Pomoc w naszym zabłąkaniu

Dar rady to nie katechizmowa formułka, ale duchowa zdolność odnajdywania właściwych rozwiązań w konkretnych sytuacjach

Św. Tomasz z Akwinu powtarzał, że wszelka rada dotycząca zbawienia ludzkiego pochodzi od Ducha Świętego. On jest najlepszym doradcą i kierownikiem ludzkich serc.

Każdy rozsądny człowiek przed podjęciem ważnych decyzji radzi się innych. Nikt z nas nie może powiedzieć o sobie, że już wszystko wie, że nic go nie zaskoczy, że sam poradzi sobie z każda sprawą. Gotowość do szukania rady u mądrych osób świadczy o pokorze i roztropności. Swoich doradców mają wszyscy kościelni hierarchowie i przedstawiciele najwyższych władz państwowych. Dobra rada zawsze jest na wagę złota.

W Sekwencji o Duchu Świętym prosimy Go: „nagnij, co jest harde, rozgrzej serca twarde, prowadź zabłąkane...”. Każdy z nas przeżywał sytuacje, w których szczególnie mocno potrzebował wskazówki z góry. Dotyczyło to m.in. wyboru zawodu lub powołania, podjęcia pracy czy zadania, poradzenia sobie z jakimś problemem. Bardzo często potrzebujemy wewnętrznego światła, upewnienia się, poczucia, że idziemy w dobrym kierunku. W takich momentach warto wołać Ducha Świętego. On z pewnością odpowie na nasze prośby.

Aby moje słowa nie były puste

- Duch Święty przychodzi z pomocą w każdej naszej słabości! Dar rady ujawnia się wtedy, gdy „ja” nie wiem, co robić; kiedy nie wiem, jaką podjąć decyzję, co wybrać, co jest ważniejsze, lepsze, kiedy nie wiem, co powiedzieć i kiedy mam milczeć. Duch Święty ma w nas potężne pole do działania, ale pod jednym warunkiem. Ważne, byśmy nie zasłaniali swojej słabości szyldem: „zawsze dam radę i zawsze wszystko wiem”. Doświadczam tego na sobie. Ważne, żeby się wtedy zatrzymać, wsłuchać w Jego głos, otworzyć słowo Boże, prosić o światło. Rozwiązania często są zaskakujące, zaskakująco proste i jednocześnie takie, na które sama bym nie wpadła - opowiada s. Judyta Bajuk, nazaretanka.

Podkreśla, że często prosi o dar rady na czas różnych rozmów, kiedy ludzie oczekują od niej pomocy czy wskazówki. - Modlę się wtedy, żeby to nie była moja rada, ale światło, które Duch Święty ma dla osoby, z którą mam się spotkać. Często Duch Święty dużo wcześniej przygotowuje mnie do takich sytuacji, np. wprowadzając w konkretne doświadczenia czy odczucia, żebym sama mogła to przeżyć. Wszystko po to, by moje słowa nie były puste, bez pokrycia, ale żeby wynikały z głębokiego współodczuwania - dodaje s. Judyta.

Kiedy On prowadzi...

Duch Święty często posługuje się ludźmi, których stawia na naszej drodze. Przez nich kieruje do nas konkretne rady i wskazówki. Czasem wręcz interweniuje, byśmy nie dali się ponieść bylejakości i przeciętności, abyśmy wykorzystali talenty i umiejętności, o których czasem nawet nie wiemy.

- Kończyłam studia i kilkumiesięczny staż; to były jego ostatnie dni. Po głowie chodził mi pomysł podjęcia studiów podyplomowych. Niespodziewanie otrzymałam telefon od życzliwej osoby. Zadzwoniła z propozycją pracy. Zaskoczyła mnie totalnie, bo nigdy nie wyobrażałam sobie, że będę działać w branży medialnej. Pracuję w niej do dziś. Stopniowo uczyłam się nowych rzeczy. Z niepokojem podejmowałam się kolejnych zadań. Umiejętność pisania przydała się potem także w innych dziedzinach życia. Podejmując pracę w mediach, nie prosiłam Ducha Świętego o pomoc, nie pytałam, czy powinnam to zrobić... Na tamtym etapie nawet nie przychodziło mi to do głowy. Dziś jednak wiem, że to była Jego interwencja. To On posłużył się drugim człowiekiem, by pokierować mnie na odpowiednie tory - wspomina.

Światło w ciemności

„Duch jest różnorodny w swoich darach. Tchnie tam, gdzie chce. Czyni to nieoczekiwanie, w miejscach nieoczekiwanych i w formach wcześniej niewyobrażalnych...” - tłumaczył św. Jan Maria Vianney. Duch Święty zawsze odpowiada na nasze wątpliwości, zaradza niepewności, pomaga w odszukaniu najlepszych rozwiązań, uzdalnia nie tylko do wyboru między czymś dobrym i złym, ale też do sięgnięcia po większe, a nie mniejsze dobro.

Ten, kto ma w sobie Ducha Świętego, zawsze będzie pytał Boga jak młodzieniec z Ewangelii: „Panie, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” (Mk 10,17). Pójście za Bożymi radami nie uczyni naszego życia łatwym i przyjemnym, ale na pewno sprawi, że będziemy szli w dobrym kierunku. Wołajmy Go w wielkich i małych sprawach, zdajmy się na Niego. Propozycje Ducha Świętego nierzadko będą budzić nasz opór, czasami nawet bunt, ale jeśli pójdziemy za nimi, przyniosą piękne owoce. Nasze życie to ciągła wędrówka w ciemnościach, ale ze światłem Ducha Świętego... On oświeca każdy nasz krok. Zawołaj tylko!

AWAW

DAR RADY - ks. Ludovic Lecuru tłumaczy, że pozwala nam on dostrzec, bez błędu i możliwych wahań, jakiego zachowania wymaga od nas miłość do Boga i ludzi. Podpowiada, co powinniśmy zrobić w konkretnej, często nieoczekiwanej, sytuacji. Młody Karol Wojtyła, prosząc Ducha Świętego o ten dar, wołał: „abym we wszystkim u Ciebie szukał rady i u Ciebie ją zawsze znajdował”. Jezuita o. Maurycy Meschler wyjaśniał, że dar rady jest światłem Ducha Świętego, przez które rozum praktyczny widzi i rozsądza w poszczególnych wypadkach, co należy czynić i jakich środków używać. Z kolei papież Benedykt XVI podkreślał, iż tenże dar prowadzi do odkrycia Bożego planu dotyczącego naszego życia. Jan Paweł II pouczał nas, że „działania Ducha Świętego w Kościele i w świecie nie można (oczywiście) opisać za pomocą analiz statystycznych ani innych metod naukowych, ponieważ dokonuje się ono na innej płaszczyźnie, na płaszczyźnie łaski, i daje się poznać przez wiarę. Jest to często działanie ukryte, tajemnicze, ale skuteczne...”.

KS. ANDRZEJ ADAMSKI, asystent kościelny „Echa Katolickiego”

Kogo prosić o radę?

Jeśli idzie o mechanizmy podejmowania decyzji, to psychologia rozróżnia dwa typy ludzi. Jedni są przekonani o tym, że sami wiedzą wszystko najlepiej. Sami są dla siebie autorytetami i kierują się tylko i wyłącznie swoimi przekonaniami, bo uważają, że sami najlepiej wiedzą, co jest dla nich dobre. Nawet jeśli radzą się innych, to i tak ich nie słuchają - albo słuchają wyłącznie tych rad, które potwierdzają ich przekonania. Słyszą wyłącznie to, co chcą słyszeć i nie dopuszczają odmiennego punktu widzenia.

Drugi typ to tacy, którzy panicznie boją się odpowiedzialności za samodzielne decyzje. Pytają wszystkich dokoła o radę, przeszukują internet, szukają opinii innych. Konieczność podjęcia decyzji paraliżuje ich, a gdy nadchodzi ten moment, nie słuchają siebie i swojego rozsądku, tylko rozpaczliwie kalkulują, kogo ich decyzja zadowoli, a kogo zdenerwuje. W efekcie wybierają coś, co absolutnie im nie służy. Czują żal do siebie i całego świata, ale tłumią go w sercu rozpraszaniem odpowiedzialności: przecież słuchali tylu mądrych rad z ust ekspertów czy też życzliwych osób z ich otoczenia. Tymczasem często dobre rady życzliwych są odbiciem lęków i obaw otoczenia co do naszej osoby, a eksperci albo są zafiksowani na stereotypowych rozwiązaniach, albo wręcz wypowiadają się lekko i łatwo, nie będąc obciążonymi znajomością rzeczy.

Takie „czyste” typy decyzyjności zdarzają się raczej rzadko, ale zapewne podobne mechanizmy znamy z życia swojego lub innych ludzi. Tymczasem prawda jest taka, że decyzje, które podejmujemy, są przede wszystkim nasze i to głównie my będziemy dźwigać ich konsekwencje (choć nieraz mogą cierpieć z tego powodu również nasi bliscy). W momencie decyzji jesteśmy tak naprawdę sami i żaden człowiek nie jest w stanie zdjąć z nas tego ciężaru. Potrafi być on nie do uniesienia, dlatego czasem łatwo i chętnie cedujemy konieczność dokonywania własnych wyborów na kogoś, kto da nam uniwersalny algorytm na życie sprowadzony do zerojedynkowego: tak-nie; źle-dobrze; czarny-biały; swój-obcy...

W to wszystko próbuje wejść Ktoś, komu najbardziej zależy na naszym dobru i kto najlepiej wie, co jest dla nas dobre. Ktoś, kto jest Miłością i zależy Mu, abyśmy byli szczęśliwi. To Duch Święty, który dobija się do naszego serca z darem rady. Próbuje podpowiedzieć najlepsze rozwiązanie, czasem urągające ludzkiej logice i stereotypowemu myśleniu - a przecież najlepsze, pochodzące z nieba. Ale jak je usłyszeć i rozpoznać? Papież Franciszek w katechezie na temat daru rady mówił: „W zażyłości z Bogiem i słuchaniu Jego słowa powoli odkładamy na bok naszą logikę osobistą, podyktowaną najczęściej naszymi ograniczeniami, uprzedzeniami i naszymi ambicjami, a uczymy się natomiast proszenia Pana: czego pragniesz?; proszenia Pana o radę - a czynimy to poprzez modlitwę”.

No właśnie - modlitwa. Czyli czas tylko dla Boga. Chwila ciszy, podczas której możemy uwolnić się od korowodu opinii, opcji, ewentualności i możliwych rozwiązań. Czas, kiedy możemy wykrzyczeć w milczące niebo pytanie: Boże, co robić? Co Ty mi radzisz? Co jest dla mnie najlepsze?

Z tego milczącego nieba nadejdzie odpowiedź. Może nie taka, jakiej się spodziewamy i jakiej oczekujemy, ale na pewno przyjdzie.

Wielkopostne kroki do daru rady:

  1. Czy są w moim życiu decyzje, które były - z dzisiejszego punktu widzenia - błędne? Czy potrafię powiedzieć sobie, że były to moje decyzje, a następnie przyjąć za nie odpowiedzialność, ale również przebaczyć samemu sobie tamte błędy?
  2. Daru rady Duch Święty udziela na modlitwie. Ile czasu dziennie poświęcam na rozmowę z Bogiem? Jakie są proporcje czasu na modlitwę w porównaniu z oglądaniem seriali, przeglądaniem plotek w internecie lub rozmowami, które nic nie wnoszą?...
  3. W jakiej kwestii chcę prosić Ducha Świętego o radę podczas tego Wielkiego Postu? Jakie konkretne kroki podejmę w tej sprawie?

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama