Przemówienie wigilijne Ojca Świętego Piusa XI - 24 grudzień 1930 r.
Błogosławione niechaj będzie Narodzenie Boże, które razem z wielu innymi doskonałymi pociechami duchowymi - jakich to święto zresztą wszystkim wiernym oraz tym duszom udziela, co bez obojętności wyczekują zbliżenia tych chwil bożych - uszczęśliwia Nas znowu tą chwilą upragnioną, kiedy My z serca do serca przemawiać możemy.
Głos serca waszego znalazł w głosie nowego Dziekana Waszego nader czuły wyraz. Śpieszymy przeto, by wam dzięki złożyć za wasze braterskie i synowskie życzenia a niemniej za dary modlitwy, któreście za Nas ofiarowali a podczas zbliżających się świąt i w nadchodzącym Nowym Roku nadal ofiarować przyrzekliście.
I My ze Swej strony pragniemy Wam złożyć (i to nie tylko Wam) jedno przede wszystkim życzenie, które wspaniałym nazwać możemy dlatego, że ono nie od Nas samych, lecz z niebios, od Boga pokoju pochodzi, od Boga zstępującego znowuż na ten świat zaniepokojony i ze strachu truchlejący. A życzenie Nasze niechaj będzie dla Was (i znowuż nie tylko dla Was) darem, o którym nadzieję żywimy, iż dla wielu będzie dobrodziejstwem.
Zanim Wam jednak życzenia i tym samem dary Swoje złożymy, korzystamy przechętnie z delikatnego zaproszenia Jego Eminencji, Najdostojniejszego tłumacza Waszych uczuć, by raz jeszcze zwrócić uwagę na tyle przyczyn otuchy i niestety też boleści, a nawet prawdziwego smutku, którymi rok dobiegający końca był przepełniony. Radośnie przeto razem z Wami pragniemy zaśpiewać Bogu hymn wdzięczności i równocześnie wynurzyć Mu troski nasze jako wyraz niezłomnego i nieograniczonego zaufania do pomocy zbawiennej Jego niezmiernego miłosierdzia, które uleczalnymi uczyniło jednostki i narody (Sap. 1, 14).
Jeszcze nie zgasły promienie świętości i uświęcenia, bijące z jubileuszu franciszkańskiego, kiedy już zaświtały uroczystości nowych jubileuszów, jak np. św. Augustyna, św. Emeryka, św. Antoniego, Cudownego Medalu, Soboru Efeskiego, przygotowanego wśród pracowitego milczenia. Jakież to prześwietne wspomnienia, a prawie że wskrzeszenia i odnowienia wspaniałych postaci i wiekopomnych dziejów przeszłości, budzących do nowego rozkwitu wiarę i życie chrześcijańskie! Wspomnieć tylko chcemy o kongresach eucharystycznych w Budapeszcie, w Kartaginie, w Lorecie, których przecudne owoce wiary, pobożności i łask tym goręcej każą Nam wyczekiwać ukazujące się już na widno kręgu i świetnie się zapowiadające kongresy eucharystyczne, jakie się w Bari i w Irlandii odbędą. I krótko tylko wspomnieć możemy o owych błyszczących gwiazdach, nawet gwiazdozbiorach, które Bóg miłosierny pozwolił Nam dodać do niebios świętości i glorii.
Za wszystkie tak wielkie i zaprawdę niewymowne pocieszenia i za wszystkie inne łaski towarzyszące im lub będące kosztownym ich owocem nie przestaniemy nigdy nieskończonej dobroci Bożej składać dzięki. Do najprzedniejszych owoców zaliczamy cudowne wytrwanie i stały rozwój wspaniałej i żywej gorliwości wszystkich wiernych synów każdej narodowości pod względem misji, Akcji Katolickiej, instytucji przeznaczonych dla rozwoju i podniesienia nauki religii św., dla pielęgnowania wiedzy tak teologicznej jak i każdej innej zgodnej z wiarą św. nauki. I wszystkiego dokonano mimo nadzwyczajnych trudności chwili obecnej.
I tutaj zaczynają się dźwięki bolesne, i to do tego stopnia bolesne, że podobnych przeżyć nie zapisały jeszcze dzieje ludzkie może dla tego, że świat dotychczas nie znajdywał się jeszcze w warunkach, które obecnie widzimy i w których żyjemy pod względem stosunków materialnych i moralnych, prywatnych i publicznych, indywidualnych i zbiorowych. Warunki te z konieczności wywołują najdalej idące i najgłębsze wstrząśnienia w różnych państwach i w różnych kołach politycznych, społecznych, finansowych, gospodarczych i przemysłowych.
Przypominamy ową ogólną klęskę finansową i gospodarczą, którą nawet najbogatsze i najsilniejsze państwa i narody w ustroju swoim na równi z biednymi i prostymi rodzinami boleśnie odczuwają, chociaż przyznać należy, że klęska ta rodzinom o wiele boleśniej dokucza. Zwracamy uwagę na owo tak rozpowszechnione bezrobocie, które tylu robotników pozbawiło pracy i chleba, i które coraz to żywszą tęsknotę budzi za lepszą równowagą społeczną i międzynarodową, więcej niż dotąd opartą o sprawiedliwość i miłość chrześcijańską, równowagą, która nie wywracając porządku przez Opatrzność Boską ustalono, ku pożytkowi wszystkich umożliwi i uskuteczni braterską współpracę poszczególnych klas i poszczególnych narodów, a usunie walkę oraz jaskrawą i niepohamowana konkurencję, która wszystkim szkodzi i z czasem do katastrofy doprowadzić musi. Błogosławione wszystkie wysiłki i zamiary, dążące do uśmierzenia cierpień obecnych i do przygotowania lepszej przyszłości!
Zwracamy też uwagę na ową nieokreśloną trwogę, wśród której wielu na przyszłość patrzy i na niejednym punkcie widnokręgu groźne widzieć chce chmury. Są to obawy, które My - by to zaraz powiedzieć - za przesadne uważamy. Są to chmury, które - jak nadal mamy nadzieję - nie wszystkie będą zwiastunami burz, chociaż obecnie przestraszają i przerażają umysły. Mówimy: "nie wszystkie", gdyż rzeczywiście pewna propaganda przewrotu wszelkiego porządku i nienawiści do wszelkiej religii przygotowuje ogólne i straszne burze.
W tym samym kierunku działa zaraza niemoralności, zwłaszcza kiedy zgubne ideologie, ubolewania godne słabości a wprost opłakana lekkomyślność, tak samo jak zbyt łakoma pogoń za interesem materialnym nadal się do tego przyczynią, iż ten bezład moralny zbyt mało zostaje zwalczany, a może jeszcze, co gorsza, otoczony zostaje względami. Do wszystkich wymienionych nieszczęść doszły jeszcze prawie wszędzie, zwłaszcza w Włoszech, klęski żywiołowe, trzęsienia ziemi i morza, klęski atmosferyczne. Wszędzie troski synów są i będą zawsze troskami Ojca, który na zewsząd wpływające prośby najpierw odpowiadał modlitwą codzienną i otuchą słowa ojcowskiego, następnie zaś w miarę swych zasobów (wsparty wzruszającą hojnością swych dzieci) śpieszył z pomocą materialną; przy czym też użyczył charytatywnej pomocy pracy, mnóstwa pracy, tak błagalnie od Niego uproszonej i tak chętnie przez Niego udzielonej.
Ręka Boska postawiła Nas na czele całego Kościoła, i gdziekolwiek Kościół cierpi, walczy i modły do Boga zanosi, tam serce Nasze, tam modlitwa nasza, by z Kościołem się modlić, walczyć i cierpieć. I otóż Kościół Boży znosi wśród modłów niewymowne cierpienia i przechodzi wśród modłów najstraszniejsze walki w więcej niż jednym kraju. Wiele jeszcze należy się modlić (przynajmniej modlić) za naszych braci i dzieci w Meksyku, za podziwu godnych bojowników, którzy w Imię Jezusa i dla Jego miłości w Rosji i w Syberii cierpią i umierają, przygotowując cierpieniami swoimi odrodzenie w Chrystusie tych niezmiernych krain i niezliczonych narodów. Należy się modlić również za naszych dzielnych i mężnych misjonarzy i za ukochane misje nasze w Chinach, które w wielu jeszcze częściach owego bezbożnego kraju wystawione były i jeszcze na najgroźniejsze niebezpieczeństwa wystawione są wśród glorii prawdziwego męczeństwa, i to nie ze strony tego na ogół dobrego pokoju pragnącego narodu chińskiego, lecz ze strony stosunkowo małej liczby gwałtowników, podburzonych często przez propagandę antyspołeczną i antyreligijną, zagrażającą całemu światu cywilizowanemu.
Tą samą ręką Boską postawieni na tronie biskupim Księcia Apostołów, jako Biskup Rzymu, tego miasta, które Jezus Chrystus wybrał jako ośrodek i matkę całego Kościoła, jesteśmy zmuszeni codziennie z bólem serca patrzeć na akatolicką, a wprost antykatolicką propagandę za odstępstwem, które w Włoszech, a przede wszystkim tu w Rzymie samym coraz silniejszą szerzy działalność, już to podstępnie i skrycie, już to czelnie i bezwstydnie, przy czym stara się niebezpieczeństwo duszom zgotowane i szkodę im wyrządzoną ukryć pod przynętą prawie lub zupełnie darmo udzielonych korzyści materialnych, wyzyskując nieświadomość i prostotę, które często się łączą z nędzą i głodem.
A wszystko to dzieje się w obliczu prawa, które wprawdzie pozwala niekatolikom na wykonywanie obrzędów akatolickich, jednak żadną miarą nie przydziela prawa do prozelityzmu, a jeszcze mniej do tego zuchwałego prozelityzmu skierowanego przeciw religii katolickiej, jedynej religii państwa. (Art. 1 Traktatu Laterańskiego.) I wszystko to dzieje się, jak gdyby zapomniano, iż niema nic więcej uwłaczającego i obrażającego osobę Papieża, jak właśnie taki prozelityzm (Trakt. Lat. art. 8); i niema nic, co by stało w większym przeciwieństwie do świętego charakteru Miasta Wiecznego, które jest stolicą biskupią Papieża, ośrodkiem świata katolickiego i pielgrzymek celem. (Konkordat, Artykuł 1.)
Znaczenie prawa i uroczystych umów jest tak jasne i przekonywujące, że chcąc wyjaśnić, co się dzieje, można by sądzić, że prawo poszło w niepamięć albo że pożałowania godna propaganda za odstępstwem jest nieznaną. Dlatego uważaliśmy za konieczne tu jasno to podkreślić. I żywimy nadzieje, że nie będzie to bez korzyści, bo nie możemy wątpić o dobrej wierze, którą nawet interes kraju wymaga, który w najdrogocenniejszym skarbie, w wierze Ojców i w swej najgłębszej i istotnej jedności, w jedności religijnej jest zagrożony. Chętnie widzimy znak i dowód tej dobrej wiary w dekrecie, który niedawno czytaliśmy, i który dziełu przez Nas dla utrzymania wiary założonemu przed sądami włoskimi przyznaje charakter osoby prawnej.
A teraz do Was, Najmilsi i Ukochani Svnowie zwracamy się z wyrazami serdecznych życzeń, które Nam przywodzą na usta podniosłe i miłe dla serc uroczystości Bożego Narodzenia: "A na ziemi pokój ludziom dobrej woli". Życzenie to zawitało do nas z niebios; aniołowie w pieniach je zwiastowali nad kołyską nowonarodzonego i nieśmiertelnego Króla wieków. Życzenie to przyszło, aby pojednać ludzi z Bogiem i pomiędzy sobą, aby ich nauczyć ducha ofiary, przypomnieć, że Bóg ich wszystkich jest Ojcem, wezwać do powszechnej i czynnej miłości braterskiej, pogardy dóbr doczesnych i zachęcić do ukochania dóbr duchowych i wiecznych. Z tym gorącem życzeniem, z tym wezwaniem do powszechnej miłości i pokoju zwracam się nie tylko do Was, ale i do całego świata. Do całego świata, gdyż Chrystus Pan przyszedł na świat, aby zbawić wszystkich ludzi.
W szczególniejszy zaś sposób zwracam się z tym wezwaniem do wszystkich dziatek wielkiej rodziny katolickiej, do wiernych Kościoła, który Chrystus założył. Mówię o pokoju, który Chrystus przyniósł, o pokoju Chrystusowym. A nikt nie jest z Chrystusa i z Chrystusem, kto nie jest w Kościele i z Kościołem katolickim: "Ubi Ecciesia, ibi Christus" - (gdzie Kościół, tam Chrystus).
Katolicy jednak nie tylko mają obficie korzystać sami z darów pokoju Chrystusowego, lecz nadto wezwani są do utrwalenia i szerzenia Królestwa Chrystusowego oraz do utrwalania i szerzenia pokoju Chrystusowego. Pokój Chrystusowy należy przede wszystkim szerzyć za pomocą modlitwy, dzieł chrześcijańskich i miłosiernych uczynków. W pierwszym rzędzie zaszczyt i obowiązek prowadzenia misji pokoju Chrystusowego przypada w udziale Nam i tym wszystkim, którzy są sługami Boga pokoju. W tej doniosłej misji na szerokim polu miłości i pokoju Chrystusowego powinni wziąć też udział katolicy na całym świecie, zwłaszcza zaś ci, którzy działają w różnych dziedzinach Akcji katolickiej, tak gorąco przez Nas zalecanej katolikom świeckim. Do tych przeto katolików, którzy współpracują z hierarchią kościelną w szerzeniu Królestwa Chrystusowego, zwracamy się ze szczególnie gorącem wezwaniem, aby w jedności myśli, uczuć, pragnień, modlitw, wysiłków i prac, zwłaszcza na terenie prasy, usiłowali zapewnić triumf zasadom i ideałom prawdziwego pokoju wśród wszystkich narodów.
Chciałbym jednak, aby zatriumfował pokój Chrystusowy, a nie tylko jakiś nieokreślony oraz natrętny i nierozważny pacyfizm. Prawdziwy, trwały i owocny pokój przychodzi od Boga. O tym pokoju wspomniał nam niedawno we Mszy św. Kościół święty, Matka nasza i niezrównana nasza Mistrzyni, słowy św. Pawła Apostoła: "A pokój Boży, który przewyższa wszelki zmysł, niechaj strzeże serc waszych i myśli waszych w Chrystusie Jezusie" (Philip, IV, 7). Pokój Chrystusowy "przewyższa zmysł", pokój prawdziwy. Wielkim przeto jest błędem sądzić, że pokój prawdziwy i trwały może panować pomiędzy narodami i ludźmi, którzy przede wszystkim chciwie i wyłącznie szukają dóbr zmysłowych, materialnych i ziemskich. Dobra te, będąc z natury swej niedoskonałymi i ograniczonymi, nie mogą zaspokoić pożądań i pragnień wszystkich, rodzą natomiast zawiści i waśnie. Jedynie bowiem skarby i bogactwa duchowe: prawdy dobra i cnoty przynoszą pokój i szczęście jednostkom i narodom.
Drugi błąd, przed którym głos apostolski, przez Boga natchniony, winien wszystkich przestrzec, polega na fałszywym mniemaniu, że prawdziwy pokój może panować pomiędzy ludźmi i narodami, wśród których niema pokoju wewnętrznego, to znaczy, gdy w ich umysłach i sercach nie rządzi wszechwładnie duch pokoju: w umysłach, by uznały i poważały zasady sprawiedliwości, w sercach, by w nich zwierzchnią władzę wykonywała miłość, uzupełniająca zakon sprawiedliwości. Pokój bowiem jest owocem ducha sprawiedliwości (Izajasz 32, 17) i miłości (św. Tomasz, Summa theol, 2-ae, q. 29, 3), a przede wszystkim z natury rzeczy owocem miłości.
Niezwykle trudnym jest, aby panował i trwał prawdziwy pokój w umysłach i sercach tych obywateli i klas społecznych, wśród których brak sprawiedliwego podziału zysków i ciężarów, praw i obowiązków, przyjaznych stosunków pomiędzy pracą i kapitałem, co da się osiągnąć jedynie za pomocą pokojowej współpracy. Jeszcze trudniej, jeśli nie wręcz niepodobnym jest, aby trwał pokój pomiędzy narodami i państwami, gdy zamiast prawdziwej i zdrowej miłości ojczyzny panuje i szaleje egoistyczny i bezlitosny nacjonalizm, który krzewi zazdrość i nienawiść miasto zgodnego pragnienia dobra, nieufność i podejrzenie miasto braterskiej ufności, współubieganie się i walkę miasto zgodnej współpracy, żądną ambicje hegemonii i przewagi miasto uszanowania praw wszystkich, zwłaszcza praw słabszych i maluczkich.
Wreszcie absolutnie niemożliwa jest rzeczą, aby narody zażywały owoców pokoju w dziedzinie ładu publicznego i wolności, co stanowi istotę pokoju, gdy wewnątrz i zewnątrz zagrożone są przez poważne niebezpieczeństwa, nie posiadając dostatecznych środków do obrony. Bez wątpienia te poważne i groźne niebezpieczeństwa są nieodłączne od wzrastającej propagandy wywrotowej i antyreligijnej nie da się jednak usunąć i pokonać tych niebezpieczeństw za pomocą środków materialnych.
Co się tyczy pogróżek nowej wojny, podczas gdy narody jeszcze dziś odczuwają tak dotkliwie skutki ostatniej wielkiej wojny, to My nie chcemy, nie możemy wprost dać wiary, aby one były uzasadnione. Nie możemy zwłaszcza uwierzyć, aby znalazło się obecnie jakieś państwo, które by chciało dokonać tak okropnej zbrodni zabójstwa i bezsprzecznie samobójstwa. Podczas gdy o istnieniu takiego państwa należałoby wątpić, powinniśmy zwrócić się do Boga, z natchnioną modlitwą Króla-Proroka, który tak dobrze znał, co to jest wojna i zwycięstwo: "dissipa gentes, quć bella volunt" (Ps. 67, 31), oraz z tym codziennym i powszechnym wezwaniem Kościoła: "Dona nobis pacem!"
Niechaj teraz nastąpi podarek gwiazdkowy po złożeniu życzenia pokoju, prawdziwego, głębokiego, spokojnego i bezpiecznego pokoju. Musimy natychmiast stwierdzić, że gorącem życzeniem Naszym było, ten Nasz dar Wam, najukochańsi Synowie i czcigodni Bracia, oraz całemu światu katolickiemu dziś w naturze móc ofiarować, ale musimy się zadowolić, ograniczając się do zapowiedzi tylko. Będzie on gotowy w niewielu dniach i będzie miał, musi mieć datę bieżącego roku. Chodzi bowiem, o Encyklikę, o której nikt jeszcze nic nie wie. Jak widzicie, chodzi o poufną zapowiedź Ojca przeznaczoną dla synów, najbliższych i najukochańszych synów, wobec których tajemnica nadal nie obowiązuje, skoro przybyli, by odwiedzić Ojca. Będzie to encyklika o sprawie bardzo ważnej i takiej, która dotyczy w najwyższym stopniu rodziny, państw, nawet ludzkości całej o sprawie zawsze aktualnej, która przedstawią się dziś w sposób opłakany i absorbujący w najwyższej mierze: tak absorbujący, że osądziliśmy w sumieniu, iż interwencja Nasza jest nie tylko stosowna i konieczna, lecz i nagła. Encyklika zajmie się "małżeństwem chrześcijańskim w stosunku do warunków, potrzeb i obecnego bezładu w rodzinie i społeczeństwie". Jest rzeczą widoczną, a stanie się jeszcze widoczniejszą po przeczytaniu, że akt o takiej doniosłości i o takiem znaczeniu wymagał niezbędnie długiego rozmyślania i długiego przygotowania i że już przedtem zajmował on Nasz umysł, na długo przedtem, nim małżeństwo królewskie uczyniło go i bardziej stosownym i bardziej niezbędnym w związku z ogólnym stanem rzeczy na świecie. "Bardziej stosownym", mówimy, ponieważ na mocy nauki oraz praw Boskich i kościelnych, których pieczę, tłumaczenie i nauczanie zechciał Nam powierzyć Bóg, błogosławiony w tajemnicy Swej Rady, jesteśmy dłużnikami wobec wszystkich bez względu na to, kim są, wobec biednych i bogatych, słabych i potężnych, małych i wielkich i ponieważ do tych nauk i do tych praw należy również to, czego Kościół nauczał co nakazuje w odniesieniu do małżeństwa a w szczególności do małżeństw mieszanych. "Bardziej niezbędnym", mówimy również, ze względu na ważne przeszkody, które występują w związku z tymi małżeństwami.
Wyrażamy się w ten sposób, gdyż co do tego ważnego wydarzenia (ważnego samego przez się i w możliwych konsekwencjach, prywatnych i publicznych), które oceniliśmy wobec Boga w całej jego ważkości a równocześnie w odpowiedzialności, jaka wypływa stąd dla Nas, nie mieliśmy i nie mogliśmy mieć innych trudności niż te, które były: nierozłączne z rzeczami i osobami, trudności, które całkowicie usprawiedliwiają stanowisko Kościoła katolickiego, zawsze przeciwne w zasadzie małżeństwom mieszanym, i jego nieprzejednanie co do warunków i rękojmi, przepisanych przez święte, kanony, bez których, nawet w razie poważnych; motywów, obraza Boga i niebezpieczeństwo dusz czynią niemożliwymi wszelkie pozwolenie i wszelkie ustępstwo. O tych warunkach i rękojmiach; traktowaliśmy nie z osobami politycznymi jakiegoś, kraju i jakiegoś rządu, lecz z samymi kontrahentami królewskimi; zobowiązali się oni do nich formalnie i na piśmie, w którym były wymienione odpowiednie kanony i które było zredagowane w słowach, zdolnych natchnąć Nas pełnym i absolutnym, zaufaniem (zaufaniem, należnym już, co jest oczywiste, charakterowi ich dostojnych osób), że zrozumieli oni całkowicie i docenili całą ważność przyjmowanego zobowiązania i że z doskonałą lojalnością, która przystoi monarchom, wzięli na siebie również obowiązek dochowania wierności wobec nich.
Lecz oto dokoła tego wydarzenia historycznego, tych rękojmi, wymaganych i udzielonych, powziętych zobowiązań i nawet dokoła ceremonii świętego obrządku osnuła się prawdziwa chmura fałszywych wiadomości, dotyczących zmyślonych układów i absurdalnych umów, komentarzy, z których jedne, pochodząc nie tylko od osób prywatnych i nie tylko ze środowisk prywatnych, były pomieszane i niepewne, a inne sprzeczne z prawdą faktów i ich treścią moralną oraz religijną - i bardziej niż czegokolwiek, uroczystych ceremonii wyznaniowych, przygotowanych troskliwie w ten sposób, by w szerokim ogóle publiczności wywołać wrażenie, że one odnawiały albo co najmniej uzupełniały ślub, który był już faktem dopełnionym i całkowitym; przez to Bóg był manifestacyjnie obrażony w Sakramencie, ustanowionym przez Niego i szczególnie zaszczyconym; przez to bardzo wielka liczba ludzi została oszukana i w sposób nieunikniony wprowadzona w błąd; przez to ujawniło się prawdziwe zgorszenie, jakie nie było mniej winne, by nie stać się zgorszeniem tych, których prostota i niewiedza upodabniają do dzieci, do tych maluczkich, których Jezus Chrystus wziął tak groźnie w obronę, właśnie przed zgorszeniem (Mat. 18, 6). Jedynie i wyłącznie ze względu na cześć wobec Boga i na dobro dusz, zgodnie z obowiązkiem i odpowiedzialnością urzędu apostolskiego skorzystaliśmy z tego uroczystego zgromadzenia, by przedstawić w pełnym świetle prawdę rzeczy i faktów.
Drodzy i wierni synowie, jakich mamy w Bułgarii, cały naród bułgarski i jego monarchowie znają miłość, zachowując miłość, jaka niesiemy im w Jezusie Chrystusie, tę miłość, której daliśmy, zachowując prawo w mocy, uznane dowody, tę miłość, która skłoniła Nas do niesienia pomocy, w miarę Naszych środków, rodzinom, dotkniętym klęskami, tę miłość, która każe Nam i zawsze będzie Nam kazała modlić się do Wszechmocnego i Miłosiernego Boga na intencję ich prawdziwej, pomyślności doczesnej i duchowej.
Znacie więc, Czcigodni Bracia i najukochańsi Synowie, Nasze życzenie i znacie Nasz podarunek gwiazdkowy. Pozostaje Nam więc tylko jeszcze jedno, mianowicie udzielić Wam z całego serca Błogosławieństwa Apostolskiego, błogosławieństwa obfitego, którego każdemu z osobna i Wam wszystkim udzielamy, coście Nas przez Waszą obecność ucieszyli. Udzielamy go również waszym zamiarom i serdecznym życzeniom, gdyż błogosławieństwo Nasze również chce być życzeniem błogosławionych świąt, szczęśliwego Nowego Roku i wszelkiego powodzenia.
Źródło: Wiadomości Diecezjalne, rok 6, Katowice, dnia 29 stycznia 1931, nr 1.
opr. kkk/kkk/mg