Poznała smak sukcesu, bogactwa i kariery. Pewnego dnia postanowiła rzucić wszystko i zaczęła się dzielić swoim świadectwem nawrócenia
Poznała smak sukcesu, bogactwa i kariery. Pewnego dnia postanowiła rzucić wszystko i zaczęła się dzielić swoim świadectwem nawrócenia. O wzlotach i podnoszeniu się po upadkach, w rozmowie dla magazynu „meLADY”, Ewelinie Heine opowiada Ania Golędzinowska.
Ewelina Heine: Jaką osobą była mała Ania?
Ania Golędzinowska: Niewinną małą blond dziewczynką z niebiesko-szarymi oczyma, która chciała tylko być kochana. Jak każde dziecko. Tylko że z czasem zamek małej księżniczki runął i zaczęłam być samotną, zbuntowaną nastolatką.
Jak wspominasz swój dom rodzinny?
Nie mam pięknych wspomnień, wręcz przeciwnie – pijany ojciec, potem jego śmierć, bieda, mama w depresji, dodatkowo okładała nas (mnie i siostrę) kablem za byle co. Jedynie moja babcia była dla mnie dobra. Do tej pory, gdy o niej myślę, to mi się robi ciepło na sercu.
Jak wyglądała Twoja relacja z mamą?
Niezbyt dobrze, nienawidziłam jej całym sercem za to, że rozstała się z tatą, za to że przyprowadzała do domu rożnych „wujków”, za to że wiele razy nie wracała do domu.
Narkotyki, kradzieże, próba samobójcza. Dlaczego? Co Tobą powodowało?
Chciałam mieć to, co mają inni, a mogłam na to tylko popatrzeć. Skoro nie możesz kupić, to zostaje kradzież. Wiele razy kradłam, nawet takie błahe rzeczy, jak kajzerki czy serki topione, bo w domu nie było co jeść. Ubrania, przybory szkolne, buty. Nie chciałam być gorsza od koleżanek, które miały dżinsowe spodnie, a ja jakieś szmaciaki. Któregoś dnia znalazłam w domu złoty pierścionek mojej mamy, poszłam go sprzedać i kupiłam sobie pierwszą parę dżinsów i dwustronną bluzę. Narkotyki? To był tylko lek przeciwbólowy, aby nie myśleć o moich smutkach. Samobójstwo? Chciałam zwrócić na siebie uwagę, umrzeć, żeby im pokazać, jak bardzo chciałam żyć i żeby zdali sobie sprawę z tego, co by stracili, gdybym umarła. Miałam wtedy 13 lat.
W wieku 16 lat wyjechałaś do Włoch. Jak się tam dostałaś?
Wygrałam w Polsce casting do pracy w agencji modelek w Mediolanie. Rzeczywiście pierwszy miesiąc byłam w Mediolanie, zrobiono mi book, chodziłam po castingach. Ponieważ byłam nieletnia, musiałam wrócić do Polski po pozwolenie od moich opiekunów. Za drugim razem nie zawieźli mnie do Mediolanu.
Co tak naprawdę na Ciebie czekało?
Night Club. Obskurny, w starym garażu. Ale po jakimś czasie udało mi się uciec. Po dziewięciu latach od tego zdarzenia zeznawałam w polskim sądzie przeciwko tym osobom, które mnie wywiozły. We Włoszech z kolei zostali aresztowani ich wspólnicy, jeden z nich to inspektor włoskiej policji, z kalabryjskiej mafii.
Pewnego dnia zostałaś zgwałcona. Jak sobie poradziłaś z tą sytuacją?
Przed ucieczką z tego lokalu jeden z klientów mnie zgwałcił. Przez lata nie mogłam sobie z tym poradzić, ale starałam się o tym nie myśleć, bo musiałam „przeżyć”. Zamknęłam te wspomnienia gdzieś głęboko we mnie i zaczęłam żyć tak, jakby to, co się stało, nie dotyczyło mnie tylko zupełnie obcej mi osoby. Dopiero jak pisałam książkę „Ocalona z Piekła” i wielokrotnie opisywałam ten fragment, bo wydawnictwo chciało zawsze jakiś szczegół więcej, zdałam sobie sprawę, że tą zgwałconą dziewczynką byłam ja. Dopiero kiedy uda ci się to zaakceptować, robisz pierwszy krok w stronę uzdrowienia.
Po ucieczce z organizacji handlującej kobietami bardzo szybko zaszłaś na szczyt jako gwiazda włoskiej telewizji. Byłaś sławna i bogata. Miałaś wszystko?
Wszystko, ale tak naprawdę nic. Co z tego, że codziennie jadałam w najekskluzywniejszych restauracjach i bawiłam się w najekskluzywniejszych klubach, co z tego, że brałam samolot i leciałam do Paryża na zakupy, a do Dubaju czy na Kubę na wakacje, co z tego, że miałam wszystko, kiedy tak naprawdę nie miałam niczego, brakowało mi miłości. Nie byłam sobą, zakładałam maski, bo tak trzeba, zostawiłam wszystkich prawdziwych przyjaciół, bo trzeba było się zadawać i pokazywać tylko z tymi, którzy „są kimś”. Dla rodziny i prawdziwych przyjaciół nie miałam czasu. Potrafiłam przejść po trupach, by dojść do celu. Ekscesy, zmiany partnerów, czasem trzech narzeczonych w tym samym czasie. Jeździłam na wakacje z kolegami piłkarzami, pływałam na jachtach, ale czułam się samotna. To życie na pokaz zaczynało mi się nudzić.
Nagle znalazłaś się w Medjugorie. Jak to się stało?
Pan Bóg czasem używa naszej pychy, żeby zrealizować swoje plany wobec nas. Tak też było ze mną. Chciałam opowiedzieć moją historię, jak z biednej, małej, nic niewartej dziewczynki doszłam do wysokich progów. Chciałam przez to pokazać, że każdy może, jeśli tylko chce. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że bycie modelką to wcale nie jest wielka frajda, bo tak naprawdę jesteś tylko wieszakiem. A rządzą tobą producenci, projektanci, sponsorzy czy politycy. Z nimi zaczęłam się prowadzać. Aż po moje trzyletnie narzeczeństwo z siostrzeńcem Silvio Berlusconiego. Właśnie wtedy spotkałam mojego wydawcę, który powiedział: „Twoja książka jest super, wydamy ci ją, ale pod jednym warunkiem, najpierw musisz pojechać ze mną do Medjugorje. Zobaczysz, że jak wrócisz, będziesz chciała coś w niej zmienić. Tak też się stało. W Medjugorje moje życie radykalnie się zmieniło. W pewnym momencie zostawiałam pracę w telewizji, narzeczonego i wszystko to, co miałam i zamieszkałam na trzy lata w zakonie z siostrami, ubierając się w ubrania przywożone przez pielgrzymów, jedząc to, co przynosiła Boża Opaczność. Udało mi się wybaczyć samej sobie, mojej mamie i wszystkim osobom, które wyrządziły mi krzywdę. Zrozumiałam, że i oni kiedyś popełnili błędy, bo ich rodzice też je popełnili.
Tylko wybaczając możemy się uwolnić od cierpienia. Tylko w ten sposób przerwiemy łańcuch, który trzyma nas w naszej przeszłości, żalu, goryczy i złych wspomnieniach. Tylko w ten sposób możemy zacząć od nowa.
Czy nie miałaś czasem ochoty powrócić do swojego dawnego życia opływającego w luksusy?
Nie. Wiele razy mój były narzeczony przyjeżdżał do Medjugorje, próbując mnie nakłonić do powrotu, nawet obiecywano mi różne rzeczy, żebym tylko wróciła. Wiedziałam jednak, że to propozycja diabła, bo nie miałam w tamtym momencie nic, a byłam szczęśliwa. Czemu miałabym wracać do starego życia? Musimy być gotowi stracić wszystko w naszym życiu (tak jak to robili męczennicy), ale nie możemy stracić wiary. Ona jest najważniejsza. Po co mam zdobywać cały świat, jeśli przez to stracę wieczność? Tu jesteśmy tylko przejściowo, naszą prawdziwą metą jest życie wieczne.
Będąc w Medjugorie, założyłaś Ruch Czystych Serc. Opowiedz nam coś więcej o tej inicjatywie.
W Polsce jest ona już od dawna, ale nic o niej nie wiedziałam. Jest to inicjatywa, która zachęca młodzież do życia w czystości aż do ślubu. Dajemy młodym ludziom za darmo pierścionki, a oni zgłaszają się do księdza, który ich prowadzi i składają obietnicę czystości aż do ślubu. Obietnica jest odnawiana co roku. We Włoszech około 9000 młodych ludzi poprosiło nas o pierścionek. Przez dziewięć miesięcy młodzi ludzie są przygotowywani do złożenia obietnicy przez kapłanów, którzy z nami współpracują. Wspierają nas biskupi i kilku kapłanów. Ruch Czystych Serc utrzymuje się ze sprzedaży moich książek. Pierścionki, koszty wysyłek oraz 9-miesięczny okres przygotowania są nieodpłatne.
Bardzo często spotykasz się z młodymi ludźmi. Co starasz się im przekazać w trakcie takich spotkań?
Jeśli nie pokochają siebie, nie będą potrafili pokochać nikogo innego. Ja siebie nie szanowałam, szukałam miłości, ale jeśli sama siebie nie szanujesz i nie kochasz, to bardzo trudno znaleźć kogoś, kto pokocha ciebie. Staram się im dać do zrozumienia, że są cenni, że jest sposób na prawdziwą miłość na całe życie, jednak rodzi się ona w pewnych określonych warunkach. Trzeba mieć odwagę, żeby być sobą. Jeśli nie masz odwagi do bycia sobą i robisz wszystko, żeby przypodobać się innym, to znaczy, że się wstydzisz samego siebie. Dopóki sam siebie nie poznasz i nie będziesz mieć odwagi do bycia sobą, dopóty nie będziesz szczęśliwy.
W swojej książce „Z ciemności do światła” mówisz: „Dziś największym przegięciem jest rezygnacja z seksu przed ślubem”. No właśnie, czy czystość wyszła z mody?
Z całą pewnością wyszła. Czystość nigdy nie była modna, tylko nakazywana. Kiedy młodzież czuje nakazy, zaczyna działać wręcz odwrotnie. Dlatego teraz czystość jest wartością, którą oni sami wybierają, nie dlatego, że jest modna, ale dlatego, że zdają sobie sprawę z tego, że seks do niczego nie prowadzi, jedynie do chwilowej przyjemności. Kiedy ktoś cię zostawia, patrzysz na niego i widzisz, że zabiera ze sobą kawałek ciebie, który do niego nie należy i czujesz się okradziona. Coraz więcej młodych zaczyna rozumieć swoją wartość oraz to, że niektóre rzeczy są tylko dla kogoś wyjątkowego. Pisze do mnie dużo dziewczyn, które mówią przez łzy: „Mój chłopak zmusza mnie do tego czy tamtego, ja nie chcę tego robić, ale boje się, że go stracę”. Do niczego to nie prowadzi. Można w ten sposób wyżebrać chwilę miłości lub czułości. Dziewczyny dają się w ten sposób poniżać.
Jesteś szczęśliwą mężatką. Pozwolę sobie zadać bardzo osobiste, ale niezwykle ważne w kontekście naszego spotkania oraz twojej książki, pytanie. Jak wyglądała sytuacja z Waszą czystością przedmałżeńską?
Nie myślałam, że wyjdę za mąż, byłam po uszy zakochana w najpiękniejszym facecie świata, w Jezusie. Ale siostry zakonne przedstawiły mi pewnego chłopaka, mówiąc, że ich zdaniem bylibyśmy doskonałą para. Nie było łatwo. Musiałam wrócić z nieba na ziemię. Żyliśmy w czystości przedmałżeńskiej. Wytrwaliśmy dzięki modlitwie i Eucharystii, choć wcale nie było łatwo. Kiedy dwie osoby zakochują się w sobie, to pojawia się pożądanie. Dobrze, że jest, bo jeśli go nie ma, to znak, że być może coś jest nie tak. Musi więc być i pożądanie. W końcu Pan Bóg je wymyślił. Bez pożądania nie byłoby przyjemności, ale trzeba je zachować na odpowiedni moment. Dwa ciała, które jeszcze przed ślubem stają się jednym, to tak, jakby wzięły już ślub. Dlatego jeśli ktoś będąc w sakramencie małżeństwa nie współżyje ze swoim mężem/żoną, to jego małżeństwo jest nieważne. Stąd też akt miłosny jest tak wyjątkowy, zarezerwowany dla wyjątkowej osoby i w wyjątkowym czasie.
Staraliśmy się przebywać z osobami, które myślą tak jak my, żeby nie popaść w pułapkę, trwać w modlitwie i unikać „groźnych” sytuacji. Czasem młodzież pyta mnie gdzie jest granica. Odpowiadam: „Granica jest tam, gdzie twoje sumienie mówi, że być powinna. Możesz robić to, co byś zrobiła przed innymi osobami. Jeśli ukrywasz się ze swoim chłopakiem lub dziewczyną w jakimś ciemnym kącie, to oznacza, że tych rzeczy byś nie zrobił/a przed innymi. Innymi słowy, jeśli ukrywasz się, bo się czegoś wstydzisz, to znaczy, że przekroczyłaś/łeś granicę.
Aniu, doświadczyłaś wiele trudnych, ale i wspaniałych momentów w swoim życiu. Rozkoszowałaś się tym, co oferuje dzisiejszy świat, ale nie zaznałaś tam spełnienia. Gdzie odnalazłaś szczęście?
Zawsze myślałam, że byłam małą księżniczka wyrzuconą z zaczarowanego zamku i rozpaczliwie wszędzie szukałam tego mojego zamku. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że zaczarowany zamek mamy w sercu i tam musimy go szukać. Odkrywając miłość do siebie samej, do Boga, do mojej rodziny i do innych ludzi, którzy jej jeszcze nie odnaleźli, odnalazłam szczęście.
Aniu, dziękuję za rozmowę!
"MeLADY" nr 2/2016opr. ac/ac