Z oceną kardynała radzę poczekać

Przypadek kard. George'a Pella skazanego za pedofilię jest bardzo niejednoznaczny. Tym bardziej dziwią kategoryczne reakcje mediów

Przypadek kard. George'a Pella, opisany przez ks. Artura Stopkę w tym wydaniu „Przewodnika”, jest emblematyczny. Przypomnę, że kardynał został oskarżony i skazany za pedofilię. Z jednej strony jego przykład pokazuje stanowczą walkę Watykanu z pedofilią w Kościele, i to nawet wtedy, gdy dotyczy ona najwyższych hierarchów kościelnych. Z drugiej jednak, w procesie, jaki mu wytoczono, dała o sobie znać presja środowisk lewicy obyczajowej, aby karać za pedofilię przede wszystkim księży i w nich upatrywać zasadnicze źródło tego zjawiska w społeczeństwie. Tylko dlatego, że tacy księża jak kardynał Pell nie pasują do nowego porządku świata, który ta lewica chciałaby urządzić.

Skazany kardynał jest od lat znany ze swojego bardzo stanowczego sprzeciwu wobec liberalizacji prawa australijskiego dotyczącego „małżeństw” homoseksualnych, aborcji czy edukacji seksualnej. Z tego też powodu nieraz był już przedmiotem ostrej krytyki medialnej. Niektórym udało się w ostatnich latach zrobić naprawdę wiele, żeby kardynałowi wszelką osobistą wiarygodność odebrać. I to od samego początku, jeszcze wtedy, gdy orzeczenie sądu pierwszej instancji nie było nawet ogłoszone, i kolejny raz przed decyzją o odrzuceniu odwołania od tego orzeczenia. A mówię to także po zasięgnięciu opinii moich bliskich znajomych, którzy bardzo aktywnie uczestniczą w życiu Kościoła w Australii i dla których medialny nacisk, jaki dało się odczuć podczas całego procesu, miał również znaczenie. I posiadał ich zdaniem znamiona ideologicznej propagandy. Nie tyle w kontekście rzeczywiście istniejącego problemu pedofilii w Kościele, o którym media mają prawo, a nawet powinny mówić, ale w zupełnie bezkrytycznym odniesieniu tych samych mediów do rewolucji obyczajowej, jaka ma miejsce. Zderzenie poglądów kardynała z propagowaną w społeczeństwie australijskim nową koncepcją małżeństwa i rodziny okazało się światopoglądowym starciem.

Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w Polsce, kiedy okazało się, że sprawa oskarżeń o wykorzystanie nieletnich przez Krzysztofa Sadowskiego długo nie znajdowała się w centrum uwagi takich mediów jak TVN czy „Gazeta Wyborcza”. Musieliśmy poczekać, aż sprawa zostanie szczegółowo przez dziennikarzy zbadana. Jeśli zadecydowała o tym rzetelność dziennikarskiego śledztwa, jestem za takim czekaniem. Tylko dlaczego tej samej staranności o rzetelność i obiektywność nie było widać  w informowaniu o przypadkach wykorzystania nieletnich przez duchownych? Dlaczego w ich przypadku wydaje się opinie także wtedy, gdy konkretna sprawa nie została jeszcze wystarczająco zbadana?

W sprawie kardynała Pella Stolica Apostolska postępuje uczciwie: respektuje orzeczenia sądownictwa świeckiego, ale jednocześnie rozpoczyna własny proces kościelny. Powtarza też opinię samego kardynała, który uważa się za osobę niewinną, choć tej opinii oczywiście nie autoryzuje. Przypadek kardynała Pella jasno jednak pokazuje, że Kościół nie chce ulec medialnej presji: że jeśli oskarżenia o wykorzystanie seksualne dotyczą duchownego, to on na pewno jest winny. Jeden z trzech sędziów, którzy wspólnie orzekli o odrzuceniu odwołania, przyznał, że dowody potwierdzające winę kardynała nie są wystarczająco przekonujące. Zagłosował on przeciw odrzuceniu odwołania, został jednak przez dwóch innych przegłosowany.

Ostrożność Stolicy Apostolskiej w tej sprawie nie wynika jednak z faktu, że mamy do czynienia z osobą pełniącą ważne funkcje w Kościele, ale że trudno jest nie widzieć wspomnianego powyżej kontekstu tej sprawy.

Czy podzielam styl, w jakim kardynał Pell przekonuje Australię do wartości chrześcijańskich? Mnie on nie odpowiada, jest zbyt konfrontacyjny. Tylko czy to oznacza, że gdyby był on inny, nie budziłoby to podobnego sprzeciwu? Nie mam tej pewności. Prawda, która wyzwala, czasami bardzo boli. A że z tego powodu rodzi gniew? Niestety, tak też bywa. Właśnie dlatego poczekam na zakończenie kościelnego procesu w tej sprawie. Może nie jest ona wcale taka oczywista.

Ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny „Przewodnika Katolickiego”

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama