Gender - kolejne współczesne wyzwanie dla Kościoła

Ideologia gender to kolejny element kulturowej subiektywizacji rzeczywistości, mającej ostatecznie służyć usprawiedliwieniu dowolnych zachowań w sferze seksualnej

Gender - kolejne współczesne wyzwanie dla Kościoła

W ostatnim czasie byliśmy świadkami wielkiej batalii tzw. środowisk postępowych na rzecz genderyzmu, ideologii tzw. płci kulturowej wspieranej mocno i szeroko reklamowanej przez środki masowego przekazu. Wiązało się to, jak zwykle w takich sytuacjach, z atakiem na katolickie stanowisko dotyczące tradycyjnego porządku społeczno-kulturowego, w tym rodziny. Do tego stopnia sięgnęła bezczelność tych środowisk, że wysyłały one petycje do papieża domagając się zrewidowania nauki moralnej i społecznej Kościoła w odniesieniu do tzw. naukowego genderyzmu. Ot chociażby wspomnieć tu list skrajnych feministek zrzeszonych wokół Ligi Polskich Kobiet wysłany do papieża w grudniu 2013 roku, w którym oskarża się Episkopat Polski o ignorancję w sprawie genderyzmu, jaką ten miał wykazać się w swej odezwie do Ludu Bożego w uroczystość Świętej Rodziny. Tymczasem analiza tej odezwy wykazuje dogłębne zrozumienie problemu i świadomość niebezpieczeństwa, jakie ta ideologia niesie ze sobą w praktyce. Poza uwagą, że już kiedyś przerabialiśmy podobne naukowe podejście do niejednej ideologii (np. tzw. naukowy socjalizm, czy tzw. świeckie światopoglądy naukowe, nauczane również na uniwersytetach), sam problem genderyzmu potrzebuje specjalnego potraktowania, by ukazać jego zgubne konsekwencje dla przyszłości społeczeństwa, Kościoła, państw i dla całej ludzkości. Ponadto, każdy katolik potrzebuje rzetelnej i zwięzłej wiedzy, by wiedzieć jak się do niego ustosunkować i jak jemu ewentualnie zaradzać.

Pojęcie gender

Nikt nie przypuszczał, że niewinnie brzmiące pojęcie gender (łac. genus) używane w języku angielskim dla określenia rodzaju gramatycznego (męskiego, żeńskiego czy nijakiego), stanie się dziś źródłem tak wielkiego wyzwania dla Kościoła i współczesnego człowieka. Ideologia gender uczyniła go kluczowym słowem dla szerzenia nowego relatywizmu (systemu) etycznego związanego z rozpasaniem seksualnym. Jej zwolennicy, pod szyldem, tzw. gender mainstreaming (dosł. główny nurt genderowy), nadali pojęciu gender kulturowego ciężaru gatunkowego, który ma decydować o dowolnym wyborze przez każdą jednostkę jej płci i kierunku rozwoju, bez brania pod uwagę jej naturalnych, biologiczno-psychologicznych uwarunkowań. Chociaż wydaje się to absurdem, jednak według tego nowego nurtu to już nie biologiczna płeć (z ang. sex), wraz z całym kontekstem somatyczno (cielesno) — psychologicznym danego człowieka, decyduje o jego tożsamosci seksualnej, ale jej kulturowy wpływ, który można od początku dowolnie wybrać, stymulować i kształtować. W rezultacie, to nie obiektywny fakt w oparciu o biologiczno-psychologiczne objawy decyduje o tym czy jestem mężczyzną czy kobietą, ale subiektywne przekonanie danego człowieka, który czuje się mężczyzną lub kobietą, nawet wtedy kiedy biologicznie nim nie jest. W ten sposób dochodzi się do usprawiedliwiania zachowań homoseksualnych i transeksualnych, które teraz nie są już przejawem choroby czy dewiacji, jak to dotychczas rozumiano, ale jedną z licznych form płci genderowej. W kształtowaniu tej ideologii mają pomóc naukowe studia promowane na wszystkich uniwersytetach świata, tzw. gender studies, które są również odpowiedzialne za tworzenie specjalnych programów wychowawczych i orientacyjnych dla dzieci, młodzieży i różnych grup społecznych. Tak to gender stało się pojęciem określającym tzw. płeć kulturową, tj. płeć, którą wbrew dotychczasowej logice i tradycyjnej kulturze (nie tylko chrześcijańskiej), można wybrać, ukierunkować i dowolnie praktykować. Skutki takiego stanu rzeczy są katastrofalne, a szerzenie podobnej ideologii służy dla usprawiedliwienia rozpasania seksualnego pod każdą formą, co wykazuje dotychczasowa praktyka.

Współczesne znaczenia zjawiska gender

Jedna ze współczesnych polskich badaczek tego zjawiska (związana ze środowiskiem Kultury Liberalnej), Emilia Kaczmarek, chcąc wytłumaczyć różnorodność znaczeniową pojęcia gender i wynikające z tego nieporozumienia, widoczne w powoływaniu się na nie różnych środowisk, podaje ich zastosowanie w wielu dziedzinach współczesnej nauki i kultury. W socjologii ma ono za zadanie uchwycić wszystko to, co łączy się z tożsamością płciową człowieka, ale nie ma podstaw biologicznych, np. różny sposób ubierania się mężczyzn i kobiet, ich role społeczne zmieniające się na przestrzeni dziejów i odmienne w różnych kulturach. W ten sposób, jak tłumaczy badaczka, chce się zachować neutralny (płciowo) opis naukowy. W politologii gender jest używane do opisu relacji między płcią a władzą i miejscem w hierarchii społecznej. Jest to ujęcie ONZ-owskie, chcące ukazać kategorie globalnych grup marginalizowanych umieszczając wśród nich kobiety obok młodzieży czy ludów autochtonicznych. Chodzi na ogół o kwestię politycznej i ekonomicznej pozycji kobiet. Wpółczesny nurt kulturowy używa dziś pojęcia gender mainstreaming. Jest to sformułowanie odsłaniające strategię polityczną przyjętą przez Unię Europejską (UE), czyli jej działanie na rzecz równouprawnienia (jak podkreślają jego teoretycy, nie dekonstrukcji płci) kobiet i mężczyzn. Tym samym, tematyka płci i równouprawnienia jest elementem unijnej polityki mającej nie dopuścić do marginalizacji problemów kobiet. Gender funkcjonuje również w specjalnych gender studies (studiach genderowych), które zajmują się badaniami nad płcią kulturową w różnych dzedzinach nauki: filozofii, antropologii, psychoanalizy. Jako taki, wyłonił się on z badań feministycznych, przez co można przypuszczać, że nadaje samym studiom podobny charakter. Gender znalazł również zastosowanie w tzw. teorii queer (queer, z ang. dziwny, dziwaczny), czyli teorii odmienności związanej ze społecznością LGTB (lesbijsko-gejowską), w której wprost neguje się rozróżnienie na płeć kulturową i biologiczną, uważając że płeć biologiczna jest konstruktem kulturowym. Z tej perspektywy nazywanie chłopców chłopcami, a dziewczynek dziewczynkami jest opresyjnym kształtowaniem ich tożsamości. Teoria ta, według autorki, jest nauczana na uniwersytetach podczas studiów nad filozofią poststrukturalistyczną i jawi się jako najbardziej skrajna forma genderyzmu. W umiarkowanym ruchu feministycznym, w tzw. feminizmie różnicy, gender jest interpretacją płci biologicznej, bez radykalnego zatarcia różnicy między kobietami a mężczyznami. Dla tego rodzaju feministek tradycyjna kobiecość jest wartościowa i należy ją docenić, a nie dekonstruować. Wreszcie, konkluduje autorka, funkcjonuje dziś zwrot ideologia gender, czy genderyzm, którym operuje Kościół katolicki, wsadzający do jednego worka wszelkie przejawy nowej rzeczywitości związanej z gender. Kaczmarek rozumie, że Kościół sprzeciwia się samemu rozróżnieniu na sex i gender uważając, że role mężczyzn i kobiet są inne na mocy prawa naturalnego, a macierzyństwo kobiet (jak i ojcostwo mężczyzn, o czym się nie wspomina) jest ich powołaniem, a nie rolą społeczną, którą można kształtować. Ale takie podejście (wprawdzie autorka nie wyraziła tego na głos, co można jednak wywnioskować z kontekstu artykułu), z perspektywy „nowości” gender będzie musiało pewnie przejść do historii.

Początki „naukowego” genderyzmu

Rzeczywiście, Emilia Kaczmarek bardzo trafnie ujęła fundamenty sprzeciwu Kościoła wobec nowego ruchu genderowego, bez względu na to jaką przyjął on formę. W istocie, jego skrajna postać (queer), wyostrza tylko niebezpieczeństwo całego genderyzmu, bowiem jest ono osadzone na błędnym fundamencie — dowolnego wyboru płci kulturowej — którego nie da się pogodzić ze zdroworozsądkowym nauczaniem opartym o obiektywny stan rzeczy. Początki tzw. „naukowemu” rozumieniu genderyzmu dały błędne badania amerykańskiego psychologa dr Johna Money'a (1921-2006) z Hopkins University w Baltomore. To on, w 1955 roku, po raz pierwszy miał wysunąć tezę, że o tym kim jesteśmy nie decyduje płeć biologiczna, ale kulturowa zależność, którą określił pojęciem gender. Twierdził, że zwłaszcza w okresie pierwszych dwóch lat życia dziecka można zmienić jego płeć, bez żadnego uszczerbku dla jego późniejszego rozwoju psychicznego; wystarczy tylko, gdy się go wychowa do danej roli: chłopca lub dziewczynki. Dziesięć lat później, teorię tę w nieco zmodyfikowanej postaci (z położeniem akcentu na przewagę wrodzonego elementu żeńskiego w rozwoju każdego dziecka, niezależnie od jego płci) głosił Robert Stollen (1924-1991), inny amerykański psychiatra, z Kalifornijskiego Uniwersytetu w Los Angeles, uważany dziś za twórcę genderyzmu w naukach społecznych. Money swoją teorię mógł sprawdzić w latach sześćdziesiątych, kiedy nadarzyła się okazja wdrożenia jej w życie. Sprawą doktora zainteresowała się bowiem kanadyjska rodzina Reimerów, która poprosiła go o pomoc w „ukierunkowaniu” płciowym jednego z jej bliźniaczych synów Bruce'a, któremu w wyniku operacji laserowej wycięcia napletka uszkodzono małego penisa. Money nakazał zmienić imię Bruce'a na Brandę i wychowywać chłopca na dziewczynkę dostosowując zabawki i ubrania właściwe dla dziewcząt. Chłopiec od początku nie chciał się pogodzić ze swoją rolą dziewczynki, będąc za radą doktora zmuszany do obleśnych czynów seksualnych ze swoim bratem i karmiony obrazkami pornograficznymi. Horror dziecka skończył sie w wieku 13 lat, kiedy Bruce-Branda zagroził rodzicom że popełni samobójstwo. Wtedy zmieniono psychoterapeutę i opowiedziano dziecku całą prawdę. Ponownie zmieniono wygląd chłopca; Bruce-Branda przyjął nowe imię Dawida. Wydawało się, że wszystko wróciło do normalności, a Dawid nawet się ożenił. Niestety w 2004 roku Bruce-Brenda-Dawid popełnił samobójstwo, strzelając sobie w głowę po kilku nieudanych wcześniej próbach. Okazało się, że jego brat bliźniaczy, Brian, który wraz z nim przechodził seksualne eksperymenty dr. Money'a, dwa lata wcześniej również popełnił samobójstwo przez przedawkowanie antydepresantów. Fakty te ujrzały swiatło dzienne dopiero po kilkunastu latach, lecz nie były już one w stanie zatrzymać pochodu genderyzmu w świecie. I chociaż faktycznie, osobno były prowadzone badania kulturoznawców nad okresleniem ról płciowych i opisie wzajemnych antagonizmów (które też nazywa się naukami genderowymi), to jednak popularny ruch genderyzmu szybko został opanowany przez feminizm, wchłaniając ich wyniki badań, by się nimi posłużyć ideologicznie i przejąć jego naukowy aparat pojęciowy. Prof. PAN Michał Kleiber dał temu wyraz w swoim wywiadzie dla mass mediów, dnia 13 lutego 2014 roku.

Ideologia gender: walka płci

I tak, kolejnym etapem „unaukowienia” genderyzmu było przejęcie aksjomatu marksistowskiego o walce klas i uczynienie go sztandarem skrajnego nurtu feministycznego, który szybko nadał ton całemu ruchowi genderowemu, pod szyldem walki płci. Jest prawdą, że pozycja kobiety w dotychczasowej kulturze była rzeczywiście pomniejszana i podporządkowana mężczyznie, dlatego z początku kobiety słusznie walczyły z nadużyciami, niesprawiedliwym traktowaniem i upokarzającymi je stereotypami, czego rezultatem okazały się wywalczone przez nich prawa, które gwarantowały im równy status. Jednak skrajny odłam feminizmu lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku nie zadowolił się tymi rozwiązaniami i w myśl Engelsa postulował nową wizję człowieka wyklarowaną przez walkę płci, co w ujęciu feminizmu oznaczało uwolnienie kobiet z ich patriarchalnego jarzma rodziny i macierzyństwa, by dać upust nieskrępowanej moralnie wolności, czyli rozwiązłości seksualnej. Jedna z pierwszych twórczyń skrajnego nurtu feministycznego, Shulamith Firestone (1945-2012), ujęła to wprost w swej książce z 1970 roku (The Dialectic of Sex): „Aby wyeliminować klasy płciowe, klasa podrzędna (kobiety) musi się zbuntować i przejąć kontrolę nad reprodukcją (...). To oznacza, że celem rewolucji feministycznej jest nie tylko usunięcie przywilejów mężczyzn, co było celem ruchu feministycznego, lecz wyeliminowanie różnicy między płciami; różnice płciowe nie będą juz więcej miały żadnego znaczenia” (za: Dale O'Leary). Inna przedstawicielka tego ruchu, Kate Millet (ur. 1934), w swej książce z 1969 roku, pt. Sexual politics, pisała: „Nie ma różnicy między płciami w chwili urodzin. Osobowość psychoseksualna jest więc czymś wyuczonym po narodzeniu” (za: Dale O'Leary). Słowa te podsumowywały doskonale wypociny „naukowe” innych  czołowych feministek, Simone de Beauvior (1908-1986), czy Judith Butler (ur. 1956), próbujących usprawiedliwić swoje lezbijstwo. Następnym etapem było uwolnienie relacji seksualnych od ich instytucji małżeństwa heteroseksualnego. Współczesna przedstawicielka feminizmu i genderyzmu w filozofii, Alison Jagger, w swoich kursach dla kobiet tak ukazuje cel nowego feminizmu: „Zniesienie rodziny biologicznej wyeliminuje także potrzebę opresji seksualnej. Męski i żeński homoseksualizm oraz pazamałżeńskie stosunki płciowe nie będą już postrzegane w optyce liberalnej jako opcje alternatywne (...). Sama ‘instytucja' współżycia płciowego, gdzie kobieta i mężczyzna odgrywają okeślone role, zniknie. Ludzkość będzie mogła wreszcie wrócić do swej naturalnej, wielopostaciowej i perwersyjnej seksualności” (za: Dale O'Leary). Tak ujęte hasła nie mają już nic wspólnego z filozofią, bo ta z założenia poszukuje prawdy o rzeczywistości, a tu przecież nikt jej nie pożąda. Genderyzm stał się po prostu kolejną postacią tzw. „naukowej” ideologii walki płci usprawiedliwiającej obyczajową destrukcję i permisywny panseksualizm.

Genderyzm wdrażany w życie

Sledząc losy współczesnego ideologicznego genderyzmu można zauważyć jego mocny alians ze skrajnym ruchem feministycznym. Wydaje się, jakby skrajne feministki chciały wziąć sprawy w swoje ręce i poprzez genderyzm dokonać rewanżu za dziejowe krzywdy, jakie mężczyzni wyrządzili kobietom. Szczególnej krytyce został poddany Kosciół katolicki, jako główny odpowiedzialny za dotychczasowy stan rzeczy. W mniemaniu tego nurtu feminizmu, męski Bóg Jahwe, mężczyzna Jezus Chrystus, patriarchalny porządek semicki usankcjonowany przez listy pawłowe i praktykę Kościoła — to główne faktory, które od początku stawiały kobietę w pozycji poddańczej niewolnicy, powołanej jedynie do rodzenia i wychowywania dzieci; i to tylko w środowisku rodziny monogamicznej instytucjonalnie usankcjonowanej. Dlatego jeszcze do niedawna kobieta nie mogła korzystać z tych samych praw co mężczyzna, a skutki nadużyć seksualnych obydwu stron i tak zawsze spadały na kobietę. Na szczęście genderyzm stał się sposobem, by to zmienić, by przywrócić kobiecie należne, równowartościowe miejsce w życiu społecznym. W pierwszym rzędzie należało uwolnić się od religii i jej powszechnego wpływu na wszelkie dziedziny życia społeczno-politycznego. Miał temu służyć ateizm i hasła świeckiego humanitaryzmu, głoszone w duchu liberalnego utylitaryzmu (wszystko mogę, co służy mojemu spełnieniu) i demokratycznych standardów, w których nie będzie miejsca na Boga i chrześcijański system wartości. Te ewentualnie przepadną na tle szerszego ogólnoludzkiego systemu, w którym każdy będzie miał prawo swobodnego wyrażania się i spełniania zgodnie z własnym punktem widzenia. W tym przypadku chodziło również o uwolnienie z ryzów moralności wszelkich dotychczasowych zakazów (antykoncepcji, aborcji, rozwódów, eutanazji) i dewiacji seksualnych, by uczynić je przejawami nowych genderowych postaw (bi-, homo-, transeksualizmu itp.). Orężami walki stały się: nowa edukacja seksualna, szczególnie dzieci i młodzieży, tolerancja, domagająca się równych praw dla kobiet i mniejszości seksualnych, zwalczanie homofobii i przejawów dyskryminacji seksualnej, ustalenie nowego, świeckiego porządku prawnego, w duchu genderowym, sankcjonowanym przez ogólnoświatowe organizacje i instytucje państwowe. Krótko mówiąc, chodziło o zakrojoną na szeroką (globalną) skalę indoktrynację całego społeczeństwa w duchu genderowego myślenia. By przeforsować te postulaty posłużono się spreparowanymi wynikami nauk kulturoznawczych i umiejętnie zorientowano je na realizację celów ideologii. Efekty tego działania widzimy dziś w słownictwie i prawodawstwie międzynarodowym mającym wpływ na przemiany społeczno-kulturowe świata, szczególnie w krajach rozwijających się, gdzie pomoc gospodarczą uzależnia się od przyjęcia postulatów genderowych. Na tym tle nie może dziwić, dlaczego nie przyjęto imienia Boga w Konstytucji Europejskiej; dlaczego w imię demokratycznej równości (a wbrew tolerancji) instytucje państwowe przynaglane przez międzynarodowe ustawodawstwo, nie pozwalają manifestować w życiu publicznym wiary chrześcijańskiej, już nie mówiąc o przejawach swoistej chrystianofobii w świecie; dlaczego dokumenty ostatnich międzynarodowych konferencji poswięconych różnym problemom współczesnego świata (dzieci, kobiet, rodziny, czy demografii), są spisane w języku genderowym, gdzie nie pozwala się mówić o matce i ojcu, i gdzie stawia się na jednym poziomie małżeństwo heteroseksualne ze związkami jednopłciowymi, zmieniając dotychczasowe prawo; dlaczego z budżetu unijnego i poszczególnych państw finansuje się specjalne programy genderowej edukacji, na wszystkich poziomach, co w praktyce przekłada się na opracowywanie nowych podręczników szkolnych i uniwersyteckich, na zakładanie żłobków i przedszkoli genderowych, gdzie dokonuje się swoistych eksperymentów na dzieciach i młodzieży, nierzadko bez wiedzy rodziców. To wszystko musi niepokoić i wyrażać słuszny sprzeciw Kościoła i oszukiwanego społeczeństwa.

Kościół wobec ideologii genderyzmu

Pierwszą reakcją Koscioła katolickiego na narastającą falę genderowej indoktrynacji społeczeństwa była i jest szczegółowa analiza tej ideologii, by ukazać niebezpieczeństwa jakie się z nią wiążą. Podstawowym, katastrofalnym jej skutkiem, na którą wskazują katoliccy znawcy problemu i który już można obserwować na naszych oczach, jest powszechna demoralizacja i panseksualizacja, szczególnie młodego pokolenia. Sprowadza ona bowiem aspekt płciowy człowieka tylko do seksualnej przyjemności, niszcząc piękne znaczenie małżeństwa monogamicznego, rodziny, jako ogniska domowego, z jej wartościami czystości, wierności, płodności i wzajemnego oddania. Nie sprawia normalnych warunków dla pełnego rozwoju i wychowania dzieci, z powodu braku pełnego obrazu rodziny: matki lub ojca. Czyni je właściwie egoistycznymi sierotami oddanymi w paszczę seksualnej rozwiązłości nauczanej w żłobkach, szkołach i na uniwersytetach, w imię genderowej wolności, która nie ma nic wspólnego z prawdziwą miłością. Pod pozorem wprowadzania równych praw, tolerancji, likwidacji dyskryminacji z wykorzystaniem międzynarodowych instytucji globalnego zarządzania i manipulacji językowych, genderyzm wymusza na większości społeczeństwa (z reguły heteroseksualnego) akceptację warunków mniejszości (z reguły homoseksualnej), co prowadzi do swoistego ideologicznego totalitaryzmu, tym bardziej realnego i niebezpiecznego, że są już one prawnie sankcjonowane w większosci krajów świata (Gabriela Kuby, ks. Dariusz Oko, ks. Paweł Bortkiewicz). Nieustannie słyszymy głos sprzeciwu Stolicy Apostolskiej wobec powszechnej ateizacji, rugowania wartości chrześcijańskich z życia społecznego i panseksualizacji. Konferencje Episkopatów poszczególnych krajów wydawały listy uświadamiające rodziców i całe społeczeństwa ostrzegając przed zjawiskiem tej wypaczonej ideologii. Z wielu takich listów wystosowanych przez poszczególne Episkopaty (Hiszpani, Słowacji, Szwajcarii, Francji, Portugalii, Niemczech, Ukrainy), warto zatrzymać się na bardzo rzeczowym liście Episkopatu Polski, z dnia 29 grudnia 2013 roku, napisanym z okazji Uroczystości Swiętej Rodziny. Biskupi szczególnie uwrażliwiają:

„Niebezpieczeństwo ideologii gender wynika z jej głęboko destrukcyjnego charakteru zarówno wobec osoby, jak i relacji międzyludzkich, a więc całego życia społecznego. Człowiek o niepewnej tożsamości płciowej nie jest w stanie odkryć i wypełnić zadań stojących przed nim zarówno w życiu małżeńsko-rodzinnym, jak i społeczno-zawodowym (...). Spotykamy się z różnymi postawami wobec działań podejmowanych przez zwolenników ideologii gender. Zdecydowana większosć nie wie, czym jest ta ideologia, nie wyczuwa więc żadnego niebezpieczeństwa (...). Tymczasem ideologia gender bez wiedzy społeczeństwa i zgody Polaków od wielu miesięcy wprowadzana jest w różne struktury życia społecznego: edukację, służbę zdrowia, działalność placówek kulturalno-oswiatowych i organizacji pozarządowych. W przekazach części mediów jest ukazywana pozytywnie: jako przeciwdziałanie przemocy oraz dążeniu do równouprawnienia.

Wspólnota Kościoła w sposób integralny patrzy na człowieka i jego płeć, dostrzegając w niej wymiar cielesno-biologiczny, psychiczno-kulturowy oraz duchowy. Nie jest czymś niewłaściwym prowadzenie badań nad wpływem kultury na płeć. Groźne jest natomiast ideologiczne twierdzenie, że płeć biologiczna nie ma  żadnego istotnego znaczenia dla życia społecznego. Kościół jednoznacznie opowiada się przeciw dyskryminacji ze względu na płeć, ale równocześnie dostrzega niebezpieczeństwo niwelowania wartości płci. To nie fakt istnienia dwóch płci jest źródłem dyskryminacji, ale brak duchowego odniesienia, ludzki egoizm i pycha, które trzeba stale przezwyciężać. Kościół w żaden sposób nie zgadza się na poniżanie osób o skłonnościach homoseksualnych, ale równocześnie z naciskiem podkreśla, że aktywność homoseksualna jest głęboko nieuporządkowana oraz że nie można społecznie zrównywać małżeństwa będące wspólnotą mężczyzny i kobiety ze związkiem homoseksualnym”.

Dlaczego opór przeciwko szaleństwu gender jest głównie oporem na gruncie wiary?  Dlaczego nie protestują ludzie wyrastający z tradycji racjonalnej, oświeceniowej?

 

Takie pytanie postawiono Gabriele Kuby, niemieckiej publicystce katolickiej, która od ponad 15 lat zajmuje się ideologią gender i opisywaniem jej niebezpieczeństw. Jej odpowiedź wydaje się być bardzo przekonująca. Po pierwsze, ideologia ta jest ubrana w tzw. naukowość; po drugie, mówi G. Kuby: „Żyjemy w społeczeństwie hiper-zsekularyzowanym, będąc pod nieustanną presją obrazów, które stymulują naszą seksualność. Większość ludzi żyje w pewnym nieporządku seksualnym: albo w związkach nieformalnych, albo są sobie niewierni, albo korzystają regularnie z pornografii (...). Jaki oni mają wtedy obraz kobiety, miłości i małżeństwa? Taki nieporządek seksualny powoduje, że człowiek jest oślepiony i nie jest zainteresowany oporem i refleksją. Tacy ludzie chętnie słuchają uspokajających głosów, które mówią: wszystko jest w porządku, róbcie, co chcecie. I sami zaczynają głosić, że nareszcie udało im się wyzwolić spod wpływu opresywnego Kościoła. I to dlatego nie ma w sprawie gender czujności ani oporu”. Autorka nawołuje wszystkich zdroworozsądkowych ludzi do głębokiej refleksji nad swoim postępowaniem, do nawrócenia i samodyscypliny, do aktywności katolickich rodziców, do społecznego organizowania się i manifestowania katolickiego punktu widzenia, by przeciwdziałać niebezpieczeństwu ideologizacji genderyzmu.

Podsumowanie

Na zakończenie nasuwają się wnioski, które trzeba koniecznie wyciągnąć, by lepiej zrozumieć zalewające nas zjawisko niebezpiecznej ideologii genderyzmu:

1. W przypadku genderyzmu, tak jak w new age, nie ma jakiegoś urzędowego miejsca-siedziby, założyciela, który by wyznaczał określony kierunek rozwoju doktryny i praktyki, klasycznej księgi czy przyjętych zwyczajów; raczej są to wydawnictwa książkowe, czasopisma, ławy uniwersyteckie, stanowiska urzędów państwowych i ogólnoświatowych, wykorzystywane przez ich zwoleników, którzy dostali sie na poszczególne urzędy i mają możliwość szerzenia swojej ideologii. Sprzyja im ateistycznie nastawione mass media i antykościelna propaganda.

2. Nie jest to kolejna z teorii spiskowych dziejów, bo jego wyniki są bardzo czytelne i obecne prawie wszędzie. Ideologię gender krzewi się, często bez wiedzy rodziców i ogółu społeczeństwa, w mass mediach, w szkołach, na uniwersytetach, jako nową, naukową alternatywę dla homofobicznej (w mniemaniu genderystów), tradycyjnej katolickiej obecności. Tym bardziej poważną i przekonywującą, że naucza się ją na uniwersytetach w postaci gender sudies i głosi się ją wszem i wobec.

3. Najlepiej go podsumować słowami jednego z felietonistów katolickich: „Genderyzm to rewolucyjna ideologia wyzwolenia z ‘ucisku' norm moralno-obyczajowych oraz praw biologii i psychologii. Jej istotną częścią jest zniesienie naturalnych ograniczeń nakładanych na człowieka przez jego płeć. Tak jak kursy marksizmu zwykle zaczynały się od opisu historii ludzkości widzianej jako walka klas, tak kurs genderyzmu rozpoczyna się od historii feminizmu ukazującego historię w perspektywie walki płci, o wyzwolenie kobiet. Potem następuje ‘uwolnienie' człowieka od jego biologicznej płci widzianej jako opresja” (Grzegorz Strzemecki).

4. Szeroki poklask tej ideologii bierze się z jej grania na strunach permisywizmu seksualnego, z którym każdy ma kłopot, kiedy nie trzyma się zasad moralnych i religijnych. Szczególnie niebezpieczna jest ona dla dzieci i ludzi młodych, których od samego początku deprawuje się, nie pozwalając im przeżyć prawdziwie pięknej i czystej miłości, już nie mówiąc o losie ich dalszego rozwoju osobowościowego. Działa też destrukcyjnie na rodziny, które nie znajdując większego wsparcia w państwie, nie decydują się na większą dzietność, są bardziej narażone na rozkład moralny, a nawet na rozpad i utratę tożsamości. Upadek tej podstawowej tkanki społecznej stawia pod znakiem zapytania przyszłe losy całego społeczeństwa.

5. Kościół katolicki, wraz z niektórymi związkami wyznaniowymi, przedstawia analizę zjawiska genderyzmu, wskazuje na niebezpieczeństwa wynikające z jej zgubnej ideologii i nawołuje do opamiętania, oferując swoją pomoc wszystkim potrzebującym i zagubionym. Nigdy też nie przestaje prosić miłosiernego Boga o zmiłowanie nad grzeszną ludzkością.


Literatura cytowana:

-Gender — nowa, niebezpieczna ideologia. Z Dale O'Leary, amerykańską specjalistką od ideologii „gender”, rozmawia Włodzimierz Rędzioch, w: „Niedziela” 49/2005, 12.

-Grzegorz Strzemecki, Wypróbujcie to na szczurach. Genderyzm jako niebezpieczny eksperyment na ludziach, w: „Gazeta Polska” 22/10/2013; 22/11/2013.

Polecane lektury:

-Gabrielle Kuby, Rewolucja genderowa. Nowa ideologia seksualności, wyd. Homo Dei, Kraków 2009.

-Manfred Hauke, La teologia feminista. Significado y valoracion, wyd. BAC, Madrid 2013.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama