Święty dzieci i polityków

Kanonizowany 5 czerwca przez papieża Franciszka o. Stanisław Papczyński, założyciel Zgromadzenia Księży Marianów Niepokalanego Poczęcia NMP, został spontanicznie przez wiernych uznany za patrona dzieci nienarodzonych. Dlaczego?

Kanonizowany 5 czerwca przez papieża Franciszka o. Stanisław Papczyński, założyciel Zgromadzenia Księży Marianów Niepokalanego Poczęcia NMP, został spontanicznie przez wiernych uznany za patrona dzieci nienarodzonych. Dlaczego?

Święty dzieci i polityków

Mały Wojtuś zasypia tylko tutaj, na Mariankach w Górze Kalwarii. Jego mama codziennie po południu przyjeżdża z wózkiem na teren sanktuarium. Widać o. Papczyński nadal czuwa nad dziećmi: i tymi małymi, i tymi, które dopiero czekają, żeby przyjść na świat.

Dziecko, które żyje

Miłość i troskę o. Papczyńskiego potwierdza cud za jego wstawiennictwem, uznany w procesie beatyfikacyjnym. W 2001 r. pewna kobieta w drugim miesiącu ciąży trafiła szpitala w Ełku z podejrzeniem poronienia – ale wykonane 30 marca badania wykazały żywotność płodu i normalny stan pęcherzyka płodowego, wróciła więc do domu. Po kilku dniach z silnymi bólami brzucha znów znalazła się w szpitalu. Kolejne badanie – wykonane 1 kwietnia – wykazało, że płód pozbawiony jest czynności serca, a pęcherzyk płodowy jest mniejszy niż w poprzednich dniach. Postawiono diagnozę poronienia wewnętrznego. Lekarz zalecił kobiecie odstawienie leków podtrzymujących ciążę, by mogło dojść do samoistnego poronienia martwego płodu. Badania wykonane następnego dnia potwierdziły diagnozę i podjęto decyzję, że jeśli w ciągu kilku dni nie nastąpi samoistne poronienie, zostanie przeprowadzony zabieg usunięcia martwej ciąży. Kolejne badanie USG, wykonane kontrolnie przed zaplanowanym zabiegiem – 4 kwietnia – nieoczekiwanie wykazało, że dziecko żyje. Lekarz zdając sobie sprawę, że jest to medycznie niewytłumaczalne, powtórzył badanie innym aparatem – wynik był taki sam. Zdrowe dziecko przyszło na świat 17 października. Przez cały ten czas, od momentu zagrożenia życia dziecka w ciąży – to znaczy od 28 marca – rodzina i bliscy kobiety modlili się do Boga za wstawiennictwem o. Stanisława Papczyńskiego. Choć w języku kościelnych dokumentów mówi się o „wznowieniu ciąży”, cud ten był de facto wskrzeszeniem martwego dziecka w łonie matki. W obliczu tego cudu, ale i innych świadectw zapisanych w złożonej przy grobie o. Papczyńskiego księdze łask o szczęśliwie urodzonych dzieciach trudno się dziwić, że św. Stanisław Papczyński spontanicznie przez wiernych uznany został za patrona dzieci nienarodzonych i rodziców pragnących potomstwa oraz patrona wszystkich obrońców życia.

Wieczernik, który przetrwał

Miejscem najważniejszym w kulcie św. Stanisława Papczyńskiego jest sanktuarium na Mariankach w Górze Kalwarii. Właśnie tam, w maleńkim kościele zwanym Wieczernikiem, znajduje się grób założyciela Zgromadzenia Księży Marianów. Historia tego miejsca jest niezwykła i sięga połowy XVII w. Wtedy to zniszczoną przez Kozaków i Węgrów wieś nabył poznański biskup Stefan Wierzbowski, który marzył, by zbudować Nową Jerozolimę, będącą dokładnym odzwierciedleniem świętego miasta i jednocześnie sanktuarium Męki Pańskiej. Kazał wznieść kościoły i klasztory, odpowiadające poszczególnym miejscom na mapie Jerozolimy: od Wieczernika, poprzez Cedron, Kaplicę Piłata, aż po Kalwarię, samo miasto zaś zaplanował na planie krzyża. Dodatkowo sprowadził z Jerozolimy ziemię w workach i nakazał rozsypać ją wzdłuż głównych dróg osady. Prawa miejskie Nowej Jerozolimie nadał Michał Korybut Wiśniowiecki w 1670 r.

– Wieczernik początkowo był kaplicą przy klasztorze Dominikanek – tłumaczy ks. Wojciech Skóra MIC, kustosz sanktuarium na Mariankach i postulator w procesie beatyfikacyjnym o. Papczyńskiego. – Stał jednak na bagnach i jego utrzymanie wymagało ciężkiej pracy. Gdy dowiedział się o tym o. Papczyński, zaproponował siostrom, że marianie zamienią się z nimi i oddadzą swój klasztor, znajdujący się na górze Syjon. Jako że Wieczernik rozpoczynał pielgrzymkę pątników po Nowej Jerozolimie, marianie mieli tu ważne zadanie wyspowiadania wszystkich przybywających, a następnie poprowadzenie ich w drogę krzyżową.

Do Wieczernika do o. Stanisława przyjeżdżał słuchać kazań Jan III Sobieski, u niego spowiadał się nuncjusz apostolski, tutejsi ludzie zaś nazywali go „świątobliwym cudotwórcą”, bo miał dar prorokowania i łaskę uzdrawiania.

Dziś Wieczernik jest jedynym, co zostało z „Jerozolimy Mazowsza” – choć budowany był tylko jako tymczasowy, prowizoryczny budynek z planami późniejszej rozbudowy. Ocalał, bo w 1701 r. pochowano w nim o. Stanisława Papczyńskiego. Zaprojektowany prawdopodobnie przez Jakuba Fontanę biały sarkofag jest pochylony ze względu na podmokły teren pod kościołem, ale ludzie mówią, że o. Papczyński chce po prostu patrzeć na ołtarz.

Żołnierze z Puszczy

Jan Papczyński urodził się w 1631 r. Podegrodziu niedaleko Starego Sącza w wielodzietnej rodzinie miejscowego kowala i sołtysa. Uczył się w kolegiach pijarskich i jezuickich, a studia przerywały mu i ciężka choroba, z której został cudownie uzdrowiony, i wojny, i kolejne epidemie, przetaczające się przez Europę. W czasie gdy studiowanie było niemożliwe, wracał do rodziców, żeby u nich pracować. Pisał później: „Dziękuję Bogu, że to z Jego woli byłem wtedy zobowiązany przez moich Rodziców do pasienia trzody, ponieważ (…) przebywając na pastwiskach, zachowałem sumienie czyste i święte!”.

Mając 23 lata, nie zważając na rozpacz matki, która usilnie próbowała go ożenić, Jan wstąpił do zakonu pijarów, znanego z umiłowania Maryi oraz poświęcającego się kształceniu zaniedbanej młodzieży. W nowicjacie otrzymał imię Stanisław od Jezusa i Maryi. W lipcu 1656 r. złożył śluby zakonne, a w 1661 r. przyjął święcenia kapłańskie. Uczył retoryki, znany był jako świetny kaznodzieja i spowiednik. Wewnętrzne spory w zakonie sprawiły, że w trosce o jego jedność i przywrócenie spokoju Papczyński poprosił o możliwość odejścia. Jednocześnie niespodziewanie dla wszystkich złożył Oblatio, czyli akt całkowitego ofiarowania się Trójjedynemu Bogu i Bogarodzicy Maryi Niepokalanek i ogłosił zamiar założenia Towarzystwa Księży Marianów Niepokalanego Poczęcia. Zamieszkał w Luboczy na Mazowszu, gdzie na cześć Maryi przywdział biały habit, jednocześnie przygotowywał też regułę, którą nazwał Norma vitae. Następnie wyjechał do Puszczy Korabiewskiej, żeby żyjącej tam małej wspólnocie pustelników zaproponować swoją wizję życia zakonnego.

– Nie wiemy, jak tu wyglądało za czasów o. Stanisława – przyznaje ks. Zbigniew Borkowski MIC, proboszcz parafii w Puszczy Mariańskiej (dawniej: Korabiewskiej). – Na pewno była puszcza, rosły drzewa i mieszkali pustelnicy, dawni żołnierze, którzy mieli swoje przyzwyczajenia i nawyki. O. Papczyński przyjechał tu ze swoją regułą i próbował okiełznać starych weteranów. Były momenty, że był załamany i wydawało mu się, że nie uda się stworzyć nowego zakonu. Mimo wszystko się nie poddał, wytrwał i ostatecznie właśnie w tym miejscu powstała pierwsza mariańska wspólnota.

Współczesny kościół w Puszczy Mariańskiej nie pamięta już o. Stanisława, tamten wybudowany przez niego spłonął. Pozostała tylko deska po zniszczonym w ogniu obrazie Matki Bożej i srebrna sukienka.

Dla cnót Maryi

„Eremici marianie” zostali zatwierdzeni przez bp. Wierzbowskiego w 1677 r. i nie byli jeszcze tym, o czym marzył o. Papczyński. On nie chciał być pustelnikiem: on chciał apostołować. – Nazwano go „apostołem Mazowsza” – mówi ks. Borkowski – bo wyjeżdżał często z Puszczy Mariańskiej do okolicznych miejscowości, żeby tam głosić kazania, spowiadać i wspomagać w pracy księży diecezjalnych.

W 1690 r. o. Papczyński starał się o zatwierdzenie swojej Norma vitae u papieża Aleksandra VII. Pojechał w tym celu do Rzymu, ale trafił akurat na śmierć papieża. Ponownie po papieską zgodę wysłał w 1698 r. prokuratora generalnego. Ostatecznie zatwierdzenie swojego zakonu marianie uzyskali w listopadzie 1699 r. O. Papczyński w międzyczasie przyjął zaś kolejną fundację w Goźlinie na Mazowszu.

Goźlin, czyli Mariańskie Porzecze, to trzecia (po Puszczy Mariańskiej i Górze Kalwarii) placówka, założona przez o. Papczyńskiego. – Ojciec na pewno chodził po tej ziemi, ale w obecnym kościele nie był – mówi miejscowy proboszcz, o. Jan Krajewski MIC. – Pierwszy kościół zbudowany był nieopodal i spłonął po zaledwie 70 latach istnienia. Został po nim obraz, który według tradycji o. Stanisław miał przywieźć z rodzinnego domu: choć trudno powiedzieć, skąd tak duży, wysoki prawie na dwa metry wizerunek Matki Bożej miałby się znaleźć w góralskiej chacie. Kościół cały pokryty jest malowidłami, ale najbardziej charakterystyczna dla naszego założyciela jest dziesięcioramienna gwiazda na sklepieniu, obrazująca dziesięć cnót Maryi: najczystsza, najroztropniejsza, najpokorniejsza, najwierniejsza, najpobożniejsza, najposłuszniejsza, najuboższa, najcierpliwsza, najmiłosierniejsza, najboleśniejsza.

Na krawędzi

O. Papczyński aż do śmierci był przełożonym generalnym zgromadzenia i do ostatnich chwil zachował przytomność umysłu. Zmarł 17 września 1701 r. w klasztorze w Górze Kalwarii. Z pamiątek po nim zachowało się bardzo niewiele: przechowywana w Puszczy Mariańskiej monstrancja, której używał i wystawiony w muzeum na Mariankach Mszał z ręcznie dopisaną przez Papczyńskiego Mszą wotywną o św. Rafale Archaniele.

– Problem z pamiątkami polegał na tym, że zgromadzenie w pewnym momencie stanęło na krawędzi istnienia – tłumaczy ks. Zbigniew Borkowski MIC. – W zaborze rosyjskim władze zakazały przyjmować kandydatów. W pierwszych latach XX w. był już tylko jeden żyjący marianin, o. Wincenty Sękowski. Dowiedział się o tym wychowanek marianów, ks. Jerzy Matulewicz i postanowił ratować sytuację i wstąpić do zgromadzenia. Udał się też do Rzymu z propozycjami zmian w regule, a po śmierci o. Sękowskiego został generałem zgromadzenia, które powoli zaczęło się odradzać. Wtedy też – żeby nie rzucać się w oczy zaborcom – marianie zaczęli nosić czarne sutanny zamiast białych habitów. Zgromadzenie odżyło, ale nie zmienia to faktu, że przez długie lata nasze klasztory i kościoły stały puste, więc nie było komu dbać o przechowanie pamiątek.

Nie upada

– Przechylony sarkofag o. Papczyńskiego w Wieczerniku jest dla nas symboliczny – mówi ks. Wojciech Skóra MIC. – Trochę jak nasze zgromadzenie jest w ciągłym upadku, a jednak, dzięki Opatrzności Bożej, nie upada do końca i trwa. Ta Opatrzność sprawiła przecież, że spośród wszystkich bogato obdarowanych wówczas zakonów zostali tylko marianie, którzy dziś są najstarszym męskim zgromadzeniem zakonnym powstałym na ziemiach polskich.

Prowincjał Zgromadzenia Księży Marianów ks. Paweł Naumowicz przekonuje, że przesłanie św. Stanisława Papczyńskiego jest wciąż aktualne. – Mówił on, że każdy człowiek jest mistyczną świątynią Boga, której poświęcenie dokonuje się przez sakramenty chrztu i spowiedzi. Zwracał uwagę na znaczenie Miłosierdzia Bożego i zachęcał do pełnienia uczynków miłosierdzia. Uczył, że nie ma ludzi niechcianych, niegodnych życia, bo każdy jest powołany i kochany przez Boga. Dawał świadectwo i wzywał do świętości i piękna życia ludzkiego. Nie miał zahamowań, by odnosić się do świata polityki, na przykład jako przeciwnik liberum veto. Powtarzał też, że prawa boskie zawsze powinny być ponad prawami ludzkimi, dlatego byłby również dobrym patronem polityków – podsumowuje Naumowicz.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama