Ślub dziewictwa? Anachronizm i egzotyka!

Czy w odpowiedzi Maryi na słowa Anioła zwiastującego jej Boskie macierzyństwo możemy doszukiwać się wcześniejszego ślubu dziewictwa?

Współcześni egzegeci skupieni bardziej na naukowych niż teologicznych zasadach interpretacji biblijnego tekstu marszczą czoła nad stronicami Pisma jak detektywi, którzy poszukują ukrytego za wersetami prawdziwego znaczenia tym chętniej, im tradycyjne przekonania głoszone przez Kościół wydają im się podejrzane. Jeśli wykorzystując metodę historyczno-krytyczną potrafili oni „zdemitologizować” legendarnego Jezusa niesłusznie ponoć uznanego przez chrześcijan za wcielonego Syna Bożego, tym łatwiej poradzą sobie z Matką Bożą — przepaść między podejrzanie małomówną żydówką a „wielomówstwem” chrześcijan na Jej temat prowokuje do dekonstrukcji tradycyjnych przekonań, tyle że na ich gruzach jakoś nie ukazuje się wiarygodna rekonstrukcja Osoby Maryi.

Przede wszystkim zwracają egzegeci uwagę na to, że Maryja żyjąca w takiej a nie innej kulturze — traktującej małżeństwo jako błogosławieństwo, a dziewictwo jako przekleństwo — nie mogła uczynić ślubu dziewictwa, który to ideał życia nie był wtedy w ogóle znany i stanowić ma dopiero specyficznie chrześcijański wzór. No cóż, kilkadziesiąt lat później pisał święty Paweł o stanie dziewictwa jako o czymś normalnym i pożądanym, więc tezę o absolutnej anachroniczności należałoby jednak zrelatywizować i uznać jako jedną z niedowiedzionych hipotez. Także słowa Jezusa o pozostających w stanie dziewictwa ze względu na Boga „trzeba chyba uznać za niezbity dowód na to, że wyrzeczenie się małżeństwa z myślą o Bogu nie było dla ludzi czasów nowotestamentowych zupełną egzotyką” (J. McHugh, Maryja w Nowym Testamencie, s. 220) i musiało współbrzmieć z pragnieniami ich serc. Tym bardziej nie musiało być „zupełną egzotyką” dla pierwszej odkupionej!

Katoliccy egzegeci zwracają uwagę, że właściwy przekład zapytania Maryi (por. Łk 1,34) powinien brzmieć: „Jakże się to stanie, skoro nie mam znać męża?” lub „Jakże się to stanie, skoro jestem dziewicą?” (czas teraźniejszy zastosowany do przyszłości). A jednak nawet oni odrzucają dziś pogląd, że słowa Maryi mogłyby dowodzić wcześniej złożonego ślubu dziewictwa: „...nie uważamy, że chodzi tu o świadomy zamiar zachowania dziewictwa. Byłoby to naciąganiem tekstu. Na tym etapie historii zbawienia byłby to anachronizm. Chodzi raczej o pewną orientację, o głęboki pociąg do życia dziewiczego, o ukryte pragnienie dziewictwa, jakiego doświadczyła Maryja, chociaż nie mogło to jeszcze przybrać formy postanowienia, ponieważ było to niemożliwe w tamtym środowisku społecznym” (I. de la Potterie, Maryja w tajemnicy przymierza, s. 61). Innymi słowy, nie tyle Maryja wypowiedziała zapisaną przez Łukasza kwestię, ile sam ewangelista włożył w Jej usta słowa, które są stwierdzeniem post factum dziewictwa Maryi.

Nie do pomyślenia jest dla współczesnych uczonych w Piśmie tak się wyłamać z czasów, w których się żyło, podobnie jak nie do pomyślenia jest dla nich, że „do osoby Matki Jezusa nie da się przyłożyć przeciętnej miary przyjmowanej dla całej społeczności, której była członkiem” (J. McHugh, s. 221). Wypadałoby jednak ze strony tych pysznych, którzy nie są niepokalanie poczęci i nie zostali powołani do urodzenia Syna Bożego, żeby zachowali choć trochę pokory w stosunku do Matki Pana. Z kolei jeśli egzegeci w przeciwieństwie do Maryi nie są „pełni łaski”, niech zachowają przynajmniej trochę łaskawości dla samego tekstu opisującego Zwiastowanie. A jednak nie mają nie tylko miłosierdzia, ale i sprawiedliwości dla Ewangelii Łukasza i jej czytelników, kiedy raczą sobie drwić z nich twierdzeniami, jakoby pytanie Maryi miało być prostym stwierdzeniem faktu („jestem dziewicą, jeszcze nie współżyłam”) lub ewentualnie jedynie literacką formułą łączącą poszczególne części perykopy (nowinę przekazaną przez anioła i wyjaśnienie, w jaki sposób się ona wypełni)!

Można oczywiście przecedzać komara, ale połykać wielbłąda — a tym właśnie w omawianej perykopie jest zapytanie Maryi — tyle że nie jest to najbardziej zalecana przez Chrystusa postawa. „Ci ludzie chcą — pisał o tego rodzaju egzegetach znany apologeta — abym uwierzył, że umieją czytać między wierszami starych tekstów. A tymczasem rzuca się w oczy ich niezdolność od czytania (...) samych linijek tekstu. Dopatrują się ziaren u paproci, a nie dostrzegają słonia, stojącego w pełnym świetle o dziesięć jardów od nich” (C.S. Lewis, Ziarna paproci i słonie, s. 106). To już nie detektywistyczna dedukcja, ale redukcja pozostawionych śladów (by nie rzec dowodów) na rzecz poszlakowego dochodzenia prawdy. To już nie uczone marszczenie czoła nad Pismem, to prasowanie tekstu żeby stracił wszelkie dramatyczne załamania akcji.

Słowa z Łk 1,34 stanowią nie lada problem dla egzegetów, by nie powiedzieć, że stanowią dla nich kamień potknięcia. W każdym razie pozostają „zagadką — albo powiedzmy raczej: tajemnicą. Maryja, kierując się niezrozumiałymi dla nas motywami, nie widzi żadnego sposobu stania się matką Mesjasza przez współżycie małżeńskie. Anioł zapewnia Ją, że matką zostanie nie w normalny sposób...” (J. Ratzinger-Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo, s. 52). Skoro żadnej z rekonstrukcyjnych hipotez tworzonych na bazie metody historyczno-krytycznej nie udało się zyskać powszechnej aprobaty, godziłoby się przeprowadzić swoisty egzegetyczny rachunek sumienia, albo innymi słowy — należałoby spojrzeć w te hipotezy jak w lustro i dostrzec w nich odbicie swojej jeśli nie niewiary, to na pewno relacji z Bogiem przeżywanej mniej intensywnie niż działo się to w przypadku Maryi.

Może więc jak w prawdziwym kryminale winnym okaże się przez zaskoczenie ten najmniej podejrzany — w naszym przypadku egzegeta? W każdym razie gdy wnioski współczesnych uczonych w Piśmie marszczących czoła jak detektywi trzeba uznać za podejrzane, wolno chyba bez zbędnej podejrzliwości zaufać wierze Kościoła. A kolei zamiast podejmowania kolejnych prób intelektualnego rozwikłania zagadkowych słów Matki Pana — lepiej zagłębiać się w nie w oparciu o doświadczenie mistyczne, które zdaje się bardziej adekwatne do wniknięcia w tajemnicę wyjątkowo zjednoczonego z Bogiem serca Maryi, w którym zrodziło się postanowienie dziewictwa. „Mogła to być — uważa znany profesor teologii — personalna decyzja dziewictwa, ale z natchnienia Bożego, a więc o istotnej wartości teologicznej (...) Był to więc akt mesjański: akt wiary w Boga, ofiary, ufności, niezwykłej pobożności mistycznej” (Cz. Bartnik, Matka Boża, s. 112). Zdaje się, że ze świecą trzeba by dziś szukać egzegetów-mistyków zdolnych do śledzenia tajemnic wiary...

Tekst ukazał się w „Rycerzu Niepokalanej” (2013) nr 3
Publikacja w serwisie Opoki za zgodą Autora

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama