Jak palące się kadzidło

Homilia w Domu św. Marty - 16.10.2014

Jak palące się kadzidło

Papież Franciszek

Jak palące się kadzidło

Homilia w kaplicy Domu św. Marty, 16 października 2014


L'Osservatore Romano

Każdy człowiek, świadomy tego, że został wybrany osobiście jeszcze przed stworzeniem świata, powinien odkryć na nowo, jak ważna jest modlitwa pochwalna ku czci Boga. Bezinteresowna i radosna. W homilii Mszy św. odprawionej dziś rano, w czwartek 16 października, w kaplicy św. Marty Papież Franciszek oparł swoje rozważanie na pierwszym czytaniu liturgii, zawierającym słynny Pawłowy hymn błogosławieństwa na początku Listu do Efezjan (1, 1-10). Jest to autentyczna eksplozja chwały: „wydaje się, jakby Paweł — skomentował — dostąpił radości, wielkiej radości”.

Jest to śpiew, który „nie może się zatrzymać”, a w którym Apostoł trzykrotnie używa słowa „błogosławiony”: „Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego, Jezusa Chrystusa; On napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich — w Chrystusie”. Ale, zauważył Papież, „my wszyscy wiemy, że Bóg jest Błogosławiony” — w Starym Testamencie w istocie „było to jedno z imion, jakie nadawał Mu lud Izraela: Błogosławiony”. I dziwna jest myśl, aby „błogosławić Boga, gdyż „On jest Błogosławiony”.

W rzeczywistości chodzi o ważny gest, bowiem „kiedy błogosławię Boga, mówię o Nim dobrze i staję się niczym kadzidło, które się pali”. Jest to owa modlitwa chwały, którą „nie bardzo mamy w zwyczaju wypowiadać”; a przecież, podkreślił Franciszek, to sam Jezus nauczył nas „w Ojcze nasz modlić się w ten sposób: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci Twoje imię...”. I nie powinno wydawać się dziwne, że zwracamy się tymi słowami właśnie do Tego, który „jest święty”. Chodzi tu, wyjaśnił Biskup Rzymu, o wyrażanie „radości modlitwą chwały”, która jest „czystą bezinteresownością”. My bowiem zazwyczaj „umiemy doskonale się modlić, kiedy o coś prosimy”, a także „kiedy dziękujemy Panu”; nie mamy tak bardzo w zwyczaju, my wszyscy, „chwalić Pana”.

Możemy poczuć silniejszy impuls do tego rodzaju modlitwy, radził Papież, gdy „wspominamy to, co Pan uczynił w naszym życiu”, tak jak św. Paweł, który w swoim hymnie wspomina: „W Nim — w Chrystusie — wybrał nas przed założeniem świata”. To jest źródło naszej modlitwy: „Błogosławiony jesteś, Panie, ponieważ mnie wybrałeś!”. Człowiek powinien zatem odczuwać „radość z powodu ojcowskiej, czułej bliskości”.

Tak samo było w przypadku ludu Izraela, kiedy został wyzwolony z niewoli Babilonii, przypomniał Papież, przytaczając niektóre wersety Psalmu 126 — „Gdy Pan odmienił los Syjonu, byliśmy jak we śnie. Wtedy usta nasze były pełne śmiechu, a język nasz — radości”. l zauważył: „Pomyślmy o ustach pełnych uśmiechu — to jest modlitwa chwały”, to jest bezpośrednie wyrażenie ogromnej radości, tego, że „jest się szczęśliwym wobec Pana”. Jest to nastawienie serca, o którym nie należy zapominać: „Uczyńmy wysiłek, aby je odzyskać”, napomniał, zachęcając, by posługiwać się właśnie słowami Psalmu 97: „Śpiewajcie Panu przy wtórze cytry, przy wtórze cytry i przy dźwiękach harfy, przy graniu trąb i głosie rogu — radujcie się przed obliczem Pana, Króla!”.

Bardzo ważne jest, by wspominać, upamiętniać to, co Pan uczynił dla każdego z nas, „z jak wielką czułością mi towarzyszył, jak się uniżył i pochylił”, tak samo jak tato, który „pochyla się nad dzieckiem, aby je uczyć chodzić”. A uczynił to, zaznaczył Papież, „w stosunku do każdego z nas”.

„Wszystko jest świętem, wszystko jest radością”, jeżeli każdy — jak zaświadcza sam św. Paweł, zwracając się do Efezjan — może powiedzieć: „Pan wybrał mnie przed stworzeniem świata”. To jest „punkt wyjścia”. Jakkolwiek, uściślił Franciszek, „nie można zrozumieć” i „nie sposób sobie wyobrazić tego, że Pan znał mnie przed stworzeniem świata, że moje imię było w sercu Pana”. Jednak „to jest prawda, takie jest objawienie”. I, dodał Papież, „jeżeli w to nie wierzymy, nie jesteśmy chrześcijanami”. Być może, wyjaśnił, „będziemy przesiąknięci jakąś religijnością teistyczną, ale nie jesteśmy chrześcijanami”, bowiem cechą chrześcijanina jest właśnie to, że jest „wybrany”.

Myśl o tym, że od zawsze jesteśmy w sercu Boga, „napełnia nas radością” i „daje nam poczucie bezpieczeństwa”. Bezpieczeństwa potwierdzonego przez słowa Pana, wypowiedziane do proroka Izajasza, który zastanawiał się, czy może kiedyś osłabnąć ta miłość: „Czy może mama zapomnieć o swoim dziecku? A nawet gdyby mama zapomniała, Ja nie mogę zapomnieć o tobie!”. Bóg trzyma każdego z nas w swoim „wnętrzu”, tak „jak dziecko jest w łonie swojej mamy”.

Ta prawda, zauważył Franciszek, jest tak wielka i piękna, że może przyjść pokusa, aby o niej nie myśleć, aby ją pominąć, bowiem nas przerasta. W istocie, „nie można zrozumieć tylko umysłem”, ani też „tylko sercem”. Aby ją sobie przyswoić i nią żyć, wyjaśnił, „musimy zagłębić się w tajemnicę Jezusa Chrystusa”, Jego, który „wylał obficie na nas swoją krew, z wszelką mądrością i inteligencją, dając nam poznać tajemnicę swojej woli”.

Z tego wynika trzecia zasadnicza postawa chrześcijanina, po postawie modlitwy chwały i umiejętności wspominania. Chrześcijanin jest wezwany do „wejścia w tajemnicę”. Przede wszystkim wtedy, gdy „celebrujemy Eucharystię”, bowiem nie można w pełni zrozumieć tego, „że Pan jest żywy, jest z nami, tutaj, w swojej chwale, w swojej pełni, i raz jeszcze daje za nas swoje życie”.

To jest, zakończył Papież, postawa, której powinniśmy „uczyć się każdego dnia”, podejmując codziennie wysiłki, bowiem „tajemnicy nie można kontrolować: jest tajemnicą! Trzeba w nią wejść”.   

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama