Za biedni, żeby wychować?

Odbieranie dzieci z powodu biedy to sprawa od dawna bulwersująca opinię publiczną, a jednak wciąż słyszymy o tego rodzaju przypadkach

Za biedni, żeby wychować?

Odbieranie dzieci z powodu biedy to sprawa od dawna bulwersująca opinię publiczną, a jednak wciąż słyszymy o kolejnych tego typu przypadkach. Towarzyszą temu poważne dramaty. Wydaje się, że należy podjąć bardziej stanowcze kroki.

Formalnie rzecz biorąc, bieda jako taka nie jest ustawową przesłanką odebrania dziecka rodzicom, praktyka jednak pokazuje coś innego. Z danych Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej wynika, że w poprzednim roku 771 dzieci przebywało w pieczy zastępczej z powodu biedy i niezaradności życiowej ich rodziców. Z kolei Ministerstwo Sprawiedliwości mówi o 8 przypadkach, gdy bieda była powodem odebrania dziecka. Biorąc pod uwagę, jakim dramatem bywa taka rozłąka (mogąca doprowadzić do samobójstwa), nawet te 8 przypadków to w opinii organizacji pozarządowych zajmujących się polityką rodzinną o 8 za dużo.

Przypadki te są bardzo różne. Weźmy choćby dwa, o których niedawno informowały media. Pani Dianie, pracującej jako sprzątaczka za nieco ponad 1000 złotych, niemogącej samodzielnie utrzymać rodziny i uregulować rachunków, zagrożono eksmisją i odebraniem synka. Dziecko ma zostać również odebrane rodzicom utrzymującym się z dorywczych prac, których życie zmusiło do zamieszkania w przyczepie samochodu w oczekiwaniu na lokal socjalny, na który, wbrew obietnicom gminy, od kilku miesięcy nie mogą się doczekać. Im lepiej przyjrzymy się tym historiom, tym bardziej wydają się one poruszające i skomplikowane.

Formalnie rzecz biorąc, przesłanką odebrania dziecka ma być zagrożenie jego dobra. Ta słuszna, ale i dość ogólna kategoria daje jednak duże pole do uznaniowej interpretacji tym, którzy podejmują owe dramatyczne decyzje w imieniu państwa.

Skrajna bieda rodzin jako zagrożenie dla zdrowia

Weźmy pod lupę kwestię skrajnego ubóstwa. Według ostatnich danych GUS 6,7 proc. gospodarstw domowych znajduje się poniżej minimum egzystencji. Szczególnie narażone są na to gospodarstwa z dziećmi, zwłaszcza rodziny wielodzietne, rolnicze, te utrzymujące się z pozazarobkowych źródeł dochodu, czy rodziny, w których pojawia się niepełnosprawność. Łącznie około 12 proc. dzieci jest zagrożonych skrajną biedą.

Balansowanie na linii minimum socjalnego (lub poniżej) stanowi zagrożenie dla biologicznego przetrwania jednostek, powoduje trudności z zaspokojeniem najbardziej elementarnych potrzeb, zagrożenie dla zdrowia i życia. Wiele dzieci np. z enklaw biedy, choćby łódzkich, których realia do tąd najlepiej zbadano, żyje w zatłoczonych pomieszczeniach, bez własnego kąta, w którym mogłyby odrobić lekcje, a często i bez własnego łóżka. Wielu rodzinom odłącza się energię elektryczną (przynajmniej czasowo), co stwarza ryzyko pożaru, który może wywołać np. świeca. Wciąż np. na prowincji, ale także na warszawskiej Pradze są lokale bez pomieszczeń sanitarnych, co utrudnia utrzymanie higieny. Złe warunki sanitarne sprzyjają rozprzestrzenianiu się chorób.

Patrząc z tej perspektywy — na pytanie, czy skrajna bieda jest zagrożeniem dla dobra dziecka, należy odpowiedzieć: tak, oczywiście! Ale czy panaceum w postaci odebrania dziecka biednym rodzicom to środek optymalny, czy też niebezpieczny krok, który — chociaż może zwiększyć ich bezpieczeństwo socjalne, zubaża je w wymiarze bezpieczeństwa emocjonalnego?

Nie chodzi o przypadki, gdy dzieci są krzywdzone lub zaniedbywane. Co innego, gdy problem dotyczy sfery socjalnej, a dzieciom jest zapewnione rodzicielskie ciepło i bezpieczeństwo emocjonalne, gdy opiekunowie dokładają starań (nawet jeśli towarzyszy temu pewna niezaradność), by dziecku zapewnić najlepsze z możliwych warunki rozwoju i opieki. W takich sytuacjach odebranie dzieci jest lekarstwem gorszym niż choroba.

Właściwą strategią byłyby więc działania na rzecz zmiany (oczywiście przy wsparciu i udziale samych zainteresowanych) warunków, w jakich przebywa rodzina dotknięta trudną sytuacją materialną. Owe warunki i ich zmiana zależą jednak od działań innych czynników i organów niż te, które stoją przed koniecznością podjęcia decyzji o odebraniu dziecka.

Bieda jako zagrożenie dla funkcjonowania rodziny

Okolicznością sprzyjającą odbieraniu dzieci biednym rodzinom jest nie tylko bieda, ale także konieczność pracy po godzinach za bardzo niskie stawki. W takich warunkach rodzice mają ogromny kłopot ze skutecznym pełnieniem swojej funkcji — także w aspekcie wychowawczym i opiekuńczym. Samotna matka, która znikąd nie ma wsparcia, a chce utrzymać siebie i dzieci, często podejmuje się dodatkowych zajęć zarobkowych i w tym czasie nie może dopilnować dzieci przy lekcjach, odebrać ich ze szkoły czy do niej zaprowadzić. Brakuje także sposobności, by po prostu poświęcić dziecku trochę czasu, którego w okresie dorastania ono potrzebuje. Trudno winić za to rodziców. Problem leży w warunkach, zarówno tych stricte socjalnych (mieszkaniowych, dochodowych), jak i tych związanych z szerszą infrastrukturą usług na rzecz dzieci i rodzin z dziećmi.

W związku z tym należałoby spojrzeć na ten problem systemowo. Oburzanie się na rozbijanie rodzin może być punktem wyjścia, impulsem pobudzającym do systemowej refleksji i kompleksowego działania, ale samo nie wystarczy. Zwłaszcza jeśli poprzestaniemy na oburzaniu się na urzędników podejmujących niewłaściwe decyzje, a równocześnie nie będzie nam towarzyszyła niezgoda na wielowymiarowe zaniedbania w polityce rodzinnej i społecznej. Owszem, niekiedy państwo jest nadaktywne, gdy zbyt pochopnie podejmuje decyzje o ingerencji w relacje rodzinne. Ale niebezpieczna jest również opieszałość instytucji polityki społecznej czy nieraz ich nieobecność w sytuacjach dla rodziny kryzysowych. Niedobór mieszkań socjalnych czy zbyt niskie wsparcie materialne dla rodzin z dziećmi to praktyczne tego przejawy.

Przeciwdziałajmy kompleksowo

Jeśli chcemy realnie zmierzyć się z problemem odbierania dzieci z powodów socjalnych, musimy walczyć zarówno z objawami i skutkami problemu (poprzez uściślenie i egzekwowanie prawa, ograniczając możliwość odbierania dzieci ze względu na biedę), jak i z przyczynami — a są nimi zła sytuacja socjalna wielu polskich rodzin i niedostateczny system wsparcia. Tak postawiony cel może wydać się ambitny i trudny, gdyż wymaga zintegrowania działań wielu instytucji, ale jest konieczny, by ochronić najsłabszych.

Zarysujmy najważniejsze instrumenty, za pomocą których możemy realizować ten cel. Jak było już mówione, poważnym problemem jest ubóstwo, w tym skrajne, wielu polskich rodzin. Dotyka ono przede wszystkim rodzin poza rynkiem pracy, ale w rodzinach pracowniczych wskaźniki zagrożenia ubóstwem również są wysokie. Warto zauważyć, że żyjemy w kraju niskich płac, nieproporcjonalnych do poziomu naszego bogactwa narodowego.

Jak powiedział w wywiadzie dla Nowej Konfederacji wieloletni badacz polityki rynku pracy prof. Mieczysław Kabaj: „Płace w Polsce są bardzo zaniżone w stosunku do wzrostu produktywności, PKB na mieszkańca, zysków przedsiębiorstw. Zakłada się, że wynagrodzenia powinny rosnąć proporcjonalnie do wzrostu produktywności — gdyby tak było, to biorąc pod uwagę zmiany od 2001 r., w roku 2011 przeciętne wynagrodzenie wyniosłoby nie 3400, lecz 4660 zł”.

Istnieje też duże rozwarstwienie w dochodach, a te osoby, które znajdują się na dole drabiny płac, popadają często w kłopoty finansowe, zwłaszcza gdy w rodzinie jest tylko jeden żywiciel i więcej osób na utrzymaniu. Ostatnio eksperci portalu Bankier.pl próbowali oszacować, czy z płacy minimalnej 1680 złotych brutto można przeżyć. Wyliczenia doprowadziły do konkluzji, że stanowi to nie lada wyczyn, biorąc pod uwagę wszystkie wydatki (związane m.in. z wychowaniem i wykształceniem dziecka). Obok tego cały czas mamy wysoki poziom bezrobocia, a także wysokie na tle porównawczym wskaźniki osób wykonujących pracę poza kodeksem pracy, a więc pozbawionych licznych uprawnień pracowniczych, w tym tych związanych z rodzicielstwem czy opieką. Wobec tego pierwszym punktem strategii przeciwdziałania ubóstwu rodzin powinno być tworzenie miejsc pracy, podnoszenie i zmniejszanie zróżnicowania płac oraz bardziej szczelne zabezpieczenie rodzin pracowniczych. Służyć temu mogą również ułatwienia w godzeniu pracy zawodowej z opieką nad dzieckiem, a także rozbudowa sektora usług w zakresie opieki przedszkolnej i pozaszkolnej dla dzieci i innych osób zależnych, w tym starszych i niepełnosprawnych. Sektor ten może nie tylko wygenerować nowe miejsca pracy, ale też wspomóc rodziny z osobą zależną w codziennym funkcjonowaniu.

Uzupełnieniem tego systemu powinna być modernizacja systemu wypłat zasiłków. W tej chwili są one bardzo selektywne (progi niskie i rzadko waloryzowane), przez co wielu potrzebujących w ogóle z nich nie korzysta. Do tego należy wliczyć niewielką wysokość zasiłku rodzinnego (od 77 do 115 złotych — w zależności od wieku dziecka) oraz dodatków do niego. Trzecim elementem jest odpowiednia tkanka mieszkaniowa — dostęp do większej ilości i lepszej jakości lokali socjalnych, ale także budownictwo komunalne i tanie mieszkania pod wynajem. Ostatnim filarem wsparcia może być praca z rodziną dysfunkcyjną, której grozi odebranie dziecka. Na mocy ustawy o wpieraniu rodziny i pieczy zastępczej służy temu instytucja asystenta rodziny. Rozwój dostępności asystentów rodziny od czasu powstania ustawy jest widoczny, ale nadal niesatysfakcjonujący (często pojedynczy przedstawiciele tej profesji mają pod opieką zbyt dużą liczbę rodzin, co może utrudniać im realizowanie swojej misji).

Widzimy, że potrzebne działania muszą być kompleksowe (związane z polityką zatrudnienia, polityką mieszkaniową, świadczeniami rodzinnymi, a także pracą socjalną na rzecz rodziny). Dopiero rozwój, koordynacja i usprawnienie działań na tych wszystkich polach dają realne szanse przeciwdziałania sytuacjom, w których dzieci z powodów socjalnych są zagrożone trafieniem do pieczy zastępczej.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama