Z miłości do Polski

W przededniu Święta Niepodległości warto pamiętać o tych, którzy egzamin z patriotyzmu zdawali w czasach o wiele trudniejszych niż nasze

"Idziemy" nr 46/2012

Ks. Henryk Zieliński

Z miłości do Polski

Polskie pamiątki, podobnie jak polskie groby, rozsiane są dzisiaj po całym świecie. Najwięcej ich pochodzi nie z okresu naszej świetności, ale z czasów dla Polski najtrudniejszych, kiedy Polska była wymazana z map Europy. Z czasów, gdy zaborcy i okupanci w ramach dążeń do całkowitego unicestwienia narodowej tożsamości Polaków dokładali wiele wysiłku, aby nie tylko na ziemiach polskich, ale również poza ich granicami nie powstawało nic, co mogłoby o istnieniu naszego narodu przypominać. Uciekali się do prośby i groźby, stosowali represje i zabiegi dyplomatyczne.

Znane są chociażby naciski cara Mikołaja II na papieża Piusa X, aby ten nie pozwolił na erygowanie przed ponad stu laty Papieskiego Instytutu Polskiego w Rzymie. Dla zyskania życzliwości Stolicy Apostolskiej i wsparcia swoich żądań car ufundował nawet wspaniały malachitowy ołtarz w rzymskiej bazylice św. Pawła za Murami. Na szczęście papież nie uległ naciskom cara ani intrygom pruskiego kanclerza. Przeciwnie, wysiłkom Polaków wyraźnie błogosławił. Dzięki temu, jak również dzięki poświęceniu św. bp. Józefa Pelczara, w miejscu nieprzypadkowym, bo centrum chrześcijańskiego świata, mogła zaistnieć placówka wspierająca kształcenie polskich duchownych i świadcząca, że „Jeszcze Polska nie zginęła”. Polski ośrodek w Rzymie integrował kapłanów z trzech zaborów, a obecność Polaków wśród zdobywających szlify przyszłych elit Kościoła, nie pozwalała im zapomnieć że jest w środku Europy taki wielki naród który nie pogodził się z odebraniem mu własnej państwowości. Nie jedynie to zresztą miejsce w Rzymie i na świecie, przypominające o Polsce i o Polakach.

Podobnie jest w Ziemi Świętej – w miejscu dla każdego chrześcijanina wyjątkowym. W tamtejszych sanktuariach, wśród tablic zawierających modlitwy w ponad stu różnych językach, z dumą odnajdujemy dzisiaj te, na których wypisano polskie słowa. Nie zawdzięczamy ich jednak dyplomatom i ministrom, ale polskim żołnierzom – tułaczom z armii gen Andersa. Do wolnej Polski szli wygłodzeni z sowieckich gułagów i kazachskich stepów: przez Persję, Ziemię Świętą, piaski Sahary i Monte Cassino. Wielu z nich nigdy do Ojczyzny nie doszło. O Polskę walczyli nie tylko na polach bitew, ale dbali także o miejsce dla niej w świadomości innych narodów. Ze skromnego żołdu ufundowali tablice z polskim „Zdrowaś Maryjo” w Nazarecie, z „Magnificat” w Ain Karem czy z „Ojcze Nasz” na Górze Oliwnej. Im również zawdzięczamy wystrój znanych dotąd jako „polskie” trzeciej i czwartej stacji Drogi Krzyżowej w Starej Jerozolimie. Nie mogli spokojnie jeść żołnierskiego chleba, dokąd w najważniejszych dla chrześcijańskiego świata miejscach kultu nie pojawiły się również symbole naszej tam obecności, obok symboli innych narodów. Bo jeśli tam nie ma polskiej modlitwy, to jakby Polski nie było… Wstyd tylko, że ani dzisiejsze władze państwowe, ani kościelne, nie potrafiły zachować tych stacji w pierwotnym kształcie i miejscu.

W przededniu Święta Niepodległości warto pamiętać o tych, którzy egzamin z patriotyzmu zdawali w czasach o wiele trudniejszych niż nasze. Jesteśmy to im winni. A i nam jest to bardzo potrzebne jako źródło mądrości na przyszłość. Po krótkotrwałym upojeniu członkowstwem w Unii Europejskiej i w NATO zaczynamy bowiem znowu rozumieć, że niepodległość nie jest nam dana na zawsze. W tym miejscu na ziemi, jak mówił Józef Piłsudski, nie ma bowiem miejsca na słabe państwo. Nasza niepodległość ma zatem swoją cenę, którą trzeba zapłacić na rzecz wzmocnienia armii, gospodarki, patriotyzmu i narodowej kultury. Tłumaczenie zaniedbań w dziedzinie bezpieczeństwa narodowego biedą, kryzysem i państwem na dorobku brzmi co najmniej małodusznie w konfrontacji z ofiarą krwi i ofiarami materialnymi tych, których droga do niepodległej Polski była trudna i daleka.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama