Nie prowokować lawiny

O interwencjach zbrojnych (na kanwie wydarzeń w Iraku 2003)

Atak USA na Irak można uznać za niesłuszny. Jednakże argumenty jego przeciwników wydają się niewystarczające. Należy je uzupełnić.

Nie do końca można uznać argument z braku dowodów na zagrożenie bronią masowego rażenia. Kryjówek tej broni nie znaleźli ani Amerykanie z ich zwiadem elektronicznym i satelitarnym, ani inspektorzy ONZ. Husajn miał jednak czas na jej ukrycie.

Wojna prewencyjna jest z pewnością sprzeczna z prawem międzynarodowym, podobnie jak zmienianie siłą rządów w suwerennym kraju (wyzwolenie Kuwejtu dwanaście lat temu wyglądało całkiem inaczej). „Nie stosowanie się przez Irak do rezolucji nr” to za mało — ONZ nie jest superrządem planety. Argumentacja moralna stoi jednak wyżej niż formalno-prawna, a Husajn jest istotnie brutalnym dyktatorem.

Nie przekonuje argument, że w danym kraju większość jest przeciwna wojnie. Większość często się myli. Część motywacji przeciwników wojny, czy to demonstrantów czy polityków, to tchórzostwo, wygodnictwo, histeryczny antyamerykanizm, narastający w Europie Zachodniej, i naiwny pacyfizm, oznaczający przyzwolenie dla drapieżcy.

Są jednak dalsze racje, moralne i polityczne. Bardzo wyraźnie przeciw wojnie wypowiedział się Papież, największy moralny autorytet dzisiejszego świata. Nasze media donoszą o tym, ale wniosków nie wyciągają. Tymczasem chrześcijańskie zasady są jasne: dopuszcza się tylko wojnę obronną. Jest to pewne samoograniczenie, ale etyka go wymaga. Jeśli tę zasadę odrzuci się raz, będzie odrzucana stale!

To oczywiście nie wszystko. Atak na Irak spowoduje mnóstwo ofiar. Więcej, niż gdyby się od niej wstrzymać. Przy starannej obserwacji Husajn nie zdążyłby wydobyć i użyć domniemanych tajnych broni. A ofiary ataku USA to nie tylko polegli w czasie walk i bombardowań, które zapewne nie będą długie. To także ofiary wstrząsów wewnętrznych w Iraku, jakie nastąpią potem. Jeśli reżim Husajna jest istotnie znienawidzony, dojdzie do wojny domowej, uwolnieni mieszkańcy Iraku rzucą się mordować faktycznych i rzekomych zwolenników dyktatora wraz z rodzinami (w Algierii po wycofaniu się Francuzów zginęło w ten sposób mnóstwo ludzi). W następnej odsłonie, za parę lat, ginąć będą sympatycy Zachodu, uznani za zdrajców.

Doświadczenia z wojny o Kosowo są złe. Zrujnowano demokratyczny już kraj europejski, Serbię, zabierając jej prowincję. Albańczycy mogli się mścić na Serbach (mordy, uchodźcy, burzenie kościołów). Agresja albańska rozlała się na Macedonię. Nie ma szansy na wycofanie sił okupacyjnych. Główną siłą w Kosowie jest mafia. Na papieskie ubolewanie z powodu tej wojny też wzruszano ramionami...

Wojna pogorszy sytuację chrześcijan w świecie islamu. W Iraku ich sytuacja jest znośna i są dość liczni (rzędu 1 mln); na nich też spadają bomby. W kraju tym mordowali ich nie Arabowie, lecz Turcy i Kurdowie, może dojść do tego ponownie. O tych chrześcijanach, którzy przetrwali od starożytności, świat zachodni pamiętać nie chce.

Nasilenie wrogości między światem arabskim i europejskim spowoduje następne ofiary, i to znacznie większe. Jest to ryzyko wręcz nieobliczalne — od sprowokowania aktów terroru na wielką skalę aż do wojny światowej w dalszej przyszłości! W interesie cywilizacji zachodniej jest otwarcie świata islamu, co pozwala wpływać nań pokojowo, jak też dialog na płaszczyźnie wartości ludzkich i wiary w jednego Boga. Tymczasem wojna spowoduje usztywnienie i wrogość. To samo jest celem ekstremistów muzułmańskich.

Jeśli motywacja USA jest typu moralnego, to dlaczego kraj ten jednym palcem nie obalił reżimu islamskiego w Sudanie, winnego śmierci dwóch milionów Murzynów, chrześcijan i animistów, oraz innych okrucieństw? Można by naprawdę uratować mnóstwo ludzi i ukarać zbrodniarzy.

Przeciwnicy wojny zauważają, że brakuje dowodów na poparcie Husajna dla Osamy ibn Ladena. To za mało powiedziane. Husajn nie jest zwolennikiem Osamy, lecz rywalem o przywództwo w świecie arabskim! Zarówno personalnie, jak ideowo. Fundamentalizm islamski to religijny fanatyzm; Husajn swoich fundamentalistów zwalcza, bo jego model to „racjonalny”, laicki totalitaryzm z wodzem, partią, narodem i państwem, wzorowany zresztą na koncepcjach europejskich. Po jego obaleniu fundamentaliści zyskają.

Wybór Iraku wynika zapewne z doraźnych interesów sojuszników USA: Kuwejtu i Arabii Saudyjskiej, skądinąd siedlisk muzułmańskiego konserwatyzmu, które obawiają się agresywnego sąsiada, oraz oczywiście Izraela, który prowadząc politykę konfrontacji ze światem arabskim chciałby wciągnąć do niej innych. Kto o tym mówi, naraża się na zarzut antysemityzmu; tymczasem polityka Izraela to dosypywanie prochu do beczki, zgubne dla samych Izraelczyków. [Arabowie postrzegają Izraela jak my Irak, atak nań uważając za moralnie usprawiedliwiony; nazwą go „Freedom for Palestine”.]

Jak się to ma do Polski? Po pierwsze, gdy konie kują, nie nadstawiać żabiej łapki. Po drugie, aprobując interwencję mocarstw w mniejszych krajach, Serbii czy Iraku, kręcimy powróz na własną szyję. Już za kilka lat silniejszy sąsiad może powiedzieć, że anarchia w Polsce wymaga interwencji; w XVIII wieku radą na tę anarchię okazały się rozbiory...

(Rzeczpospolita z 24 III 2003)

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama