Homilia w Domu św. Marty - 17.11.2016
Łaska rozpoznania, kiedy przechodzi Jezus, kiedy „puka do naszych drzwi”, łaska „rozpoznania czasu, kiedy zostaliśmy nawiedzeni, jesteśmy nawiedzani i będziemy nawiedzeni”. Modlitwę o to skierował do Pana za każdego chrześcijanina Papież Franciszek na zakończenie homilii wygłoszonej podczas Mszy św. odprawionej w kaplicy Domu św. Marty w czwartek 17 listopada. Jest to modlitwa o to, aby nie popaść w „dramat”, powtarzający się w dziejach od początków po nasze dni: dramat, „nierozpoznania miłości Bożej”.
Rozważanie Papieża oparte było na fragmencie Ewangelii, w którym Łukasz (19, 41-44) opisuje płacz Jezusa nad miastem, Jerozolimą. „Co Jezus odczuwał w swoim sercu — zapytał się Papież — w tej chwili, gdy zapłakał? Dlaczego Jezus płacze nad Jerozolimą?”. Odpowiedź możemy uzyskać, kartkując Biblię: „Jezus wspomina i pamięta całą historię ludu, swojego ludu. I pamięta odrzucenie przez Jego lud miłości Ojca”.
Tak więc „do serca Jezusa, na pamięć Jezusa przychodziły w owej chwili fragmenty ksiąg proroków”. Jak ten z Ozeasza: „Zwabią ją i wyprowadzę na pustynię, i przemówię do jej serca; uczynię ją moją oblubienicą” — w którym widać „entuzjazm i pragnienie Boga w odniesieniu do swojego ludu”, Jego „miłość”. Albo słowa Jeremiasza: „Pamiętam czas twojej młodości, czas twojego narzeczeństwa, twojej młodzieńczej miłości, kiedy chodziłaś za Mną na pustyni. Lecz oddaliłaś się ode Mnie”. I dalej: „Co znaleźli wasi ojcowie, że oddalili się ode Mnie?”, „Biada wam, bo wasi ojcowie oddalili się ode Mnie...”.
Papież próbował przedstawić strumień wspomnień, jakie ogarnęły Jezusa w owej chwili, i znów odwołał się do proroka Ozeasza: „Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem (...). Im bardziej ich wzywałem, tym dalej odchodzili ode Mnie”. Ujawnił się tu „dramat miłości Bożej i oddalenia się, niewierności ludu”. To, wyjaśnił, „właśnie było w sercu Jezusa”: z jednej strony wspomnienie „historii miłości”, wręcz „miłości 'szalonej' Boga do swojego ludu, miłości bezmiernej”, a z drugiej, odpowiedź „egoistyczna, nieufna, niewierna, bałwochwalcza” ludu. Jest też inny aspekt wyłaniający się z dzisiejszego fragmentu Ewangelii. Jezus w istocie ubolewa nad Jerozolimą, „bowiem — mówi — nie rozpoznałaś czasu twojego nawiedzenia przez Boga, przez patriarchów, przez proroków”. Papież zasugerował, że Jezus miał w pamięci „ową przypowieść proroczą, w której mowa jest o rządcy, który posyła swojego urzędnika, aby zażądał pieniędzy: okładają go kijami; potem drugiego — zabijają go. Na koniec posyła swojego syna — i co mówią ci ludzie? Ale to jest syn! To jest spadek... Zabijmy go! Zamordujmy go, a spadek nam się dostanie!”. To jest wyjaśnienie, co należy rozumieć przez „godzinę nawiedzenia”, mianowicie: „Jezus jest Synem, który przychodzi i nie zostaje rozpoznany. Jest odrzucony!”. W istocie w Ewangelii Jana jest napisane: „Przyszedł do nich, a oni Go nie przyjęli”, „światło przyszło, a lud wybrał ciemności”. Zatem właśnie to, wyjaśnił Franciszek, „sprawia ból sercu Jezusa Chrystusa, ta historia niewierności, ta historia nierozpoznawania czułości Boga, miłości Boga, Boga zakochanego”, który pragnie szczęścia człowieka.
Jezus, powiedział Papież, „zobaczył w owej chwili, co Go czekało jako Syna. I zapłakał, 'ponieważ ten lud nie rozpoznał czasu swojego nawiedzenia'”. W tym miejscu Papież odniósł rozważanie do codziennego życia każdego chrześcijanina, bowiem, powiedział, „ten dramat nie wydarzył się jedynie w historii i zakończył z Jezusem. Jest to dramat wszystkich dni”. Każdy z nas może się zapytać: „Czy potrafię rozpoznać czas, w którym zostałem nawiedzony? Czy Bóg mnie nawiedza?”.
Aby lepiej uzmysłowić tę myśl, Franciszek odniósł się do liturgii minionego wtorku, w której mowa była o „trzech momentach Bożego nawiedzenia: aby napomnieć; aby nawiązać dialog z nami; i żeby dać się zaprosić do naszego domu”. Przy tamtej okazji okazało się, że „Bóg stoi, Jezus stoi przed nami i kiedy chce nas napomnieć, mówi do nas: 'Obudź się! Zmień życie! Tak nie jest dobrze!'. Potem, kiedy chce z nami rozmawiać, mówi: 'Pukam do drzwi i wołam. Otwórz Mi!”. Jak wówczas, kiedy do Zacheusza powiedział: „Zejdź!”, mówiąc, „żeby Go zaprosił do domu”.
A zatem dziś możemy się zapytać: „Jakie jest moje serce w obliczu nawiedzenia Jezusa?'”. A także „zrobić rachunek sumienia: 'Czy zwracam uwagę na to, co przechodzi przez moje serce? Czy czuję? Czy umiem usłyszeć słowa Jezusa, kiedy puka On do moich drzwi lub kiedy mówi do mnie: 'Obudź się! Popraw się!'; albo kiedy mówi mi: 'Zejdź, bo chcę z tobą wieczerzać'?”. Jest to ważne pytanie, ponieważ, napomniał Papież, „każdy z nas może popełnić ten sam grzech co lud Izraela, w ten sam grzech co Jerozolima: nie rozpoznać czasu, w którym zostaliśmy nawiedzeni”.
Wobec wielu naszych pewności — „Ależ ja jestem pewien swojego. Chodzę na Mszę św., jestem pewien” — trzeba pamiętać, że „każdego dnia Pan nas nawiedza, każdego dnia puka do naszych drzwi”. A zatem „powinniśmy nauczyć się rozpoznawać to, aby nie znaleźć się w owej bardzo bolesnej sytuacji, jaką opisują słowa proroka Ozeasza: „Im bardziej ich miłowałem, im bardziej ich wzywałem, tym bardziej oddalali się ode Mnie”. Zatem, powtórzył Papież: „Czy robisz z tego rachunek sumienia każdego dnia? Czy dzisiaj Pan mnie nawiedził? Czy usłyszałem jakieś zaproszenie, poczułem jakieś natchnienie, aby bardziej z bliska pójść za Nim, aby zrobić uczynek miłosierdzia, aby trochę więcej się pomodlić?”, krótko mówiąc, aby zrealizować to wszystko, do czego „Pan nas zaprasza każdego dnia, aby się z nami spotkać”?.
Nauka wyłaniająca się z tego rozważania jest zatem taka, że „Jezus płakał nie tylko nad Jerozolimą, ale nad nami wszystkimi”, i że On „oddaje swoje życie, abyśmy rozpoznali Jego nawiedzenie”. W związku z tym Papież przypomniał „bardzo mocne zdanie” św. Augustyna: „'Boję się Boga, Jezusa, kiedy przechodzi!' — 'Ale dlaczego się boisz? — 'Boję się, że Go nie rozpoznam!'” Dlatego, zakończył Papież, „jeżeli nie zwracasz uwagi na swoje serce, nigdy nie będziesz wiedział, czy Jezus cię nawiedza, czy nie”.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano