O ukochaniu naszej Maryi

Czy Maryja - Matka Boża - może być tak po prostu naszą Przyjaciółką? Jaki powinniśmy mieć do niej stosunek? Czy chodzi tylko o cześć, czy o coś bardziej głębokiego, sięgającego naszego serca?

O ukochaniu naszej Maryi

Uroczystość Niepokalanego Poczęcia skłania nas do spojrzenia na Matkę Pana naszego i naszą. Kult świętych w Kościele pozwala nam na wybór osobowości, które nam najbardziej odpowiadają, dlatego jedni mają nabożeństwo do takich świętych, drudzy do innych. Wszystkich szanujemy i czcimy, ale możemy mieć wśród świętych Pańskich szczególnych przyjaciół.

Maryja jest dla nas wszystkich. Każdy syn Kościoła ma swoją historię maryjną, mówiącą o spotkaniu z Nią i o tym, jak weszła w jego życie. To bardzo ważne. Dobrze jest przypomnieć sobie o tym w czasie rekolekcji, pomyśleć, podumać, gdyż niesie to światło i pocieszenie. W tym darze Matki dostrzegamy jakąś szczególną dobroć Chrystusa. Nawet Nią chciał się Syn Boży podzielić z nami, chciał by Jego Matka była i naszą. Tym samym drogę do siebie uczynił bezpieczną i pełną słodyczy. Chciał by Ona towarzyszyła nam przez całe życie, aż do śmierci. Jest w tym jakaś szczególna dobroć i delikatność Boża w stosunku do nas.

Obchodzimy uroczystość Niepokalanego Poczęcia. My, biedni grzesznicy, na niepokalaność jesteśmy szczególnie wrażliwi. Opowiadają, że w Indiach, w Daji Ling, kiedy patrzy się na Himalaje o świcie, gdy pierwsze promienie słońca przenikają atmosferę, nagle wyłania się jako jedyny najwyższy szczyt, Mount Everest. Kiedy wszystkie inne góry są jeszcze pogrążone w ciemności, doliny pełne są nocy, ten jeden szczyt błyszczy jakimś nowym światłem. Tak właśnie było z Niepokalanym Poczęciem. Świat był jeszcze pogrążony w ciemnościach grzechu, a ten jeden punkt Bożego światła bez skazy zajaśniał nad nim. To wielka radość i duma ludzkości. Radość, że ciemności zostały przezwyciężone, że nie wszystko zapadło się w mroki i że jest jednak jakieś zwycięstwo nad tym, co zatapia świat w grzechu. Duma, że jako ludzkość potrafiliśmy w tak wspaniały sposób wyjść na spotkanie Boga. Maryja nas reprezentuje. Nie byle jak wyszliśmy więc na spotkanie Boga, ale wyszliśmy w osobie Niepokalanej. Ta łaska, którą nam uczyniła Niepokalana, walczy w nas o nowego człowieka i pomaga nam zwyciężyć grzech.

Kiedy w 1854 ogłoszono dogmat o Niepokalanym Poczęciu Matki Bożej, nowa nadzieja wstąpiła w dzieci Kościoła. Nadzieja, że możliwa jest świętość. Czytamy w lekcji na ten dzień z Listu do Efezjan, że Bóg przeznaczył nas ut essemus sancti et immaculati in conspectu eius abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem (Ef 1,4), byśmy stali się świętymi, ale nie wobec ludzkich sądów, lecz wobec Niego. A więc bycie świętymi i nieskalanymi jest możliwe. Potęga łaski przemieniającej i ratującej człowieka, ukazuje się przede wszystkim w Niepokalanej Matce Jezusa.

W Ewangelii czytamy o powołaniu Maryi. O wielu powołaniach mówi Pismo święte w bardzo pięknych opisach: Abrahama, Mojżesza, Samuela, Apostołów. To dla nas rzecz niesamowicie wzruszająca, że Bóg osobiście zwraca się do człowieka, woła go i wybiera. Najpiękniejszą jednak sceną jest Zwiastowanie, przedstawione w Ewangelii według św. Łukasza. Odznacza się ona szczególnym pięknem, które przez wieki inspirowało artystów. Wielu próbowało oddać coś z niezwykłości tej sceny, pełnej tajemnicy, dziewiczości, głębi. Jest to scena zasadnicza, od której zaczyna się Zbawienie. Widzimy w niej Boga, który pierwszy pozdrawia Maryję przez swego archanioła. W tym pozdrowieniu ma udział cała ludzkość, bo scena ta ma charakter uniwersalny. Bóg pierwszy pozdrawia Maryję, a w Niej całą ludzkość. Jest to Jego wyłączna inicjatywa. Ludzkość skłócona z Bogiem, zamknięta w sobie i uwikłana w grzechy nie mogła zdobyć się na to, by wyjść ku Bogu i pozdrowić Go. I Bóg pozdrowił jako pierwszy, a Maryja to pozdrowienie przyjęła i zaniosła dalej. Poszła w góry i pozdrowiła Elżbietę. Tu wszystko się zaczęło, od tego Bożego pozdrowienia. Bóg jakby się oświadczył, ujawnił swój plan.

Kiedy człowiek czuje lęk w obecności Boga, wtedy On przez swego archanioła mówi: non timeasnie lękaj się (Łk 1,30). To jest słowo Nowego Testamentu, słowo nowego stosunku Boga do człowieka. Tym słowem nieraz posługiwał się Chrystus i my dalej mamy je nieść. Tyle dzisiaj lęku na świecie, w domach, a to słowo leczy i uzdrawia. Non timeas invenisti gratiam — „Nie lękaj się, bo znalazłaś łaskę”, mówi Pan.

Pytanie Maryi jest postawione w zupełnie innym duchu niż pytanie Zachariasza, który z niedowierzaniem pyta: jak to jest możliwe? Matka Boża zadaje pytanie: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? (Łk 1,34). Najwyraźniej Bóg chciał, by jej zachowanie dziewictwa było nam znane. Nie wiedzielibyśmy o nim, gdyby to pytanie nie padło. Ono nam ujawnia cudowność Narodzenia Chrystusa. Anioł odpowiada: Duch Święty zstąpi na Ciebie (Łk 1,35). Przez Ducha Świętego to wszystko się stanie. Matka Boża swoim pytaniem wynosi nas ponad prawa natury. Ukazuje nam piękno swego postanowienia, by ofiarować Bogu swoje dziewictwo, co nie było znane w Starym Testamencie i dlatego nie moglibyśmy tego przypuszczać. Zstąpiło na Nią samo Źródło naszego duchowego życia — Duch Święty. Maryja jest pierwszym punktem spotkania człowieka z Bogiem. Dzięki Niej Bóg przyjął ludzką naturę. Wszystko uczynił dla zjednoczenia człowieka z sobą. W tym celu przyszedł na ziemię i założył Kościół. Do tego celu dał nam sakramenty, a zwłaszcza Eucharystię. To jest centrum całej religii.

Maryja jako jedyna została wybrana, by stać się arką Nowego Przymierza i tylko w Niej dokonało się zbawcze spotkanie Boga z człowiekiem. Musimy stać się tacy jak Maryja, upodobnić się do Niej, by i w nas to spotkanie się dokonało. Otrzymaliśmy wzór, w jaki sposób Bóg spotyka się z człowiekiem. Matka Boża jest szczególną opiekunką tego spotkania. Nazywamy Ją Matką Łaski Bożej, Opiekunką i Wychowawczynią do życia wewnętrznego, do spotkania z Bogiem. A ponieważ życie duchowe to ukształtowanie Chrystusa w każdym z nas, rola jaką Ona ma w tym odegrać jest szczególna.

W dziełach pisarzy i kaznodziejów zdarzają się pewne formy niepokojące, jednostronne czy przesadzone. Mówią nam: per Mariam ad Iesum — „przez Maryję do Jezusa”. Pojmują to w ten sposób, jakby należało najpierw zwracać się do Matki Bożej, a potem do Jej Syna. Tak jakby Ona stanowiła jakiś etap czy stopień. Tymczasem to podejście wydaje się niesłuszne. Maryja jest po naszej stronie, prowadzi nas, wychowuje, ale nie zawsze staje przed nami jako przedmiot pośredni dla naszej pobożności i modlitwy.

Niepokalana nie stawiała żadnego oporu Łasce Bożej. Przyjęła ją. W sposób mistyczny utożsamiła się z działaniem Ducha Świętego, które w Niej nie napotkało na żaden opór. Przyjęła i zrealizowała je w pełni. Z nami jest niestety inaczej. Jesteśmy jak ciężki liść łopianu na ziemi, na który trzeba solidnego podmuchu wiatru, by trochę ruszył się z miejsca. Lekki podmuch przechodzi niedostrzeżony. Taka jest właśnie nasza gruboskórność w stosunku do działania Ducha Świętego. U Matki Bożej było inaczej. Każde tchnienie Ducha Świętego znajdowało w Niej odpowiedź. Dlatego działanie łaski jakby znalazło w Niej swoją konkretyzację. Można powiedzieć, że jako Ta, która uosabia wierność Duchowi Świętemu, Maryja jest jakby biosferą, w której my też znajdujemy światło i życie.

W życiu duchowym człowiek pozornie jest bardzo niezależny, ale kiedy życie da mu po głowie, staje się mniej pewny siebie i wtedy zaczyna rozumieć potrzebę posiadania Matki i jak dziecko staje się od niej zależny. W pełni rozwinięte życie duchowe często przybiera tę właśnie formę zależności.

Księga Rodzaju po upadku człowieka ukazuje mu jako sztandar nadziei niewiastę, która zmierzy się z wężem, tym samym, który zwyciężył człowieka. Pan mówi do węża: „położę nieprzyjaźń pomiędzy tobą a niewiastą, między twoje potomstwo, a potomstwo jej. Ono zmiażdży twoją głowę” (por. Rdz 3,15). Tu wyraźnie zapowiedziany jest Chrystus, który zmiażdży głowę węża. Kościół w liturgii często stosuje formułę „ona zmiażdży” i ta formuła też jest słuszna, ponieważ Niepokalane Poczęcie jest totalnym zwycięstwem nad złym duchem. Zauważmy, że ten sam obraz Niewiasty i węża ukazuje się na końcu dziejów w Apokalipsie. Niewiasta i Smok koloru ognia (por. Ap 12). Oto na początku i na końcu dziejów ukazuje się ten antagonizm. Można pomyśleć, że jest to znak dziejów jako takich, że to się właśnie w sposób niewidoczny rozgrywa. Ale dzieje mają swoją dynamikę. Choć czas jest pozornie jednakowy i niczym się nie wyróżnia jeden okres w stosunku do drugiego, to jednak tkwi w nich pewna zawartość — życie, mające różne napięcia. Są czasy większego napięcia dziejów, gdy walka się intensyfikuje. Wtedy, gdy nabiorą jakiejś szczególnej dynamiki i napięcia, ukazują się wyraźniej te dwie postacie — wąż i Niewiasta.

Dzisiejsze czasy są pełne takiego napięcia duchowego, olbrzymich zmagań. Spójrzmy jak wyraźnie ukazuje się dzisiaj ten wąż w straszliwym zakłamaniu, w nienawiści do człowieka, w podważaniu całej doktryny Kościoła, w wykorzenianiu kultu Bożego i walce z Bogiem, jakiej jeszcze nie było, w zamgleniu ludzkiego sumienia, które już nie widzi, co jest dobre a co złe, które wszystkie grzechy usprawiedliwia i tłumaczy. Czy nie ma również wyraźnego znaku szatana w tym, że nienawiść klasowa i rasowa wkracza do systemu wychowania i rządzenia? W Chinach dzieci są wychowywane w bezgranicznej nienawiści do Związku Radzieckiego i rasy białej. Czy nie są to wyraźne znaki? A aktywizm, który odciąga człowieka od refleksji i modlitwy? A kult pracy i maszyny? Jeden z autorów stalinowskich powiedział, że postęp na świecie realizuje się przez to, że kominy fabryczne strzelają wyżej od wież kościelnych i huk maszyn zagłusza dźwięk organów. To wszystko znaki tej rozszalałej bestii. Jednocześnie dzisiejsze czasy są bardzo maryjne. Postać Matki Bożej wyraźnie się ukazuje na tle ciemnego nieba dzisiejszego świata. Mamy bardzo wiele objawień Matki Bożej, między innymi w Fatimie, La Salette, Lourdes, mamy rozwój nabożeństwa różańcowego, kultu Matki Bożej, oddawanie się w niewolę miłości Maryi, jednoczenie się z Nią, kwitnie myśl charyzmatyczna w Polsce, szukamy oparcia w Matce Bożej Jasnogórskiej, Królowej Polski, rozwija się teologia maryjna. Wszystko to pokazuje, że dzisiejsze czasy mają szczególne znaczenie, jakiś wyjątkowy sens.

Jest jakieś wskazanie Opatrzności Bożej, by w tych niespokojnych czasach jak najbardziej się do Maryi zbliżyć, wprowadzić Ją w nasze życie i poddać się Jej działaniu. Można to odczytać we wszystkim, co się dzieje, również w wypowiedziach Magisterium Kościoła. Dzisiaj, w dniu uroczystości Niepokalanego Poczęcia pomyślmy o naszym własnym stosunku do Matki Bożej w sytuacji, kiedy świat woła o Jej interwencję. Widzimy bowiem bardzo jasno, że bez cudu ludzkość się z obecnej sytuacji wydostać nie zdoła, nie może zostać uratowana. Jeżeli środki mogące zniszczyć cały glob znajdują się w rękach ludzi opętanych nienawiścią do człowieka, to kto prócz Maryi może tu coś poradzić? W naszej ojczyźnie też toczy się walka, w której prymas Stefan Wyszyński całkowicie postawił na Matkę Bożą. Także człowiek prosty, Lech Wałęsa okazał jakąś wielką siłę, jak Dawid, który uderzył Goliata. Zadał cios właściwie śmiertelny komunizmowi radzieckiemu, wydzierając mu klasę robotniczą, bez której komunizm nie ma właściwie żadnej racji bytu, zostają mu już tylko czołgi. Godne podziwu zwłaszcza, że nawet sam Dawid nie był pod władzą Goliata, którego ośmielił się uderzyć. Lech Wałęsa także oddał się w opiekę Matce Bożej.

To wszystko wskazania i myśli, które powinny nas skłaniać do pogłębienia miłości i ufności względem naszej Matki danej nam przez Chrystusa.

Piotr Rostworowski OSB, Wytrwale kochaj Boga, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama