Profesjonaliści z sercem na dłoni

Stowarzyszenie Lekarze Nadziei - filia francuskich Lekarzy Świata - prowadzi Krakowie i Warszawie przychodnie dla ludzi bezdomnych

Rocznie świadczymy blisko 10 tysięcy usług medycznych! Bywa, że dziennie przyjmujemy blisko 50 pacjentów! Bezdomni nie muszą na wizytę u specjalisty długo czekać, co zdarza się często nam — osobom ubezpieczonym!

Stowarzyszenie Lekarze Nadziei rozpoczęło działalność w 1989r. jako filia francuskiej organizacji Lekarze Świata. Od początku działało pod przewodnictwem profesora Zbigniewa Chłapa. Od 1995r., przekształcone w polską organizację non-profit, pomaga przede wszystkim chorym w Polsce, prowadząc w Krakowie i Warszawie Przychodnie dla Ludzi Bezdomnych. Z jedną z takich Przychodni współpracuje Caritas Archidiecezji Warszawskiej.

O tym, jak wygląda praca w takiej Przychodni, kto do niej przychodzi, jacy specjaliści przyjmują, ale też o marzeniach, czy bardziej realnych planach rozwoju placówki opowiada Aneta Obcowska, kierownik Przychodni dla Ludzi Bezdomnych przy ul. Wolskiej w Warszawie.

Słowo „misja” mnie zawstydza

Różne funkcje, jakie się w życiu pełni, kierownika chociażby, są przemijające. Lekarzem się jest do końca. Świetnym przykładem tego są lekarze emerytowani, którzy często sami borykają się z różnymi dolegliwościami i mieliby już pełne prawo do odpoczynku i dbania przede wszystkim o siebie, ale służą nadal pomocą chorym w naszej Przychodni. Mają taką głęboką potrzebę. Ja też, nie ukrywam, taką mam i zawód lekarza mi w tym bardzo pomaga. Czy praca tutaj to misja? Często słyszę to pytanie i przyznam szczerze, że to określenie mnie zawstydza. Trzeba pamiętać, że pomagając innym, robimy to także dla siebie.

Serce na dłoni

Jestem chirurgiem. Spora grupa osób, które do nas trafiają, wymaga właśnie chirurgicznej pomocy ambulatoryjnej. Przychodzą do nas pacjenci z przewlekłymi owrzodzeniami, odmrożeniami, oparzeniami, po amputacjach, z ranami, pobici... Tak... Wiem, że niektórych to wszystko może napawać wstrętem, ale to moja codzienna praca. Pacjenci bezdomni różnią się od tych, których przyjmuję w szpitalu tylko tym, że czasami są bardziej zaniedbani. Wszystkich ludzi, którzy tu przychodzą, staram się postrzegać całościowo. Do mojego gabinetu nie przychodzi tylko chora noga. Przychodzi człowiek. Oprócz problemów ze zdrowiem ma szereg innych zmartwień. Dlatego w pracę naszej przychodni zaangażowany jest również pracownik socjalny, który pomaga naszym pacjentom w wyrobieniu dowodu osobistego, załatwieniu ubezpieczenia, wskazuje miejsca noclegowe czy punkt wydawania żywności. Nie każdy jednak takiej kompleksowej pomocy sobie życzy. To chyba jest dla nas, tutaj pracujących, najtrudniejsze. Biegniemy do potrzebującego z sercem na dłoni, a tu STOP. Ktoś chce od nas tylko plaster i środek przeciwbólowy. Ale taką postawę musimy zrozumieć i pamiętać, że naszą podstawową rolą jest udzielanie pomocy medycznej.

Wypełniamy lukę

Pacjent, nawet  jeśli jest bezdomny i nieubezpieczony, w sytuacji zagrożenia życia na pewno zostanie przyjęty do szpitala i tam leczony. Problem pojawia się w sytuacji, kiedy ten sam pacjent chce czy wręcz powinien skorzystać z pomocy i porady lekarskiej w przychodni. Bez dowodu ubezpieczenia nie zostanie przyjęty. Takim nieprzyjętym pacjentem może być np. ktoś chory na zapalenie płuc. Dla takich bezdomnych pacjentów działa Stowarzyszenie Lekarze Nadziei. Powiem, może nieskromnie, że pełnimy bardzo ważną rolę w społeczeństwie — nie pozwalamy na przykład na rozprzestrzenianie się chorób zakaźnych i wypełniamy rażącą lukę w publicznej ochronie zdrowia. Rocznie świadczymy blisko 10 tysięcy usług medycznych! Bywa, że dziennie przyjmujemy blisko 50 pacjentów! Bezdomni u nas mogą skorzystać z pomocy internisty, stomatologa, dermatologa, kardiologa, chirurga, zrobić badania krwi. W dodatku nie muszą na wizytę u specjalisty długo czekać, co zdarza się często nam — osobom ubezpieczonym!

Współpraca ze schroniskiem „Przystań” Caritas warszawskiej

Nasza przychodnia działa w bliskim sąsiedztwie Schroniska specjalistycznego „Przystań” dla bezdomnych mężczyzn, prowadzonego przez Caritas Archidiecezji Warszawskiej. To dobre sąsiedztwo. Żyjemy w swego rodzaju symbiozie, bardzo wzajemnie sobie pomagając. Wiem, że chory, który nie kwalifikuje się jeszcze do leczenia szpitalnego, znajdzie schronienie w „Przystani” i tam wróci do zdrowia. Gdyby nie to sąsiedztwo, wielu naszych pacjentów trafiałoby z zaleceniami lekarskimi i środkiem przeciwbólowym na ulicę. Z kolei schronisko może liczyć zawsze na nas i naszych specjalistów.

Mam marzenie...

Mam jedno marzenie, a nawet dwa. A właściwie to jest ich więcej. O dwóch chętnie opowiem. Chciałabym i powoli to się staje, aby powstała w naszej przychodni grupa wsparcia, czy też grupa terapeutyczna dla osób z chorobą alkoholową. Chcielibyśmy profesjonalnie pomagać uzależnionym, tym bardziej, że alkohol to jeden z podstawowych problemów osób bezdomnych. Ten temat musi w tym miejscu zaistnieć i się rozwijać. Drugie marzenie to rozbudować naszą Przychodnię. To dobre miejsce. Nikomu tu nie przeszkadzamy. Jest nam tylko bardzo ciasno... Cały personel dokłada wszelkich starań, aby była to w pełni profesjonalna placówka. Tutaj nie temperuje się ołówków. Tutaj leczy się ludzi.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama