Przemówienie podczas audiencji generalnej 20.05.1970
W dzisiejszym przemówieniu musimy powtórzyć myśl poruszoną przez nas niedawno w czasie konsystorza, czyli zebrania kardynałów. Wydaje się nam, że myśl ta jest ważna i aktualna i może być podjęta na nowo podczas audiencji ogólnej, ponieważ odnosi się do wszystkich. Chodzi nam mianowicie o to, że obecny moment historyczny domaga się od wszystkich synów Kościoła wielkiej odwagi, a w całym świecie szczególnie - odwagi i prawdy, którą Chrystus osobiście zalecał swym uczniom, gdy mówił: "Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie"(1).
Obowiązek odważnego wyznania prawdy ma tak wielkie znaczenie, że Chrystus określił go jako cel swego przyjścia na ten świat. W czasie procesu poprzedzającego skazanie Go na śmierć krzyżową Chrystus przed Piłatem wypowiedział te surowe słowa: "Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie"(2). Chrystus jest światłością świata(3), jest ujawnieniem prawdy. Dla wypełnienia tego posłannictwa, z którego wypływa nasze zbawienie, Chrystus oddał swe życie jako męczennik prawdy, którą jest On sam.
Wynikają stąd dwa pytania. Pierwsze pochodzi z ust samego Piłata. Ten człowiek oświecony i być może sceptycznie nastawiony do dyskusji filozoficznych świata grecko-rzymskiego o prawdzie, ten prawdziwy urzędnik mogący sądzić przestępstwa i zbrodnie, a nie teoretyczne wywody - dziwi się, że Rabbi, oskarżony przed nim jako "winien śmierci" za obrazę majestatu, nazywa się nauczycielem prawdy. Szybko Mu przerywa, pytając być może z jakąś ironią: Quid est veritas? - cóż to jest prawda? Piłat jednak nie oczekuje odpowiedzi i stara się zakończyć przesłuchanie uwalniając się od sporu prawniczego. Lecz dla nas wszystkich pozostaje to zagadnienie: cóż to jest prawda?
Istnieje wielkie zagadnienie prawdy, obejmującej sumienie, fakty, historię, wiedzę, kulturę, filozofię, teologię, wiarę. Nas interesuje to ostatnie - prawda wiary, ponieważ na prawdzie wiary opiera się cały gmach Kościoła, chrystianizmu, a przez to nasze zbawienie i w następstwie tego - przeznaczenie ludzi i całej cywilizacji, z którą są związani. Dlatego właśnie dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek - ta prawda wiary ujawnia się jako zasadnicza postawa, na której powinniśmy budować nasze życie. Ona jest kamieniem węgielnym(4).
A co w związku z tym obserwujemy? Obserwujemy zjawisko obawy i bojaźni, a przede wszystkim zjawisko niepewności, dwuznaczności i kompromisu. Dobrze zostało to określone: "Kiedyś powodem ruiny był szacunek ludzki. Powodem jej była obawa pasterzy. Chrześcijanin nie miał odwagi żyć własną wiarą... A obecnie czyż nie ujawnia się strach przed wiarą? Jest to zło tym większe, że nadweręża fundamenty..."(5). Na zakończenie Roku Wiary, w uroczystość św. Piotra w 1968 r., poczuwaliśmy się do obowiązku złożenia wyraźnego wyznania wiary, odnowienia Credo, które - idąc po linii miarodajnego nauczania Kościoła i autentycznej Tradycji - łączy się ze świadectwem apostolskim, a to z kolei opiera się na Jezusie Chrystusie określanym jako "Świadek wiary"(6).
Dzisiaj prawda przeżywa kryzys. Miejsce obiektywnej prawdy, dającej poznawcze posiadanie rzeczywistości, zajmuje prawda subiektywna, doświadczenie, sumienie, niezależne osobiste przekonanie, jeżeli już nie krytyka zdolności naszego poznania czy wartości myślenia. Prawda filozoficzna ustępuje agnostycyzmowi, sceptycyzmowi, "snobizmowi" negatywnego i systematycznego powątpiewania. Przeprowadza się studia i poszukiwania bardziej w celu niszczenia niż znalezienia. Ludzie wolą pustkę. Czyż Ewangelia nie zwraca na to uwagi, gdy mówi: "...lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło"(7). Z kryzysem prawdy filozoficznej (gdzież podział się nasz zdrowy racjonalizm, nasza philosophia perennis?) rozsypała się w gruzy prawda religijna w wielu duszach, które już nie umiały podtrzymać w sobie wielkich, słonecznych twierdzeń wiedzy Bożej. Oczy zamgliły się, aż wreszcie oślepły. W ten sposób odważono się mówić o "śmierci Boga" zamiast o własnym zaślepieniu.
Chrześcijańska prawda podlega dziś wstrząsom i strasznemu kryzysowi. Istnieją ludzie zniecierpliwieni nauczaniem Magisterium Kościoła, ustanowionym przez Chrystusa jako ochrona i logiczny rozwój Jego nauki, nauki Bożej(8). Szuka się wiary łatwej, pozbawionej treści. Odrzuca się wiarę integralną i prawdziwą, która nowoczesnej mentalności wydaje się nie do przyjęcia, a wybiera się - według własnego uznania - takie prawdy, które jej odpowiadają. Inni szukają nowej wiary - zwłaszcza gdy chodzi o Kościół - starając się podporządkować go ideom socjologii i historii świeckiej (powtarzając w ten sposób błąd przeszłości poprzez modelowanie kanonicznej struktury Kościoła na wzorach instytucji istniejących obecnie). Są jeszcze tacy, którzy pokładają swą ufność w jakiejś wierze czysto naturalistycznej i filantropijnej, wierze utylitarnej, chociaż opartej na autentycznych wartościach samej wiary i na miłości, podnosząc ją do kultu człowieka, a zaniedbując jej pierwszorzędną wartość, jaką jest miłość i kult Boga. Inni wreszcie z pewną nieufnością odnoszącą się do dogmatycznych wymagań wiary pod pretekstem pluralizmu, który pozwala studiować niewyczerpane bogactwa prawd objawionych i wyrażać je w różnorodnych terminach, zależnie od różnej mentalności, chcieliby usprawiedliwić swe dwuznaczne i niepewne wyrażenia dotyczące wiary, zadowolić cię swymi badaniami, unikając konfrontacji swych twierdzeń z opinią wiernych. Starają się dowiedzieć, w co wierni chcieliby wierzyć, i w ten sposób przypisują wiernym wątpliwy charyzmat kompetencji i doświadczenia, który prawdę wiary naraża na niebezpieczeństwa najbardziej zmiennych, dziwnych sądów.
Wszystko to dzieje się, gdy nie ma szacunku dla Magisterium Kościoła, przez które Chrystus chciał chronić prawdy wiary(9).
Przed nami jednak, posiadającymi z Boskiego miłosierdzia to scutum fidei - tarczę wiary(10), tj. prawdę pewną i zdolną wytrzymać gwałtowne natarcia opinii świata nowoczesnego(11), powstaje drugie pytanie, pytanie o odwagę. Powiedzieliśmy, że musimy mieć odwagę prawdy. Nie będziemy teraz przeprowadzać analizy tej cnoty psychicznej i moralnej, którą nazywamy odwagą i wszyscy uważamy za siłę duchową, określającą dojrzałość ludzką, moc ducha i zapał woli, zdolność do miłowania i poświęcenia. Jeszcze raz tylko przypominamy, że wychowanie chrześcijańskie jest szkołą energii duchowej, szlachetności ludzkiej, panowania nad sobą i świadomości własnych obowiązków.
Dodamy jeszcze, że odwagi wyznawania prawdy wymaga się szczególnie od nauczycieli prawdy a także od wszystkich chrześcijan, ochrzczonych i bierzmowanych. Nie jest to przyjemne ćwiczenie sportowe, ale obowiązujące wyznanie wierności Chrystusowi i Jego Kościołowi. Dziś jest to też wielką posługą dla nowoczesnego świata, który - być może bardziej niż przypuszczamy - oczekuje od każdego z nas dobroczynnego i wzmacniającego świadectwa.
Przypisy:
1. Mt 5, 37.
2. J 18, 37.
3. J 8, 12.
4. Por. 1 P 2, 6 - 7; Ef 2, 20; Mt 21, 42.
5. Kard. G a r r o n e, Que faut-il croire? Bruxelles 1967.
6. Ap 1, 57.
7. J 3, 19.
8. J 7, 12; Łk 10, 16; Mk 16, 16.
9. Por. Hbr 13, 7; 9, 17.
10. Ef 16, 16.
11. Ef 4, 14.
Źródło: Paweł VI - Trwajcie Mocni w wierze t.2 - wyd. Apostolstwa Młodych - Kraków 1974, s. 396 - 400.
opr. kkk/mg