Teolog na ziemi wykorzenienia

O książce Jerzego Szymika "Teologia w krainie pepsi-coli" i miejscu teologii we współczesnej kulturze zachodniej

— Człowiek nie ucieknie od swego czasu. Pokora wcielenia człowieka też na tym polega, że próbuje on czynić dobro w tym miejscu i w tym czasie, w którym jest, na swoją miarę (...) i z ufnością — powiedział ks. Jerzy Szymik podczas promocji swojej książki zatytułowanej Teologia w krainie pepsi-coli. Książka ta jest piątą z serii „Teologia na co dzień” wydawaną przez Bibliotekę „Więzi” pod redakcją Józefa Majewskiego.

Kraina pepsi-coli to metafora współczesnego świata ulegającego pokusie nihilizmu i rozpaczy. Jest on, jak mówi autor, „aktualną, młodszą o dwadzieścia pięć lat wersją Miłoszowej Ziemi Urlo, ziemi wykorzenienia, a jej programowa wodnistość (...) budzi szczególne połączenie śmiechu i grozy, gdy przybiera jedną ze swoich ulubionych form: bezwstydną miłość konsumpcji”. Kraina pepsi-coli to „społeczeństwo sierot”, „ziemia bez ojców”. Ks. Szymik pytany o pomysł tej nazwy, przypomniał jedną z reklam telewizyjnych. Na początku ciepły głos mówi: „Każde pokolenie ma swoje pragnienia...” i po kilku sekundach: „To pokolenie wybrało Pepsi”. Jest ona dla niego swoistą ilustracją „pęknięcia” w kulturze. — Ten skok — mówi autor — kiedy pyta metafizyk, a odpowiada kucharz (z całym szacunkiem dla kucharza) jest bardzo charakterystyczny; bliski określenia, na czym polega choroba kultury współczesnej. Według ks. Szymika jest to próba trywializacji tego, co głębokie w człowieku, próba zbanalizowania pytań o to, skąd idziemy, dokąd zmierzamy, jaki jest sens naszego życia — poprzez odpowiadanie na to wszystko w kategorii szklanki napoju, dobrego garnituru, nowej szminki.

Pierwszą reakcją na taki świat, jak przyznaje autor Teologii w krainie pepsi-coli, jest pokusa, żeby się obrazić. — Niech oni sobie żyją jak chcą, niech się pozagryzają w walce o forsę, w dążeniu do coraz bardziej wyrafinowanego seksu. Ja sobie poradzę. A ten świat niech idzie na pohybel. Ale to nie jest chrześcijańskie. Pan Jezus by tak nie zrobił — stwierdza wykładowca teologii. „Zdecydowanie odradzam obrażanie się na otaczający nas świat” — pisze ks. Szymik na początku książki — „Ostrości widzenia musi towarzyszyć siła miłowania. To zasada ważna nie tylko dla teologa”.

Jaka więc ma być według ks. Szymika teologia w krainie pepsi-coli. Musi być ona świadomie uprawiana z myślą o synach i córkach krainy bez ojców. We wstępie do książki abp Alfons Nossol stwierdza: „Oto przed nami integralny model na wskroś współczesnego myślenia o teologii w siedmiu odsłonach. Teologia jako: nauka — sztuka — rozmowa — terapia — doksologia — szukanie Mistrza — mądrość. Od teologii-nauki do teologii-mądrości”. Według Szymika teologię trzeba uprawiać jako sztukę gdzieś pomiędzy muzyką a literaturą. Sztukę i teologię zbliża bowiem Przesłanie z Wysoka. Z tego związku sięgającego misterium Wspaniałości bije źródło wszelkich powiązań i pokrewieństw teologii i sztuki” — pisze ks. Szymik. Teologia ma być rozmową, a szczególnie dialogiem z naukami humanistycznymi, przyrodniczymi, z kulturą i naturą. Teologia jako terapia ma leczyć słowem nadziei, służyć życiu przez jej wzmacnianie. Przy tym powinna posługiwać się słowem atrakcyjnym, porywającym, umiejącym zaciekawić. Teologia w krainie pepsi-coli ma być „teologią na klęczkach”. Ma słuchać Mistrza i być zdolną do bycia uczniem. W konsekwencji musi ona w naszych czasach budzić wiarę, przywracać zaufanie do rozumu, odwracać proces dewaluacji słowa. Pokonanie bezdusznej teologii to ukształtowanie owej teologii mądrościowej „przekazującej żywe słowo o żywym Bogu żywemu człowiekowi”. Projekt teologii bliższej życiu, na usługach wiary w Duchu Świętym autor przejmuje od swego mistrza abpa Alfonsa Nossola. Jak powiedział ks. Andrzej Czaja, prezentując książkę, z tego projektu Szymik wyprowadza program uprawiania i odnowy teologii.

Pojawia się pytanie: Na ile uprawianie teologii w krainie pepsi-coli jest pogodzeniem się z losem, robieniem tego, co się da, a na ile jest to szansa i wyzwanie? Autor książki odpowiada: „Bardzo chciałbym, żeby to nie było pogodzenie się z losem, ale żeby była to próba jakiejś przemiany naszego świata ku dobremu. Nie uważam się tu za jakiegoś Judyma czy Prometeusza, ale sądzę, że teologia ma naprawdę coś do zaoferowania naszemu światu — poczucie sensu głównie. (...) Nie miałem zamiaru wyważać drzwi, które dawno są otwarte. Jeżeli tu jest coś nowego, to pomysł pewnej syntezy (...) zestawienie kamyków starej bardzo mozaiki w nowym tle, jakby pokazanie, że jest to możliwe dzisiaj i jaki kształt to coś starego powinno dzisiaj przybrać”.

RENATA CHRZANOWSKA



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama