List przedstawiający uczucia dwóch osób z 1918 roku jako przykład okazywania miłości
Mamuleńka nasza złotaDobromiła SablikDzień Matki co roku wyzwala cieple myśli na temat macierzyństwa. W naszym otoczeniu kilka małżeństw albo już cieszy się nowym życiem, albo oczekuje narodzin dziecka w najbliższym czasie. Każdą taką wiadomość witamy z radością i obserwujemy, jak mamusiom przybywa urody i czaru wraz z zaokrąglaniem się sylwetki. Wiadomo, że kiedyś, w dawnej Polsce, dzieci zwracały się do mamy nie „na ty" ani nawet nie w sposób „okrężny" (jeszcze gdzieniegdzie stosowany), np. „niech mamusia usiądzie", lecz „Pani Matko". Nieraz też mąż mówił do żony nie po imieniu, lecz: „Mamusiu", ukazując względem swej żony uczucia trochę dziecięce. W swoim rodzinnym archiwum znalazłam ostatnio niezwykłą pamiątkę -list miłosny, dotyczący nie tylko miłości małżeńskiej, ale także miłości dzieci do matki. To list mojego dziadka do mojej babci, pisany w Skalacie (dzisiejsza Ukraina) 15 sierpnia 1918 roku, a więc ponad 80 lat temu. Niestety, list ten nie zachował się w całości. Pierwszą stronę - widoczną na zdjęciu - prezentuję powyżej. Gwoli wyjaśnienia dodam, że dziewczynki (czyli moja mama i ciocia) miały wówczas rok i trzy lata. Babcia przebywała prawdopodobnie w szpitalu lub sanatorium; po dwóch latach zmarła. Dziadek ożenił się powtórnie z dobrą kobietą, która nie urodziła mu dziecka, ale była dla swych pasierbic zawsze kochającą matką. Najmilsza moja Żoneczko! Dziś przy święcie postanowiłem porozmawiać dłużej ze Słodziusią Wisiulcią, bo strasznie mi tęskno za Nią i źle mi, bo smutno i pusto bez Niej. Nie wiem czy długo mi jeszcze czekać na Ciebie - i kiedy te małe dziecięta ujrzą już swą kochaną Mamulkę, którą wołają bez ustanku - „Mama mama". Prosimy Bozię, by Mamuleńkę naszą złotą przysłał nam jak najrychlej, bo bez Niej dni ponure, długie i przykre. Czekamy, czekamy - Zosieńka już mi chwilki spokoju nie daje! - Bym napisał albo pojechał po Mamulkę. Wczoraj Łucia płakała a Zosia ją pocieszała (...). Jak wynika z drugiej zachowanej strony, dziadek wpadł na pomysł znalezienia posady gdzieś w pobliżu miejscowości, w której przebywała babcia. Prosi żonę, by -jeśli powiedzie się jego zamiar - wynajęła dla niego i córek pokój z kuchnią. Pisze: Może mój pomyśl dziki; Ty, droga Dziecino dobra, zastanów się - bo co postanawiam - to więcej dla Ciebie. Jest dla mnie w tym liście coś wzruszającego, chyba nie tylko dlatego, że chodzi akurat o moją, nieżyjącą już, rodzinę. Za tym zasuszonym, misternie przyklejonym kwiatkiem, za tym kaligraficznym pismem i pięknym - zauważmy - językiem z pieszczotliwymi określeniami matki i żony Jadwigi (Wisiulci!) kryją się tajemnice, radości i cierpienia polskiej rodziny; miłość małżeńska, szczęście macierzyństwa i nienazwana, lecz czająca się groźba śmierci młodej matki. Oczywiście również dziś powstają miłosne listy małżonków, a dzieci wymalowują swoim mamusiom piękne laurki i wypisują koślawymi literkami: „Mamusiu, kocham Cię". Warto schować taki list i taką laurkę, by kiedyś także nasze wnuki czy prawnuki mogły poznać swoje rodzinne korzenie. opr. JU/PO |