Byle do piątku, byle do weekendu, czas mija, a my razem z nim. Warto się zatrzymać i zastanowić!
Dziś środa? O, to już za dwa dni weekend. Ta niedawno podsłuchana przeze mnie rozmowa, odzwierciedla to, czego zapewne wielu z nas doświadcza każdego tygodnia. Życie wokół nas toczy się w błyskawicznym tempie. Kolejne dni zlewają się w jeden. Jesteśmy stale zmęczeni, musimy pobudzać się dużą dawką kawy i innych używek. Byle tylko do piątku powtarzamy, z utęsknieniem czekając na weekend i chwilę odpoczynku. Niestety gdy on w końcu przychodzi, to równie szybko mija...
W tym pędzącym świecie Bóg daje nam wyjątkowy okres, który właśnie się rozpoczyna — Wielki Post... Post kojarzy się nam najczęściej z posypaniem głowy popiołem, powstrzymywaniem się od spożywania mięsa i od zabawy, krzyżem, cierpieniem...Jak to ma mi pomóc w moim zmaganiu z codzienną rutyną? ktoś może pomyśleć. Być może dla Ciebie jest to tylko jakiś dziwny, niezrozumiały „wynalazek” katolików, którzy najwyraźniej lubią sobie utrudniać życie. Być może jest to niewiele znacząca tradycja, obrzędy w których bierzesz udział jedynie siłą przyzwyczajenia... Jeśli nasze postrzeganie Wielkiego Postu zatrzymuje się na takim poziomie, to rzeczywiście ciężko doszukać się tu większego sensu. Jeśli tylko jednak spróbujemy wejść w głębiej w ten okres, to może okazać się on dla nas bezcennym darem!
Wielki Post to nie jest czas pustych wyrzeczeń, umartwiania się i brania na siebie krzyży. To przede wszystkim czas na spotkanie z sobą, drugim człowiekiem i Bogiem. Naszym zadaniem nie jest zastosowanie diety odchudzającej a rezygnacja wyłącznie z tego, co oddala nas od miłości i od prawdziwej, trwałej radości. Nie mamy podejmować się jakiś heroicznych zadań, a jedynie wypełniać naszą rzeczywistość zwyczajnymi, drobnymi dobrymi uczynkami. Post to propozycja od Boga, który woła do nas: Zwolnij, zatrzymaj się na chwilę. Gdy ją przyjmiemy, to nagle okaże się, że nasze życie będzie wyglądać zupełnie inaczej.
Artykuł ukazał się w gazecie „Niecodziennik”