Ewangelia o spotkaniu Jezusa z kobietą cudzołożną w domu Szymona jest bezlitosna względem tego ostatniego. Jego zaślepienie kontrastuje z głębokim spojrzeniem Jezusa, jego oskarżenia - z Jezusowym przebaczeniem
Publikujemy komentarz mniszki z Bose do tekstu Ewangelii Łukasza 7, 36 - 8, 3 z książki «La follia del vangelo» (Szaleństwo Ewangelii, Qiqajon, 2014).
Po raz kolejny Ewangelia wykłada nam to, co jest dla niej najważniejsze, czyli to, że celem i samą istotą wiary, jaką pragnie pobudzić w naszym sercu, jest miłość. Że żyć w wierze w Jezusa, znaczy żyć dla drugich, upodobniając się do Tego, który przyszedł nie po to, by Mu służono, lecz po to, by służyć. A zatem, że jedyną widzialnością wiary, jedyną wymową chrześcijaństwa jest miłość pokorna i wielka tego, kto służy swoim bliźnim. Tak więc, właśnie ze względu na to, że wiara jest albo za wysoką cenę wielkodusznej, bezinteresownej miłości, albo w ogóle jej nie ma, Ewangelia porusza temat bolesny, ukazując wieczną pokusę ludzi pobożnych, a mianowicie pokusę wiary, która chce być widzialna płacąc za to niską cenę, bo uchylając się od odpowiedzialności miłości.
Ewangeliczna scena pokazuje nam wielką miłość do Jezusa kobiety, która trudniła się nierządem. Miłość okazaną nie słowami — bowiem nie wymówiła ani słowa — lecz za pomocą miłosnych i pokornych, biegłych gestów, jak przystało prawdziwej znawczyni miłości. Jezus widzi te gesty jakże miłosnej i pokornej usługi, spełnianej cicho, w milczeniu, i rozpoznaje w nich jej wiarę i ocalenie. I na koniec powie kobiecie: «Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!». I odnajdziemy ją z Jezusem i innymi uczniami i uczennicami, usługującą im.
Lecz oprócz takiego spojrzenia Jezusa, opowiada nam się również reakcję na te same gesty człowieka pobożnego, owego Szymona, jednego z faryzeuszów i pana domu, do którego zaprosił na posiłek Jezusa.
Ewangelia jest bezlitosna, opowiadając o zaślepionym spojrzeniu Szymona, o jego opacznym postrzeganiu tego, co się dzieje na jego oczach. Nie widzi on wielkiej miłości owej kobiety, widzi nieczystość i grzech. W tym, że Jezus rozpoznaje i przyjmuje z serdecznym zdumieniem kobietę, która tak bardzo miłuje, on widzi brak pobożności, przeciwieństwo świętości, zaprzeczenie Jego tożsamości proroka. Ani gesty kobiety, ani postawa Jezusa nie skłaniają Szymona do zadania sobie pytań i zastanowienia się nad sobą, są dla niego jedynie okazją, by umocnić się w swojej omylnej ślepocie. Jezus wielokrotnie wskazywał wielkie zło ślepoty i obłudy, wystawiających na próbę ludzi pobożnych: przekonanie, że tożsamość religijna liczy się więcej niż uczynki, więcej niż to, co się robi lub czego się nie robi; wykorzystywanie religijnej tożsamości uczonych w prawie Bożym, by wymówić się od odpowiedzialności, którą to właśnie Prawo nakłada na każdego, by czynił sprawiedliwie, w prawdzie i miłości. Nie zapominajmy, że w Ewangelii Mateusza 25 wszystkie wymienione ciężkie grzechy są grzechami pominięcia, braku czynu.
Szymon, nieobeznany z miłością, nie rozpoznał jej w wielkodusznych gestach kobiety. Ignorując jasną oczywistość i rozumienie tych gestów, jakież inne rozumienie mu pozostanie? Bowiem przyczyna jego zwątpienia w Jezusa — «Gdyby on był prorokiem, wiedziałby, co za jedna i jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą» — wyjawia, że nie rozumie on nawet posłannictwa, które Bóg z miłości do swojego ludu daje swoim sługom prorokom w świętych Księgach Izraela.
Czyż posłannictwo proroka nie jest mozolnym i świętym staniem pomiędzy świętością Boga a nędzą, również moralną, ludu? Napominając ich, by powrócili do Boga, przestając czynić niesprawiedliwość i zaczynając miłować swoich bliźnich? I rzeczywiście Jezus, jak prawdziwy prorok, w miłości kobiety widząc jej uzdrowienie i ocalenie, troszczy się o uleczenie Szymona, który jest prawdziwym chorym.
Ślepota Szymona, człowieka pobożnego, jest surowym, prorockim i ewangelicznym upomnieniem udzielonym każdemu z nas. To, co nasz ojciec Dawid umiał usłyszeć i rozpoznać w słowach proroka Natana, w Pierwszym Testamencie: «Ty jesteś tym człowiekiem» (2 Sm, 12, 7), Ewangelia kieruje do każdego z nas. Gdyż Ewangelia nigdy nie utwierdza nas w naszych uprzedzeniach, wręcz przeciwnie, obnażając ich obłudę, napomina każdego do przebudzenia i nawrócenia najpierw nas samych.
Tak jak ślepota Szymona jest surowym upomnieniem, również miłosne rozeznanie kobiety i Jezusa są dla nas nauką zasadniczą. Owa kobieta, najpierwsza ze wszystkich, wiedziona instynktem miłości, rozpoznaje w Jezusie człowieka ubogiego, ale również wiarygodnego i współczującego męża Bożego, i czyni dla Niego wszystko, co w jej mocy, wszystko, co jej sugeruje jej wielkie rozumienie miłości. W Ewangelii nie mówi się bynajmniej, że ta kobieta szukała przebaczenia i zbawienia. Nie. I to też jest ważne. Własne zbawienie nigdy nie może być celem miłości. Jest tylko, ale zawsze, jej konsekwencją. Bowiem kto chce ocalić swoje życie, ten je traci, i tylko ten, kto je traci z miłości, ocala je. O niej mówi się jedynie, że bardzo umiłowała, że nie pozwoliła onieśmielić się spojrzeniu pana domu, które potrafiła doskonale przewidzieć.
I jest dla nas nauką spojrzenie Jezusa, pozwalające się niejako zdumieć odkryciem, umiejące w pełni docenić te wielkoduszne i wymowne gesty miłości. Potrafi nie tylko znaleźć w nich pociechę, ale też zbudowanie i naukę dla siebie. Bowiem zanim zostanie schwytany i zabity, by dać wymowny znak wielkości, pokory i bezinteresowności swojej miłości do uczniów, pochyli się do ich stóp i obmyje je. Ewangelia błaga nas w tym opowiadaniu, byśmy mieli to spojrzenie i tę umiejętność rozeznawania, pozwalające nam rozpoznać miłość wszędzie, gdzie się ona pojawi, nie zważając na dobrą czy złą reputację ludzi i od niej ucząc się kochać.
Zwracając się do Szymona, Jezus wydaje podwójne orzeczenie: «Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje», zaświadczając w ten sposób podwójny związek zachodzący pomiędzy otrzymanym przebaczeniem, a miłością. Ta podwójna sentencja, która mówi nie o trudności przebaczania, ile raczej o trudności uświadomienia sobie naszej własnej potrzeby, aby nam przebaczono, jest dobrym kryterium do rozeznawania i interpretacji naszych miłości: zarówno szczęśliwych, jak i nieszczęśliwych bądź takich, których zabrakło.
Powinniśmy zawsze stawiać sobie pytanie czy każda miłość, jaką przeżywamy, prowadzi nas do uświadomienia sobie, że jesteśmy osobami potrzebującymi przebaczenia, czy też zmniejsza bądź wręcz niweczy tę świadomość. Gdyż w takim przypadku, mówi Ewangelia, miłość ta zmniejsza naszą zdolność kochania.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano