Historia pokojowej nagrody Nobla pełna jest paradoksów i kuriozalnych wyborów. A może by tak przyznać nagrodę...?
Powoli rozkręca się giełda kandydatów do tegorocznej Pokojowej Nagrody Nobla. Jak wieść gminna niesie, liderem, a właściwie liderką, wśród kandydatów jest szesnastoletnia Szwedka - Greta Thunberg, znana z tego, że co piątek wagaruje, walcząc tym samym o najsłuszniejszą ze słusznych spraw, czyli powstrzymanie zmian klimatycznych. Piątkowe strajki zamiast lekcji mają zmusić polityków do skutecznych działań na rzecz powstrzymania globalnego ocieplenia.
Wzruszać musi optymizm młodej Szwedki i jej wiara w cudowną moc zamiany lekcji na manifestacje. Liczyć na to, że politycy powstrzymają zmiany klimatu, skoro nie powstrzymują zbliżającej się ulewy czy huraganu? Nie dlatego, żeby nie chcieli. Wprost przeciwnie, wiele by dali, by zapobiec klęskom żywiołowym, szczególnie w okresie przedwyborczym, i nie trzeba ich do tego poganiać.
Ostatnio pojawiła się Grecie konkurencja znad Wisły w postaci trzynastoletniej Ingi Zasowskiej. Jej protest nie jest tak znany i spektakularny, jak strajk starszej koleżanki. W przeciwieństwie do niej, Inga chodzi do szkoły i nie poświęca swojej edukacji walce o zbawienie ludzkości, jednak zamiana wakacji na wystawanie przed Sejmem też musi budzić uznanie.
Co jednak troska o klimat ma wspólnego z Pokojową Nagrodą Nobla, przyznawaną za „najlepszą pracę na rzecz braterstwa między narodami, likwidacji lub redukcji stałych armii oraz za udział i promocję stowarzyszeń pokojowych„? Spokojna głowa, Norweski Komitet Noblowski znajdzie jakieś uzasadnienie. Skoro w 1970 roku przyznał nagrodę „za pracę w Międzynarodowym Ośrodku Uszlachetniania Kukurydzy i Pszenicy„, poradzi sobie i teraz.
Warto tu wspomnieć inne kuriozum, jakim była nagroda w roku 2009 dla Baraka Obamy „za jego nadzwyczajne wysiłki na rzecz wzmocnienia międzynarodowej dyplomacji i współpracy między narodami„. Sęk w tym, że Obama żadnych nadzwyczajnych ani zwyczajnych wysiłków podjąć nie mógł, bo kadencję prezydencką rozpoczął 20. stycznia 2009 a wniosek o jego nagrodzenie musiał wpłynąć do 1. lutego. Za to później, uzbrojony w Pokojową Nagrodę Nobla, wysoko podniósł poprzeczkę w ilości bombardowanych krajów na jedną kadencję.
Być może wzorował się na wielkich, socjalistycznych obrońcach pokoju, którzy, choć nie zostali nagrodzeni noblem - Cóż za niedopatrzenie! - wnieśli ogromny wkład w walkę o pokój. Ich listę, z konieczności niepełną, otwiera wiecznie żywy towarzysz Lenin. Walczył on o pokój jak mógł, na wszystkich polach, wewnętrznych i zewnętrznych, nawet dekret o pokoju napisał. Z czasem walka z wewnętrznymi wrogami pokoju, przyniosła większe efekty niż walka zewnętrzna. Efekty liczone w milionach trupów.
Pokojowe wysiłki Lenina kontynuowali towarzysze Hitler i Stalin. Obaj zgodnie uspokoili imperialną i agresywną Polskę. 1. września Wehrmacht - jak stwierdził tow. Adolf - w odpowiedzi na polską agresję, przeszedł do „aktywnej obrony„. Nieco później do aktywnej obrony przeszła Armia Czerwona. Po skutecznej obronie, obaj wielcy pacyfiści zaczęli konkurować między sobą o miano największego obrońcy pokoju.
Przeglądając listę laureatów Pokojowej Nagrody Nobla, widzimy wiele osób i instytucji związanych z przeciwstawianiem się broni jądrowej i dążących do jej całkowitej eliminacji. Tymczasem rozsądek i historia wołają o uhonorowanie twórców tej broni.
Gdy towarzysz Stalin okazał się większym obrońcą pokoju od towarzysza Hitlera, zwycięska Armia Czerwona szykowała się, by wprowadzić pokój również na zachód od Łaby. I wszystko poszłoby zgodnie z planem, gdyby nie dwa wybuchy w odległej Japonii. Uświadomiły one orędownikom pokoju, że posyłanie do boju milionowych armii z podmoskiewskiej daczy przestało być zajęciem bezpiecznym. Co gorsza, właśnie ta dacza może być pierwszym celem samolotu lub rakiety z odpowiednim ładunkiem. Konstatacja ta skutecznie ostudziła zapał do wprowadzania paneuropejskiego pokoju, ku rozpaczy całej postępowej ludzkości.
Gdy postępowa część ludzkości rozpaczała, zwykli Europejczycy cieszyli się - i cieszą się nadal - niepotykanie długim okresem prawdziwego pokoju, znacznie dłuższym niż la belle époque. A to wszystko dzięki broni atomowej.
Pora teraz przejść do najlepszego kandydata do tegorocznej Pokojowej Nagrody Nobla. Jest nim prezydent Federacji Rosyjskiej - Włodzimierz Włodzimierzowicz Putin. Jego dokonania w tej dziedzinie są wielkie i rzeczywiste a nie deklaratywne. Przyjrzyjmy się im.
Gdy objął władzę w Rosji, zastał wyjątkowo skomplikowaną sytuację w Czeczenii, mówiąc wprost: wojnę. Zdecydowanymi działaniami przywrócił tam pokój. Nie doliczono się po tych działaniach blisko ćwierci Czeczenów, lecz cóż, walka o pokój wymaga ofiar.
Pozwalając spokojnie zatonąć okrętowi podwodnemu „Kursk„, z napędem i bronią atomową, znacznie przyczynił się do rozbrojenia nuklearnego.
Pewnie i skutecznie wprowadził pokój na południu Kaukazu, neutralizując konflikt między Abchazami i Osetyńczykami a Gruzinami. Zapewnił Osetii i Abchazji trwały pokój, włączając je faktycznie do Rosji. Podobnie rozwiązał problem Krymu, a obecnie walczy intensywnie o pokój na wschodniej Ukrainie.
Gdy dodamy do tego zaprowadzanie pokoju w Syrii, widzimy nieustanne działania na rzecz trwałego i sprawiedliwego pokoju. Nie ulega zatem wątpliwości, że Włodzimierz Putin bezsprzecznie zasługuje na Pokojową Nagrodę Nobla. O wiele bardziej niż strajkujące nastolatki.
Uwaga. Osoby pozbawione poczucia humoru informujemy, że tekst ma charakter ironiczny.
opr. mg/mg