Pan Bóg i człowiek w teatrze świata

Refleksje nad sensem życia

Przed wieloma laty tuż po śmierci Swinarskiego poszłam do Teatru Dramatycznego na sztukę Majakowskiego, którą ten reżyser zdążył tylko częściowo wyreżyserować. Zespół teatru postanowił wystawiać sztukę dokładnie według jego wskazówek, a sceny, które nie zostały wyreżyserowane grał "na biało" stosując się wyłącznie do wskazówek autora. Wtedy zrozumiałam na czym polega rola reżysera. Zrozumiałam, że rola ta polega na wydobywaniu sensu ukrytego w słowie, w wydarzeniu, w pozornie nic nie znaczącym geście. Właśnie to doświadczenie, doświadczenie tego, że sens właściwy może być ukryty w pozornie drugoplanowych sytuacjach a nawet sens tych pierwszoplanowych zdarzeń może być dla nas niewidoczny bez pomocy reżysera, więc właśnie to doświadczenie każe mi na nowo spojrzeć na Boga jako na "Wielkiego Reżysera". To On, ten Wielki Reżyser nadaje sens wszelkim, nawet najbardziej błahym zdarzeniom, nadaje sens całej historii naszego życia, nadaje sens całej historii człowieka. Ten, który jest Panem i Stwórcą, Panem czasu i Stwórcą wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych, tylko On zna cel i drogę, którą porusza się każdy z nas.

Każdy człowiek niezależnie od czasu, w którym żyje, od swojej kondycji ludzkiej, od swojej grzeszności, swoich zdolności, swojej marności jest jedyny, niepowtarzalny i niezbędnie konieczny dla istnienia świata. Nikt nie rodzi się, nie żyje i nie umiera nadaremno. Kto zabija jednego człowieka, ten zabija cały świat, ale nawet ten jego czyn jest wpisany w tajemniczy sens całości. Bo Bóg jest Panem sensu i tylko dzięki Niemu świat nie staje się chaosem, nie pogrąża się w śmierci bezładu. "Entropia a śmierć cieplna wszechświata" to tytuł książki, która zrobiła furorę w czasach mojej młodości. Nigdy jej chyba nie przeczytałam, ale sam tytuł jest dla mnie ważny: śmierć, która zagraża światu, światu pogrążonemu w bezsensownych przypadkowych zdarzeniach, zdarzeniach nad którymi nikt nie może zapanować. Statystyczna śmierć świata, śmierć świata dążącego do statystycznej średniej.

A jednak ten sam świat, świat pozornie pozbawiony spójności, w świetle wiary przybiera zupełnie nową postać. Te same wydarzenia oglądane w tym płynącym od Boga świetle przybierają zupełnie nowy wygląd. Oczami wiary możemy dostrzec zarys planu, zarys drogi, która jest dla nas przygotowana. Możemy zgadywać jej przebieg ale za każdym zakrętem dostrzegamy nowe perspektywy. Ważne jest by ufać, że On czeka na nas na końcu naszej podróży. Więc wiara budzi w nas dodatkowy zmysł, poczucie sensu. Wiara jest światłem, które pozwala nam dostrzec wytyczoną dla nas drogę i zrozumieć jej sens. Gdy wiara słabnie wraz z nią słabnie często poczucie sensu naszego życia, budzi się strach przed nieznanym jutrem, odpowiedzialność za sens naszego życia spada na nas jak przygniatający ciężar. Jednak wiara, gdy wraca jej działanie, przywraca nam ten rodzaj słuchu czy raczej wzroku, który pozwala na nowo ten ukryty sens odkrywać.

Inaczej niewierzący, lub ci, którzy jeszcze nie odkryli wiary ukrytej w ich sercu. Oni mają poczucie, oni wiedzą, że sami muszą nadawać sens każdej mijającej chwili. Oni muszą sami tworzyć sens życia a nie próbować odnajdywać sens, który już jest nadany. Lecz jakże często jest to zadanie karkołomne. Jakże trudno jest nadać sens wydarzeniom, gdy życie zanurza się w chaosie. Są oni jak aktorzy w sztuce, której zabrakło reżysera. Znają swoją rolę ale nie znają całej sztuki, nie mogą dostrzec znaczenia rozgrywających się kolejnych scen. Ich pomysły zderzają się z pomysłami innych aktorów. Jak trudno jest nadać sens śmierci, która dla człowieka niewierzącego wydaje się być nieuchronnym końcem sztuki. I wtedy rodzi się pytanie - po co? Po co grać, po co szukać, po co żyć? Ten związany z brakiem wiary pesymizm dotyka nie tylko poszczególnych ludzi, ale również cale narody. Bardzo ważny jest dla mnie następujący cytat z Czarodziejskiej Góry:

"Poszczególni ludzie mogą mieć swoje subiektywne cele, dążenia, nadzieje i widoki, z których czerpią impuls do intensywnych wysiłków i działalności. Jeżeli jednak ich świat obiektywny, jeżeli epoka, w której żyją, pomimo zewnętrznego rozpędu nie daje w gruncie rzeczy żadnych widoków ani nadziei; jeżeli pozwala im dostrzec, że jest bezradna, beznadziejna i pozbawiona widoków na przyszłość; jeśli wreszcie tępym milczeniem odpowiada na świadome lub nieświadome pytanie, jaki ostateczny, ponadczasowy, absolutny sens mają wszystkie wysiłki i wszelka działalność - to właśnie u ludzi prawych taki stan rzeczy wywołuje prawie zawsze skutek poniekąd paraliżujący, który poprzez sferę intelektualną i etyczną może objąć też fizyczną, organiczną stronę jednostki...."

Ten dramatyczny problem, z którym zmagają się ludzie pozbawieni łaski wiary, to pytanie, które od zawsze rozbrzmiewa w sercu człowieka, to: "po co? dlaczego?", które można usłyszeć w głębi naszej duszy, domaga się odpowiedzi. Można zagłuszyć to pytanie rzucając się w wir często bardzo szlachetnej działalności, można próbować dawać częściowe odpowiedzi. A jednak wcześniej lub później każda odpowiedź, która neguje istnienie Wielkiego Reżysera, neguje istnienie Tego, Który nadaje sens stworzonemu przez siebie światu, wcześniej czy później, czasem w ostatniej chwili a czasem zbyt późno, każda taka odpowiedź rozsypie się w pył, stanie się tylko zbiorem słów, które pozbawione są sensu. I chyba potrzebny jest ten moment, gdy zobaczymy, że nasze próby były nieudane, że to przekracza nasze siły, potrzebny jest ten moment, w którym nasza pewność siebie, pewność, że wystarczy przez nas nadawany życiu sens, w którym ta pewność zostanie zdruzgotana. Bo to jest szansą, szansą by zamiast samemu starać się nadać sens naszej egzystencji zwrócić się z ufnością do jedynego źródła sensu, do Boga, który zdejmuje z nas ciężar reżyserii, który pozwala nam odnajdywać to, co On już wlał w historię świata, w naszą historię, w historię naszego życia, która nie kończy się w momencie śmierci, która nigdy się nie kończy.

Poczucie nieskończoności otaczającego nas świata, poczucie nieskończoności czasu, w którym jesteśmy zanurzeni może przygniatać, przerażać jeśli jednocześnie odczuwamy własną skończoność, nieuchronny, absolutny koniec naszej egzystencji, który niezawodnie czeka, czyha na nas na końcu życia. Jesteśmy wówczas jak bańka mydlana, która za chwilę pęknie, pozostawiając co najwyżej przelotne wspomnienie. Cierpienie, na które nie ma lekarstwa staje się skandalem, na który jedyną odpowiedzią jest dobrowolne pozbawienie się życia. Lecz z drugiej strony, właśnie cierpienie dobitniej często stawia to pytanie: "po co?". Stawia je tak dobitnie, że nie możemy już go ignorować. Może dlatego cierpienie właśnie pozwala wielu ludziom odnaleźć odpowiedź, która ukryta jest w głębi naszego serca, odpowiedź, która w momentach powodzenia wydaje się niepotrzebna. Ta odpowiedź nie da się wyrazić w słowach, ona pozornie dla każdego jest inna, tak jak różne są drogi przygotowane przez Boga dla każdego z nas.

Odpowiedź ta jest tajemnicą, bo jest ona częścią tajemnicy Boga. Każda próba wyrażenia tej tajemnicy w sposób uniwersalny musi skończyć się fiaskiem. Jest to tajemnica Krzyża. Każda próba wyjaśnienia sensu ludzkiego życia musi skończyć się niepowodzeniem tak jak próba wyjaśnienia tego co dla pogan jest głupstwem a obrazą dla Żydów - skandalu Krzyża. Tylko dzięki wierze możemy próbować zrozumieć dlaczego Krzyż, na którym człowiek ukrzyżował Boga, jest sensem życia miliardów ludzi od dwóch tysięcy lat. Tylko w wierze możemy uczestniczyć w zmartwychwstaniu odnajdując sens życia.

Wielki Reżyser zna zakończenie sztuki, w której bierzemy udział. Sens tego dramatu będzie dla nas jasny dopiero gdy zakończywszy przewidzianą dla nas rolę zejdziemy ze sceny tego świata. Dopiero wówczas poznamy całą prawdę i wszystko będziemy mogli zrozumieć. Dla nas zanurzonych jeszcze w czasie ważne jest by mieć poczucie, że nasza rola, chociaż pozornie mizerna jest nieodzowna dla sensu całości. Dla nas zanurzonych w czasie konieczne jest pokorne przekonanie, że nie możemy sami unieść odpowiedzialności za świat, że potrzebna jest nam do życia pełna zaufania rezygnacja z narzucania własnego sensu, poczucie, że my ten sens możemy odnajdywać, możemy modlić się o jego odnalezienie ale że ten sens jest już wpisany w historię w której uczestniczymy. Wówczas dobitnie będziemy mogli zrozumieć treść wielokrotnie powtarzanego na kartach Ewangelii i nieustannie przypominanego przez Ojca Świętego wezwania: "Nie lękajcie się". Bo właśnie niepewność sensu mijającego czasu, poczucie odpowiedzialności za kosmiczne konsekwencje naszych czynów, bunt w obliczu niezawinionego cierpienia naszych braci, jest źródłem lęku. Jednak wiara prawdziwa pozwala ten lęk pokonać. Nie lękajmy się, nasz krzyż, naszą odpowiedzialność za sens tego świata wziął na siebie wraz z całym cierpieniem i całym grzechem Ten, Który jest Miłością.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama