Zamiast prowadzić merytoryczny spór łatwiej jest "zdeptać" oponenta, stosując odpowiednio dobrane słowa-klucze
Jeśli udaje się komuś nadać status fundamentalisty i oszołoma to bowiem wtedy w ogóle nie trzeba już dyskutować z tym co on mówi, odnosić się do jego argumentacji. Przecież oszołom nie może mieć racji i „przeciętny” człowiek będzie się wstydził mieć takie poglądy jak on |
Lewicowe środowiska na całym świecie już dawno zauważyły, że znacznie lepszą strategią niż prowadzenie merytorycznego sporu na argumenty jest dyskredytowanie oponentów i przypominanie im różnych łatek. Jeśli udaje się komuś nadać status fundamentalisty i oszołoma to bowiem wtedy w ogóle nie trzeba już dyskutować z tym co on mówi, odnosić się do jego argumentacji. Przecież oszołom nie może mieć racji i „przeciętny” człowiek będzie się wstydził mieć takie poglądy jak on.
W Polsce szczególne zasługi na polu przyprawiania innym gęby ma „Gazeta Wyborcza”. Każdy tekst poświęcony konserwatystom, musi być opatrzony słowami-kluczami typu fundamentalizm, nienawiść, pedofilia (wśród księży), faszyzm, Radio Maryja, PiS, homofobia , ultrakonserwatyzm, które z założenia mają wzbudzić niechęć u odbiorców. Takie szufladkowanie powoduje, że nawet z pozoru obiektywny artykuł zawiera podprogowy przekaz.
Modelowym przykładem może być tekst Marcina Kobiałki „Dzieci w marszu przeciw aborcji. Powtórka sprzed roku” z rzeszowskiego dodatku do „Wyborczej” opisujący Marsz jaki przeszedł niedawno przez to miasto. Autor wykazał tu chyba aż pewną nadgorliwość, bo w jednym tekście próbował zmieścić wszystkie możliwe słowa-klucze.
Główne zdanie wprowadzające brzmi: „Kilkuletnie dzieci maszerowały w niedzielne popołudnie po rzeszowskich ulicach z tablicami "Stop aborcji" i "Żyje dzięki tacie i mamie". Na czele pochodu szli politycy Prawa i Sprawiedliwości.” Za jednym zamachem autor szufladkuje organizatorów jako niedobrych wykorzystujących dzieci do swoich celów i próbuje ustawić marsz jako PiSowski (pisowskosć wśród czytelników „Gazety Wyborczej” to chyba najgorsza obraza). Udział polityków PiSu jest kluczową informacją, mimo, że potem dowiadujemy się, że jest ich dwóch a udział wzięło tysiąc uczestników.
Następnie czytamy rozwinięcie tezy o wykorzystywaniu dzieci „Marsz zorganizowało stowarzyszenie "Contra in vitro", podobnie jak zeszłoroczny, gdy do pochodu wmanipulowano dzieci pod pretekstem pikniku rodzinnego.” Pojawia się kolejne zdanie, które nie wnosi wiele do opisu wydarzenia, ale które ma wywoływać jednoznaczne skojarzenie „Informacje o marszu pojawiły się m.in. na nacjonalistycznych portalach internetowych.” A przecież wiadomo, że organizator nigdy do końca nie ma wpływu na to gdzie będzie pojawiać się informacja o tym co organizuje jak i że informacja pojawiała się w bardzo wielu miejscach nie budzących żadnych kontrowersji. Pytanie też jak „Gazeta Wyborcza” rozumie nacjonalizm, bo dla niektórych dziennikarzy tej gazety jest on chyba tożsamy z przywiązaniem do polskiej tradycji, kultury i historii.
Dalej „Na czele pochodu z transparentem "Marsz dla Życia i Rodzin 20011" szli młodzi ludzie, a z boku towarzyszyli im politycy Prawa i Sprawiedliwości: radny sejmiku podkarpackiego Bogdan Romaniuk i rzeszowski senator Kazimierz Jaworski. Ten drugi jest szczególnie znany. W ubiegłym roku krytykował prokuraturę za to, że ujawnia mediom informacje o śledztwach, w których zarzuty pedofilskie stawia duchownym.” Za jednym zamachem przypomnienie o okropnych PiSowcach i jeszcze dorzucenie skojarzeń z duchownymi-pedofilami.
Na i na koniec jeśli ktoś jeszcze nie poczuł obrzydzenia, to argument, który nie pozostawi wątpliwości co to za ludzie maszerowali: „W marszu szli również księża i siostry zakonne, także zwolennicy Radia Maryja.” Czyli oczywiście za życiem są tylko PiSowcy, osoby duchowne no i Radio Maryja.
opr. mg/mg