Biografia św. Faustyny Kowalskiej - fragmenty książki "Święta siostra Faustyna Kowalska - sekretarka Bożego Miłosierdzia"
© Copyright by Wydawnictwo "M", Kraków 2001
ISBN 83-7221-317-8
Wydawnictwo "M", ul. Zamkowa 4/4, 30-301 Kraków, tel./fax (012) 269-34-62, 269-32-74, 269-32-77
http://www.wydm.pl, e-mail: wydm@wydm.pl
Tak dziś mówi się o diecezjalnym (od 30 kwietnia 2000 roku) sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Płocku. A jest to zwykła przyklasztorna kaplica, w której w Roku Wielkiego Jubileuszu do stołu Pańskiego przystąpiło 46 tysięcy komunikujących. Każdego dnia na Godzinę Miłosierdzia przychodzi około stu osób. Nabożeństwo zaczyna się od krótkiego rozważania męki i śmierci Pana Jezusa, później następują modlitwy w konkretnych intencjach. Msze święte dziękczynne i liczne wota w gablotach przy ołtarzu świadczą, iż jest to miejsce łask Bożych. Kaplicę nawiedzają nie tylko mieszkańcy Płocka, nie tylko Polacy z całego kraju, również cudzoziemcy, chociaż Płock nie jest tak znany, jak stolica kultu Bożego Miłosierdzia krakowskie Łagiewniki.
Do Płocka święta s. Faustyna przyjechała w maju 1930 roku wewnętrznie oczyszczona i przygotowana do ponoszenia największych ofiar. Została przydzielona do pracy w kuchni. Oddała się tej pracy bez reszty, ale nie miała wystarczających sił, żeby jej podołać. Zaczęła podupadać na zdrowiu. Wysłano ją na kilka miesięcy do pobliskiej wsi, żeby mogła odpocząć i nabrać sił. Po powrocie do Płocka podjęła pracę w piekarni i sklepie z pieczywem. Z tego miasta wyjedzie w listopadzie 1932 roku i już nigdy doń nie wróci. A właśnie w Płocku została apostołką Miłosierdzia Bożego.
* * *
Wszystkie jej wcześniejsze doświadczenia, cierpienia i radości duchowe, rozmowy z Panem wszechświata, charyzmaty które otrzymała, były preludium przed spotkaniem z Jezusem Miłosiernym w dniu 22 lutego 1931 roku w celi klasztoru sióstr Matki Bożej Miłosierdzia przy Starym Rynku 14/18.
Tutaj usłyszała:
Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie.
Dziś rozsypały się po całym świecie reprodukcje obrazu Jezusa Miłosiernego. Znamy je dobrze. Jedne są dziełami sztuki, inne zwykłymi malowidłami. Wiszą w kaplicach, kościołach i domach katolickich, wyglądają z pożółkłych modlitewników, brewiarzy i książek religijnych, zawędrowały do miejsc pracy, wielu nosi je przy sobie, jak najbliżej serca. Przypominają o konieczności pełnego zaufania Zbawicielowi każdego człowieka i świata całego, o potrzebie odmawiania koronki do Miłosierdzia Bożego. Który z tych wizerunków jest oryginalny, autentyczny?
Żaden, i wszystkie. Niepowtarzalny, oryginalny w pełnym tego słowa znaczeniu obraz Jezusa Miłosiernego pozostał w duszy świętej Faustyny, w jej oczach, umyśle i sercu. Kiedy Siostra zobaczyła pierwszy obraz, namalowany według jej wskazówek przez malarza Eugeniusza Kazimirowskiego trzy lata później w Wilnie, rozpłakała się. Tak bardzo Jezus na tym obrazie nie był podobny do Chrystusa, którego oglądała w swoim widzeniu.
Dziwnie układała się historia powstawania obrazu, zarówno w wymiarze najbardziej konkretnym, jak i w płaszczyźnie stopniowego odkrywania jego najgłębszego sensu. Bo i sama siostra Faustyna po pierwszym objawieniu nie wszystko wiedziała o jego treści, aczkolwiek w tamten mroźny wieczór 1931 roku stała się powierniczką, apostołką i sekretarką Miłosierdzia Bożego.
Opowiedziała więc najpierw spowiednikowi, że ukazał się jej Jezus, który jedną rękę miał uniesioną do błogosławieństwa, a drugą dotykał białej szaty na piersiach. Istotne były dwa promienie wychodzące z uchylenia szaty blady i czerwony. Chociaż nie umiała malować, powtórzyła polecenie Zbawiciela, że ma namalować obraz z podpisem "Jezu, ufam Tobie". Pragnieniem Chrystusa mówiła dalej Siostra jest, aby kult obrazu rozwijał się stopniowo, najpierw w zgromadzeniu, później na całym świecie. Zrelacjonowała też pierwsze duchowe obietnice związane z czcią obrazu Jezusa Miłosiernego. Sama nie miała żadnych wątpliwości, zrobiła co do niej należało. Wszystkie pytania, które się z czasem pojawią, nie będą wychodzić od niej.
Kapłan zasiadający w imieniu Chrystusa za kratkami konfesjonału próbował ją przekonać, że sens wizji sprowadza się do tego, aby ona sama malowała obraz Boży w swojej duszy. Nic więcej. Interpretacja niby logiczna, przecież siostra Faustyna nigdy nie brała pędzla do rąk, oraz poniekąd prorocza jako że artyście malarzowi nie uda się "wydobyć" z niej w pełni tego, co zobaczyła.
Riposta Pana Jezusa była natychmiastowa. Gdy tylko Faustyna odeszła od konfesjonału, usłyszała wyraźnie głos, że w jej duszy Jego obraz jako Jezusa Miłosiernego już jest. On został jej dany, już nie musiała nic "w sobie malować". Na tym zresztą Chrystus nie poprzestał. Odsłonił kolejne elementy kultu Miłosierdzia Bożego, wysunął dalsze żądania. Wcześniej już obiecał, że sam będzie bronił duszy każdego człowieka, szczególnie w godzinie śmierci, przed potępieniem wiecznym, o ile zaangażuje się on w kult Miłosierdzia Bożego. Teraz wyraził pragnienie, aby konkretny obraz, zgodny z wizją siostry Faustyny, został poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy i żeby ta niedziela stała się świętem Miłosierdzia Bożego. Przy tej okazji powiedział o swoim bólu z powodu braku zaufania wobec Niego, zwłaszcza ze strony duchowieństwa.
Cóż w tej sytuacji mogła zrobić siostra Faustyna? Zgłosiła się do przełożonej. Tak zaczęła realizować swoją najważniejszą misję życiową związaną z przekazywaniem orędzia o Bożym Miłosierdziu. Dokonywać tego będzie niejako w toku wewnętrznych duchowych zmagań, pod presją szykan ze strony otoczenia i śmiertelnej choroby, która zakończy jej krótkie życie. Lecz co najważniejsze, przez cały czas będzie przekazywać wyłącznie spowiednikom i przełożonym oraz zapisywać w Dzienniczku to, czego dowie się w swoich wizjach, do czego zostanie natchniona, co dotknie jej duszy jako cierpienie czy jako radość.
* * *
W tym czasie postrzegano siostrę Faustynę jako młodą, piegowatą zakonnicę, która bardzo dbała o schludność zewnętrzną, była dyskretna, jej sposób odnoszenia się do innych naznaczony był dostojeństwem. Nigdy nie próbowała skupić na sobie uwagi. Z tą samą prostotą i naturalnością zwracała się do przełożonych, innych sióstr i świeckich. Proszona o radę, trafnie rozstrzygała wątpliwości. Ulubionym jej powiedzeniem było zdanie: idę za prawdą. W tym nie uznawała żadnych kompromisów.
Kierując się przykazaniem miłości, modliła się i cierpiała za dusze czyśćcowe, za bliźnich, za umiłowaną Ojczyznę, za Kościół i cały świat. Chociaż była oskarżana o histerię, fanatyzm i egzaltowane wizjonerstwo, ze spokojem znosiła pomówienia. Była świadoma swego wybrania, a doświadczenia mistyczne jedynie ugruntowały jej naturalną pokorę. Pisała głębokie wiersze religijne, aczkolwiek były one słabe z formalnego punktu widzenia.
Była zakonnicą, która nie otrzymała jeszcze ślubów wieczystych, ale Bóg już przeprowadził ją przez noc zmysłów i noc ducha. Po półtora roku jak już wiemy ten stan minął. Podobne przeżycia będą jednak powracać zawsze, gdy święta Faustyna będzie podejmować praktyki ekspiacyjne za cudze grzechy. Będzie też doświadczać cierpień duchowych i moralnych związanych ze swym głównym posłannictwem, wynikającym z głębokiego poznania tajemnicy Miłosierdzia Bożego. Bóg szczodrze obdaruje ją charyzmatem kontemplacji, całkowitego zatopienia w Nim samym. Święta już wkrótce zostanie obdarowana dalszymi widzeniami nadprzyrodzonymi zewnętrznymi, wewnętrznymi i przez sen, niewidzialnymi stygmatami na rękach, nogach i w boku, darem proroctwa, zwłaszcza na temat rozwoju kultu Miłosierdzia Bożego, oraz otrzyma łaskę mistycznych zaślubin z Chrystusem. Przeżyje wizję piekła. Będzie doświadczana przez szatanów, którzy na różne sposoby podejmą próby zniszczenia dzieła Miłosierdzia, zapoczątkowanego przez świętą Faustynę.
* * *
Wszystkie dobra, które kształtowały duchowość Krakowskiej Mistyczki, stały się elementami wielkiej mozaiki nowego dzieła duszpasterskiego: kultu Miłosierdzia Bożego. Niezwykłe jest to, iż niejako tkwimy w środku zjawiska, o którym nie donoszą media, a które przybiera na sile, zwłaszcza od beatyfikacji i kanonizacji siostry Faustyny. Jeszcze nie tak dawno doświadczeni duszpasterze mówili: słabnie nabożeństwo czerwcowe i kult do Serca Pana Jezusa, dlaczego miałby rozwijać się kult Miłosierdzia Bożego. Intuicja pasterska Jana Pawła II kazała mu sformułować tezę, że dzisiejszemu światu najbardziej potrzebna jest modlitwa o Miłosierdzie Boże.
opr. mg/mg