Bogu służyć, mamoną się posługiwać

Rozmowa z bpem Wiesławem Meringiem (Michał Bondyra, Przewodnik Katolicki 38/2007)

„Żaden sługa nie może służyć dwóm panom. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i mamonie" - czytamy we fragmencie Łukaszowej Ewangelii. Jak te słowa interpretować dziś w świecie, w którym rządzi pieniądz, a pogoń za tym, co materialne, wyznacza często sens ludzkiej egzystencji?

- Jeżeli prawdą jest, że chrześcijanin może być sobą tylko w pełni wolności, że nie da się iść za Jezusem bez niej - to najwidoczniej dobra materialne, nawet godziwe, mają moc zniewalającą człowieka. I to jest powód, dla którego uniemożliwiają nam pełne i wolne przylgnięcie do Boga i zafascynowanie się Nim! Nie są one złe same z siebie, mogą jednak zaślepić i omamić tak bardzo, że spoza nich nie widać już innych wartości.

Jeżeli zatem dobrami materialnymi potrafię się podzielić, posługuję się nimi w dobrych celach; wykorzystuję je do niesienia pomocy, dla promowania prawdy, dobra i piękna - to nie mam się czego obawiać. Gdy jednak zasłaniają mi twarz innych ludzi, a nawet samego Boga — postępuję źle. Nie da się bowiem równocześnie zabiegać w życiu o tak pojmowane dobra doczesne i sprawy Boże. Coś musi ustąpić. Niebezpieczeństwo tkwi w tym, że potrafimy traktować wartości materialne jako autonomiczne i pierwszorzędne, podczas gdy powinny być one zawsze podporządkowane dobrom od siebie nieskończenie większym. Nie daj Bóg, byśmy mieli oceniać innych na podstawie stanu posiadania.

Bóg stwarzając bowiem materialny świat i czyniąc go poddanym człowiekowi, spodziewa się, że będzie on mądrym, odpowiedzialnym i troskliwym gospodarzem ziemi i swojej ojczyzny. Nie może jednak całego swojego horyzontu ograniczać tylko do niej.

W XIX w. Marks i Engels sądzili, że chrześcijaństwo odrywa człowieka od ziemi, kierując jego uwagę ku wymyślonemu niebu. A przecież to właśnie ziemia, materia, ekonomia są przestrzenią, którą człowiek ma przenikać wolnością, altruizmem i odpowiedzialnością. Gdybyśmy wszyscy: i chrześcijanie, i ludzie innych religii trzymali się tych reguł, jakże różne od tego, co widzimy na ekranach telewizorów, byłoby nasze życie indywidualne, rodzinne, ekonomiczne, społeczne, polityczne. Tylko Bogu można służyć bez obaw; mamoną natomiast można się posługiwać.

Granica między pomnażaniem dóbr, które zapewniają życie na wysokim poziomie, a uczynieniem z gromadzenia ich głównego celu swojej egzystencji jest bardzo cienka. Co zrobić, by jej nie przekroczyć?

- Wszystko zależy od tego, w jakim celu gromadzimy dobra i w jaki sposób to robimy. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele wyciąga się rąk po złotówkę składaną na tacę w kościele. Wielkoduszna ofiarność najwierniejszych polskich chrześcijan umożliwia Kościołowi w naszym kraju wypełnianie jednego z podstawowych jego obowiązków: opieki i pomocy najuboższym.

Granice przekraczamy, układając swoje życie tak, by tylko posiadać. Normalnością jest bowiem takie posiadanie, które prowadzi do lepszego, godziwszego życia i pomocy wszystkim tym, którzy z jakiegoś powodu zaradzić swoim potrzebom nie potrafią.

A jak słowa o niemożności służby Bogu i mamonie odnieść do ludzi bogatych, którzy mimo czasu poświęcanego na zarabianie dużych pieniędzy, pozostają wierni przykazaniom?

- Znam wielu ludzi zamożnych, którzy ocalili w sobie serca wrażliwe i czułe; patrzę ze wzruszeniem i szacunkiem na ich radosne spieszenie z pomocą chorym, niepełnosprawnym. Myślę, że prawdziwe bogactwo polega na mądrym dzieleniu się z innymi, polega raczej na dawaniu niż posiadaniu.

Chrystus mówił, że „...ubogich zawsze będziecie mieli". Z całego serca życzę Kościołowi, by nie zabrakło mu ludzi „prawdziwie bogatych", potrafiących równocześnie „gromadzić sobie skarby w niebie".

Bogu służyć, mamoną się posługiwać

Bp Wiesław Alojzy Mering, urodził się w 1945 r. w Żukowie k. Gdańska. Po dwuletnim pobycie w seminarium duchownym w Pelplinie rozpoczął studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, gdzie był uczniem prof. Stefana Świeżawskiego, Po powrocie z Lublina wstąpił ponownie do pelplińskiego seminarium. Święcenia kapłańskie przyjął w 1972 r. w Gdyni, Po dwóch latach udał się na dalsze studia w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie, gdzie w 1976 r, obronił doktorat nauk humanistycznych. Następnie studiował teologię na Uniwersytecie Nauk Humanistycznych w Strasburgu jako stypendysta rządu Francji. Po powrocie do Polski pracował jako duszpasterz, a od 1992 roku był rektorem Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie. Ceniony wykładowca i intelektualista w 2003 roku został mianowany przez Papieża Jana Pawła II biskupem włocławskim.


opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama