Modlitwa, kontemplacja i ... trzecie tysiąclecie

Kontemplacja - wcale nie tylko dla zakonników

Trochę się obawiam, że już po przeczytaniu tytułu nasze rozważanie może stracić wielu czytelników. Gdzieś głęboko w nas tkwi bowiem przekonanie, że modlitwa kontemplacyjna, więź z Jezusem — to tematy nie dla „szaraczków”, ale dla „duchowych smakoszy”.

A przecież chodzi o życiowe doświadczenie każdego chrześcijanina, które nie jest czymś wyjątkowym i »prywatnym«. Od tego doświadczenia będzie zależało „tętno” życia Kościoła i świata.

Zbawi nas Osoba

Na pytanie „Co mamy czynić?”, jakim kierować się programem w aktualnej sytuacji Kościoła i świata, w jednym z najtrudniejszych momentów w całej historii, odpowiada Papież w liście „Novo millennio ineunte”: „Zadajemy to pytanie pełni ufności i optymizmu, chociaż nie lekceważymy trudności. Nie ulegamy bynajmniej naiwnemu przekonaniu, że można znaleźć jakąś magiczną formułę, która pozwoli rozwiązać wielkie problemy naszej epoki. Nie, nie zbawi nas żadna formuła, ale konkretna Osoba oraz pewność, jaką Ona nas napełnia: Ja jestem z wami! Nie trzeba zatem wyszukiwać »nowego programu«. Program już istnieje: ten sam, co zawsze, zawarty w Ewangelii i w żywej Tradycji. Jest on w istocie rzeczy skupiony wokół samego Chrystusa, którego mamy poznawać, kochać i naśladować, aby żyć w Nim życiem trynitarnym i z Nim przemieniać historię...” (NMI, 29).

Strategiczny temat

Dotykamy więc tematu „strategicznego” dla życia Kościoła i świata. Musimy przyznać, że wciąż pokutuje w nas dychotomia między życiem i działaniem głęboko zakorzenionym w codziennej historii a modlitwą i kontemplacją, które wydają się należeć do porządku wartości innego świata. Modlitwa i kontemplacja dla wielu wierzących są prawdziwą abstrakcją, doświadczeniem „nie z tej ziemi”. Musimy być świadomi, że w naszej polskiej rzeczywistości Kościół i jego wierni noszą w sobie ranę, która jeszcze długo będzie się goiła. Jest to rana rozdarcia i rozdziału: życia „kościelnego” od życia społeczno-państwowego, życia duchowego od życia materialnego, życia religijnego od tzw. życia prywatnego, modlitwy od pracy, aktywności od duchowości. Jest to rozdźwięk bardzo niebezpieczny dla życia chrześcijańskiego; jest rodzajem schizofrenii, mogącej powodować rozbicie i dwuznaczność na różnych poziomach życia.

Ukryte światło

Odnowa Kościoła i przemiana świata albo rozpoczynają się od zażyłej więzi z Osobą Jezusa Chrystusa, albo w ogóle się nie rozpoczynają. Chrześcijanin trzeciego tysiąclecia ma być człowiekiem modlitwy i kontemplacji. Jedynie wtedy, gdy sam będzie kontemplował Chrystusa, będzie czynił Go obecnym w swojej historii i historii świata. Świat nie ukocha Chrystusa, jeśli my sami nie będziemy żyli w zażyłej z Nim więzi, jeśli w nas samych nie spotka doświadczenia kontemplacji Mistrza: „Nasze świadectwo byłoby jednak niedopuszczalnie ubogie, gdybyśmy my sami jako pierwsi nie byli tymi, którzy kontemplują oblicze Chrystusa” (NMI, 16). Jeśli oddziaływanie Kościoła w jego konkretnej rzeczywistości staje się ubogie, niewystarczające, należy pytać, jakie żyje w nim doświadczenie modlitwy i kontemplacji. „Miasto, w którym ludzie umierają z głodu, jest nieludzkie; lecz nieludzkie jest również to miasto, w którym nie jest obecna modlitwa jako ukryte światło” (Jean Daniélou).

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama