęcia. Tak naprawdę więc jestem zwolennikiem złagodzenia przepisów aborcyjnych, za to feministki, domagające się rozszerzenia przesłanek pozwalających na zabijanie ludzi w okresie prenatalnym, opowiadają się za ich zaostrzeniem. W najbliższych dniach odbędzie się sejmowa debata na ten temat. Mam nadzieję, że posłowie odrzucą obrzydliwy projekt feministek, który one nazwały „Ratujmy kobiety”, a który właściwie powinien nosić nazwę „Zabijmy dzieci”. Jednocześnie zaś liczę na to, że obywatelski projekt ustawy znoszący przesłankę eugeniczną do aborcji, zostanie uchwalony. Liczę na to, że jeszcze w tej kadencji sejmu prawo do życia każdego człowieka będzie w Polsce w pełni chronione.

Dlaczego przeszła Pani z partii Kukiz'15, z której listy startowała Pani w wyborach parlamentarnych, do klubu PiS?

Mówiłam o tym wielokrotnie. Straciłam zaufanie do ludzi, którzy tworzą Kukiz'15, zarówno do lidera, jak i jego najbliższego otoczenia. To nie są ludzie, którym można powierzyć odpowiedzialność za Polskę. I mówię to z pełną świadomością. W okręgu siedlecko-ostrołęckim ręczyłam swoją twarzą i nazwiskiem za to, że projekt Kukiz'15 jest godny zaufania. Jeśli na własne oczy przekonałam się, że to nieprawda, nie mogłam dalej firmować tego projektu. Byłoby to nieuczciwe względem moich wyborców. Dzisiaj mam świadomość, że jedyna siła, która obecnie jest w stanie wziąć odpowiedzialność za Polskę, to zjednoczona wokół Prawa i Sprawiedliwości prawica. I to ze wszelkimi swoimi ułomnościami, które oczywiście dostrzegam. Dlatego ja i środowisko, z którego się wywodzę, tj. środowisko republikańskie, wspieramy PiS.

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 2/2018

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama