Oprawcy grozili mu: „Będziesz wisiał na krzyżu!”. I rzeczywiście jego historia przypomina męczeństwo Jezusa
Oprawcy grozili mu: „Będziesz wisiał na krzyżu!”, ale on nie szukał śmierci. Do dziś jego grób odwiedziło ponad 20 mln ludzi. Skromny ksiądz z malutkiej wioski stał się symbolem wiary i wolności dla wszystkich Polaków. Jego kult rozwija się na całym świecie.
Zagłębiając się w biografię bł. ks. Jerzego Popiełuszki, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że w męczeństwie był podobny do swojego Mistrza. On też słyszał: „Pójdziesz na krzyż”. Potem była męka i obraz skamieniałej matki stojącej nad trumną kryjącą ciało zmasakrowanego syna. I jeszcze jedno... misa z wodą... bo tak naprawdę do dziś nie znamy całej prawdy o śmierci kapelana Solidarności. Umywanie rąk trwa.
20 września rozpoczął się proces kanonizacyjny ks. Jerzego. Postępowanie prowadzą wspólnie francuska diecezja Créteil i archidiecezja warszawska. Ważnym impulsem było niewytłumaczalne uzdrowienie 56-letniego François Audelana, który od 11 lat chorował na nietypową odmianę białaczki. Katolicka Agencja Informacyjna podaje, że mężczyzna przeszedł kilka serii chemioterapii i przeszczep szpiku, jednak wysiłki lekarzy nie przyniosły rezultatów. W 2011 r. nastąpiło gwałtowne pogorszenie. Komórki rakowe rozsiane były w całym organizmie. Chory tracił przytomność. Lekarze zakomunikowali jego żonie, że koniec jest bardzo bliski. 14 września 2012 r. mężczyznę odwiedził ks. Bernard Brien. Chciał mu udzielić sakramentu namaszczenia chorych. Na koniec wizyty wyjął obrazek z podobizną bł. ks. Jerzego i pomodlił się przez jego wstawiennictwo. Wcześniej bowiem odwiedził grób ks. J. Popiełuszki w Warszawie i spostrzegł, że urodził się tego samego dnia i roku co ksiądz męczennik.
Ks. B. Brien, zważając, iż modli się nad umierającym F. Audelanem w dniu urodzin ks. Jerzego, w sposób szczególny prosił go o pomoc i wstawiennictwo. Po wizycie kapłana mężczyzna nagle otworzył oczy i zapytał żonę: „Co się stało?”. Niedługo potem wstał z łóżka. Poprawa następowała błyskawicznie, zaś przeprowadzone badania nie wykazały obecności raka w organizmie. Lekarze orzekli, że tego, co się stało, nie sposób wytłumaczyć w sposób racjonalny.
Wielu pyta, dlaczego cud wydarzył się we Francji. Można wysuwać na ten temat różne teorie. Przede wszystkim jednak trzeba podkreślić, że ks. Jerzy jest bardzo dobrze znany także poza granicami naszego kraju.
- Fragmenty kazań ze Mszy św. za ojczyznę cytowało Radio Wolna Europa. O ks. J. Popiełuszce zrobiło się też głośno za sprawą jego męczeńskiej śmierci. Przez kilka miesięcy po pogrzebie kościół na Żoliborzu był opasany kolejkami ludzi, którzy chcieli pomodlić się przy grobie ks. Jerzego - mówi Katarzyna Soborak, kierownik Ośrodka Dokumentacji Życia i Kultu bł. ks. Jerzego Popiełuszki. - Najpierw przyjeżdżali, by go słuchać, a potem, aby oddać mu hołd i okazać wdzięczność. Przybywali tu nie tylko grupami, ale też indywidualnie. Przyjeżdżały głowy państw, dostojnicy, kardynałowie i biskupi. Gościliśmy Francuzów, Anglików, Niemców i delegacje z Watykanu. Po beatyfikacji ks. Jerzego kult jeszcze bardziej się rozwinął - uściśla.
Przed beatyfikacją dokonano ekshumacji celem pobrania fragmentów szczątków kości ks. Jerzego. Moja rozmówczyni podkreśla, że relikwie trafiły do ponad tysiąca miejsc, w tym 300 poza granicami naszego kraju. O ich pozyskanie zwrócili się m.in. wierni z Filipin, Ukrainy, Kazachstanu, Białorusi, Anglii, Austrii i Australii. Relikwie kapelana Solidarności są także w kościele św. Bartłomieja w Watykanie, gdzie gromadzone są relikwie męczenników.
Do warszawskiego ośrodka napływają również świadectwa ludzi, którzy zostali wysłuchani dzięki wstawiennictwu ks. Jerzego. Najczęściej proszą go o zdrowie, pracę czy zdanie egzaminu.
- Wśród listów, jakie otrzymaliśmy, jest pismo warszawianki, która cierpiała z powodu zwyrodnienia stawów biodrowych. Narastający ból uniemożliwiał jej funkcjonowanie. Aby wstać z krzesła, musiała posługiwać się kulą albo opierać się o inne meble. Korzystała z kliniki leczenia bólu, gdzie otrzymywała bardzo silne środki, jednak nie łagodziły one jej dolegliwości. 19 października 2011 r., w rocznicę męczeńskiej śmierci ks. Jerzego, oglądała transmisję Mszy św. z kościoła pw. św. Stanisława Kostki. Leżała w łóżku i prosiła ks. J. Popiełuszkę, by ulżył jej w cierpieniu. Wstawszy z posłania, spostrzegła, iż poradziła sobie z tym dość sprawnie. Przez chwilę oparła się o krzesło, a potem podeszła parę kroków. Zdumiona zauważyła, że nie czuje bólu. Ten stan utrzymuje się do dziś. Kobieta jest przekonana, że uzdrowił ją ks. Jerzy. Do świadectwa dołączyła dokumentację medyczną - opowiada K. Soborak.
Jaki był ks. Jerzy w oczach tych, z którymi żył na co dzień? - Ludzie pytają, na czym polega niezwykłość ks. J. Popiełuszki. W moim przekonaniu jego charyzmą było to, że rzeczy proste, codzienne, wykonywał z wielkim zaangażowaniem i poświęceniem. Nie robił niczego nadzwyczajnego, jednak wszystko, czego się podejmował, podyktowane było potrzebą jego serca. Angażował się w codzienne problemy bliźniego, potrafił leczyć serca złamane i strapione, wypełniając przesłanie, które wypisał na prymicyjnym obrazku. Przyciągał ludzi pokorą, delikatnością i ciepłym, przyciszonym głosem. Wzbudzał zaufanie! Był przyjazny ludziom, ujmował swoją dobrocią... Najważniejszy był dla niego drugi człowiek. Był przekonywujący w tym, co mówił, a jego słowa - poparte autorytetem św. Jana Pawła II i Prymasa Tysiąclecia - stawały się dla słuchających niczym balsam na zbolałe dusze. W trudnym okresie lat 80 ks. Jerzy potrafił zaszczepiać w ludziach nadzieję, podnosić na duchu - pisze w książce „Z Błogosławionym pod jednym dachem” ks. dr Marcin Wójtowicz.
W publikacji czytamy, że ks. Jerzy z całą swą prostotą cieszył się powodzeniem wśród tych, którym posługiwał, ale też był świadomy, że jest tylko narzędziem w ręku Opatrzności. W swoim dzienniku napisał: „Jak wiele potrafisz, Boże, zdziałać przez tak niegodne jak ja stworzenie. Dzięki Ci, Panie, że się mną posługujesz”.
Ks. M. Wójtowicz, cytując zapiski ks. J. Popiełuszki, wspomina o tym, jak postrzegał on swoją posługę w Hucie Warszawa. Młodego kapelana witano tam oklaskami - jak największego dostojnika, a on w sercu myślał: „Oto oklaski dla Kościoła, który przez 30 lat wytrwale pukał do fabrycznych bram”.
I jeszcze dwie myśli ks. Jerzego, które przytacza ks. M. Wójtowicz: „Służyłem robotnikom jako kapłan w dniach triumfu, pozostałem i w chwilach doświadczeń. Pracowałem w tym środowisku kosztem własnego czasu i wypoczynku. Ludzi nigdy nie wiązałem ze sobą, ale z Bogiem i Kościołem”.
„Nigdy przedtem nie ochrzciłem tylu dorosłych ludzi. To wspaniałe odczucie, kiedy chrzci się 30-letniego człowieka, który nigdy przedtem nie słyszał o Bogu. Nie ma teraz tygodnia bez takiego chrztu. Czasami jednak czuję zmęczenie. Brakuje mi czasu dla wszystkich. Najmniej mam go dla siebie. Ale nie czuję znużenia. Już nie potrafię zamknąć swego kapłaństwa w kościele, chociaż tylu różnych „doradców” podpowiada mi, że ksiądz nie powinien wychodzić poza kościelne ogrodzenie. Będę wśród moich robotników, dopóki tylko będę mógł”.
- Ks. Jerzy wysłuchiwał tych, którzy do niego przychodzili. W swoich kazaniach poruszał ważne problemy i dawał nadzieję, ale nigdy nie nawoływał do występowania jeden przeciw drugiemu. Mówił, że narodem podzielonym łatwiej jest rządzić i poniewierać. Dzięki jego słowom wielu ludzi porządkowało swoje życie duchowe, prosiło o chrzest czy udzielenie ślubu. Pewna dziennikarka, którą zamknięto w więzieniu na pół roku, po wyjściu mówiła, jak bardzo nienawidzi tych, którzy zmarnowali jej życie. Ktoś polecił, by przyszła na Mszę za ojczyznę. Potem ta kobieta odwiedziła ks. Jerzego i wyznała, że jest mu bardzo wdzięczna, bo dzięki niemu wyzbyła się nienawiści do swoich krzywdzicieli. Ks. J. Popiełuszko dążył do tego, by każdy człowiek żył ze świadomością obecności Pana Boga. Jego nauczanie jest dziś bardzo aktualne, warto się z nim na powrót zapoznać - zachęca K. Soborak.
Wieczorem 30 października 1984 r. wierni zgromadzeni w kościele na Żoliborzu usłyszeli, że ich ukochany kapłan i przyjaciel nie żyje. „Natychmiast cały kościół wypełnił się rozpaczliwym krzykiem. To była eksplozja krzyku, szlochu, rozpaczliwego płaczu. Sprawujący Eucharystię nie wiedzieli, co mówić, jak się zachować. (...) Do dzisiaj słyszę w uszach ten zbiorowy płacz i szloch kilkuset osób zgromadzonych w kościele. Niesamowite wrażenie i przeżycie. Nikt z nas stojących przy ołtarzu nie był w stanie zapanować nad tym, co się wtedy działo” - wspomina w swojej książce ks. M. Wójtowicz.
6 czerwca 2010 r. abp Angelo Amato w homilii mówił, że „wieść o beatyfikacji księdza Popiełuszki roznosi się z Polski na cały Kościół i na cały świat jak zapach wonnego kadzidła”. Módlmy się o to, byśmy mogli zaśpiewać „Gloria”, gdy ks. Jerzy oficjalnie będzie włączany do grona świętych. Jego osoba i postawa ciągle są dla nas darem i wyzwaniem.
AGNIESZKA
WAWRYNIUK
Echo
Katolickie 42/2014
Ksiądz Jerzy w moim życiu...
Katarzyna Soborak, kierownik Ośrodka Dokumentacji Życia i Kultu bł. ks. Jerzego Popiełuszki
Od kilkudziesięciu lat posługuję w służbie informacyjnej, która zajmuje się dokumentowaniem kultu ks. Jerzego. Wcześniej byłam jej współorganizatorką, a od 20 lat jestem kierownikiem. Dziesięć lat po śmierci ks. J. Popiełuszki przedstawiliśmy ks. kard. Józefowi Glempowi materiały świadczące o istnieniu prywatnego kultu księdza męczennika. Teraz przechowujemy dokumenty związane z beatyfikacją, gromadzimy informacje o przekazanych relikwiach oraz ulicach i szkołach nazwanych jego imieniem. Dodatkowo prowadzimy księgi wpisów, rejestrujemy też prace magisterskie i doktoranckie na temat ks. Jerzego. Zapisujemy również świadectwa o uzyskanych łaskach.
Ja też modlę się przez wstawiennictwo bł. ks. J. Popiełuszki i doznaję dzięki temu wielu łask. Opiece ks. Jerzego zawdzięczam udany zabieg przeszczepu rogówki oka. Dawniej miałam duże kłopoty ze wzrokiem, nie mogłam nawet odczytać numeru linii na autobusach komunikacji miejskiej. Obecnie widzę już bardzo dobrze i przygotowuję się do następnego przeszczepu. Zawsze jednak, ilekroć kładę się na stole operacyjnym, pamiętam o ks. Jerzym. Mam uczucie i świadomość, że jest on przy mnie obecny. Bardzo pragnęłam, by został wyniesiony na ołtarze. To nasze wielkie szczęście, że na zawsze zostanie w historii Kościoła i naszego narodu.
Ks. dr Marcin Wójtowicz, proboszcz parafii Chrystusa Króla w Warszawie
Świadkiem życia ks. Jerzego byłem przez cztery ostatnie lata jego posługiwania. Mogłem mu towarzyszyć i na co dzień, i od święta. Najpierw spotykaliśmy się w warszawskim seminarium metropolitalnym. Był o dwa roczniki wyżej. W 1979 r. przejąłem po ks. J. Popiełuszce obowiązki wikariusza w parafii Dzieciątka Jezus na Żoliborzu. Kilkakrotnie odwiedzałem go też, gdy posługiwał w kościele akademickim św. Anny. Nasze drogi zeszły się ponownie w czerwcu 1981 r., kiedy zostałem skierowany do posługi w parafii św. Stanisława Kostki. Ks. Jerzy pracował tam od roku jako rezydent. Mieszkaliśmy na pierwszym piętrze plebanii, w sąsiednich pokojach. Po upływie ponad 30 lat mogę powiedzieć, że miałem szczęście i zaszczyt mieszkać z błogosławionym męczennikiem pod jednym dachem, przez ścianę. Nasze wzajemne relacje układały się bardzo poprawnie. Dość szybko nabrałem przekonania, że ks. Jerzy nie robił niczego dla poklasku, lecz działał z potrzeby serca. On przybliżał do Boga nie tylko tych, którzy w Kościele czuli się wolni i bezpieczni. Po raz ostatni rozmawiałem z nim 19 października 1984 r. Potem zobaczyłem go w trumnie. Nie wierzyłem, że tak bardzo można zmaltretować człowieka. Ten widok mam przed oczami do dziś. Jestem jednak przekonany, że jego śmierć zaowocowała wielorakim dobrem.
Milena Kindziuk, Instytut Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa UKSW w Warszawie, autorka książek poświęconych ks. J. Popiełuszce
Moja najnowsza książka mówi o wizerunku medialnym ks. Jerzego w prasie z lat 1980-1984. Z przeprowadzonych analiz wynika, że zarówno wypowiedzi ówczesnego rzecznika rządu Jerzego Urbana, jak i organizowane przez niego ataki medialne na ks. J. Popiełuszkę stanowiły oprawę propagandową dla działań SB. Ponadto widać, że kłamstwo podejmowane przez ówczesne media i rzecznika rządu zaistniało jako rzeczywistość. Wielką rolę w kreowaniu wizerunku ks. Jerzego odegrała prasa komunistyczna. To właśnie w głównych dziennikach rządowych ukazywały się artykuły atakujące i zniesławiające ks. J. Popiełuszkę i były one ściśle skorelowane z akcjami SB. Kiedy np. służby zorganizowały rewizję w mieszkaniu ks. Jerzego i podrzuciły mu materiały wybuchowe, od razu w „Expressie Wieczornym” ukazał się artykuł pt. „Garsoniera obywatela Popiełuszko”, zniesławiający kapłana. Nieprawdziwe informacje rzecznik rządu powtarzał później na konferencjach prasowych. Jego atak na ks. Jerzego osiągnął punkt kulminacyjny we wrześniu 1984 r. Główną rolę odegrał tu artykuł pt. „Seanse nienawiści” autorstwa samego Urbana (napisany pod pseudonimem Jan Rem). Stanowił on typowy przykład oprawy propagandowej, przygotowującej do zbrodni.
NOT. AWAW
Śmierć ks. Jerzego Popiełuszki pozostaje spowita tajemnicami. Czy poznamy prawdę, kiedy i w jakich okolicznościach zginął kapelan Solidarności?
To prawda, że pozostaje wiele tajemnic, ale jedno jest pewne: ks. Jerzy za swoją wierną kapłańską służbę został zamordowany przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa; najpierw był straszliwie torturowany, a potem wrzucony do Wisły z tamy pod Włocławkiem. Zasadniczy fakt jest więc pewny. Proces toruński z 1984 r. wskazał czterech sprawców bezpośrednio zaangażowanych w morderstwo. Wtedy nie wolno było mówić o zleceniodawcach zabicia ks. Jerzego. Zapewne nie istnieją też pisemne rozkazy czy zlecenia w tej sprawie i ich się nie odnajdzie. Część dokumentacji może być za naszą wschodnią granicą i dotarcie do niej jest na razie niemożliwe. Ale jest też faktem, że historycy wciąż odnajdują nowe dokumenty, które wskazują na pewne tropy pozwalające poznać szersze okoliczności męczeńskiej śmierci i tych tropów z pewnością będzie coraz więcej.
Czy były jakieś szanse na to, by uratować ks. Jerzego od tak tragicznej śmierci?
To trudne pytanie, bo dotyczy przypuszczeń... Ważna jest natomiast wyraźna postawa samego ks. Jerzego w obliczu nasilających się gróźb i ataków w 1983-1984 r. Jest oczywiste, że nie pragnął on nigdy śmierci ani nie szukał męczeństwa. Jednocześnie mówił: „Nie mogę zostawić ludzi, z którymi dotąd pracowałem, muszę pozostać z nimi do końca”. A jeszcze w ostatnich dniach stwierdzał: „Przekroczyłem barierę strachu i lęku. Jestem gotowy na wszystko. Mam ufność w Bogu”.
Jak męczeństwo ks. J. Popiełuszki wpłynęło na Polaków? Coś w nas zmieniło?
Zadziwiający jest spontaniczny kult ks. Jerzego po jego śmierci. Do grobu kapłana przy kościele pw. św. Stanisława Kostki w Warszawie przybywały i nadal przybywają rzesze wiernych, także ludzi różnych wyznań i światopoglądów. W księdze pamiątkowej wystawionej w tamtejszym muzeum zachowane są wpisy typu: „Podziwiamy cię - grupa niewierzących”. To niezwykłe. Warto też zwrócić uwagę, że nikt do tej pory nie starał się zagarnąć ks. Jerzego dla siebie. Jak za życia był dla wszystkich, tak i teraz. Jak za życia wielu doprowadził do wiary, do spowiedzi, nawrócenia, tak i współcześnie - za jego przyczyną - wielu odnawia lub umacnia swoją wiarę.
Dlaczego postać i nauczanie ks. Jerzego stają się bliskie także innym narodom?
Chociaż działał on w konkretnych, polskich warunkach, jego przesłanie ma charakter uniwersalny, gdyż oparte jest na Ewangelii: dotyczy dobra, miłości, ludzkiej godności, wolności od przemocy i nienawiści oraz zwyciężania zła dobrem. Prawdzie, którą głosił, dał wyraźne i piękne świadectwo w swym życiu i śmierci.
Wielu ludzi do dziś żywi przekonanie, że śmierć ks. J. Popiełuszki miała wymiar polityczny. Gdyby rzeczywiście tak było, nie zostałby on nazwany męczennikiem. Jakie były powody jego śmierci? Za co zginął?
Oskarżanie ks. Jerzego o działalność polityczną wynika najczęściej z nieznajomości tego, co robił, a więc z niewiedzy, a często z powtarzania propagandowych stereotypów i sloganów bądź z uprzedzeń. Każdy, kto dobrze poznał życie ks. J. Popiełuszki, wie, że jego pracy, zaangażowania oraz śmierci nie sposób wyjaśnić w kategoriach działalności politycznej, bez odniesienia do wiary i Kościoła. Nikt też, kto uczciwie zapoznał się z treścią jego kazań wygłaszanych podczas Mszy za ojczyznę, nie powie, że miały one charakter polityczny, bo takiego charakteru nie miały. Widać wyraźnie, że czym innym było zaangażowanie ks. Jerzego w służbę drugiemu człowiekowi i ojczyźnie, a czym innym działalność stricte polityczna, której w ogóle nie prowadził.
Ks. J. Popiełuszko zginął za wiarę, którą głośno wyrażał i która kazała mu angażować się w pomoc innym ludziom, zwłaszcza ubogim, pozbawianym godności, wolności, internowanym. Ks. Jerzy miał też charyzmę gromadzenia wiernych i to najbardziej denerwowało władze komunistyczne. Nawet w stanie wojennym, kiedy wszelkie zgromadzenia były zakazane, nie były zabronione zgromadzenia liturgiczne. Jednak fakt, iż Msze za ojczyznę gromadziły po kilkanaście tysięcy wiernych z całej Polski, był solą w oku władzom komunistycznym nietolerującym żadnego pluralizmu. Stąd zaczęły się straszliwe ataki na ks. Jerzego: szykany, ośmieszenia w ówczesnych mediach, aresztowania, zastraszania, wreszcie zabójstwo.
Które kwestie z nauczania ks. Jerzego wydają się być szczególnie aktualne dla naszych czasów, dla tego, co obecnie dzieje się w Polsce?
Także dzisiaj potrzeba prawdy w ludzkim życiu, również społecznym i politycznym, odważnego wyznawania wiary i przyznawania się do wartości zawartych w Ewangelii, troski o życie nienarodzonych, co ks. Jerzemu bardzo leżało na sercu. Wreszcie niezmiernie aktualna jest owa ewangeliczna idea, by być wolnym od żądzy odwetu, wolnym od strachu, przemocy i nienawiści. Także, by zło dobrem zwyciężać!
NOT.
AWAW
Echo
Katolickie 42/2014
opr. ab/ab