Jak kwiat migdałowca

Homilia w domu św. Marty

Aby zrozumieć miłość i nią żyć, nie są potrzebne piękne słowa, lecz proste uczynki miłosierdzia — karmienie głodnych, odwiedzanie chorych i więźniów — których nie należy mylić z niewątpliwie godną uznania świecką dobroczynnością. Bo na miłość Boga, która jest bezgraniczna i przejawia się w tym, co małe i w czułości, odpowiada się uczynkami, zanim jeszcze padną słowa. Takie przesłanie sformułował Papież podczas Mszy św. odprawianej w Domu św. Marty w piątek 8 czerwca rano, uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa.

„Możemy powiedzieć, że dzisiaj Kościół obchodzi liturgiczną uroczystość miłości Boga: dziś jest święto miłości”, stwierdził Papież na początku homilii. „Apostoł Jan — dodał — mówi nam, 'czym jest miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że to On nas pierwszy umiłował. On na nas czekał z miłością. On kocha jako pierwszy'”. I, dodał Franciszek, „prorocy to rozumieli i posługiwali się kwiatem migdałowca jako symbolem: migdałowiec zakwita na wiosnę jako pierwszy”. Również Bóg „tak postępuje: zawsze jest pierwszy: pierwszy na nas czeka, pierwszy nas kocha, pierwszy nam pomaga”. I „tym jest miłość, jest miłością Boga”.

W związku z tym Papież przypomniał również, że „trudno jest zrozumieć miłość Boga: Paweł, we fragmencie Listu czytanym dziś w liturgii” (Ef 3, 8-12.14-19), mówi o „głoszeniu poganom jako Dobrej Nowiny niezgłębionego bogactwa Jezusa”. Zasadniczo „mówi o tajemnicy od wieków ukrytej w Bogu: owych 'niezgłębionych bogactwach' Boga”. Lecz, przyznał Papież, „nie jest łatwo to zrozumieć: to rzecz daleka, tajemnicza”.

Następnie Paweł „modli się, aby chrześcijanie zdołali ją pojąć i usuwa wszelkie ograniczenia, szerokość, długość, wysokość i głębokość miłości Boga”. Mówiąc krótko, apostoł „mówi o Bogu przekreślając granicę: zawsze ją przekracza”. Jesteśmy w obliczu „miłości, której nie można zrozumieć”, powtórzył Franciszek. Bo „miłość Chrystusa przekracza wszelkie poznanie, przekracza wszystko: tak wielka jest miłość Boga”. Dlatego, stwierdził, „poeta mówił, że jest jak 'morze, bezbrzeżne, bez dna', morze bez ograniczeń”. Właśnie „to jest miłość, którą musimy zrozumieć, miłość, którą otrzymujemy”, wyjaśnił Papież. I „to jest łaska, o którą prosi Paweł: zrozumienie i 'głoszenie narodom niezgłębionych bogactw Chrystusa'”.

Dlatego kwestia zasadnicza, zasugerował Papież, to „jak można zrozumieć miłość”, a także „jak Pan nam objawił tę miłość”. Patrząc na „historię zbawienia, widzimy, że Pan był wielkim pedagogiem, stosującym pedagogię miłości”. Nawiązując w szczególności do fragmentu Księgi proroka Ozeasza (11,1.3-4.8-9), czytanego w liturgii, Papież zwrócił uwagę na fakt, że „Pan wyjaśnia, w jaki sposób wyraził swoją miłość — nie stosował siły, nie dawał jej wszędzie odczuć”. Przeciwnie, postępował zupełnie inaczej. „Posłuchajmy” słów proroka, powiedział Papież: „uczyłem mój lud chodzić, trzymając go za rękę. Troszczyłem się o nich”. A zatem Bóg trzymał swój lud „za rękę, blisko, jak tato”. Więcej, mówi tekst Ozeasza: „Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę — ileż czułości — schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je. (...) Moje serce na to się wzdryga i rozpalają się moje wnętrzności”.

Słowa Ozeasza są świadectwem, stwierdził Papież, że Bóg nie „wyraża miłości wielkimi rzeczami: umniejsza się, umniejsza, umniejsza, tymi gestami czułości, dobroci”. Jest Bogiem, który „się umniejsza, przybliża, i tą swoją bliskością, tym umniejszeniem, pozwala nam zrozumieć wielkość miłości”.

„Wielkiego trzeba rozumieć za pośrednictwem małego”, powiedział Papież. Przypominając również, że Bóg „posuwa się dalej, posyła swego Syna, lecz nie posyła Go w majestacie, w mocy, posyła Go w ciele, w grzesznym ciele: 'Syn uniżył samego siebie, ogołocił samego siebie, przyjął postać sługi aż do śmierci, do śmierci krzyżowej'”. Dlatego, podkreślił Papież, największa wielkość musi być wyrażana w najmniejszej i najbardziej dramatycznej małości: to jest tajemnica miłości Boga, tej miłości, którą - jak nas uczy Pan — trzeba wyrażać bardziej czynem niż słowami”.

Jest to „miłość całkowita”, stwierdził Franciszek. A „symbolem jest przebite serce, tym samym możemy zrozumieć również drogę chrześcijańską”. Rzeczywiście, wyjaśnił, „kiedy Jezus chce nas nauczyć, jaka powinna być postawa chrześcijańska, mówi nam parę rzeczy, ukazuje nam ten wspaniały protokół, na podstawie którego będziemy sądzeni: Mateusz 25”.

a ten ewangeliczny protokół, zauważył Papież, nie mówi: 'myślę, że Bóg jest taki, zrozumiałem miłość Boga'”. Fragment Ewangelii Mateusza mówi natomiast: „na małą skalę okazałem miłość Boga: nakarmiłem głodnego, napoiłem spragnionego, odwiedziłem chorego, więźnia”. Bowiem, wyjaśnił Papież, „dzieła miłosierdzia są właśnie drogą miłości, której Jezus uczy nas nieustannie poprzez miłość Boga, wielką”. I właśnie „z tą bezgraniczną miłością się ogołocił, uniżył się w Jezusie Chrystusie, i my musimy tak to wyrażać”. A zatem, kontynuował, „Pan nie chce od nas wielkich słów o miłości; prosi nas, byśmy byli mężczyznami i kobietami, których miłość jest wielka albo mała, wszystko jedno, ale żebyśmy potrafili robić te małe rzeczy dla Jezusa, dla Ojca”.

W tej perspektywie, dodał Papież, „rozumie się różnicę między tym, co byłoby uczynkiem dobroczynnym, godnym uznania, świeckim, i tym, czym są uczynki miłosierdzia, będące kontynuacją tej miłości, która się umniejsza, dociera do nas, a my ją przekazujemy dalej”.

„Dziś jest uroczystość miłości Bożej — zakończył Franciszek — i miłość Boga, aby ją zrozumieć, trzeba przekazywać uczynkami, małymi uczynkami miłosierdzia: przekazywać ją w ten sposób, z prostotą”. I „to będzie głoszenie tej miłości, która nie ma granic i dlatego potrafiła wyrażać się w małych rzeczach”. Z życzeniem, „by Pan pozwolił nam zagłębić się w tę tajemnicę miłości Boga”.

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama