Orędzie końcowe Światowego Kongresu Ruchów Kościelnych, Rzym, 27-31 maja 1998
1. Czym były minione dni, czym stały się dla nas i dla naszych wspólnot?
Przede wszystkim mogliśmy się zachwycić przemianą, jaka dokonała się w wielu ludziach, którzy w swoim życiu osiągnęli poziom świadomości, wolności i zdolności działania, jakiego wcześniej nie mogli sobie nawet wyobrazić. Głębiej uświadomiliśmy też sobie, czym jest «ruch»: jest wewnętrznym dynamizmem życia chrześcijanina, obecnym w jego naśladowaniu Chrystusa i w jego relacjach z rzeczywistością.
Przeżyliśmy prawdziwą komunię, świadomi naszych odmienności, ale nade wszystko wielkich zadań misyjnych, jakie stoją przed nami. Znakiem tego była obecność wśród nas kard. Josepha Ratzingera i innych biskupów. Szczególną nadzieją napawała nas także obecność bratnich delegatów innych wyznań chrześcijańskich.
2. Przede wszystkim jednak patrzymy na te trzy wspólnie przeżyte dni w świetle spotkania, które ma się odbyć na placu św. Piotra.
Nasz kongres został zorganizowany w roku, który w ramach przygotowań do Wielkiego Jubileuszu jest poświęcony w szczególny sposób Duchowi Świętemu, a jutrzejsze spotkanie odbędzie się w wigilię Zesłania Ducha Świętego.
Duch Święty bowiem, dar wcielonego Syna Bożego, zesłany przez Ojca w Jego Imię (por. J 14, 26), jest ostatecznym darem, w którym Jezus ofiarowuje samego siebie ludziom żyjącym we wszystkich czasach i na całym świecie. Jest fundamentem sakramentalnej, obiektywnej natury Kościoła, a zarazem wzbudza w ludziach, którzy Go przyjmują, otwartość na ten dar.
Jak przypominano wielokrotnie w minionych dniach, zasada Piotrowa i zasada maryjna współdziałają ze sobą i pozwalają nam przeżywać doświadczenie Kościoła jako wydarzenie większe od nas samych i uprzednie w stosunku do nas, a zarazem jako rzeczywistość, która wychodzi nam na spotkanie, staje się propozycją dla naszej wolności i pobudza ją do działania.
3. Zostaliśmy zwołani przez Papieża po to, by uczestniczyć nie tylko w spotkaniu na placu św. Piotra, ale także w tych kilku dniach wspólnej pracy. Nie jest to pierwsze spotkanie ruchów; już wcześniej odbyły się inne spotkania, nade wszystko zaś mieliśmy sposobność poznać się, modlić, śpiewać i być razem podczas Światowych Dni Młodzieży oraz wielu innych spotkań w naszych diecezjach. Jednakże to niezwykłe zgromadzenie, odbywające się w dwudziestym roku pontyfikatu Jana Pawła II, jest znakiem szczególnej więzi, jaka łączy jego osobę, a zwłaszcza jego entuzjazm misyjny, z nami i z naszymi wspólnotami. To właśnie jest źródłem szczególnej wdzięczności różnych ruchów wobec Ojca Świętego. To on zachęcał do działania i popierał różne ruchy, spotykał się z nimi i starał się poznawać je bezpośrednio, tak że nigdy nie zabrakło im jego słowa i błogosławieństwa.
Patrząc na niego przez ostatnie dwadzieścia lat, wszyscy mogliśmy się nauczyć, co znaczy zabiegać gorliwie o chwałę Chrystusa i troszczyć się o ludzi, wśród których żyjemy. W działalności Papieża ujawniła się i nadal ujawnia synteza misji instytucjonalnej i jej aspektu charyzmatycznego, która nam samym pozwoliła lepiej zrozumieć nasze powołanie.
4. W jego nauczaniu z minionych lat znajdujemy zasadniczy zarys syntezy także tego, co usłyszeliśmy w ostatnich dniach.
W osobistym przesłaniu, jakie Papież zechciał do nas skierować na początku obrad, on sam cytuje dwa zdania z wcześniejszych tekstów, w których skupia się jak w soczewce wszystko to, co powiedzieliśmy i co usłyszeliśmy. Dzisiaj jednak zdania te, po doświadczeniach ostatnich dni, zyskują dla nas nową głębię i ujawniają swe prorocze bogactwo. Raz jeszcze odczytajmy je razem. Pierwsze: «Można powiedzieć, że w pewnym sensie sam Kościół jest ruchem». I drugie: «Wymiar instytucjonalny i wymiar charyzmatyczny Kościoła są równie istotne».
Rozważając to, co usłyszeliśmy, lepiej rozumiemy, że nasz charakter został dokładnie określony, a nawet więcej — od początku ukształtowany przez jedno słowo, jedną rzeczywistość: misję Jezusa, misjonarza posłanego przez Ojca do ludzi. «Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam» (J 20, 21). Czyż nie tu leży źródło fascynacji osobą Chrystusa obecnego wśród ludzi, jakiej doświadczyli założyciele naszych wspólnot, i jakiej zaznaliśmy my sami, gdy zetknęliśmy się z naszymi założycielami? Słowo «misja» nie oznacza dla nas przede wszystkim obowiązku, który należy wypełnić, ani działalności, którą trzeba zorganizować, ale jest doświadczeniem Chrystusa obecnego tu i teraz: On dociera do nas poprzez dar ludzi, których wybrał Jego Duch, sprawiając, że ich życie zyskało sens i stało się jakby odblaskiem tego porywającego i niewyczerpanego piękna, jakim osoba Chrystus przyciąga człowieka, który Go uznaje i przyjmuje.
5. W świetle misji Kościoła rozumiemy naszą teraźniejszość i przeszłość. Rozumiemy, że słowo, sakrament i apostolstwo stały się subiektywnie skuteczne dzięki darom charyzmatycznym, które odnowiły życie wielu Kościołów i Kościoła jako takiego; trafnie ujmuje to stwierdzenie, które tutaj usłyszeliśmy: charyzmaty sprawiły, że «obecność Chrystusa stała się wydarzeniem» wspólnie przeżywanym.
Nie ma zatem w Kościele dialektycznego napięcia między wymiarem obiektywnym a subiektywnym, ale istnieje organiczna więź, wielkształtna jedność, która kształtuje historyczne oblicze Kościoła.
Wydarzenie Chrystusa jawi się jako propozycja dla naszej wolności, złożona w rzeczywistości dnia dzisiejszego: «krąg przyjaźni, który On stworzył wokół siebie, rozszerzał się w czasie i przestrzeni, aż dotarł do nas». To właśnie jest Tradycja Kościoła (traditio), która płynie niczym rzeka życia przez dzieje świata i dotarła do nas, aby poprzez nas dotrzeć do innych.
6. W duchu nowej Pięćdziesiątnicy, darowanej nam w naszych czasach, mocniej odczuwamy jedność, jaka rodzi się między uczniami, czyniąc z nich jedno ciało i jedną duszę. Zgoda między nimi jest siłą ruchów, które Duch Święty powołuje, aby były świadkami w świecie podzielonym i udręczonym przez przemoc.
7. Każdy z nas, choć otrzymaliśmy różne charyzmaty i tym samym wyrażamy je na różne sposoby, poczuwa się do odpowiedzialności całkowitej, która nie pozwala mu ograniczać się tylko do zadań w wyznaczonym sektorze.
Za swą podstawową powinność uważamy wychowanie, to znaczy towarzyszenie z bliska innym ludziom, aby we własnym życiu i powodowani własnymi najgłębszymi dążeniami, doszli do spotkania z rzeczywistością i z jej sensem, doświadczając go pośród codziennych obowiązków.
Tutaj znajduje uzasadnienie także wychowanie do pracy jako najważniejszego środowiska, w którym człowiek wyraża samego siebie, swą odpowiedzialność za braci i udział w dziele Stwórcy.
8. Nasze życie zostało szeroko otwarte na cały świat. «Miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że (...) Jeden umarł za wszystkich (...) po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał» (2 Kor 5, 14-15).
Czujemy zatem, że nasze życie jest określone przez pierwsze błogosławieństwo: «Błogosławieni ubodzy» (Mt 5, 3) — błogosławieni ci, którzy nie stawiają oporu działaniu Bożemu w swoim życiu: «Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój i miłują sprawiedliwość» — tę prawdziwą, która rodzi się z miłości. To Duch Święty przynagla nas, byśmy otwierali serca na każdego człowieka i przemierzali razem drogę do prawdy i jedności, aby głosić z mocą Ewangelię Zmartwychwstałego i dawać o niej świadectwo w nowym tysiącleciu.
Watykan, 29 maja 1998 r.
Copyright © by L'Osservatore Romano (8-9/98) and Polish Bishops Conference