Jednym z podstawowych problemów Polski jest demoralizacja w życiu publicznym, której wyrazem jest m.in. nieprzejrzysty lobbying, doraźny charakter polityki i brak uczciwej debaty
KS. IRENEUSZ SKUBIŚ: — W niektórych mediach lansowany jest negatywny wizerunek PiS-u. Czy wobec tego nie lepiej zastąpić negatywną retorykę „walki z układem” pozytywnym postulatem „odnowy moralnej”? Wołanie o IV RP nabrałoby wówczas nowego blasku, a trzeba pamiętać, że dzięki tym postulatom po aferze Rywina PiS doszło do władzy. Dzisiaj jesteśmy po aferze hazardowej, więc może warto nad taką koncepcją popracować.
MAREK KUCHCIŃSKI: — Rzeczywiście, większość mediów prywatnych, a do nich powoli dołączają publiczne, prowadzi zmanipulowane działania przeciwko PiS-owi, głównie przeciwko prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu. Podobną dezinformację prowadziły do 10 kwietnia na temat działalności prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dopiero po katastrofie smoleńskiej Polacy usłyszeli prawdę o swoim prezydencie, o tym, jak wspaniałym był człowiekiem, jak mądrym prezydentem i jak kochał Polskę.
Jeszcze przed aferą Rywina jednym z naszych postulatów była odnowa moralna w życiu publicznym. I nie chodziło tylko o naprawę i oczyszczenie państwa, likwidację korupcji czy walkę z tzw. układami. Chodziło także o ukazywanie, na własnym przykładzie, postaw pożądanych w polityce, kodeksu etycznego, który powinien obowiązywać polityków. Czy dzisiaj jesteśmy w stanie dotrzeć do większości Polaków jedynie za pomocą pozytywnych przykładów, nie pokazując im negatywnych znamion działania władzy... To będzie bardzo trudne, ale oczywiście zgadzam się, że hasło odnowy moralnej powinno być jednym z fundamentów naszych działań.
— Różnie może wyglądać scena polityczna po najbliższych wyborach. Czy możliwa jest jeszcze koalicja PiS-u z PO?
Teoretycznie nie możemy w polityce wykluczyć żadnych koalicji. Jednak praktyka ostatnich lat pokazała, że program rządu i Platformy tak bardzo różni się w podstawowych kwestiach od naszego programu, od naszej wizji Polski, od potrzeb Polaków, że trudno sobie wyobrazić współpracę w ramach jednego gabinetu. Przykładowo, jednym z poważnych problemów państwa polskiego jest dzisiaj rosnące rozwarstwienie społeczne. Powiększa się liczba ludzi, którzy żyją na granicy ubóstwa. Pogłębia się różnica między wąską grupą najlepiej zarabiających w Polsce, którzy niejednokrotnie unikają podatków, a wielką rzeszą Polaków żyjących mniej niż skromnie, na których spoczywa ciężar odpowiedzialności za państwo i za gospodarkę. Obecny rząd przyczynia się do powiększania tej różnicy. PiS się temu przeciwstawia. Czy te zasadnicze różnice są do pogodzenia? Wątpię. Wydaje się, że programowo najbliżej jest nam do PSL-u.
— Jarosław Kaczyński w kampanii prezydenckiej posłużył się hasłem: „Polska jest najważniejsza”. Jak to hasło przekłada się na konkrety? Co dzisiaj jest dla Polski najważniejsze?
Po pierwsze — świadomość naszego dziedzictwa historycznego, państwowości polskiej i narodu, w tym troska o chrześcijańską hierarchię wartości, wokół której od tysiąca lat naród polski kształtuje się przy wsparciu, co trzeba podkreślić, Kościoła katolickiego.
Druga kwestia ma już charakter ściśle polityczny. Chodzi o budowę silnego, suwerennego państwa, nie tylko w kategoriach polityki zagranicznej, ale i wewnętrznej. Mamy na myśli sprawnie funkcjonującą administrację i urzędników państwowych, dla których etosem jest służba niepodległemu państwu. Państwo musi opiekować się najsłabszymi grupami zawodowymi i społecznymi, ale powinno też wspierać rozwój gospodarczy całego kraju. Kolejnym więc elementem jest gospodarka Polski, która może z powodzeniem funkcjonować przynajmniej na poziomie europejskim jako jedna z kilku równorzędnych i największych gospodarek, biorąc pod uwagę siłę i wielkość Polski. Polska jest szóstym krajem w Europie, a więc nasze ambicje są słuszne. Warto jednak zaznaczyć, że choć opowiadamy się za gospodarką wolnorynkową, jej strategiczne sektory nie mogą być prywatyzowane.
— Pojawia się tu problem własności. Po 1989 r. uznaliśmy, że Polska wraca na drogę kapitalizmu. Za sprawą prywatyzacji wyprzedano obcemu kapitałowi ogrom narodowego dobra. Okazało się, że Polacy są za biedni, żeby kupić akcje wielkich fabryk czy banków. Przed wojną mieliśmy jednak rozwiniętą spółdzielczość, o której po 1989 r. praktycznie zapomniano. Czy jest szansa na powrót do idei spółdzielczości, dzięki której całe społeczeństwo może brać udział w budowaniu dostatniej Polski? Z jednej strony państwowy budżet byłby zasilany dzięki zdrowym mechanizmom gospodarczym, a z drugiej — napełniałyby się portfele Polaków, bo zyski nie „pofrunęłyby” za granicę.
Naszym zdaniem, w Polsce powinna funkcjonować i własność prywatna, i państwowa — w strategicznych gałęziach gospodarki, ważnych dla bezpieczeństwa państwa. Ale jest u nas miejsce także dla własności spółdzielczej czy związkowej. Wielokrotnie staraliśmy się zmienić przepisy dotyczące własności spółdzielczej, tak żeby uporządkować system funkcjonowania różnych spółdzielni, np. mieszkaniowych. Chcieliśmy wzmocnić rolę członków spółdzielni, ułatwić rozwój ich działalności. Ruch spółdzielczy, jaki miał miejsce w Polsce przed 60 czy 70 laty, to dobry kierunek. Dobrym przykładem są tu np. Kasy Stefczyka.
— Przyjrzyjmy się też młodemu pokoleniu Polaków. Rodzą się pytania o szkolnictwo, bo jego kondycja finansowa pozostawia wiele do życzenia, ale także o wychowanie. Jaka jest tutaj rola państwa? Mamy teraz nową, bardzo niedobrą ustawę, dotyczącą zapobiegania przemocy w rodzinie, która de facto pozbawia rodziny naturalnego prawa do wychowania swych dzieci.
Ustawa ta, niedawno wprowadzona siłami koalicji rządowej, jest zdecydowanie szkodliwa. Tutaj nie ma nawet nad czym dyskutować, a można jedynie ubolewać. Wręcz obraźliwe jest dla polskich rodzin traktowanie ich jak środowiska zagrażającego dzieciom, wymagającego nadzoru i sankcji. Rolę państwa widzimy natomiast głównie w sferze edukacji. Państwo musi brać udział w całym procesie wychowania młodych pokoleń Polaków. Nie może uchylać się od tego obowiązku ani zrzucać odpowiedzialności na inne podmioty. Nie powinno pozbywać się kontroli ani nadzoru nad szkołami prowadzonymi przez samorządy, a już na pewno musi je wspierać, także finansowo. Nie można dopuszczać do likwidacji małych szkół, zwłaszcza w terenach wiejskich, gdzie częstokroć, oprócz parafii, pełnią one rolę instytucji cywilizacyjnych (kulturotwórczych). Ponadto — to kuratorzy powinni sprawować pieczę nad standardami w kształceniu. Obecnie zaś tendencja jest odwrotna: kuratoria mają coraz mniejsze możliwości wpływu. Państwo powinno też wpływać na inne aspekty polityki oświatowej, np. wykaz podręczników i treści programowe. Ta ostatnia uwaga w szczególny sposób dotyczy historii Polski i historii powszechnej.
— We Francji szkoła wypożycza podręczniki uczniom. U nas każdy uczeń musi je kupować, co dla wielu rodzin oznacza duży koszt. Czy nie należałoby pomyśleć o podobnym systemie, pomagając ludziom?
Przykład francuski warto rozważyć. Zmieniają się programy i trzeba kupować ciągle nowe podręczniki. Państwo powinno więc wesprzeć rodziny w tym względzie, tym bardziej że teraz spodziewamy się zwiększenia podatku VAT, a to odbije się na kosztach edukacji.
— Powróćmy do spraw związanych z układem parlamentarnym. Jak Pan Marszałek scharakteryzowałby rolę konstruktywnej opozycji? Czym ona jest i czym być powinna?
Opozycja kontrolująca funkcjonowanie rządu pilnuje, żeby realizował on obietnice programowe, dzięki którym wygrał wybory. Pilnuje też, by rząd w poszczególnych resortach prowadził politykę całościowo, co ma służyć umacnianiu państwa i zapewnianiu jak największego bezpieczeństwa obywatelom. Wreszcie żeby rząd pilnował spraw międzynarodowych, zarówno w ramach UE, jak i szerzej, z uwzględnieniem np. bezpieczeństwa energetycznego. Konstruktywna opozycja powinna dysponować propozycjami alternatywnymi do propozycji rządowych, gdy chodzi o inicjatywy ustawodawcze. Przykład? Już od wielu lat borykamy się z tragicznymi skutkami powodzi i podtopień w różnych częściach Polski. Rząd podchodził do tego problemu opieszale, chociaż w mediach premier i ministrowie pokazywali się bardzo często na terenach powodziowych. Opozycja zaproponowała całościowy program zapobiegania powodziom i przeciwdziałania ich skutkom. Okazuje się, że miała rację. Jest to więc krytyka rządu, ale jednocześnie propozycja konkretnych alternatywnych rozwiązań.
W przypadku dobrych działań rządu opozycja konstruktywna powinna je wspierać. Tymczasem gdy Jarosław Kaczyński był premierem, prawie wszystkie ustawy, uchwalane przez większość parlamentarną, Platforma Obywatelska odrzucała. Obecnie prawie 90 proc. projektów ustaw, także rządowych, jest popieranych przez PiS.
— Tak dużo się dzieje, a niewiele na ten temat wiadomo. Wiele inicjatyw opozycji jest wyciszanych. Podobnie wyciszane w mediach są też niebezpieczne działania rządu, jak choćby zbyt szybkie uleganie presji UE.
Jako opozycja przedstawiamy swoje stanowisko na konferencjach prasowych, których jest nieraz kilka dziennie. Jesteśmy jednak przedmiotem manipulacji ze strony mediów, które niejednokrotnie prezentują jedynie fragmenty naszych wystąpień, i czynią to tendencyjnie. Prezes Jarosław Kaczyński zwołał np. konferencję prasową, żeby odnieść się do stanu finansów publicznych, przedstawiając dramatyczną sytuację — stumiliardową dziurę w budżecie. Ten problem ukrywa się przed narodem, a w relacjach z konferencji Jarosław Kaczyński odpowiada na jakieś mało istotne pytanie dziennikarza, dotyczące zupełnie innej sprawy. Ciężko jest przebić się do opinii publicznej z naszymi postulatami, chociaż nasz szczegółowy program odnosi się do wielu ważnych spraw. Tak też było w sprawie umocnienia znaczenia Polski w UE. Wielokrotnie to podkreślaliśmy, nawet dając obecnie rządzącym za przykład Niemców, którzy dbają o własne państwo. Wielokrotnie mówiliśmy o rosnącym zadłużeniu, które będą spłacać następne pokolenia; ostrzegaliśmy przed tzw. dziką prywatyzacją; informowaliśmy, że prawie o 30 proc. spadła ściągalność podatków w porównaniu z czasem rządów Jarosława Kaczyńskiego; wskazywaliśmy wiele błędnych działań rządu — było to jednak umiejętnie przemilczane bądź pokazywane incydentalnie.
— Czy Panu Marszałkowi nie wydaje się, że nagłaśnianie konfliktu na Krakowskim Przedmieściu to też manipulacja?
Niestety. Po pierwsze — celowo odwraca się uwagę od głównych problemów życia politycznego, publicznego i gospodarczego w Polsce. A to są problemy przede wszystkim obecnego rządu. Po drugie — chodzi o walkę środowisk lewackich, które są obecne w kręgach PO i postkomuny, które uznały, że warto ten obszar wykorzystać do walki politycznej i ideologicznej z Kościołem.
— A co z katastrofą smoleńską? Jaką postawę przyjąć wobec tej tragedii?
Obecnie rządzący chcą maksymalnie wyciszyć katastrofę, usunąć ją z debaty publicznej, aby nie padły pytania o odpowiedzialność rządu. A ta katastrofa nie może być zapomniana, jej przyczyny oraz okoliczności muszą być wyjaśnione. Powołaliśmy zespół parlamentarny, który pracuje bardzo intensywnie. Pytań i wątpliwości jest wiele. Jedno jest dla nas oczywiste. Podróż Prezydenta Rzeczypospolitej i pozostałej elity polskiego państwa nie była odpowiednio przygotowana i zabezpieczona. I za to odpowiada bezpośrednio premier rządu i jego ministrowie. Nie ulega też wątpliwości polityczna odpowiedzialność premiera Donalda Tuska za zgodę na to, żeby Rosjanie przejęli śledztwo. Nie wiem, z czego to wynika: czy to z braku poczucia odpowiedzialności za państwo, czy z zaślepienia nienawiścią do prezydenta Kaczyńskiego...
opr. mg/mg