Kroczenie drogą prawdy

O roli i posłudze księży kapelanów w powstaniu warszawskim

Z siostrą Cécile Rastoin, karmelitanką z Karmelu na Montmartre w Paryżu, autorką wielu publikacji na temat życia Edyty Stein, rozmawia Joanna Szubstarska.

Ten, kto poszukuje prawdy, poszukuje Boga, bez względu na to, czy sobie z tego zdaje sprawę, czy nie - była o tym przekonana Edyta Stein. W jaki sposób przemierzała drogę dochodzenia do prawdy?

Edyta Stein naprawdę poszukiwała prawdy i dlatego jej przesłanie może pomóc tym, którzy również jej szukają, którzy wierzą w Boga i tym, którzy nie mogą wyznać, że są wierzący. Istotne jest pragnienie prawdy. Edyta dokonywała wyborów przez całe swoje życie. Opowiada o tym w „Dziejach pewnej rodziny żydowskiej”. Już jako dziecko stawiała na prawdę i odrzucała złość. Mówię tu o postawie, która wyrażała się w okazywaniu agresji wobec innych. W wieku 14 lat opuściła szkołę, ale po doświadczeniu „kryzysu wieku dojrzewania” zweryfikowała swoje wybory i podjęła studia. Nie poszukiwała jednak możliwości, aby zarabiać pieniądze czy robić karierę, ale usiłowała kroczyć drogą prawdy i odpowiedzieć na pytanie: kim jest istota ludzka? Jak dzielić się z innymi tym, czym jest prawda? „Poszukiwanie prawdy było moją jedyną modlitwą” - pisała później.

W wieku 42 lat, wstąpiła do Karmelu w Kolonii, 15 kwietnia 1934 r. otrzymała szaty zakonne i przybrała imię Teresy Benedykty od Krzyża. W 1938 r. złożyła śluby wieczyste. Pragnęła mieć udział w cierpieniu Chrystusa. Podkreślała, że nie powinniśmy szukać cierpienia, choroby, nędzy itp., a jeśli już są, starać się je za wszelką cenę wyeliminować z naszego życia. Jak pojmowała Krzyż?

W 1933 r. wstąpiła do Karmelu i rzeczywiście otrzymała imię, jakiego pragnęła: Teresy Benedykty od Krzyża. Potwierdziła tym samym, że Krzyż staje się drogą błogosławieństw, co jest paradoksalne. Edyta Stein mówiła często o cierpieniu i okazała się bardzo wrażliwa na krzywdy innych osób - angażowała się jako pielęgniarka w czasie wojny, pragnęła pomagać i leczyć. Nie miało to zatem nic wspólnego z podejściem masochistycznym. Twierdziła, że jest cierpienie, któremu powinniśmy ulżyć, jest również takie, którego nie powinniśmy powodować - być może stąd pochodziła jej niechęć do złości i gniewu. Ale w życiu cierpienie się pojawia - takie, którego nie możemy zmienić ani odjąć tym, których kochamy. Nim powinniśmy żyć, niejako pozwolić na zranienie nas i przyjąć cierpienie z miłości - do innych i do Boga. W takim momencie miłość - przeżywana w cierpieniu - staje się dla wszystkich błogosławieństwem. Przebaczenie Chrystusa na Krzyżu i Jego nieskończona miłość, jaką nam okazał poprzez swoją mękę, są błogosławieństwem. Krzyż ograniczony do siebie samego staje się przekleństwem, ale miłość Chrystusa ukrzyżowanego jest błogosławieństwem. Ostatnim słowem jest Życie - zostało to wyrażone w chwili zmartwychwstania, a „Boży gniew” skierowany został przeciwko złu. To właśnie odkrywa i kontempluje Edyta Stein, w sposób coraz bardziej pogłębiony.

Stein podkreślała, że ten, kto w pełni oddaje się Panu, może mieć ufność, że kierował się dobrym wyborem. Widziała swoje życie jako wpisane w Bożą Opatrzność. Co jest godnego uwagi w jej życiu, biorąc pod uwagę naturę heroiczną?

Edyta Stein często powtarzała, że jej jedynym przesłaniem jest wskazanie, „w jaki sposób dać się prowadzić ręką Bożą”. Stajemy się odpowiedzialni za nasze życie, nasze wybory, gdy dajemy się prowadzić przez Pana. Nie jest to spojrzenie na Opatrzność pozbawione mocy. Tym, co jest uderzające w życiu Edyty Stein, to spójność. Wszystkie jej działania miały ścisły związek, były podejmowane w pragnieniu miłości. I powoli wszystkie elementy życia odnalazły swoje miejsce. Jej miłość do narodu żydowskiego, zamiłowanie do historii i psychologii, studia filozoficzne, przyjaźnie, wiara w żywego Chrystusa, życie modlitewne i wpływ wielkich świętych Karmelu - wszystko to stopniowo się połączyło. I w końcu jej umiłowanie prawdy, którą przeżywała w sposób heroiczny, połączyło się w miłości do innych osób.

Jakie dziedzictwo przekazała Karmelowi?

Dziedzictwo, jakie przekazała w ogóle Kościołowi, jest olbrzymie. Jej wizja Dziewicy Maryi w łączności z Duchem Świętym, a także roli kobiet w Kościele, wreszcie pedagogika, jakiej Kościół powinien użyć, aby słuchać z szacunkiem pytań stawianych przez świat niewierzący - to istotne sprawy. Ponadto mówiła o sposobie rozpoznania obecnego miejsca narodu żydowskiego w historii zbawienia, a także poczuciu jedności chrześcijan i powszechności wezwania w dochodzeniu do prawdy. To bogaty wkład dla Kościoła i myślę, że mogłaby zostać ogłoszona jego doktorem. Karmelowi wskazuje drogę spójnej jedności pomiędzy intelektualną refleksją i wewnętrzną formacją poprzez modlitwę i działanie Ducha Świętego, sposób na zjednoczenie serca i ducha. Przesłanie Karmelu jest rzeczywiście proste: poprzez modlitwę Pan mnie przeobraża i czyni coraz bardziej żywym członkiem Jego ciała. Edyta pisała: „Poprzez autentyczną modlitwę coś naprawdę dzieje się w Kościele i na świecie”.

Podczas wizyty w Kolonii w 1987 r. papież Jan Paweł II ogłosił Edytę Stein błogosławioną, A kanonizował ją 11 października 1998 r. w Rzymie. Rok później, obok św. Brygidy i św. Katarzyny ze Sieny, stała się jedną z patronek Europy. Co św. Teresa Benedykta od Krzyża przekazuje Europejczykom?

Europie dostarcza ona mocnego wezwania: witalność kontynentu jest duchowa w pełnym tego słowa znaczeniu. To upodobanie do prawdy, do dobrego życia sprzymierza narody. Według niej Europa żyje „cudem pokoju”, kiedy każdy naród wybiera rolę członka w ciele, jakim jest właśnie Europa. To ostatecznie ten sam wybór, jakiego dokonuje osoba, która pragnie przynależeć do wspólnoty. Stein mocno zastanawiała się nad tą kwestią. Każdy członek ciała powinien pozostać takim, jakim jest i jednocześnie ubogacać innych. Jedność w różnorodności to program katolicki, który Europa powinna przyjąć i nim żyć - w wymiarze kulturalnym, politycznym i egzystencjalnym.

Dziękuję za rozmowę.

 

9 sierpnia Kościół wspomina św. Teresę Benedyktę od Krzyża (Edytę Stein), dziewicę i męczennicę, patronkę Europy. Edyta Stein urodziła się w 1891 r. we Wrocławiu jako 11 dziecko wierzących Żydów: Zygmunta i Augusty z domu Courant. W wieku sześciu lat rozpoczęła naukę, osiągając bardzo dobre wyniki. Mając 14 lat, wyjechała do starszej siostry, w tym czasie jej życie religijne uległo osłabieniu. Po ośmiu miesiącach wróciła do domu i podjęła dalszą naukę. W 1911 r. rozpoczeła studia filozoficzne we Wrocławiu. Dwa lata później w Getyndze zaczęła studiować fenomenologię. Zafascynowana wykładami prof. Edmunda Husserla rozpoczęła pisanie doktoratu, jednak pracę przerwał wybuch I wojny światowej. Zgłosiła się do Czerwonego Krzyża i została pielęgniarką, ale po półrocznej pracy z powodu wyczerpania została zwolniona ze służby. W 1915 r. zdała egzamin z propedeutyki filozofii, historii i języka niemieckiego. W 1916 r. została asystentką prof. Husserla we Fryburgu. Rok później uzyskała u niego tytuł doktorski. W Getyndze spotkała Maxa Schelera i zetknęła się z ideami katolickimi. W 1921 r. dokonało się jej nawrócenie, dzięki poznaniu autobiografii św. Teresy z Avila. 1 stycznia 1922 r. przyjęła chrzest i Pierwszą Komunię św., rok później - sakrament bierzmowania. Łączyła pracę pedagogiczną z naukową. W tym czasie złożyła trzy śluby prywatne i, żyjąc właściwie jak zakonnica, prowadziła studia nad spuścizną św. Tomasza z Akwinu. Prowadziła kursy szkoleniowe, pisała artykuły, wygłaszała wykłady w radiu. 14 października 1933 r. wstąpiła do Karmelu. 15 kwietnia następnego roku otrzymała habit karmelitański. Po nowicjacie złożyła śluby zakonne i przyjęła imię Benedykta od Krzyża. Już jako karmelitanka zaczęła pisać swoje ostatnie dzieło teologiczne „Wiedza krzyża”. 21 kwietnia 1938 r. złożyła śluby wieczyste. 2 sierpnia 1942 r. została aresztowana przez gestapo i internowana w obozie w Westerbork. Następnie wraz z siostrą Różą 7 sierpnia deportowano ją do obozu w Auschwitz. Tam 9 sierpnia 1942 r. obie zostały zagazowane i spalone.

Echo Katolickie32/2019

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama