Kształtowanie osobowości jako zadanie
Duchowość rozumiana jako styl życia człowieka według Ducha Świętego zakłada w pierwszym rzędzie poznanie samego siebie. Człowiek nie może kształtować własnego stylu życia i postępowania bez wcześniejszego określenia swojej tożsamości. Fundamentalne pytanie o istotę ludzkiej tożsamości nabiera w tym przypadku szczególnego znaczenia. Tym bardziej jest ono zasadne, że żadna epoka - jak stwierdził swego czasu niemiecki myśliciel Martin Heidegger, który zmarł w 1976 r. - nie nagromadziła tyle i tak różnych pojęć o człowieku, jak nasza. Żadna epoka nie przedstawia wiedzy o człowieku tak wnikliwie i całościowo, i nie czyni jej tak łatwo dostępną. Ale jednocześnie jest prawdą, że w żadnej epoce nie wiedziano o człowieku mniej niż obecnie. W żadnej epoce człowiek nie okazał się tak wielkim problemem i tajemnicą, jak w naszej. Zatem człowiek był i jest nadal "przedmiotem" naukowych dociekań i dywagacji, które usiłują dać odpowiedź na nieustannie go nurtujące pytanie kim jest! Wśród nich na szczególną uwagę zasługuje dzisiaj coraz częściej formułowana kategoria człowieka jako daru.
U podstaw wyżej wspomnianej kategorii człowieka leży fundamentalna prawda o jego stworzeniu przez Boga. Bóg, który w sobie samym jest Wspólnotą Osób wzajemnie się udzielających, obdarowuje człowieka życiem wraz z tym, co stanowi o jego istocie i godności. "Zrodzony" niejako człowiek jest naznaczony obecnością w nim miłości Ojca do Syna, a Syna i Ojca do Ducha Świętego. Jest to oczywiście podobieństwo przez łaskę. Właśnie dlatego, że człowiek w swym bycie jest obrazem Boga miłującego nie da się uprzedmiotowić i nie może być w żaden sposób uprzedmiotowany, a jego osobowo-podmiotowy charakter może być dopiero w pełni zrozumiały w tajemnicy Boga-Wspólnoty Osób: Ojca, Syna i Ducha Świętego.
W ojcowskim akcie udzielenia życia, będącym pierwszą i zasadniczą odpowiedzią Boga na brak, jakim jest brak istnienia, zawiązała się między Bogiem Ojcem - Stworzycielem, a zrodzonym przez Niego stworzeniem-człowiekiem naturalna i nierozerwalna więź. Jest to więź miłości miłosiernej, która łączy, jak złota nić, stworzenie ze Stwórcą i sięga samego jestestwa człowieka znacznie głębiej niż "niemowlę w łonie matki". [ 1 ] Tę naturę i postawę Boga wyraził św. Augustyn w słowach: "Ponieważ Bóg jest dobry, my jesteśmy". [ 2 ] W tym więc wymiarze człowiek w swej istocie jawi się jako dar "od" osobowego Dawcy - Boga bezgranicznie miłującego. [ 3 ]
Wyrazem tej naturalnej więzi, zapoczątkowanej w akcie stwórczym jest nieustanna troska Boga o człowieka. Jak ojciec ziemski nie może przestać być ojcem wobec swojego dziecka, tak Bóg Ojciec nie może się zaprzeć swego ojcostwa wobec człowieka. Wynika to z Jego natury jako bytu wiernego sobie samemu. Zatem Bóg jest gwarantem i stróżem ludzkiego bytowania człowieka i sposobu jego spełniania się. Zresztą sam człowiek tego potrzebuje skoro nie ma w sobie samym racji swego istnienia. Nie może bowiem właściwie egzystować i spełnić się w swym człowieczeństwie, gdy zapomina o Bogu, który - jak uczy Sobór Watykański II - podtrzymuje go nieustannie w istnieniu. [ 4 ]
Człowiek sam w sobie więc jest darem, ponieważ jest nieustannie "podarowywany" przez Boga w swoim istnieniu. Jest do tego stopnia darowany, że nic nie może przypisać sobie samemu: "Cóż masz - przypomina św. Paweł Apostoł - czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał" (1 Kor 4,7). Jedyną i właściwą zatem odpowiedzią człowieka na doświadczenie siebie jako daru winna być nieustanna wdzięczność wobec Stwórcy. Jej najpełniejszym wyrazem jest uznanie przez człowieka swojej relacyjności wobec Niego i działanie w jej ramach. W ten sposób człowiek przynosi chwałę Bogu. Już w starożytności dał temu świadectwo św. Ireneusz, który powiedział: "Gloria Dei vivens homo" (chwałą Bożą żyjący człowiek), co - według komentarza ks. prof. W. Słomki do tej wypowiedzi - oznacza człowieka spełniającego się w swym człowieczeństwie. W rzeczywistości - jak komentuje dalej powyższe stwierdzenie Świętego ks. Profesor - zachodzi głęboki związek między stopniem rozwoju człowieczeństwa a stopniem chwały Bożej. Im większy stopień tego rozwoju, tym większy stopień chwały Bożej, a im większa z kolei chwała Boża, tym większy stopień doskonałości człowieka i tym samym większe jego szczęście. [ 5 ]
Godność człowieka osiąga jeszcze większą rangę z tytułu powołania go przez Boga do uczestnictwa w Jego życiu. [ 6 ] Powołanie to, którym Bóg obdarzył człowieka od jego początku odsłania się całkowicie w Jezusie Chrystusie. "On - uczy Sobór Watykański II - już w samym objawieniu tajemnicy Ojca i Jego miłości objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi i okazuje mu najwyższe jego powołanie". [ 7 ] Dlatego tylko w Nim każdy człowiek może odnaleźć swoją właściwą godność, wielkość i wartość swego człowieczeństwa. Jeśli więc człowiek - poucza papież Jan Paweł II - "chce zrozumieć siebie do końca - nie wedle jakichś tylko doraźnych, częściowych, czasem powierzchownych a nawet pozornych kryteriów i miar swojej własnej istoty - musi ze swoim niepokojem, niepewnością, a także słabością i grzesznością, ze swoim życiem i śmiercią przybliżyć się do Chrystusa. Musi niejako w Niego wejść z sobą samym, musi sobie "przyswoić", zasymilować całą rzeczywistość Wcielenia i Odkupienia, aby siebie odnaleźć. Jeśli dokona się w człowieku ów dogłębny proces, wówczas owocuje on nie tylko uwielbieniem Boga, ale także głębokim zdumieniem nad samym sobą. Jakąż wartość musi mieć w oczach Stwórcy człowiek, skoro zasłużył na takiego i tak potężnego Odkupiciela, skoro Bóg "Syna swego Jednorodzonego dał", ażeby on, człowiek, "nie zginął, ale miał życie wieczne" (por. J 3,16). [ 8 ]
Właśnie zjednoczenie z Chrystusem przywraca człowiekowi utraconą przez grzech godność i nadaje mu sens istnienia w świecie. Przynosi mu nade wszystko, opartą na prawdzie wolność, która stanowi nieodzowny warunek realizacji człowieczeństwa. [ 9 ] Aby jednak ta wolność służyła godności człowieka, musi być nierozdzielnie związana ze sprawiedliwością jako podstawą relacji człowieka do Boga i ludzi, [ 10 ] z mądrością wyrażającą się w zawierzeniu Bogu, którego głos rozbrzmiewa w sumieniu ludzkim, z odwagą jako umiejętnością pokonywania lęków, z umiarkowaniem jako harmonią wnętrza ludzkiego, a nade wszystko z poszanowaniem głębi ludzkiego serca. [ 11 ]
Pozostając więc w duchu papieskiej myśli trzeba stwierdzić, że Jezus Chrystus nie tylko odkrywa całą głębię człowieczeństwa katechety, lecz również mocą swego zbawczego dzieła odzyskuje dla niego utraconą przez grzech doskonałość bycia obrazem Boga. Dzięki zbawczej Ofierze Jezusa Chrystusa katecheta jest człowiekiem nowego stworzenia, który nie tylko jest rekonstytuowany w doskonałości człowieczeństwa, ale również uzdolniony darami Ducha Świętego do nowego poziomu poznawania i miłowania Boga i bliźniego, a przez to osiągania w swym człowieczeństwie doskonałości oraz pełni szczęścia.
Oczywiście, aby to dzieło odkupienia, wysłużone męką, śmiercią i zmartwychwstaniem Chrystusa mogło wydać w życiu katechety pożądane owoce winno się spotkać z jego strony z osobowym przyjęciem. Zbawcza posługa Chrystusa daje moc, aby ci, którzy ją przyjmują "stali się dziećmi Bożymi" (J 1,12). Te słowa św. Jana Ewangelisty najtrafniej wyrażają stan odkupionej przez Chrystusa godności człowieka, o którą winien wytrwale i niestrudzenie zabiegać każdy katecheta. [ 12 ]
Stworzenie i odkupienie człowieka przez Boga z miłości wytycza prawidłowość bycia człowiekiem. Ta prawidłowość jest jednoznaczna i wyraźnie dostrzegalna. Skoro człowiek mocą śmierci i zmartwychwstania Chrystusa został wyzwolony z niewoli grzechu i obdarowany nowością życia, które w istocie polega na miłowaniu Boga a bliźniego na podobieństwo tej miłości, to chcąc się spełnić w swym człowieczeństwie i osiągnąć szczęśliwość winien on zaakceptować i podjąć tę prawidłowość.
Miłość Boga jest miłością bezinteresowną i otwartą na każdą osobę. Nowość tej miłości w odróżnieniu od starotestamentalnej wyraźnie stwierdza Jezus Chrystus: "Słyszeliście, że powiedziano: «Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził». A Ja wam powiadam: miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski" (Mt 5,43-48). Te słowa Chrystusa i Jego osobisty przykład wyznaczają każdemu człowiekowi jasną drogę powinności. Jest nią miłość samodarowania się na podobieństwo samodarowania się Boga. [ 13 ] Faktycznie, człowiek jako osoba nie może się spełnić inaczej jak przez bycie <dla> drugiego. Na ten sposób spełniania się człowieka wyraźnie już wskazał Sobór Watykański II w słowach: "Człowiek będąc jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego, nie może odnaleźć się w pełni inaczej, jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego". [ 14 ] W tym sensie bycie "dla" drugiego wyraża szczytowe powołanie człowieka i jego doskonałość. W rzeczywistości tylko przez to bycie "dla" bliźniego na podobieństwo miłującego Boga człowiek jest w stanie spełnić się w swym człowieczeństwie i osiągnąć szczęście. Właśnie to miłość ma tę twórczą moc, która jest zdolna poprzez spotkanie osobowe przemienić zarówno świadczącego dobro, jak i przyjmującego to dobro.
Miłość, o której w tym momencie wspominamy nie polega oczywiście na zachwyceniu się cechami i zdolnościami drugiej osoby, lecz na bezinteresownym darowaniu się drugiemu w prawdzie, tj. w uznaniu i uszanowaniu osobowo-podmiotowego charakteru swojej i drugiego godności. Ks. prof. W. Słomka mówi, że "samo poznanie drugiego człowieka nie ma tej mocy przemieniającej, gdyż nawet nie jest zdolne ocalić go w jego podmiotowości. Tylko miłość wyrażająca naszą podmiotowość spełnia drugiego człowieka w jego podmiotowości i spełnia nas w naszej podmiotowości, jak zresztą sprawia to miłość drugiego człowieka ku nam. Tylko miłość sprawia, że stajemy się sobą, tzn. aktualizujemy możliwości naszego podmiotu, naszego bycia «kimś», naszej królewskiej godności. Dzieje się tak, gdyż w darowaniu siebie człowiek najbardziej jest i najbardziej staje się sobą jako podmiot". [ 15 ]
Ta twórcza rola miłości w spełnianiu siebie i drugiego człowieka będzie oczywiście możliwa tylko wówczas, gdy miłość będzie postrzegana i realizowana w swym źródle, którym jest Bóg - Wspólnota Osób wzajemnie się sobie udzielających. Bez tego kontekstu, bez takiej miłości i jej odniesienia każde działanie człowieka, także katechety będzie nacechowane subiektywnością i może zmierzać jedynie do osiągnięcia konkretnych celów osobistych, a nawet stać się szkodliwym działaniem dla innych. Działanie podejmowane natomiast w takim odniesieniu, czyli w komunii z Osobami Bożymi będzie nie tylko spełniać partnerów spotkania w ich podmiotowości i godności, ale będzie również ich uzdalniać do bycia świątynią Boga żywego. "Jeśli Mnie kto miłuje - uczy Jezus Chrystus - będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy w nim przebywać" (J 14,23).
Jeśli więc w działaniu i spotkaniu z drugim człowiekiem zabraknie tej upodmiotowiającej miłości, postrzeganej w swym ostatecznym źródle i odniesieniu, to wówczas zawsze dojdzie do przedmiotowego traktowania człowieka, które nie tylko uwłacza godności człowieka i nie spełnia go w jego podmiotowości, ale również wiedzie go ku wiecznemu potępieniu. "Wtedy - uczy Chrystus - odezwie się do tych po lewej stronie: «Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom. Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie». Wówczas zapytają ci: «Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?» Wtedy odpowie im: «Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili»" (Mt 25,41-45).
Każdy człowiek został obdarowany przez Boga godnością, która mu jednocześnie została zadana. Zadanie to realizuje najpełniej, kiedy świadczy miłość miłosierną bliźniemu na podobieństwo bezgranicznie miłującego Boga.
1 Siostra Faustyna Kowalska, Dzienniczek, Kraków 1981, nr 180, 1076, 1466.
2 Św. Augustyn, Wyznania, Warszawa 1972, s. 273.
3 P. Bortkiewicz, Człowiek - darem, w: "Zeszyty Karmelitańskie" 1/1994, s. 27.
4 KDK 36.
5 W. Słomka, Wolność i zniewolenie, New Jersey 1988, s. 46.
6 KDK 19.
7 Tamże 22.
8 Jan Paweł II, Redemptor hominis, 10 (Odtąd będziemy cytować RH).
9 Por. tamże, s. 12.
10 Istotę ewangelicznej sprawiedliwości Chrystus wyraża w słowach: "Oddajcie Cezarowi, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga" (Mt 22,21).
11 J. Krucina, Encyklika o sprawie człowieka, w: Jan Paweł II, Redemptor hominis, Wrocław 1986, s. 136-137.
12 Por. RH 11.
13 Por. W. Słomka, op. cit., s. 48.
14 KDK 24.
15 W. Słomka, op. cit., s. 50.
opr. ab/ab