Św. Benedykt - pierwszy Europejczyk

Fragment książki o świętym, który jest jednym z ważnych twórców korzeni tożsamości europejskiej

ISBN 83-7354-149-7

© Copyright by TYNIEC Wydawnictwo Benedyktynów 2005

Spis treści
Słowo wstępne
Wstęp
I. Ora et labora
Drogocenna codzienność
Ład czasu i przestrzeni
Zbawienna praca
II. Etos wspólnotowy
Postać ojca opata
Uprawa Bożej roli
III. Praca kulturowa
Kryzys i odnowa
Mistrz mądrości
Konieczność tradycji
IV. Humanizm benedyktyński
Program życia
Skarb w glinianych naczyniach
Motta rozdziałów
Przypisy

Słowo wstępne

Z radością przyjąłem wiadomość o wydaniu w Polsce eseju Ludmiły Grygiel o św. Benedykcie — książki, która ukazała się we Włoszech w 2004 roku z moją przedmową. Stanowiła ona pierwszy tom serii wydawniczej, której — z myślą o chrześcijańskich korzeniach Europy — nadaliśmy nazwę „Korzenie”. Inicjatywa publikacji zrodziła się w grupie osób świeckich, zrzeszonych w Fundacji „Życie i Rodzina”, której patronuję i pomagam, służąc moim doświadczeniem duszpasterskim i benedyktyńskim oraz pomieszczeniami opactwa św. Scholastyki . Fundacja powstała w 2001 roku z inicjatywy katolików świeckich, mieszkających w okolicy Subiaco, a działających od lat w ogólnokrajowym Ruchu Obrony Życia. Dla obrońców ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci, a także — godności i praw rodziny stało się oczywiste, że w imię tych samych wartości należy bronić europejskiej tożsamości; nie można promować modelu chrześcijańskiej rodziny w sytuacji, gdy neguje się chrześcijańską tożsamość wielkiej wspólnoty rodzin, jaką jest Europa.

Miejsce naszej działalności nieustannie przywołuje postać św. Benedykta; czujemy się zobowiązani do zachowania i przekazania jego posłannictwa. Dlatego w różnych miejscach i na różne sposoby staramy się przypominać o wkładzie św. Benedykta w tworzenie europejskiej cywilizacji i konieczności upowszechniania jego wizji Europy. Spośród wielu inicjatyw pragnę wspomnieć o dwóch: w czasie dyskusji nad Konstytucją Unii Europejskiej członkowie naszej Fundacji zainicjowali zbieranie podpisów pod petycją o umieszczenie wzmianki o chrześcijaństwie, a potem delegacja wręczyła tę petycję Giscardowi ďEstaing. W 2004 roku, przy pomocy kilku włoskich posłów do Parlamentu Europejskiego, zorganizowaliśmy w Strasburgu promocję niniejszego tomiku, a każdemu posłowi wręczyliśmy jego angielską wersję.

Obok tych ogólnokrajowych i europejskich przedsięwzięć bardzo ważne są dla nas lokalne inicjatywy, jak np. konkursy wiedzy o historii chrześcijaństwa w miejscowych szkołach, koncerty muzyki gregoriańskiej czy dni książki katolickiej. Biorą w nich czynny udział nauczyciele i uczniowie oraz liczni mieszkańcy Subiaco i okolicznych 40 gmin.

W roku 2004 przy Fundacji powstała Rada Naukowa, złożona z wybitnych intelektualistów włoskich, która ma programować i koordynować działalność kulturalną. Przygotowała ona międzynarodowe seminarium poświęcone tożsamości Europy, które odbyło się w Subiaco, w dniach 9—11 lipca 2005 r.

Od kilku lat Fundacja przyznaje Nagrodę św. Benedykta osobom zasłużonym w promocji i obronie chrześcijańskich wartości w Europie. Dotychczasowi laureaci to: arcybiskup Bolonii, kardynał Giacomo Biffi (1998), przewodniczący Krajowego Komitetu Bioetyki, profesor Francesco ďAgostino (2002), Tadeusz Mazowiecki (2003) oraz irlandzka eurodeputowana Dana Scallon (2004). Natomiast w marcu 2005 roku jury przyznało nagrodę ks. kardynałowi Josephowi Ratzingerowi, którą odebrał 1 kwietnia, w przeddzień śmierci Jana Pawła II. Z wielkim podziwem śledziliśmy jego zaangażowanie w obronę chrześcijańskich wartości oraz promowanie nauczania św. Benedykta. Toteż dla nas, w Subiaco, nie było zaskoczeniem, gdy po wyborze na Stolicę Piotrową, przybrał imię świętego patrona Europy. Wiemy, że wybór imienia wyraża nie tylko szczególne nabożeństwo kard. Josepha Ratzingera (papieża Benedykta XVI) dla Świętego z Nursji, jakie wyniósł z rodzinnej Bawarii, ale również jego podziw dla benedyktyńskiej wizji życia i Europy. Ufam, że praca i modlitwa Benedykta XVI przyniesie bogate owoce w Kościele powszechnym i w Europie.

Jestem przekonany, że niniejszy esej przybliży polskiemu czytelnikowi zarówno postać Patrona Europy, jak i postać Benedykta XVI, któremu Kolegium Kardynalskie powierzyło kontynuację dzieła wielkiego Polaka i Papieża, Jana Pawła II.

 

Biskup Mauro Meacci OSB
Opat Subiaco, Biskup tytularny
Subiaco, 11 lipca 2005, święto św. Benedykta

Benedykt [...] wskazał swym uczniom jako główny, co więcej — jedyny cel istnienia szukanie Boga: Quaerere Deum. Wiedział jednak, że kiedy wierzący nawiązuje głęboką relację z Bogiem, nie może zadowolić się przeciętnym życiem pod znakiem etyki minimalistycznej i powierzchownej pobożności.

W tym świetle lepiej można zrozumieć wyrażenie, które Benedykt zapożyczył od św. Cypriana i które streszcza w jego Regule (4, 21) program życia mnichów: Nihil amori Christi praeponere — „Niczego nie stawiać ponad miłość Chrystusa”. Na tym polega świętość, propozycja dotycząca każdego chrześcijanina, która stała się prawdziwą palącą potrzebą duszpasterską w naszych czasach, w których odczuwa się potrzebę zakorzenienia życia i historii w trwałych odniesieniach duchowych.

Benedykt XVI

 

Wstęp

W naszych czasach, kiedy bardzo dużo mówi się o budowaniu „nowej” Europy, warto powrócić pamięcią do czasów, kiedy na gruzach Cesarstwa Rzymskiego zaczęła się tworzyć europejska cywilizacja. Jednym z jej twórców jest niewątpliwie święty Benedykt z Nursji, którego postać stanowi temat moich rozważań. Nie mają one charakteru naukowej rozprawy, lecz stanowią zapis osobistych refleksji nad dziełem, którego dokonał ten wielki Święty, a także nad duchowym dziedzictwem, które nam zostawił. Pragnę zachęcić czytelników do takiego przypominania, które nie polegałoby na pobieżnym wyliczeniu historycznych wydarzeń, ale na rzeczowej analizie ich przebiegu, a przede wszystkim — odkryciu ich znaczenia dla teraźniejszości. Chodzi zatem o dokonanie aktu angażującego całą osobę, poruszającego pokłady pamięci i pomagającego człowiekowi poznać swoją osobową tożsamość i swoją genealogię. Poznając swe pochodzenie, człowiek lepiej rozumie swoje zadanie hic et nunc (tu i teraz) oraz w przyszłości. Taki akt nie ma w sobie nic z sentymentalnego wspominania „dawnych dobrych czasów”, nie ma charakteru powierzchownej celebracji. Nie służy erudycji, lecz ubogaceniu własnej osobowości. Człowiek, który często sięga pamięcią do przeszłości i mądrze z niej korzysta, nigdy nie będzie nędznym włóczęgą na tej ziemi, lecz szlachetnym pielgrzymem, który dobrze wie, gdzie i po co idzie przez świat i życie. Poznawanie historii zawsze służy zrozumieniu teraźniejszości i ukierunkowaniu ku przyszłości. Dlatego jestem przekonana, że poznanie nauczania św. Benedykta pomoże każdemu Europejczykowi, a zatem i każdemu Polakowi, zrozumieć samego siebie oraz dobrze kontynuować historię swojej rodziny, swojego miasta, narodu i kontynentu. Wówczas każdy odkryje, jak bardzo wiele zawdzięcza osobiście temu zakonnikowi sprzed piętnastu wieków.

Postać założyciela benedyktynów stoi na początku historii dziejów Europejczyków nie tylko w znaczeniu chronologicznym, ale także duchowym i kulturowym. Jego wkład w tworzenie Europy i formowanie jej etosu jest faktem naukowo udokumentowanym, co nie znaczy — powszechnie znanym i przez wszystkich Europejczyków akceptowanym. Niedawno byliśmy tego świadkami, kiedy to w czasie dyskusji na temat projektu konstytucji Unii Europejskiej, a szczególnie jej preambuły, pomijano milczeniem lub negowano rolę chrześcijaństwa i tych, którzy — jak św. Benedykt — sprawili, że chrześcijaństwo stanowi niezbywalną część europejskiej cywilizacji. Była to bardzo niebezpieczna próba zubożenia i zniekształcenia naszej osobowej i wspólnotowej tożsamości. Europejczycy nieraz boleśnie doświadczyli, że fakty i wartości niechcący zapomniane lub — co gorsza — świadomie wykreślone z podręczników historii, trudno przywrócić do zbiorowej i jednostkowej pamięci, a tym bardziej — wyjaśnić ich znaczenie dla teraźniejszości. Dlatego poznanie i przemyślenie przesłania św. Benedykta należy postrzegać jako obowiązek każdego Europejczyka. Natomiast katolików do pogłębienia wiedzy o charyzmacie i życiu Świętego z Nursji powinno wieść pragnienie lepszego poznania i zrozumienia swej misji we współczesnym świecie.

O tym obowiązku przypomniał nam kardynał Joseph Ratzinger, który po wyborze na Stolicę Piotrową przyjął imię Patrona Europy. Ta — zaskakująca dla wielu — decyzja stanowi jedynie potwierdzenie uznania i podziwu, jakie żywił on dla założyciela monastycyzmu europejskiego. Dawał temu wielokrotnie wyraz w ciągu ostatnich kilku lat w swoich publicznych wystąpieniach, wywiadach i esejach, których tematyka skupiała się na aktualnych problemach kultury i Kościoła w Europie. W czasie pierwszej po wyborze audiencji generalnej, wyjaśniając motywy, które nim kierowały w wyborze imienia, powiedział, iż pragnął nawiązać do postaci Benedykta XV, „mężnego proroka pokoju”, a także do Świętego z Nursji, „otaczanego wielką czcią również w Niemczech, a zwłaszcza w Bawarii”. Święty ten bowiem „jest zasadniczym punktem odniesienia dla jedności Europy i z mocą przypomina o niezbywalnych chrześcijańskich korzeniach jej kultury i cywilizacji” . Ojciec Święty zwrócił też uwagę na wielkie znaczenie nauczania Patrona Europy, a szczególnie — zalecenia zawartego w Regule, by na pierwszym miejscu stawiać Chrystusa (por. RegBen 72,11). „Proszę św. Benedykta o pomoc — mówił — abyśmy przyznawali Chrystusowi centralne miejsce w naszym życiu” . Zwróćmy uwagę, że prosił Świętego o pomoc nie tylko dla siebie, ale dla wszystkich wierzących. W istocie, to wierzący, jako pierwsi, powinni realizować w życiu naukę św. Benedykta, a potem — wzywać do tego innych.

Poniższe refleksje stanowią zapis takiego właśnie przypominania, bardzo osobistego i fragmentarycznego. Dzielę się nimi w nadziei, że zachęcą czytelników do studiowania bogatego dziedzictwa św. Benedykta oraz wprowadzania go w codzienne życie. Ponieważ nie stawiam sobie za zadanie napisania biografii Świętego ani też przeprowadzenia analizy literacko-historycznej jego Reguły, dlatego nie podejmuję próby ukazania i podsumowania wyników badań historyków i poglądów teologów. Posłużę się jedynie dwoma tekstami: Regułą św. Benedykta  i jego życiorysem napisanym przez papieża Grzegorza Wielkiego. Sądzę, iż najlepszą „metodą” poznawczą jest przyjrzenie się życiu i pracy naszego Patrona oraz uważna, medytacyjna lektura Reguły. Niewątpliwie pojawią się tu pewne stwierdzenia oczywiste, a być może niektóre przytoczone fakty są ogólnie znane, lecz w tym przypadku służyć mają utrwaleniu i głębszemu przyswojeniu ich jakże aktualnych treści.

Reguła, jak słusznie zauważa św. Grzegorz, odzwierciedla osobowość autora, jego znajomość świata i ludzkiej natury. To autentyczne arcydzieło literatury europejskiej odznacza się „jasnością sądów i przejrzystością sformułowań” (Dial. 36). Jest tekstem zwięzłym i bogatym w treść. Święty Benedykt czerpie inspiracje ze wschodniej tradycji monastycznej, korzysta z nauczania św. Bazylego oraz innych autorów dzieł ascetycznych, dostosowując je do mentalności i potrzeb współczesnych mu ludzi. Wykorzystuje również swoje osobiste doświadczenia życia pustelniczego, a potem mozolnego poszukiwania formuły życia wspólnotowego. Wyznaje, że napisał tę „maleńką Regułę dla początkujących” (RegBen 73,8). „Początkujący” to bezpośredni odbiorcy Reguły, czyli członkowie pierwszych wspólnot benedyktyńskich, którym autor pragnie pomóc w dobrej służbie Bogu oraz współbraciom. Łatwo jednak zauważyć, że mogą nimi być również zwykli chrześcijanie, którzy „spieszą do ojczyzny niebieskiej” (por. RegBen 73). Reguła przeznaczona jest dla małej wspólnoty, mającej stać się „szkołą służby Bożej”. Nie jest to szkoła elitarna, toteż w jej programie nie ma „nic surowego ani nazbyt trudnego” (RegBen, Prol. 46). Chociaż Reguła zawiera drobiazgowy i precyzyjny opis sposobu życia i zasad postępowania, który obowiązuje każdego członka wspólnoty, to jednak przewiduje możliwość wprowadzania wielorakich modyfikacji, podyktowanych respektem dla indywidualności poszczególnych mnichów oraz kontekstu kulturowego, w jakim żyją. Z pewnością ta pełna szacunku wrażliwość ułatwiła rozpowszechnienie się klasztorów benedyktyńskich na całym świecie i sprawiła, że duchowość benedyktyńska wpłynęła i nadal wpływa nie tylko na zakonników, ale także na świeckich. Wyraźnie pragnął tego sam św. Benedykt, który pisze w Prologu: „do ciebie [...] kieruję teraz moje słowa, kimkolwiek jesteś”. Można powiedzieć, że napisał swą Regułę z myślą o wszystkich, którzy pragną służyć Bogu i po bożemu służyć ludziom. Reguła zawiera zatem cenne sugestie pomocne w tworzeniu i dobrym funkcjonowaniu różnorakich świeckich wspólnot; rodziny, gminy czy narodu.

Zawarty w niej model życia jest łatwy do „skopiowania” w każdej epoce, miejscu i sytuacji. Model kojarzy się natychmiast z maksymą: Ora et labora (módl się i pracuj). Hasło to często powtarzamy, ale rzadko chyba zastanawiamy się nad bogatą treścią, do której odsyła. Te dwa słowa są genialną syntezą nauczania, w którym każdy znajdzie coś dla siebie.

Aby zrozumieć wpływ św. Benedykta na naszą tożsamość jednostkową i wspólnotową (kościelną i europejską), spróbujmy wyodrębnić te elementy jego przesłania, które czynią go mistrzem każdego Europejczyka. Aby je z pożytkiem wykorzystać w naszej epoce, w naszym teraz, przypatrzmy się Benedyktowi w jego hic et nunc.

Przypomnijmy podstawowe dane biograficzne oraz ich kontekst. Życie św. Benedykta z Nursji (ok. 480—547) przypada na przełom V i VI wieku — epokę wielkiego chaosu politycznego i kulturowej pustki. Z pewnością stał się sławniejszy po śmierci niż za życia. Nigdy nie był protagonistą wydarzeń, które zmieniały świat w sposób natychmiastowy i radykalny czy decydowały o biegu historii. Jego nauczanie ma charakter kulturowy i duchowy zarazem, przekazane zostało nie tylko „na piśmie”, ale także w formie świadectwa życia. Chciałabym skoncentrować się na tych wartościach i postawach, które uważam za niezbywalną część naszej wspólnotowej, europejskiej przeszłości oraz tożsamości każdego Europejczyka, a które każdy z nas może wcielać dzisiaj w swoim życiu.

 

W centrum doświadczenia mniszego św. Benedykta znajduje się prosta zasada, typowa dla chrześcijaństwa, którą mnich podejmuje z całym radykalizmem: zbudować jedność swego życia, w centrum stawiając Boga. Ta właśnie zasada tendere in unum (dążyć do jednego), pierwszy i podstawowy warunek wejścia w życie mnisze, ma stanowić zadanie jednoczące egzystencję jednostki i wspólnotę. Wyraża się ona w conversatio morum — wierności stylowi życia w codziennym posłuszeństwie. Szukanie ewangelicznej prostoty wymaga stałej czujności, tzn. wysiłku „postępowania prawdziwie” przez nieustanne sięganie po dar początkowy, po Boże wezwanie, które tkwi u źródeł doświadczenia religijnego.

Jan Paweł II

I. Ora et labora

Drogocenna codzienność

Święty Benedykt ma proroczą wizję codzienności, to znaczy dostrzega jej eschatologiczny wymiar. Według niego, wszystko, co składa się na codzienne życie, ma wielką wartość, bowiem stanowi cenny materiał do budowy przyszłości, a w ostatecznej perspektywie prowadzi do Boga. Zachowując prymat tego, co wieczne i duchowe, wysoko ceni to, co doczesne i materialne, ceni każdą najmniejszą rzecz i każde najbardziej prozaiczne zajęcie. Ukazuje sens i wartość codziennych spraw, pozornie nieznaczących gestów, przedmiotów wydawałoby się niegodnych uwagi. Zaleca szafarzowi: „wszelkie przedmioty i w ogóle wszystko, co stanowi własność klasztoru, powinien traktować tak, jak gdyby to były naczynia święte z ołtarza. Nic nie wolno mu zaniedbywać” (RegBen 31,10n). Uważa, że nie wolno zaniedbywać kulturalnego zachowania się przy stole czy upominania nieposłusznych, dokładnego czytania książki czy składania ubrania. Rozliczne skrupulatne zalecenia podyktowane są pragnieniem przypomnienia jednej z fundamentalnych prawd chrześcijaństwa: wszystko jest dziełem Boga i ma służyć dobru człowieka. Bóg nie tylko stworzył świat, ale nadal się o niego troszczy. Przede wszystkim troszczy się o człowieka i nigdy go nie zostawia samego. Bóg jest nieustannie obecny w świecie i w historii. Jest „rzeczą pewną, że Bóg patrzy na nas na każdym miejscu” (RegBen 4,49) i „jest zawsze przy nas obecny” (RegBen 7,13). Gdziekolwiek mieszkamy, Bóg zawsze jest naszym sąsiadem, a jeśli Go zaprosimy, może zagościć w naszym domu.

Autor Reguły nie pozostaje obojętny wobec świata, w którym żyje, świadom, że w świecie doczesnym człowiek niejako „zarabia” na zapłatę wiekuistej szczęśliwości. Nie neguje istnienia niebezpieczeństw i zna dobrze trud codziennego życia, ale eksponuje to, co dobre i piękne. Pragnie, żeby każdy człowiek na tej ziemi żył — jak powiedziałby Hölderlin — „poetycko”, czyli pięknie i twórczo. Tę benedyktyńską zasadę dobrze zrozumiała i tak wyraziła Emily Dickinson:

Kto Nieba nie znalazł tu — w dole
Ten nie znajdzie go i Niebie samym —
Dom sąsiedni wynajmują Anioły,
Dokądkolwiek się przeprowadzamy.

Tak więc człowiek powinien stale pamiętać o obecności Boga w świecie i być świadom wynikających z tego konsekwencji. Jedną z nich jest odpowiedzialność za objawianie tej obecności zawsze i wszędzie. Na tym polega misja chrześcijan w każdym czasie i miejscu. Założyciel benedyktynów poucza, jak tę misję pełnić. Nie opracowuje dalekosiężnych programów i nie podejmuje wielkich akcji, ale koncentruje się na swoim hic et nunc. Modląc się i pracując, tworzy codzienną teraźniejszość z myślą o przyszłości, przyszłości tak odległej, że sięgającej aż po wieczność. Jego codzienna, żmudna i niepozorna praca, prawie niezauważona przez współczesnych i nie zawsze doceniana przez następne pokolenia, od piętnastu wieków wpływa na historię Europy.

W ciszy opactwa Subiaco, położonego w dolinie rzeki Aniene, poniżej jeziora (sub lacu), a potem opactwa na szczycie góry Cassino rozpoczyna się budowa domu dla Europejczyków.

Ład czasu i przestrzeni

Święty Benedykt kładzie jedynie fundamenty pod tę budowlę i nie rości sobie pretensji do tytułu głównego architekta. Nie pragnie tworzyć archetypu porządku światowego. Niewątpliwie chce zmienić świat na lepszy, ale zaczyna od wprowadzenia harmonijnego porządku na małej przestrzeni i w krótkim okresie czasu. Poucza i udowadnia, że uładzona przestrzeń i czas stanowią ramy życia godnego człowieka, stwarzając warunki jego harmonijnego rozwoju cielesnego i duchowego.

Idealną ilustracją przestrzeni uporządkowanej według benedyktyńskiej wizji jest struktura architektoniczna opactwa. Święty Benedykt osobiście nadzorował budowę pierwszego opactwa na Monte Cassino, ale najlepiej zachowanym modelem jest klasztor w Sant Gallen.

Plan tego opactwa przypomina dobrze zaprojektowane miasto, a jako takie stanowi idealny wzór średniowiecznego polis. Poszczególne budynki i ogrody tworzą cudowną harmonię architektoniczną, która w mieszkańcach rodzi poczucie bezpieczeństwa i spokoju; nie czują się zagubieni i nieszczęśliwi, lecz pragną tam spędzić całe życie. Ład nadaje przestrzeni sens i określa jej cel, który jest transcendentny wobec przestrzeni. Bezpieczny i uporządkowany dom stanowi prototyp Nieba „tu, w dole”, daje przeczucie zamieszkania w niebiańskim Domu.

Święty Benedykt pragnął, by „dom Boży był prawdziwym domem człowieka”, dlatego zadbał o to, żeby w opactwie znajdowało się wszystko, co służy człowiekowi: „Klasztor zaś, jeśli to możliwe, tak powinien być zorganizowany, żeby można było znaleźć w obrębie jego murów wszystko, co niezbędne, a więc wodę, młyn, ogród, jak również różne warsztaty rzemieślnicze” (RegBen 66,6). Dodajmy, że w opactwie musi być pomieszczenie przeznaczone na przechowywanie książek, tak że zarazem każda fundacja klasztoru benedyktyńskiego oznacza utworzenie nowej biblioteki. Biblioteka zaś to przestrzeń, w której człowiek ubogaca się duchowo, a jednocześnie owo bogactwo pomnaża i przekazuje następnym pokoleniom.

Taki sam ład jak w przestrzeni, panuje również w czasie. Główne kryterium, według którego ustala się rozkład dnia, ma charakter sakralny. Rytm życia mieszkańców opactwa wyznaczają modlitwa i liturgia, a wszystkie inne zajęcia są im podporządkowane. Od czasu trwania nabożeństw oraz wspólnego odmawiania psalmów zależy, ile godzin mnisi pracują w polu oraz kiedy udają się na odpoczynek po obiedzie i wieczorem. Liturgia niejako „informuje”, czy dany dzień jest dniem powszednim czy świątecznym. Od czasów św. Benedykta tak będzie przez całe średniowiecze; kalendarz liturgiczny będzie swoistą Magna Charta — zbiorem podstawowych praw robotników, pierwszym objawem zaangażowania Kościoła w obronie ludzi pracy przeciwko wyzyskowi pracodawców. W ciągu minionych piętnastu wieków wielokrotnie okaże się, jak założyciel benedyktynów doskonale rozumiał duchowe i cielesne potrzeby człowieka. Przedziwnie współgra z zaleceniami świętego mnicha postulat robotników zapisany w podręczniku historii z czasów komunizmu, ukazując ponadczasową aktualność jego trafnego rozpoznania potrzeb natury ludzkiej. Na zamieszczonej w tej książce fotografii z manifestacji robotników w jednym z niemieckich miast pod koniec XIX wieku obok czerwonych sztandarów i socjalistycznych haseł widać wyraźnie transparent z napisem: „Żądamy 8 godzin pracy, 8 godzin snu i 8 godzin medytacji”.

Gwarancją harmonii oraz ładu w życiu wspólnoty benedyktyńskiej jest mądry rozkład zajęć każdego dnia; modlitwa przeplatana jest pracą i odpoczynkiem. Dzięki temu ani modlitwa, ani praca nie męczy i nie nudzi. Wspólna modlitwa stanowi niezbywalną część codziennego życia wszystkich mieszkańców klasztoru i gwarancję jedności wspólnoty. Niemniej ważna jest modlitwa indywidualna. Święty Benedykt radzi: „modlitwa powinna być krótka i czysta, chyba że natchnienie łaski Bożej skłoni nas do jej przedłużenia. Wspólna jednak modlitwa — dodaje — niech będzie zawsze krótka” (RegBen 20,4—5). Tłumaczy, że bardziej niż czas modlitwy liczy się czystość serca. To ogólne pouczenie uzupełnia licznymi szczegółowymi wskazówkami; np. surowo zabrania przeszkadzać mnichowi pogrążonemu w modlitwie albo w lekturze Pisma Świętego (por. RegBen 48,5; 52,5). Benedykt jest nie tylko znakomitym organizatorem, ale również doświadczonym kierownikiem duchowym i dobrze wie, czego potrzeba człowiekowi, aby mógł nawiązać modlitewny dialog z Bogiem, bez którego życie jest niepełne i jałowe.

Budowanie ładu w przestrzeni i czasie służy czemuś ważniejszemu niż sprawnemu funkcjonowaniu klasztornej wspólnoty; ma znaczenie i skutki duchowe. Aby go wprowadzić i zachować, trzeba dbać o każdy najmniejszy szczegół codziennego życia, nawet jeśli na pozór nie jest to szczegół należący do sfery duchowej. Harmonia duchowa zależy również od tego, czy wykonuje się dobrze najbardziej banalne prace; osiąga się ją łatwiej w uporządkowanym domostwie, gdzie cele, spiżarnia i refektarz są czyste i posprzątane, gdy członkowie wspólnoty są punktualni.

W Regule dość dużo miejsca zajmują drobiazgowe zalecenia, dotyczące kolejności odmawiania Psalmów, rozkładu dnia w różnych okresach roku liturgicznego czy ustalenia ilości pokarmu i napoju (por. RegBen 39—40). Czytając te wskazania, trzeba mieć stale na uwadze fakt, że przestrzeganie porządku dnia i określonego sposobu zachowania przyczynia się do stworzenia ładu w czasie i przestrzeni, w jakich rzeczywiście żyją mnisi. Benedyktynowi chodzi głównie o to, żeby w opactwie, czyli „w domu Bożym nikt się nie niepokoił ani nie doznawał przykrości” (RegBen 31,19). Uporządkowany, spokojny dom pomaga jego mieszkańcom osiągnąć wewnętrzną harmonię. W uporządkowanym i pięknym domu człowiek czuje się bezpieczny i zawsze chętnie do niego wraca. W takim domu można dobrze pracować i skupić się na modlitwie.

Święty Benedykt stara się zapobiec temu, aby ktokolwiek z jego braci (a w domyśle — jego uczniów i naśladowców) miał powody do niepokoju i smutku. Toteż nie poprzestaje na udzielaniu rad i wydawaniu rozkazów, ale w sposób zdecydowany wymaga ich przestrzegania. Ustala kary za wykroczenia, a jednocześnie przekonująco tłumaczy, że skrupulatne przestrzeganie porządku dnia, punktualność i obowiązkowość stanowi objaw szacunku dla współbraci, gdyż nie przeszkadza im w pracy czy modlitwie, zapewnia harmonijny ład w życiu pojedynczego mnicha i całej wspólnoty.

Od swoich współbraci i uczniów nie żąda niczego „nazbyt trudnego”. Po prostu poucza ich, jak — przez codzienną modlitwę i pracę — mogą zrealizować swoje powołanie, rozwinąć swoją osobowość, jak mogą osiągnąć zadowolenie i pokój ducha za życia a wiekuiste szczęście po śmierci.

Zbawienna praca

Wielka nowość i owocność benedyktyńskiego nauczania objawia się w zawartej w nim koncepcji pracy. Patron Europy nadaje pracy charakter aktu osobowego, dokonanego w sposób wolny przez osobę wolną. Tak pojęta praca objawia talenty człowieka i odzwierciedla jego wiarę.

Trzeba przypomnieć, że w czasie, gdy Benedykt zakładał swój zakon, istniały jeszcze pozostałości niewolnictwa; nawet w niektórych klasztorach niewolnicy wykonywali najcięższe prace, np. przy żniwach czy winobraniu. Święty Założyciel nie jest rewolucjonistą ani aktywistą społecznym. Toteż nie wygłasza deklaracji publicznych przeciwko niewolnictwu, nie organizuje żadnej kampanii na rzecz uwolnienia niewolników, ale zdecydowanie wymaga (najpierw od swoich współbraci, a potem od innych) poszanowania dla każdej pracy i dla każdego człowieka, który tę pracę wykonuje. Toteż nie martwi się, jeśli jakaś wspólnota zakonna jest tak uboga, że nie może sobie pozwolić na posiadanie niewolników. Co więcej, przekonuje swoich współbraci, że tak jest lepiej, bo „właśnie wówczas są prawdziwymi mnichami, jeśli żyją z pracy rąk swoich, jak Ojcowie nasi i Apostołowie” (RegBen 48,8). Podkreśla rzeczywistą równość wszystkich — wolnych i niewolników — wobec Boga i zdecydowanie nakazuje opatowi: „wolno urodzonemu nie należy przyznawać żadnego pierwszeństwa przed tym, który wstąpił do klasztoru jako niewolnik” (RegBen 2,18).

Praca, zarówno fizyczna, jak i umysłowa, reprezentuje wielką wartość, stanowi bowiem niezbędne narzędzie integralnego, cielesnego i duchowego rozwoju osoby ludzkiej. Angażuje i wyraża całego człowieka. Skoro „bezczynność jest wrogiem duszy” (RegBen 48,1), to pracę należy uznać za przyjaciela i sprzymierzeńca duszy. Dzięki pracy człowiek buduje harmonię i ład w świecie, tworzy piękne i pożyteczne rzeczy i zbliża się do Boga. Praca chroni człowieka przed smętną gnuśnością (acedia) i nadaje mu wielką godność współpracownika Stwórcy. Święty Benedykt zwalcza lenistwo, lecz nie narzuca sztywnych czy wygórowanych „norm” pracy. Nie ma w sobie nic z przodownika pracy czy chciwego właściciela folwarku. Nakazuje surowo, aby każdy mnich pracował, ale bierze pod uwagę kondycję fizyczną i umiejętności konkretnych osób; „Niechaj bracia chorzy lub słabi otrzymują takie zajęcia, żeby nie groziła im bezczynność, lecz jednocześnie, by nadmiar roboty ich nie przytłaczał lub nie skłaniał do odejścia” (RegBen 48,24).

Nakazany przez Regułę obowiązek pracy nie jest rodzajem kary czy okrutną koniecznością. Wydaje się rzeczą oczywistą, że praca ma służyć dobru człowieka. A zatem każdy powinien wykonywać taką pracę, jaką potrafi, jaka wyraża jego zdolności. W przeciwnym wypadku praca nie cieszy człowieka i nie przynosi chwały Panu Bogu. Z ujmującą szczerością św. Benedykt radzi swoim współbraciom, żeby nie podejmowali się śpiewu podczas Służby Bożej, jeśli nie mają dobrego głosu (por. RegBen 47,3—4). Radzi też, aby zakonnik nie prosił o pozwolenie czytania w refektarzu, jeśli nie potrafi tego czynić dobrze. Przestrzega: „niechaj nie czyta pierwszy lepszy, kto przypadkiem wziął książkę do ręki. [...] Bracia powinni czytać i śpiewać nie według kolejności, ale tylko ci, którzy mogą zbudować słuchających” (RegBen 38,1.12). A zatem nie tylko wykonanie, ale i wybór pracy winien być podyktowany respektem dla innych i znajomością własnych umiejętności. Taki wybór, dokonany — powiedzielibyśmy dzisiaj — według kryterium personalistycznego, uwzględnia talenty oraz intymne pragnienia osoby wolnej i niepowtarzalnej. Można powiedzieć, że zalecenia Reguły zawierają niezbędne warunki dobrej pracy w każdej epoce i miejscu. Bowiem praca bezmyślnie podjęta, automatycznie wykonana lub — co gorzej — siłą narzucona, nie sprzyja integralnemu rozwojowi człowieka; poniża go i zniewala. Natomiast nawet najmniej efektowna praca wybrana w sposób wolny i odpowiedzialny, ze znajomością samego siebie, praca solidnie wykonana uszczęśliwia człowieka, który ją wykonuje i przyczynia się do uszczęśliwienia tych, którzy korzystają z jego trudu.

Aby zrozumieć specyfikę benedyktyńskiej koncepcji pracy, warto przeczytać w całości rozdziały Reguły poświęcone funkcji szafarza lub furtiana (RegBen 31 i 66). Benedykt zaleca, aby na szafarza „wybrać człowieka mądrego, dojrzałego w cnocie [...] nie pyszałka, nie gwałtownika, nie krzywdziciela, nie ślamazarę, nie rozrzutnika, ale takiego, który [jest] pełen bojaźni Bożej” (RegBen 31,1). Z pewnością szafarz nie jest najważniejszym członkiem wspólnoty monastycznej, ale przyglądając się jego portretowi naszkicowanemu przez autora Reguły, można poznać nie tylko koncepcję pracy, lecz również główne cechy etosu benedyktyńskiego. Typowo benedyktyńską cechą szafarza jest szacunek dla każdego człowieka, dla każdej pracy i rzeczy (por. RegBen 31). Pełniący tę funkcję mnich jest zobowiązany do uczenia tego samego współbraci, którym służy swoją pracą. Praca posiada wymiar duchowy i kontekst wspólnotowy.

Wiele stron Reguły zajmują dokładne przepisy dotyczące najdrobniejszych czynności, jak np. układanie się do snu (por. RegBen 22) lub zachowanie się przy stole (por. RegBen 38,5—9). Czytając je, należy pamiętać, że służą one czemuś, co je przekracza, co jest transcendentne wobec nich. Niemniej są ważne, bowiem przyczyniają się do tego, aby ludzkie życie stanowiło spójną, jednolitą całość, podporządkowaną Boskiej logice i ukierunkowaną ku Bogu. Gdy zakonnik przestrzega tych na pozór nieistotnych nakazów, jego życie staje się harmonijne, spokojne i szczęśliwe. Cokolwiek robi, czy odmawia psalmy, czyta książkę czy też wykonuje najprostsze czynności (jak wkładanie i zdejmowanie habitu), służy Bożej chwale, sprawia, że we wszystkim jest Bóg uwielbiony. Każdy gest i każda praca przyczyniają się do realizacji głównego celu życia zakonnego — uświęcenia człowieka i doprowadzenia go do Boga. Ten element benedyktyńskiego nauczania stanowi integralną część chrześcijańskiego przesłania, które przez to jest akceptowane i realizowane nie tylko przez mnichów, ale przez świeckich wiernych.

Ekspresywnym wyrazem typowo benedyktyńskiego etosu pracy jest fragment Reguły poświęcony rzemieślnikom klasztornym: „Przy ustalaniu ceny nie trzeba dopuszczać do głosu złej chciwości. Lepiej jest zawsze sprzedawać nieco taniej niż to mogą czynić ludzie świeccy, aby we wszystkim Bóg był uwielbiony (1 P 4,11). Jest to chyba jedyne zdanie mówiące wyraźnie o uwielbieniu Boga i może dziwić, że pojawia się w kontekście omawiania sprzedaży wyrobów rzemieślników klasztornych. Nie jest to jednak przypadek. Bowiem właśnie taki kontekst doskonale wyjaśnia to, co nazwałam profetyczną wizją codzienności. Pokazuje, jak wszystko, co składa się na codzienne życie, jest rzeczywiście ukierunkowane ku Bogu i ku wieczności, jak wszystko służy chwale Pana Boga i uświęceniu człowieka. Oba te cele człowiek łatwo osiągnie wówczas, gdy żyje w uładzonym czasie i uporządkowanej przestrzeni.

 

 

Nowoczesny postęp, któremu zawdzięczamy namiętne pragnienie bycia samym sobą, budząc je, równocześnie je gasi, uświadamiając je, równocześnie nas oszukuje. A ten właśnie głód prawdziwego osobistego życia zabezpiecza aktualność życia monastycznego. Biegł człowiek w minionych stuleciach w ciszę klasztorną, tak jak pobiegł ku niej Benedykt z Nursji, by znaleźć samego siebie — ,,przed obliczem Najwyższego zamieszkał sam ze sobą”, jak nam opowiada o tym św. Grzegorz Wielki [...]. Wtedy jednak ta ucieczka miała za przyczynę upadek więzi społecznej, katastrofę moralną i kulturalną świata, który już dla ducha ludzkiego nie gwarantował sumienia, postępu, współżycia: potrzeba było schronienia, by znaleźć bezpieczeństwo, spokój, studium, modlitwę, pracę, przyjaźń, zaufanie.

Dzisiaj nie tyle brak, lecz przerost współżycia społecznego pociąga ludzi do tego samego schronienia. Napięcie, hałas, gorączka, formalizm, mnogość spraw są zagrożeniem wewnętrznego życia człowieka: brakuje mu ciszy z jej nieodstępnym słowem wewnętrznym. Brakuje mu uporządkowania, brakuje modlitwy, pokoju; brakuje mu samego siebie.

Paweł VI

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama