Św. Benedykt pokazuje nam, że post to coś więcej niż asceza i powstrzymanie się od jedzenia. Chodzi o prawdziwą przemianę myślenia i postępowania - to jest sensem pokuty
Dobrze by było wprawdzie, by mnich w każdym czasie żył tak, jak należy żyć w Wielkim Poście, lecz tylko nieliczni mają taki stopień cnoty. Dlatego też radzimy, żeby przynajmniej w dniach Wielkiego Postu bracia zachowali nienaruszoną nieskazitelność swego życia, usiłując naprawić w tych świętych dniach wszelkie zaniedbania innych okresów. Uczynimy to wówczas w sposób godny, jeśli będziemy wystrzegać się wszelkich błędów, oddamy się zaś modlitwie zmieszanej ze łzami, czytaniu, skrusze serca i wyrzeczeniu / Reguła św. Benedykta, rozdział 49
Święty Benedykt jest realistą, wie, że „tylko nieliczni” potrafią na co dzień w pełni zachowywać zasady życia monastycznego, gdyż ciągle znajdujemy wiele „uzasadnionych” wyjątków pozwalających na uchylenia się od konkretnych przepisów i w ten sposób mijać się z przyjętym i deklarowanym sposobem życia. Ten problem dzisiaj coraz bardziej narasta z powodu wzmagającego się tempa życia, coraz bardziej rozwiniętej zależności od innych osób i instytucji. „Konieczności życiowe” wyrywają nas ze zwykłego rytmu. Czasem krótki telefon potrafi przewrócić cały porządek dnia. Ponieważ dzieje się to coraz częściej, potrzeba czasu, w którym te wszystkie „konieczności”, „nagłe potrzeby” odsuwamy od siebie i koncentrujemy się na zwykłym porządku życia. W cyklu kościelnym najbardziej naturalnym okresem na to jest Wielki Post. Później dopiero ze względu na rozmycie się tego czasu wprowadzono rekolekcje, które można przeprowadzać w dowolnym czasie roku, wtedy, gdy takie oderwanie od zewnętrznych „konieczności” jest możliwe. Za czasów św. Benedykta jeszcze nie istniały rekolekcje, ale czasem szczególnego skupienia się na tym, co podstawowe w życiu, był Wielki Post.
U nas zazwyczaj post kojarzy się przede wszystkim z ascezą i to w dziedzinie jedzenia. Zobaczmy, że św. Benedykt inaczej ustawia hierarchię wartości odnoszącą się do postu. Wpierw mówi o potrzebie „zachowania nienaruszonej nieskazitelności swego życia”, co polega na: „wystrzeganiu się wszelkich błędów, oddaniu się modlitwie zmieszanej ze łzami, czytaniu, skrusze serca i wyrzeczeniu”. Może zdziwić, że trzymanie się zwykłej dyscypliny życia obranego postawione jest na pierwszym miejscu. Zawiera się w tym jednak ogromna prawda, którą wyraża pierwszy ślub monastyczny: stałość (stabilitas). Stałość i wytrwałość w wierze jest podstawową cnotą moralną w Nowym Testamencie. Możemy iść do Boga różnymi drogami, na których kierujemy się różnymi regułami życia. Mnich żyje innymi regułami życia codziennego i swoich relacji do ludzi niż człowiek żonaty, ale w każdym przypadku o świętości życia decyduje konsekwencja, wierność i wytrwałość na obranej drodze. Okazuje się, że wytrwałość jest dla nas najtrudniejsza. Stąd może szczególnie w Polsce benedyktyni nie są tak bardzo popularni.
Dalej wymieniona jest „modlitwa zmieszana ze łzami”. Chodzi w tym momencie o nasze osobiste zwrócenie się do Boga. Łzy jednak wskazują na modlitwę, która wyrasta ze skruchy serca, co św. Benedykt wymienia zaraz dalej. Dietrich von Hildebrand powiedział bardzo słusznie, że skrucha serca jest najbardziej autentyczną odpowiedzią człowieka stającego wobec Boga. I ta „modlitwa zmieszana ze łzami” jest modlitwą wyrastającą z głębi naszej tożsamości. Nie modlimy się już o to czy o tamto. Nie prosimy o wypełnienie jakichś konkretnych pragnień, ale stajemy nago wobec Boga, który jest prawdą całkowicie nas przenikającą, prawdą-miłością, wobec której w swoim zabieganiu grzeszymy obojętnością. W naszym życiu nie ma niczego ważniejszego niż spotkanie z Bogiem, który jest miłością, który w miłości obdarzył nas sobą samymi i daje nam przystęp do siebie i udział w swoim życiu. W zatroskaniu o sprawy codzienne ignorujemy tę podstawową prawdę, tak jak gdyby była ona marginalna. Łzy wyrażają skruchę serca, która wyrasta z uświadomienia sobie tej głupoty.
„Wyrzeczenie”, które św. Benedykt wymienia na końcu, staje się wyrazem oderwania od wszystkiego, co prowadzi nas do „zabiegania”, od wszelkiej „konieczności”, jaka przed nami staje. Wyrzeczenie stawia nas w sytuacji pozbawienia tego, co wydaje się konieczne. Okazuje się wówczas, że owa „konieczność” jest nieco wyolbrzymiona, że nie jest naprawdę koniecznością. Jeżeli weźmiemy pod uwagę tylko jedzenie, to okaże się, że wcale nie potrzebujemy go tak dużo. Generalnie ludzie na Zachodzie jedzą za dużo. Przejedzenie jest najważniejszą przyczyną chorób. Jeżeli ograniczamy jedzenie, okazuje się, że wcale nie słabniemy, nie chorujemy, nie doświadczamy jakiegoś cierpienia itd. Bywa wręcz odwrotnie, z nadmiaru jedzenia chorujemy, stajemy się ociężali, mało sprawni, pozbawieni energii życiowej.
Wyrzeczenie w chrześcijańskim sensie nie ma w sobie niczego z wykazania się przed Bogiem i sobą samym wytrzymałością. Ono staje się sposobnością podjęcia i doświadczenia łaski. Kiedy ogołacamy się z tego, co wydaje się niezbędne, powierzamy się Bogu i mamy szansę doświadczyć Jego łaskawości. Jest to bardzo ważne doświadczenie, abyśmy umieli autentycznie stanąć przed Bogiem bez żadnych zasłon, pozorów, poza jakimkolwiek interesem. W Wielkim Poście najważniejsze jest właśnie takie autentyczne stanięcie przed Bogiem w prostej relacji „ja” — „Ty”, aby odnaleźć swoją najgłębszą tożsamość.
Tak więc w tych dniach dorzućmy coś niecoś do zwykłych obowiązków naszej służby: dodatkowe modlitwy, ograniczenia w jedzeniu i piciu. Niechaj każdy ponad wyznaczoną sobie miarę z własnej woli ofiaruje coś Bogu w radości Ducha Świętego (1 Tes 1,6), to znaczy: niechaj odmówi swojemu ciału trochę z jedzenia, picia, snu, rozmów czy żartów i niech wygląda świętej Paschy pełen duchowej radości i tęsknoty / Reguła św. Benedykta, rodział 49
Na pierwszym miejscu wśród podejmowanych praktyk jest wymieniona modlitwa rozumiana jako czas poświęcony Bogu, czas, w którym możemy prawdziwie stawać przed Bogiem we łzach skruchy. Na drugim miejscu dopiero to, co zazwyczaj nazywamy postem: „ograniczenia w jedzeniu i piciu”. Istotne przy tym jest powiązanie tych dwóch praktyk: modlitwy i postu. One się wzajemnie wspierają i uzupełniają. Świętej pamięci o. Piotr Rostworowski mawiał: „Jeżeli masz kłopoty z modlitwą, zacznij pościć”. I rzeczywiście modlitwa, której nie towarzyszy wysiłek związany z umartwieniem, jakiś rodzaj ogołocenia się, aby bardziej doświadczyć Bożej łaski, taka modlitwa pozostaje „teoretyczna”, emocjonalna, subiektywna, mieszkająca w naszej głowie, przez co zawieszona ponad ziemią. Natomiast w modlitwie niezmiernie ważne jest jej zakorzenienie w tu i teraz naszego życia. Post temu pomaga.
Dalszy wiersz mówi o następnej ważnej zasadzie duchowego daru: miły jest Bogu jedynie dar w radości Ducha Świętego. Podobne zalecenie św. Benedykt podał w rozdziale o posłuszeństwie: „Trzeba również, by posłuszeństwo uczniów było pogodne, gdyż radosnego dawcę miłuje Bóg” (RegBen 5,16). Gdy brak radości, ofiarowany dar jest bezowocny. Odnosi się to także do całego życia w klasztorze. Każdy rodzaj obnoszenia się ze swoim wysiłkiem i cierpieniem wyrasta z wewnętrznej pychy i nie przybliża do Boga, który, sam będąc pokorny, przyjmuje tylko ludzi pokornych. Radość jest jednym z owoców Ducha Świętego, zatem świadczy o prawdziwym życiu. Wyraża ona także wolność od względów ludzkich, oczywiście tylko wówczas, gdy jest autentyczna, a nie sztuczna. Radość jest także potrzebna dla zasadniczego odcięcia się od obłudy. Pan Jezus wyraźnie mówi o tym na kartach Ewangelii:
Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie (Mt 6,16—18).
Post od strony wyrzeczenia nie ogranicza się do samych wyrzeczeń fizycznych, ale obejmuje także wyrzeczenia odnoszące się do sfery relacji z ludźmi: obejmuje ograniczenie w rozmowach i żartach, czyli relacji w duchu rekreacyjnym. Jednak to ograniczenie wskazuje jednocześnie na to, że św. Benedykt nie był człowiekiem posępnym i surowym, pozbawionym poczucia humoru. Takie wrażenie można było odnieść czytając rozdział o milczeniu: „Nie dopuszczamy zaś nigdy do niestosownych żartów oraz do gadania pustego i pobudzającego do śmiechu; potępiamy je zawsze i wszędzie” (RegBen 5,8). Jeżeli w rozdziale o przeżywaniu Wielkiego Postu wymienia żarty w szeregu naturalnych potrzeb człowieka: jedzenia, picia, snu i rozmów, to znaczy, że i żarty należą według niego do czegoś naturalnego w naszym życiu. Podobnie śmiech ma bardzo ważną funkcję w życiu każdego z nas, o ile jest to zdrowy, radosny śmiech, a nie cyniczny czy sarkastyczny, który zawiera w sobie agresję i pogardę w odniesieniu do innych ludzi.
Każdy jednak powinien przedstawić swemu opatowi, co zamierza ofiarować, aby ofiara ta została objęta jego modlitwą i wolą. To bowiem, co dzieje się bez zgody ojca duchownego, zostanie poczytane za zuchwalstwo i zarozumiałość, nie za zasługę. Wszystko zatem należy czynić za zgodą opata / Reguła św. Benedykta, rodział 49
Następna ważna zasada składania ofiary to poddanie jej pod posłuszeństwo opatowi czy ojcu duchownemu. Ten gest w sposób zasadniczy chroni przed pychą. Kto nie potrafi poddać swoich „dobrych” zamiarów pod osąd i decyzję przełożonego, nie ma w sobie właściwej prostoty. Takim człowiekiem bardzo łatwo jest w stanie manipulować Zły, który potrafi także wykorzystywać „dobre” zamiary do podsycania pychy serca, która jest jego przyczółkiem w naszym sercu.
Fragment publikacji „Komentarz do Reguły św. Benedykta”
Włodzimierz Zatorski OSB — urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005—2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: „Przebaczenie”, „Otworzyć serce”, „Dar sumienia”, „Milczeć, aby usłyszeć”, „Droga człowieka”, „Osiem duchów zła”, „Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Pełnił funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta. Zmarł 28 grudnia 2020 r.
opr. mg/mg