W jaki sposób przekazywać wiarę dzieciom?
Religijne wychowanie dziecka, z dydaktycznego punktu widzenia, nie jest łatwe. Można nawet powiedzieć, że jest ono jednym z najtrudniejszych. Wymaga bowiem od wychowawcy szczególnej koncentracji, dużej aktywności i właściwej, odpowiadającej możliwościom dziecka, precyzji. Ogólne, a jakże często wspólne wielu wychowawcom przekonanie, że dzieciom w kwestiach wiary można zawsze «coś powiedzieć», jest, niestety, pełne pułapek i zwodnicze. Postawa owego «cokolwiek» w sprawach wiary może okazać się po prostu brakiem z nimi rzeczywistego kontaktu, nie tylko intelektualnego, ale przede wszystkim emocjonalnego, gdyż bardzo często kryje zmęczenie czy znużenie. Przekazywanej prawdzie zwykle nie towarzyszy wtedy zaangażowanie, entuzjazm, co dziecko wyczuwa, traktując to jako rodzaj fałszu. W konsekwencji przekazywane treści nie zostają przez dziecko przyjęte i zinterioryzowane. Brak precyzji w pojęciach może natomiast spowodować, że dziecko będzie wzrastać z mylnymi pojęciami religijnymi, które nie tak łatwo dają się potem poprawić. Młodzież, bardziej już krytyczna, domaga się zwykle jasnego wyjaśnienia pojęć. Dziecko tymczasem, poznając i przyjmując treści głównie przez zaufanie uznanym przez siebie autorytetom (rodzicom i wychowawcom), nie jest do takiego myślenia przygotowane. Dodatkową trudnością jest to, że precyzja w pojęciach musi być obliczona na możliwości percepcyjne dziecka. Trzeba przekazać prawdę, nawet trudną, ale tak, aby dziecko było w stanie zrozumieć ją i przyjąć.
Organizacyjna strona lekcji religii czy katechezy wymaga też niezmiernie dużej dynamiki od katechety, aby mógł on sprostać aktywności dziecka, jego ruchowej ekspansji i niemożliwości skoncentrowania się przez nie na prezentowanym zagadnieniu przez dłuższy okres1. Trudności, szczególnie początkujących nauczycieli, z utrzymaniem dyscypliny i porządku w dziecięcej grupie, mają także swoja przyczynę właśnie w tym, że - nie zdając sobie sprawy z ich naturalnej potrzeby ruchu i uzewnętrznienia się - nie znajdują właściwych metod wykorzystania dziecięcej, wydawałoby się, niespożytej energii. Popełniają także czasami duży dydaktyczny błąd, posługując się wykładem, do którego odbioru nie są one na tym etapie zupełnie przygotowane2.
Aby więc w sposób pedagogicznie poprawny mówić dzieciom o religijnych prawdach, należy najpierw uwzględnić przynajmniej podstawowe psychologiczne prawdy.
Między 6 a 12 rokiem życia dziecko bardziej, niż dotychczas, używa rozumu. Ujawniając zdolności myślenia refleksyjnego i formalnego, przechodzi ze stadium intuicyjnego (całkowicie uzależnionego od wrażeń zmysłowych), do etapu myślenia konkretno-logicznego. Rozwija w sobie zdolność trwania wrażeń i zastępuje intuicję rozumowaniem. Co prawda, jest ono jeszcze związane z faktami, mało abstrakcyjne, ale dziecko jest już zdolne do refleksji nad własnym działaniem. Nie potrafi, co prawda, uchwycić całej rzeczywistości kryjącej się za słowami, ale nowy stan pozwala mu na orientowanie się w świecie zewnętrznym i nabywanie nowych doświadczeń3.
Wychowawczo ważne na tym etapie jest to, aby zdolność rozumowania dziecka nie była rozwijana w sposób bierny, defensywny, blokujący rzeczywisty i pełny kontakt z rzeczywistością. Rodzice i wychowawcy z pewnością obserwują u dziecka niezwykłą wtedy ciekawość w stosunku do otaczającej je rzeczywistości4. Przy czym nie są to już pytania typu «ile?», «gdzie?», ale sięgające do przyczyn - «dlaczego?». Potrzebna wtedy jest duża wyrozumiałość i cierpliwość ze strony wychowawców, aby na te pytania odpowiadać. Dziecko może nie tyle żąda wyczerpującej z ich strony odpowiedzi, ile udzielenia jej. Ważniejszą jednak kwestią od udzielania odpowiedzi na pytania dziecka jest świadome podtrzymanie i rozwijanie w nim naturalnej ciekawości czy zdziwienia, które zwykle jej towarzyszy. Rodzice i wychowawcy uzyskują bowiem przez to nie tylko większy stopień przywiązania się do nich dziecka, ale i rozszerzają jego «świat».
W wychowaniu religijnym dziecko jest już w stanie zdobyć pierwszą syntezę orędzia zbawienia. Jest ona jeszcze związana przede wszystkim z postaciami i wydarzeniami biblijnymi. Wchodząc jednak w okres pozwalający mu zrozumieć "czas historyczny" i znaczenie niektórych wydarzeń, dziecko intuicyjnie wyczuwa swoje miejsce w planie zbawienia, odkrywając powoli także sens i znaczenie wspólnoty kościelnej. Należy przy tym pamiętać, że ustawia się ono w dużej mierze defensywnie do propozycji wiary i rozumieć ją może jako ucieczkę od rzeczywistości. Dlatego oddziaływanie wychowawcze powinno zmierzać do integracji u dziecka sfery emocjonalnej z intelektualną i etyczną, co jest możliwe przy pełnym miłości, otwarcia, zrozumienia i cierpliwości prowadzeniu. Postawa ta ułatwi współpracę z dziećmi, podtrzyma i rozwinie dialog, a w rezultacie pozwoli na głębsze identyfikowanie się dziecka z treściami religijnymi5.
Dziecko przenosić może także własne negatywne doświadczenia (z rodziny, szkoły, środowiska kolegów i przyjaciół) na rzeczywistość nadprzyrodzoną, odrzucając np. prawdę o ojcostwie Boga, czy nie wierząc w Kościół jako wspólnotę braci i sióstr. Dokonuje się to wtedy, gdy nie znajdzie pozytywnego obrazu ojca naturalnego i nie doświadczy, czym jest prawdziwa wspólnota rodzinna. Ojciec rodziny, reprezentujący typ postawy nazbyt surowej, rygorystycznej, a nadto dbający jedynie o sprawiedliwość, w pewnym sensie sędzia rodziny i dzieci, może nieświadomie przyczynić się do ukształtowania się w dziecku obrazu Boga ukazującego się mu jedynie w kategoriach jurydycznych. Będzie to Bóg-sędzia, karzący, sprawiedliwy co prawda, ale daleki od zrozumienia, przebaczenia, miłosierdzia, dobroci. Rozkład życia rodzinnego, obecne w nim konflikty, wzajemna wrogość rodziców mają swój negatywny wpływ na tworzące się u dziecka pojęcie wspólnoty kościelnej, w której nie dostrzeże tworzących ją fundamentalnych wartości, jak miłość, solidarność, wzajemna pomoc, pokój itp.6 Nie znaczy to, aby o tych prawdach z dzieckiem nie rozmawiać. Dialog ten jednak wymagać będzie od wychowawców umiejętności i poprawności dydaktycznej, aby nie zostawiać go z negatywnymi wyobrażeniami i odczuciami.
Dziecko, zdobywając powoli globalną koncepcję orędzia zbawienia, może już wchodzić w rozumienie tajemnicy Boga (Ojca, Syna i Ducha Świętego), powinno znać podstawowe fakty z Pisma św., prawo Boże, aby je bardziej rozumieć, przyjąć za własne, przystosowywać do niego swoje życie, czy wreszcie ujmować je jako drogę do domu Ojca7.
Szukając swojej tożsamości i jej potwierdzenia, dziecko kieruje się przede wszystkim ku rodzicom, a następnie (szczególnie między 9 a 11 rokiem życia) nauczycielom, wychowawcom i rówieśnikom8. Relacje, które nawiązuje na początku z rodzicami, można nazwać «satelitarnymi»9. Akceptuje ono podporządkowaną rolę względem rodziców, a jeżeli ustala z nimi dobre stosunki, zyskuje taką pewność, która pozwala mu na akceptację samego siebie i wejście w kontakt z innymi. Psychologowie są zdania, że większa część procesu rozwojowego dziecka dokonuje się z pomocą i za przyczyną obrazu samego siebie10. Stąd też rodzice i wychowawcy powinni zdawać sobie sprawę, jak ważną rolę spełniają w stosunku do dziecka, a jakość relacji z nimi może albo pomóc, albo uniemożliwić poprawny kontakt ze światem, a szczególnie z innymi ludźmi.
Zdobywając powoli obraz samego siebie, dziecko w wychowaniu religijnym powinno wzrastać w przekonaniu, że jest dzieckiem Boga, kochanym i akceptowanym, i że miłość Boga jest miłością totalną, wszechogarniającą, a nawet bezwarunkową. Dziecko jest kochane, gdyż jest stworzone przez Boga, a Bóg kocha swoje stworzenie. Pozwoli mu to na utrwalenie ważnego dla niego na tym etapie rozwoju poczucia bezpieczeństwa i zaufania11. Ile zła wyrządza dziecku ten wychowawca, który ukazuje na pierwszym miejscu Boga jako surowego Sędziego, wie tylko ten, kto takiej «edukacji» doświadczył. Pozbywanie się nadmiernego lęku, a nawet strachu przed Bogiem, okazuje się w wielu wypadkach praktycznie niemożliwe. Człowiek taki nie zazna nigdy jakże potrzebnego odczucia, że jest kochanym, akceptowanym, chronionym przez Stwórcę. Bóg miłości staje się jedynie pojęciem, a często nawet nic nie znaczącym słowem.
Przekonanie, że jest się kochanym przez Boga jako Ojca, umożliwia dziecku początek modlitwy z Jezusem do Ojca, w Duchu Świętym i we wspólnocie braci i sióstr12. Wychowywane w atmosferze miłości i bezpieczeństwa, łatwiej przyjmować będzie prawdę, że podobnie jak Jezus, powinno pełnić wolę Boga, która manifestuje się w posłuszeństwie rodzicom, w dobrym i odpowiedzialnym wykonywaniu powierzonych mu zadań, w przyjaznej relacji z innymi itp.
Dziecko, które zdobywa coraz bardziej realistyczny obraz siebie, staje się bardziej zdolne do zaangażowania. Rzeczywiście, w okresie tym można zauważyć swoistą ekspansję intelektualną dziecka13, wzrastające pragnienie poznawania innych ludzi, interesowanie się światem, ale także i dużą aktywność zewnętrzną, ruchliwość, czasami taką, która może wywoływać irytację rodziców i nauczycieli. Jest to tymczasem proces naturalny i niedobrze byłoby, gdyby rodzice i nauczyciele za wszelką cenę chcieli go ograniczyć, wyhamować, czy wręcz stłumić. Należałoby raczej kierować dziecko ku takiej aktywności, która zaangażuje je w realizacje twórczych projektów, rozszerzając zakres jego przynależności. Biorąc pod uwagę prawdę, że po 8-9 roku życia jest ono bardziej zdolne do otwierania się na drugich, należałoby zmierzać do takiego oddziaływania, które pomoże mu w rezygnacji z własnych tylko wyobrażeń i pragnień, a bardziej otworzy możliwości nabywania postawy altruistycznej. Dlatego też w wychowaniu religijnym można już dokonywać prób skierowania dziecka ku zaangażowaniu na rzecz drugich, bliźnich, wykorzystując przesłania płynące z sakramentu chrztu, rozumianego jako sposób wejścia do życia we wspólnocie Kościoła i zobowiązanie do świadectwa wiary. Dziecko może już na tym etapie czuć się powołane do formowania w sobie postawy apostoła i świadka. Pomocna w tym może być także przeżywana przez nie Eucharystia, z jej podkreślanymi wartościami społecznymi, oraz pokuta, której sens i znaczenie, jako sakramentu wyzwalającego z niedoskonałości i zła, może pomóc mu w rozwijaniu postawy altruistycznej14.
Wieloraka aktywność dziecka nie może pozostać nie zauważona przez rodziców i wychowawców; wręcz przeciwnie, powinna być dowartościowana. Ono tego usilnie potrzebuje, aby została w ten sposób, niejako raz jeszcze, potwierdzona jego tożsamość15. Gdy nie zdobędzie takiego uznania, może rodzić się w nim poczucie niepełnowartościowości i niższości. Innymi słowy, zniechęca się i przestaje wierzyć we własne możliwości, wystawiając na próbę wartość własnej osoby. Niestety, wielu rodziców i wychowawców traktuje to domaganie się przez dziecko uznania jego aktywności jako niebezpieczną tendencję egoistyczną, stąd czasami ich ocena jest surowa. W oczach dziecka jest ona jednak uznawana za brak akceptacji własnej osoby. Dlatego też nie powinno się skąpić prawdziwych pochwał aktywnym dzieciom, zachęcając je w ten sposób do rozwoju. Czym innym jest taki rodzaj aktywności dziecka, który jest jedynie nadmierną, a może nawet chorobliwą ruchliwością, wtedy bowiem należy jego zachowanie odpowiednio korygować. Z zagadnieniem tym związany jest trudny problem właściwej oceny dziecięcych efektów pracy. Dzieci wykazujące różny rodzaj uzdolnień będą pracować w różnym tempie, a owoce ich pracy także będą się od siebie różnić. Dziecko bardziej utalentowane, na przykład plastycznie, szybciej i estetyczniej wykona swoje zadanie. Mniej utalentowane musi poświęcić na wykonanie tego samego zadania więcej czasu i nierzadko efekt jest estetycznie mniej doskonały. Wtedy jednak nauczyciele i rodzice powinni oceniać pracę dziecka, biorąc pod uwagę nie tylko efekty, ale i włożony wysiłek. Inaczej dziecko mniej zdolne może wzrastać w poczucie niesprawiedliwości i doznanej krzywdy oraz niepełnowartościowości prowadzącej do zahamowań i kompleksów.
W wychowaniu religijnym należałoby wtedy tak kierować rozwojem dziecka, aby rozumiało ono, że jego życie ma wartość przed Bogiem. Zakłada to najpierw wyrabianie w nim postawy szacunku wobec samego siebie i drugich. Nie zdobędzie jej jednak, jeżeli nie zostanie ona poparta przykładem rodziców, którzy się szanują i odnoszą z szacunkiem do drugich16. A nadprzyrodzona wartość życia ludzkiego ukaże się najbardziej wtedy, gdy rodzice i wychowawcy sami będą prezentować typ religijności dojrzałej, gdzie miłość bliźniego jest inspiracją codziennych postaw i zachowań. Musza być oni przy tym wolni tak od obecnego wciąż w chrześcijaństwie manicheizmu, jak i liberalizmu etycznego, aby nie utrwalać w dziecku gardzącego ciałem negatywizmu czy też hedonizmu. Potrzebne jest natomiast manifestowanie pozytywnego stosunku do życia, przekonanie, że jest ono czymś pięknym i wartościowym. Wtedy łatwiej formować u dziecka postawę uznawania wartości w innych, łącznie z rozbudzaniem poczucia sprawiedliwości w ocenach.
Przed 8. rokiem życia dziecko często pyta o sens życia i śmierci, o sens istnienia świata i człowieka. Około 8. roku życia odczuwa natomiast potrzebę sprawdzenia i zdobywania nowych, własnych doświadczeń, gdyż m.in. dostrzega sprzeczność niektórych opinii i postaw. Wchodzi więc tym samym w świat wartości moralnych, które powoli przyswaja i uznaje za własne. W dalszym ciągu ma miejsce zależność od rodziców. Ich sposób postępowania wpływa na ukształtowanie się w dziecku sądów i działań moralnych. Najbardziej skutecznie dokona się wtedy, gdy dorosły jest w stanie zapewnić dziecku poczucie bezpieczeństwa, miłość i akceptację. W przeciwnym wypadku dziecko przyjmuje antywartości, kształtując w sobie postawę konformistyczną i ambiwalentną. Może to doprowadzić również do sukcesywnego rodzenia się życiowego oportunizmu i postawy ucieczki, a objawem tego będą uzewnętrzniane postawy egocentryczne17. W dziedzinie wychowania religijnego istnieje natomiast niebezpieczeństwo zredukowania wiary do jednej z istniejących w życiu człowieka «opinii». Wychowawcy tak powinni kierować formacją dziecka, aby ukazywać wyjątkowość wiary chrześcijańskiej w procesie integracji osobowości ze szczególnym uwzględnieniem znaczenia poszczególnych wartości i norm moralnych. Jednym z podstawowych sposobów jest wyrabianie w dziecku przeświadczenia, że powinno postępować jak dziecko Boże18. Co prawda, jest to kategoria ogólna i może mało precyzyjna dla dziecka, ale może stać się czytelna i komunikatywna, kiedy pozwoli mu się na rozpoznanie w postaciach biblijnych i postawie zaangażowanych chrześcijan własnego modelu do naśladowania. Należy wyrabiać w dziecku umiejętność analizy i oceny swojego postępowania w świetle słowa Bożego i np. tak ukazywać sakrament pokuty, aby stawał się on dla dziecka miejscem doświadczenia miłosierdzia Bożego, wzywającego je także do doskonalenia życia. Potrzebnym działaniem byłoby zwracanie uwagi, że sakrament pokuty (spowiedź) jest ważną wartością samowychowawczą, gdzie regularność praktyki może ułatwić mu trudny proces formacji osobowościowej. Poszczególne etapy tego sakramentalnego spotkania niosą bowiem wiele okazji do rewizji własnego życia, oceny w prawdzie swojego postępowania, przyznanie się do błędów i grzechów, postanowień poprawy, zadośćuczynienia za popełnione zło. Spełnią one swoją funkcję jednak wtedy, gdy spowiednik potraktuje spotkanie z dzieckiem w kategoriach dialogu i woli przyjścia z pomocą spowiadającemu się, a nie ograniczy się tylko do ogólnych spostrzeżeń czy wypowiedzenia jedynie formuły rozgrzeszenia. Ważne jest przy tym, ze strony spowiednika, takie potraktowanie spowiedzi, aby była okazją do utwierdzenia w dziecku osiągniętego dobra. Nie powinna się ona kojarzyć dziecku jedynie z kategoriami negatywnymi, gdyż nabywać może ono postawę niechęci, uprzedzeń, a nawet odrzucenia tej praktyki. Równowaga elementów pozytywnych (poznanie osiągnięć dziecka w pracy nad sobą i utwierdzenie w dobru) i negatywnych (przyznanie się do porażek, błędów, niedoskonałości i grzechów) powinna być zachowana.
Należałoby także przestrzec katechetów i rodziców przed takim informowaniem dziecka o grzechu, w wyniku którego czuje się ono winne popełnienia wszystkich niemalże grzechów zawartych w «rachunkach sumienia».(Nie do rzadkości należą przypadki spowiedzi dzieci oskarżających się np. z popełnionego cudzołóstwa!). Spotkanie z miłosiernym Ojcem powinno utwierdzać w przekonaniu, że Bóg pragnie mu pomóc w nabywaniu pozytywnych cech i postaw. A serdeczny i otwarty kontakt wychowawczy wzmocni w nim prawdę, że Bóg jest Miłością. Poważnym natomiast błędem byłoby ukazywanie Boga jedynie w kategoriach Stwórcy, Sędziego, Najdoskonalszego Ducha. Niestety, w wielu przypadkach funkcjonuje jeszcze stara, redukcyjna przecież, katechizmowa formuła podająca, że „Bóg jest to Duch nieskończenie doskonały, Stworzyciel nieba i ziemi, który za dobre wynagradza a za złe karze”, a która jest czasami przekazywana tak, jakby miała wyczerpywać całą tajemnicę Boga. A przecież definicja ta nie wspomina w ogóle, że Bóg jest naszym Ojcem! Mało biblijna w swoim charakterze sprawia, że Bóg ukazywany jedynie jako Duch, Sędzia, Stworzyciel jest daleki i trudny dla wyobrażeń dziecięcych.
Wychowanie religijne stanowi nieodłączną część procesu dorastania i dojrzewania osobowości, a jeżeli religia zostanie uznana za wartość nadrzędną, centralną w życiu, może stać się wartością jednoczącą wszystkie inne dynamizmy rozwojowe człowieka19. Nie może być więc spychana na margines życia ludzkiego, gdyż rodzić będzie postawy powierzchowne, niespójne, niedojrzałe.
Przypisy:
1 Por. S. Szuman, Psychologia wychowawcza wieku szkolnego, Kraków 1947, s. 47-54; 85-97; R. Przewęda, Rozwój somatyczny i motoryczny, Warszawa 1981, s. 162-163.
2 Por. G. Giusti, Fare catechesi, Torino 1986 s. 127-145; H. Halfbas, Psicologia e didattica nella nuova catechesi, Torino 1969.
3 Por. G.W.Allport, Psicologia della personalità, PAS-Verlag, Zurich 1969, s. 8; zob. także J. Piaget, Psicologia dell'intelligenza, Firenze 1954; Tenże, Dalla logica del bambino alla logica dell'adolescente, Firenze 1973; Tenże, Il linguaggio e il pensiero nel fanciullo, Firenze 1955; Tenże, La costruzione del reale nel bambino, Firenze 1973; Tenże, La rappresentazione del mondo nel fanciullo, Torino 1955.
4 Por. J.L. Klink, Wierzyć z dziećmi, Warszawa 1989, s. 23-33.
5 Por. M.L. Mazzarello, Catechesi dei fanciulli: prospettive educative, Torino 1986, s. 123-124.
6 Por. J. Król, Wpływ posiadanego obrazu ojca na pojęcie Boga u dzieci, w: Psychologia religii, red. Z. Chlewiński, Lublin 1982, s. 181-223; J. Wilk, Znaczenie pierwszych doświadczeń dla religijnego wychowania małego dziecka w rodzinie, Lublin 1987, s. 201-231; 233-310; G. Hansemann, Wychowanie religijne, Warszawa 1988, s. 83-85.
7 Por. M. L. Mazzarello, dz. cyt., s. 123-124.
8 Por. H. Carrier, Psico-sociologia dell'appartenenza religiosa, Torino 1988, s. 91-93.
9 Por. D.P. Ausubel, Theory and problems of child development, New York 1959, s. 297-300.
10 Por. np. G. W. Allport, Divenire. Fondamenti di una psicologia della personalità, Firenze 1963, s. 67. J. H. Klink, dz. cyt., s. 45-50.
11 Por. M. L. Mazzarello, dz. cyt., s. 124.
12 Por. tamże; zob. J.L. Klink, dz. cyt., s. 84-95; A.- M. Mouro, Modlitwa najmłodszych, w: Obudzić wiarę (pr. zbior.), Warszawa 1987, s. 49 - 56.
13 Por. Szuman, dz. cyt., s. 207-219.
14 Por. M.L. Mazzarello, dz. cyt., s. 124-125; G. Gatti, I fanciulli e la vita di fede, Torino 1976 s. 68-76.
15 Por. Allport, Psicologia della personalità, dz. cyt., s. 106-107.
16 Por. M. L. Mazzarello, dz. cyt., s. 125.
17 Por. Allport, Divenire. Fondamenti di una psicologia di personalità, dz. cyt., s. 135nn.
18 Por. Mazzarello, dz. cyt., s. 125.
19 Por. Z. Chlewiński, Rola religii w funkcjonowaniu osobowości, w: Psychologia religii, dz. cyt., s. 62-76.
opr. mg/mg