Homilia podczas Mszy św. Wieczerzy Pańskiej w Wielki Czwartek 13.04.2006
Liturgię Wieczerzy Pańskiej Benedykt XVI sprawował w Bazylice św. Jana na Lateranie, gdzie zgromadzili się liczni wierni z wielu krajów świata. Po homilii Papież, jak Chrystus w Wieczerniku, umył nogi dwunastu mężczyznom na znak miłości i pokory. Podczas obrzędu alumni z Papieskiego Wyższego Seminarium Duchownego w Rzymie zbierali ofiary na pomoc dla mieszkańców wschodniego regionu Filipin, gdzie w lutym br. doszło do klęski powodzi i do obsunięcia się ziemi. Na zakończenie Mszy św., przy śpiewie hymnu «Sław, języku, tajemnicę Ciała i najdroższej Krwi», Benedykt XVI przeniósł w procesji Najświętszy Sakrament do kaplicy adoracji, gdzie następnie wraz z koncelebransami modlił się przez chwilę w ciszy.
Drodzy Bracia w biskupstwie i kapłaństwie, drodzy Bracia i Siostry!
«Umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował» (J 13, 1). Bóg kocha swe stworzenie, człowieka. Kocha go również wtedy, gdy ten upada, i nie pozostawia go samego. On kocha do końca. Jego miłość jest miłością aż do końca, do ostateczności: zstępuje z wyżyn swej Boskiej chwały. Zdejmuje szaty swej Boskiej chwały i przyodziewa szaty niewolnika. Zniża się aż po skrajną nędzę naszego upadku. Klęka przed nami i posługuje nam jak niewolnik; obmywa nasze brudne stopy, abyśmy mogli zostać dopuszczeni do udziału w Boskiej uczcie, abyśmy stali się godni zająć miejsce przy Jego stole — sami nie moglibyśmy ani nie powinniśmy tego uczynić.
Bóg nie jest daleki, zbyt odległy i zbyt wielki, aby zajmować się naszymi małymi sprawami. Właśnie dlatego, że jest wielki, może zajmować się także tym, co małe. I właśnie dlatego, że On jest wielki, dusza człowieka, sam człowiek, stworzony do miłości wiecznej, nie jest czymś małym, lecz jest wielki i godny Jego miłości. Świętość Boga nie jest jedynie porażającą mocą, wobec której w bojaźni musimy zachować dystans. Jest ona mocą miłości, i przez to mocą oczyszczającą i uzdrawiającą.
Bóg uniża się i staje się niewolnikiem, obmywa nasze nogi, abyśmy mogli siedzieć u Jego stołu. W tym wyraża się cała tajemnica Jezusa Chrystusa. W tym staje się widoczne, czym jest odkupienie. Aby nas obmyć, zanurza nas w swojej miłości, gotowej zmierzyć się ze śmiercią. Tylko miłość ma tę oczyszczającą moc, która obmywa nas z naszego brudu i wynosi na wyżyny Boga. Kąpielą, która nas oczyszcza, jest On sam, całkowicie się nam dający, nawet w otchłani swego cierpienia i śmierci. On nieustannie jest tą miłością, która nas obmywa; w sakramentach oczyszczenia — w chrzcie i w sakramencie pokuty — On wciąż klęczy u naszych stóp i pełni posługę niewolnika, posługę oczyszczenia, otwiera nas na Boga. Jego miłość jest niewyczerpana, rzeczywiście jest miłością aż do końca.
«Wy jesteście czyści, ale nie wszyscy» (J 13, 10) — mówi Pan. To zdanie ukazuje wielki dar Jego oczyszczenia, którym nas obdarza, ponieważ pragnie być z nami przy stole, stać się naszym pokarmem. «Ale nie wszyscy» — istnieje mroczna tajemnica odrzucenia, która uobecnia się w historii Judasza, i właśnie w Wielki Czwartek, w dniu, w którym Jezus daje siebie w darze, powinna skłonić nas do refleksji. Miłość Pana nie ma granic, ale człowiek może postawić jej granice.
«Wy jesteście czyści, ale nie wszyscy». Dlaczego człowiek staje się nieczysty? Bo odrzuca miłość, nie chce być kochany, nie kocha. Bo jest pyszny, wierząc, że nie potrzebuje żadnego oczyszczenia, i zamyka się na zbawczą dobroć Boga. Bo jest w nim pycha, która nie pozwala mu wyznać i uznać, że potrzebuje oczyszczenia. W Judaszu jeszcze wyraźniej widzimy naturę tego odrzucenia. On ocenia Jezusa w kategoriach władzy i sukcesu: dla niego tylko władza i sukces są realne, miłość się nie liczy. I jest chciwy: pieniądze są ważniejsze od wspólnoty z Jezusem, ważniejsze od Boga i Jego miłości. A przez to staje się również kłamcą, który prowadzi podwójną grę i odrzuca prawdę; kimś, kto żyje w zakłamaniu i traci tym samym wrażliwość na prawdę najwyższą, na Boga. W ten sposób jego serce staje się nieczułe, nie potrafi się już nawrócić, powrócić z ufnością marnotrawnego syna, i odbiera sobie zmarnowane życie.
«Wy jesteście czyści, ale nie wszyscy». Pan przestrzega nas dziś przed tą samowystarczalnością, która stawia granicę Jego nieograniczonej miłości. Wzywa nas, byśmy naśladowali Jego pokorę, byśmy jej zaufali i pozwolili się nią «zarazić». Wzywa nas — bez względu na to, jak bardzo możemy czuć się zagubieni — byśmy wrócili do domu i pozwolili, by Jego oczyszczająca dobroć nas podniosła i pozwoliła zasiąść z Nim przy jednym stole, z samym Bogiem.
I na koniec jeszcze kilka słów z tego niezwykle bogatego w treść fragmentu Ewangelii: «Dałem wam (...) przykład» (J 13, 15); «i wy powinniście sobie nawzajem umywać nogi» (J 13, 14). Na czym polega owo «umywanie sobie nawzajem nóg»? Co to konkretnie znaczy? Otóż każdy dobry uczynek względem drugiego człowieka — a zwłaszcza cierpiącego i tego, który nie cieszy się wielkim poważaniem — jest posługą mycia nóg. Do tego wzywa nas Pan: uniżyć się, nauczyć się pokory i odwagi dobroci, a także pogodzić się z odrzuceniem, cały czas ufając dobroci i trwając w niej. Ale istnieje jeszcze głębszy wymiar. Pan obmywa nas z naszych brudów oczyszczającą mocą swej dobroci. Umywać sobie nawzajem nogi znaczy przede wszystkim przebaczać sobie niestrudzenie, wciąż na nowo razem rozpoczynać, choćby się wydawało, że nie warto. Oznacza to oczyszczać się nawzajem, wspierając się i przyjmując pomoc innych; oczyszczać się nawzajem, przekazując sobie uświęcającą moc słowa Bożego i prowadząc jedni drugich do sakramentu Bożej miłości.
Pan nas oczyszcza i dlatego ośmielamy się przystąpić do Jego stołu. Prośmy Go o łaskę, aby każdy z nas mógł pewnego dnia stać się na zawsze gościem na Jego wiecznych godach. Amen!
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (5/2006) and Polish Bishops Conference