Z ks. prof. Markiem Tatarem, krajowym duszpasterzem powołań, prodziekanem Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, rozmawia Jolanta Krasnowska-Dyńka.
Czym jest powołanie?
Teologicznie interpretując, to dar Boży. Pierwszym powołaniem człowieka jest powołanie do życia i świętości. Można je zrealizować w różny sposób. Większość decyduje się na małżeństwo. Są tacy, którzy wybierają kapłaństwo czy życie konsekrowane w zakonie lub instytucie. Mamy również osoby żyjące samotnie i ze względu na cel wyższy poświęcające się jakiemuś dziełu. Wybór konkretnego powołania - nazywamy je szczegółowym - jest przyjęciem określonego sposobu życia czy realizacji Ewangelii. Stąd mamy chociażby różnorodność zakonów, których założyciele wskazywali charakterystyczne elementy z Ewangelii pomagające rozwijać drogę do świętości. Nazywamy je charyzmatami. Każde powołanie jest charyzmatem, czyli darem danym człowiekowi po to, by dążył do spotkania z Bogiem. Nie można go zawężać tylko do kapłaństwa czy życia konsekrowanego. Małżeństwo i rodzina to niezwykle ważny wybór drogi życiowej. Stanowi bowiem fundament innych powołań szczegółowych. Każdy ksiądz czy siostra zakonna siostra wyrastają przecież w konkretnym domu. Jan Paweł II, pisząc o powołaniu kapłańskim i do życia konsekrowanego, podkreślał, że rodzina jest pierwszym seminarium i pierwszym nowicjatem.
Do zakonów i seminariów coraz częściej wstępują ludzie po ukończonych studiach albo ze stażem pracy. Późno rozeznają powołanie?
Przyznam, że rozeznawanie powołania jest z roku na rok coraz większym wyzwaniem. Tymczasem to bardzo ważna sprawa. Rozeznanie to odczytanie specyficznych znaków powołania, by zyskać pewność, iż jest to droga, którą chciałbym iść. Dokonuje się ono w sercu człowieka, w jego spotkaniu z Bogiem. Nie można tego sprowadzać tylko do hobbystycznego sposobu przejścia przez życie. Rozpoznanie powołania ma swoje etapy: wstępny - czyli akt podjęcia decyzji wejścia na określoną drogę przygotowującą do życia kapłańskiego czy zakonnego, proces rozeznawania - dochodzenie do coraz głębszego przekonania, m.in. w trakcie seminarium, postulatu czy nowicjatu, iż jest to droga, na którą zaprasza mnie Bóg i chcę na niej przeżyć swoje życie. To dzieje się między mną a Nim, a jednocześnie posiada znaki zewnętrzne i jest weryfikowalne, np. przez mojego spowiednika, kierownika duchowego. Jak już wspomniałem, powołanie to charyzmat i jest on darem dla Kościoła, a nie moim planem na życie pt. „będę księdzem, bo tak mi wygodnie czy dobrze”. Decydując się na kapłaństwo, trzeba mieć świadomość, że to nie jest droga samorealizacji, ale realizacji Bożego zamysłu wobec mnie.
Z czego jeszcze wynikają trudności w rozeznawaniu?
Podstawowym środowiskiem dojrzewania człowieka jest rodzina, jej sposób życia, religijność. Jednak powołanie nie może być narzucone, wymuszone podpowiedziami w stylu „dobrze by było, gdybyś został księdzem”. Decyzja musi być podejmowana w wolności i bliscy powinni ją uszanować, nawet gdy na etapie początków w seminarium, zakonie czy drodze kapłańskiej ktoś rozeznaje, że się pomylił. Ma prawo zrezygnować. Należy wskazać także na kolejny problem, a mianowicie zachwiania antropologicznego, czyli przesunięcia wieku dojrzałości człowieka. W efekcie młodzi mają problemy z właściwym ustawieniem hierarchii wartości, z czym wiąże się również fakt, że później decydują się na wstąpienie do seminarium czy rozpoczęcie nowicjatu.
Poza tym żyjemy w świecie multikulturowym, w atmosferze filozofii i ideologii, która zrywa z jednoznaczną prawdą. Efektem tego jest zachwianie tożsamości rodziny i brak oparcia w niej, osłabiony system wychowania, zaburzenia ról mężczyzny i kobiety. Odbiciem kryzysu rodziny jest poszukiwanie przez młodego człowieka środowiska, w jakim będzie zaakceptowany, co może być mylone z powołaniem.
Współczesny świat zarzuca nas też mnóstwem propozycji. Dla młodych wybór między dobrem a dobrem większym to problem. Ponadto wspomniana niedojrzałość skutkuje tym, że jest im niezwykle trudno podjąć decyzję o charakterze ostatecznym. Nie dotyczy to tylko kapłaństwa, ale też małżeństwa. Młody człowiek bardzo często kieruje się emocjami, chwilowym zauroczeniem. Zachwyt zewnętrznością może pojawić się także w odczytywaniu powołania kapłańskiego czy zakonnego. Tymczasem życie wspólnotowe jest bardzo wymagające, bo ani seminarium, ani zakon nie są światem aniołów i kiedy przychodzi doświadczenie czy próba, okazuje się, iż wybór był pomyłką.
Dlaczego jeszcze młode pokolenie omija seminaria szerokim łukiem, bo, niestety, takie są fakty?
Nie bez znaczenia pozostaje bardzo brutalny atak na Kościół i dyskredytowanie duchowieństwa. Absolutnie nie chcę wybielać grzechów, zachowań, które są karygodne, antychrześcijańskie, antyewangeliczne, antypowołaniowe. Jednak musimy zwrócić uwagę, że dzisiaj zakonnicy, księża zostali sprowadzeni do jedynej grupy ludzi, na której ciąży piętno pedofilii. Wpływ na to mają przestępstwa konkretnych duchownych, lecz na zasadzie generalizacji uderza to w całą grupę. Tymczasem wśród niej jest bardzo wielu uczciwie, z oddaniem pracujących dla dobra całej wspólnoty Kościoła duchownych. Niedawno wróciłem z Tanzanii, gdzie spotkałem się z polskimi misjonarzami i jestem zachwycony ich czystością i klarownością powołania. Nie pojechali tam zarabiać czy dla kariery. Naprawdę nic nie mają. Dzielą się z ludźmi wszystkim, także biedą.
Oczywiście duchowni są na piedestale moralnym i zdajemy sobie sprawę, że wymaga się od nas o wiele więcej, przejrzystości i klarowności naszego zachowania, intencji, słów. Ale czy totalna krytyka jest pomocą?
W świetle statystyk, które pokazują, ile osób zgłasza się do seminariów czy zakonów - nie.
No właśnie. Poza tym, stawiając się w miejscu młodego człowieka, czy ktoś chciałby być identyfikowany z grupą osób określanych w taki sposób? Dlatego przychodzący do seminariów czy zgromadzeń to niezwykle odważni ludzie.
Jako wspólnota Kościoła ponosimy odpowiedzialność za spadek liczby powołań?
Oczywiście. Nie chodzi o to, by obarczać kogoś winą, ale o poczucie odpowiedzialności. Ogromne znaczenie ma, jak mówimy o Kościele, kapłaństwie, sposobie kreowania obrazu życia duchowieństwa. Poza tym, skoro powołanie jest darem Boży, trzeba o niego prosić.
W jaki sposób dzisiaj mówić o powołaniu?
W wielu wypadkach kapłaństwo przestało być dla młodych atrakcyjne, a jednocześnie stało się bardziej niż kiedykolwiek wymagające. Wiąże się bowiem z pewnym poświęceniem i ofiarą, wręcz doświadczeniem marginalizacji. W tej sytuacji trzeba znaleźć nowe sposoby docierania do młodego człowieka z prawdą o Bogu, ale bez próby indoktrynowania. Do tego niezbędni są fachowcy, dlatego na naszym uniwersytecie przygotowujemy kierunek pn. teologia powołania. Jego cel to pomoc w dojrzewaniu i towarzyszenie młodym, którzy często szukają odpowiedzi na pytania o swoją tożsamość czy przyszłość. Nie chodzi o to, by podpowiedzieć im „idź do seminarium lub zakonu”, ale pokazać sens życia. Niech sami wybiorą.
Księże Profesorze, czy w Polsce zabraknie kapłanów?
Nie potrafię i chyba nie chciałbym w tej chwili odpowiadać na to pytanie. Na podstawie obserwacji, badań mogę jedynie powiedzieć, że Europa staje się krajem nie reewangelizacji, ale potrzebuje systematycznych misji. Będąc w Afryce, byłem zachwycony liczbą księży i powołań. Nie jest wykluczone, że teraz to my, Europejczycy, poprosimy o pomoc w pracy ewangelizacyjnej Afrykę.
Coraz częściej mówi się o łączeniu seminariów. Jakie mogą być zalety, a jakie wady takiego rozwiązania?
Formacja w seminarium to formacja dla Kościoła i dokonuje się we wspólnocie. Nie jest indywidualnym tokiem studiów, nie można „zaocznie” przygotować się do kapłaństwa. Myślę, że większe wspólnoty będą bardziej efektywne w formowaniu młodych ludzi. Poza tym łączenie, oczywiście z konieczności, być może przyniesie skutek szerszego widzenia Kościoła poza diecezją. Jest to też wyzwanie dla przełożonych, gdyż seminarium trzeba przemodelować, a związku z tym odpowiedzieć na pytania: czy łączenie ma dotyczyć spraw technicznych, np. mieszkanie w jednym domu, wykłady, i jak w tej sytuacji będzie wyglądała formacja i kontakt ze swoim biskupem.
Niektórzy biskupi mówią też o łączeniu parafii. Jakie konsekwencje będzie miało to dla wiernych?
Na pewno będzie wymagało ich większej aktywności i przejęcia niektórych zadań. Choć wielu trudno to sobie wyobrazić, ale nie wszystko w Kościele musi wykonywać ksiądz. Świeccy będą zmuszeni odpowiedzieć sobie na pytanie: co to znaczy, że jestem katolikiem, jak mogę zaangażować się w życie Kościoła? Aktywizacja laikatu jest nieunikniona, do czego musi dojrzeć i on sam, i duchowni.
Jakich duchownych potrzebuje dziś świat?
Odważnych, radykalnych, którzy rzeczywiście starają się żyć Ewangelią, a jednocześnie nie boją się jej głosić, nawet jeśli konsekwencją może być wykluczenie, ośmieszanie, oskarżenia o zaściankowość i zacofanie. My, księża, mamy głosić prawdę, nastawać w porę i nie w porę. Takie jest nasze powołanie. Jeśli to odrzucimy, właściwie nie jesteśmy potrzebni.
Echo Katolickie 28/2023